Kolekcjoner #1

Kiedyś będę kimś. To znaczy kimś bardzo ważnym. Będę osobą mającą autorytet, pieniądze, talent i władzę. Przynajmniej mam taką nadzieję. Posiadając wyżej wymienione atrybuty, mógłbym zmienić świat na lepsze. Zakazałbym wojen. Wprowadziłbym podatek dla najbogatszych, a uzyskane w ten sposób pieniądze rozdałbym tym najbiedniejszym. Głód, bieda i nędza stałyby się słowami zapomnianymi. Zapanowałyby: równość, tolerancja i sprawiedliwość. Kazałbym jeszcze…

- Antoine, słuchasz nas?! Ciągle jesteś w tym swoim świecie. Pewnie nawet nie masz zielonego pojęcia, o czym tak właściwie rozmawiamy.

Brutalnie wyrwany z błogiego stanu rozmyślań i planowania przyszłości, rozejrzałem się niepewnie wokół. Wpatrzone we mnie twarze wyraźnie oczekiwały jakiejś reakcji. Tylko o czym to dyskutowaliśmy…

- Jeżeli o mnie chodzi, to wiecie że zawsze będę po waszej stronie. Niech się pali, ja nigdy was nie opuszczę, bo przyjaciół zdradzić nie można. Absolutnie – odparłem, kładąc nacisk na ostatnie słowo wygłaszanej deklaracji.

- Czyli chcesz nam pomóc?

- Zawsze i wszędzie.

- Świetnie, w takim razie załatwisz sześć latarek i apteczkę. Wystarczy kilka bandaży, woda utleniona i parę plastrów.

Zaskoczony spojrzałem na Salomona.

- Ale po co?

- Jak to po co?! – wybuchł urażony. – Jeżeli ktoś przypadkiem się skaleczy? Trzeba trochę myśleć, Antoine.

Nie chcąc bardziej rozjuszyć przyjaciela, przytaknąłem potwierdzająco i pomyślałem, w co ja tak właściwie się wplątałem.

- Pamiętajcie, jutro o dziesiątej w nocy pod starą piekarnią. Niech każdy weźmie to, co mu zostało przydzielone, bo inaczej z całej naszej akcji nici. - przypomniał, pomachał wszystkim na pożegnanie, po czym ruszył w stronę miasta. Korzystając z nieobecności „szefa” skierowałem do pozostałych przyjaciół pytanie:

- Czy znalazłby się ktoś na tyle uprzejmy, ażeby poinformować mnie o celu jutrzejszego spotkania?

- A bardziej oficjalnie to się nie dało? Antoine, jesteśmy w parku, nie musisz nawijać, jakbyś zaliczał egzamin ustny na studiach – stwierdził Paul wykrzywiając przy tym usta w charakterystycznym dlań kpiarskim uśmieszku.

- No dobra, niech będzie. Po co mamy zebrać się o dziesiątej w nocy pod jakąś tam starą piekarnią? O tej porze to ja już przemierzam najodleglejsze zakamarki mojego umysłu. Wiecie, co mi się wczoraj śniło? Siedziałem w dużej luksusowej limuzynie i…

- Lepiej nie kończ. Masz jutro punktualnie zjawić się pod opuszczonym budynkiem przy ulicy Louisa Pasteura. Razem z tą apteczką i latarkami. Następnie wszyscy razem wejdziemy do środka i zaczniemy poszukiwania. Załapałeś? – wytłumaczył Nicolas.

- Jakie znowu poszukiwania?! W środku nocy włazić do tej dziury żeby sobie biedy napytać? Odpadam. Ja nie jestem na tyle szalony, co wy.

- Za późno. Już się zgłosiłeś, a poza tym „przyjaciół zdradzić nie można, absolutnie” – powiedziała Sophie.

Z ciężkim westchnieniem oparłem plecy o rosnący obok dąb. Tak to bywa, jeśli ktoś podpisuje się pod czymś, czego nie rozumie. Nadal jestem wręcz przekonany o bezcelowości takiej akcji, niemniej danego słowa nie wypada nie dotrzymać. Zresztą od przygody, która skończyła się dla mnie wylądowaniem w klatce ze śpiącym lwem, nie przeżyłem niczego szalonego. A to już ponad rok czasu!

- Czego tak właściwie mamy tam szukać? – zadałem kolejne pytanie, testując przy tym opanowanie towarzyszy.

- Jak to czego!? Skarbów! Nie znasz opowieści o Michelu?

- Nie.

Wyrazy pełne podziwu i niedowierzania odmalowały się na twarzach moich przyjaciół. W końcu głos postanowiła zabrać Lisa:

- Michel był kiedyś bardzo znanym i cenionym jubilerem. Jego sklep w Paryżu odwiedzały najznamienitsze osobistości. Jak zapewne łatwo się domyślić, nie mógł narzekać na brak pieniędzy i sławy. Co ciekawe, jako dziecko, był bardzo osobliwą jednostką, więc nie miał zbyt wielu przyjaciół. Rówieśnicy pomijali go ustalając składy na szkolnym boisku, nikt też nie chciał z nim rozmawiać. Michel zawsze stał gdzieś z boku i obserwował. Nauczyciele podobnie nie wiązali z nim jakichkolwiek nadziei. Z trudem przyszło im nauczenie chłopca podstawowych umiejętności takich jak czytanie, pisanie. Na każdej lekcji sprawiał wrażenie nieobecnego. Z czasem całą szkołę obiegła wieść, że Michel postanowił odpuścić sobie dalszą edukację. Nikt go przed tym nie powstrzymał, a należy podkreślić, że prawie nikt nie próbował. Poza matką. Ona jako jedyna martwiła się o przyszłość swego dziecka. Jednakże nawet jej nie udało się przekonać chłopca, by ten zmienił zdanie. I tak, zamiast chodzić do szkoły, Michel rozpoczął pracę u starego jubilera. Kilka lat później miało wyjść na jaw, że nie był to przypadek. Kamienie szlachetne, złoto, srebro, ozdoby i inne dekoracje od zawsze fascynowały Michela. Dlatego poświęcił się jubilerstwu. Szybko opanował podstawowe czynności, po to, by dziesięć lat później otworzyć własny sklep w centrum stolicy. Jak głosi legenda, w 1944 roku, kiedy Francję okupowała III Rzesza, Michel sprzedał większość swoich dzieł, a z resztą uciekł do Stanów Zjednoczonych. Nigdy mu się to jednak nie udało. Kiedy już miał opuszczać granicę, napadli na niego bandyci. Obrabowany i pobity zmarł w zapomnieniu. Natomiast jego skarby wędrowały z rąk do rąk, aż w końcu trop po nich zniknął.

- Więc dlaczego chcecie przeszukać starą piekarnię?

- Dlatego, że rok temu jakiś dzieciak znalazł tam naszyjnik warty fortunę. Wygrawerowany był na nim podpis Michela. Jego rodzina sprzedała błyskotkę i wyjechała daleko stąd wiodąc życie bogaczy. Sądzimy, że jest tam coś jeszcze, tylko trzeba dobrze poszukać.

- Antoine, nie zapomnij o latarkach i apteczce. Będzie fajnie – zapewnił Paul, po czym podał rękę na pożegnanie i ruszył w stronę miasta.

W ślad za nim poszli pozostali zostawiając mnie samego. Zapowiada się ciekawa przygoda, pomyślałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Lotta 14.08.2016
    Bardzo mi się podoba! Masz super styl, świetnie się czyta. 5 :)
  • Kakarotto 17.08.2016
    Dzięki :)
  • Szalokapel 15.08.2016
    Zaintrygowało mnie to opowiadanie. Podpisuję się pod wypowiedzią Lotty, mi również się podoba. Zapowiada się ciekawa historia. Świetnie piszesz i aż szkoda, że nie ma na razie ciągu dalszego, no ale będę czekać. Zostawiam piąteczkę i pozdrawiam.
  • Kakarotto 17.08.2016
    Dziękuję Szalokapel i również pozdrawiam ;)
  • Szalokapel 15.08.2016
    Zaintrygowało mnie to opowiadanie. Podpisuję się pod wypowiedzią Lotty, mi również się podoba. Zapowiada się ciekawa historia. Świetnie piszesz i aż szkoda, że nie ma na razie ciągu dalszego, no ale będę czekać. Zostawiam piąteczkę i pozdrawiam.
  • Juri69 17.08.2016
    Ciekawe, ciekawe :3 Lubię głównego bohatera, bardzo ambitny ^^ Już się biorę do dalszego czytania :D Może w wolnej chwili zajrzysz do mnie? :>
  • Kakarotto 17.08.2016
    Ok, dzięki. Obiecuję zajrzeć! :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania