Poprzednie częściMaciek cz.1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Maciek cz. 6

Facet, który z parasolem w ręku pojawia się chwilę później w drzwiach, lekko mnie przeraża. Jest olbrzymi, zwalisty choć nie gruby, z wielkim, chyba kiedyś złamanym nosem. Do tego ciemne włosy, smagła cera i krzaczaste brwi nad ponurym spojrzeniem. Gerard Depardieu z czasów Asterixa to przy nim łagodny baranek. Mówi coś szybko do Maćka ściszonym głosem w jakimś dziwnym, chropowatym języku i podaje mu drugi parasol , wskazując miejsce, gdzie zapewne czeka samochód. Wyobraźnia płata mi niezłego figla, bo już zaczynam się czuć jak w jakimś filmie kryminalnym. A co, jeśli mnie gdzieś wywiozą i nikt nawet nie będzie wiedział, gdzie?

Muszę mieć bardzo głupią minę, a i nogi chyba wrosły mi w ziemię, bo Maciek odwraca się w moją stronę i zaczyna śmiać:

- Wystraszyłaś się? Myślisz, że chcę cię porwać? - Chyba czyta mi w myślach. - To tylko mój kierowca. No dobrze, nieoficjalnie też ochroniarz. Ale ty nie masz się czego bać.

- Słuchaj, dziewczynko – dodaje już w samochodzie – żeby rozwiać twoje wątpliwości - to ty decydujesz, gdzie teraz pojedziemy. Wybieraj – albo poszukamy jakiegoś spokojnego lokalu, żeby pogadać, albo odwiozę cię do domu, a na tę rozmowę umówimy się jutro, albo... - zawiesza głos.

- Albo? - Nie powiem głośno, że żadna z dotychczasowych opcji mnie nie zachwyca. Zresztą, gdzie on o tej porze chce znaleźć spokojny lokal? Kawiarnie już się zamknęły, a w klubach jest głośno.

- Albo możemy pojechać do mnie. – W końcu to wykrztusił! – Mam hotel zaraz po drugiej stronie kanału, na piechotę kilka kroków, ale w taki deszcz lepiej jednak pozwolić się podwieźć. Co ty na to? - Spogląda na mnie badawczo.

- Jedźmy – Tylko tyle jestem w stanie wykrztusić przez ściśnięte gardło, ale biorę go za rękę, lekko ściskając, na znak że rozumiem tę propozycję. Maciek rzuca nazwę hotelu i ruszamy.

- Czy on rozumie po polsku? - pokazuję oczyma na kierowcę.

- Oficjalnie nie, ale głowy bym nie dał. Ma za to jedną, cenną zaletę: wie, kiedy nie patrzeć we wsteczne lusterko – pochyla się nade mną i wreszcie porządnie, głęboko mnie całuje. Po chwili prostuje się jednak, by dodać:

- Posłuchaj, nie chcę, żebyś się rozmyśliła, ale ja naprawdę nie mogę obiecać ci wiele. Najwyżej tydzień, o tyle mogę przedłużyć pobyt, potem niestety muszę wracać do siebie.

- Nie komplikuj, tydzień to i tak dużo więcej niż jeden wieczór. Bardzo się cieszę! - mruczę i teraz to ja przyciągam go do siebie. Chwilę potem jesteśmy na miejscu.

W pokoju hotelowym Maciek kręci się niezdecydowanie, zdejmuje marynarkę i krawat, otwiera barek

- Napijesz się czegoś? A może zamówić ci kawę albo herbatę?

- Daj spokój! – Podchodzę do niego i kładąc mu ręce na karku, jednocześnie wsuwam palce w jego gęstą czuprynę. - Teraz mam ochotę na coś zupełnie innego.

- To znaczy? Zdaje się, że chciałaś mnie „przesłuchiwać”. - Próbuje jeszcze być przekorny, ale mówi to z ustami tuż przy moim uchu,a ja w odpowiedzi zaczynam rozpinać mu guziki koszuli.

- Obiecałeś mi cały tydzień, jeszcze zdążę cię dokładnie przepytać – Patrząc mu prosto w oczy, jednocześnie przesuwam rękami po jego nagim torsie. - A teraz już nic nie mów – szepcę prosto w jego usta. Te parę godzin flirtu, intymnej bliskości w tańcu, wszystkich tych niedopowiedzianych obietnic sprawiają że jestem już gorąca i miękka jak wosk, pragnę tylko jak najszybszego spełnienia.

- A co by się stało – docieka Maciek – gdybym rozwiązał te kokardki? - muskając opuszkami palców moją szyję, przesuwa dłonie na obojczyki, aż wreszcie pociąga lekko za zawiązane na ramionach wstążki. Sukienka opada, zostaję tylko w czarnej, koronkowej koszulce, pończochach i skąpych majteczkach.

- Zawsze chodzisz w pończoszkach? - pyta niskim z podniecenia głosem, jednocześnie gładząc nagą skórę ud nad koronką pończochy.

- Tylko wtedy, kiedy wybieram się na randkę z nieznajomym – próbuję go prowokować. On jednak zdaje się nie słuchać, pociąga mnie za sobą prosto na wielkie łóżko, by tam, gładząc moje biodra, zsuwać jednocześnie powoli majteczki.

- A ty jeszcze w spodniach? Trzeba coś z tym zrobić – mocuję się z zapięciem paska. Maciek pomaga mi, pozbywając się jednocześnie spodni i bielizny. Ramiączka mojej koszulki już dawno opadły, a ona sama zsunęła się aż do bioder, odsłaniając nagie piersi, na których czubek jego języka zatacza kółka, podczas gdy palce zsuwają się wzdłuż pleców aż na pośladki. Ściska je najpierw lekko, potem coraz mocniej, a ja jęczę, wiedząc, że zaraz rozkosz nadejdzie sama i nie będę mogła już jej powstrzymać. Czuję jego nabrzmiałą męskość na swoim brzuchu i próbuję poruszając biodrami przesunąć się tak, by mógł znaleźć się w moim wnętrzu. Maciek jednak przyciska mnie mocno swoim ciałem, uniemożliwiając te wysiłki, jednocześnie pieszcząc językiem każdy centymetr szyi, ramion, piersi. Kiedy zaczyna muskać palcami moją gorącą kobiecość, gwałtownie chwytam go za rękę.

- Nie, proszę, chcę cię mieć w już środku, całego.

Unosi tylko lekko brwi w niemym zdziwieniu i opiera się na przedramionach. Cudownie gładka główka penisa ociera się niby mimochodem o moje wilgotne wnętrze, ale nie zamierzam tego tak zostawić. Oplatam jego biodra swoimi udami i przyciągam mocno, sprawiając, że nie ma już odwrotu. Mam go całego, tak jak chciałam. Niestety, Maciek unieruchamia mnie w żelaznym uścisku, nie pozwalając na jakikolwiek ruch bioder. Całuje mnie tylko głęboko, pieszcząc językiem wnętrze moich ust, myśląc, że przedłuży tę chwilę, ale kiedy pochyla się niżej i lekko przygryza sterczącą brodawkę, wyginam się w łuk z głośnym jękiem, a potem opadam bezwolna i miękka.

- Już? - przygarnia mnie czule do siebie, trochę zaskoczony, kołysząc w rytm mojego falowania. Powoli dochodzę do siebie.

- Już. Ale nie martw się, teraz czas na ciebie. - Wysuwam się spod niego, siadam obok i zaczynam bawić się jego męskością. Teraz już nie muszę się spieszyć, mogę należycie docenić aksamitną gładkość, mogę ssać główkę mokrą od moich soków, rysować palcem kółka i drażnić językiem czubek. Ale kiedy Maciek próbuje zagłębić palce między moje uda, proszę, żeby dał mi chwilę odpocząć. W końcu czuję się znów gotowa i siadając na nim, od razu zagarniam go w głąb siebie. Teraz to ja spowalniam rytm, przesuwając się w przód i w tył, ocierając się o jego ciało, kręcąc biodrami kółka; to pochylając się, by mógł całować moje piersi, to prostując, żeby pokazać się w pełnej okazałości i móc poczuć na nich jego ręce Wreszcie chwyta mnie mocno za biodra, nadając coraz szybszy rytm. Kiedy widzę, że jego oddech gwałtownie przyspiesza, sięgam ręką do tyłu, masując mu jądra; w odpowiedzi on nagradza pieszczotą moje najbardziej czułe miejsce. Czuję, jak ogarnia mnie olbrzymia fala przypływu, a w jej rytm pulsuje i on, rozlewając ciepło po moim wnętrzu. Głęboki pocałunek tłumi nasz wspólny krzyk, gdy opadamy bezradnie na poduszki. Czuję go ciągle w sobie i wciąż kołyszę się powoli w rytm słabnącego falowania. W końcu całuję go ostatni raz i odwracam się tyłem, przytulając „na łyżeczkę”. Myślę jeszcze, że na pewno nie zasnę, zamknięta w takim silnym, zaborczym uścisku, po czym w tej samej sekundzie odpływam w sen.

Następne częściMaciek cz. 7 Maciek cz. 8

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • 1sweatdreams1 3 miesiące temu
    Co tu się zadziało. Widzę, że stara miłość nie rdzewieje. Postać ochroniarza wzbudza różne domysły. Oszczędnie dozujesz informacje. Super.
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Musiało się zadziać, skoro tyle na to czekali.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania