Poprzednie częściMichalski cz. I

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Michalski cz.IX

CZĘŚĆ IX

Do kościoła, gdzie odprawiała się msza padł Buchała i przyklęknął. Spod ołtarza zauważył go Proboszcz, ale nie przerywał adoracji. Oczy wszystkich wiernych skupiły się na drzwiach wejściowych i na aspirancie, który po cichu próbował przemknąć do przodu, gdy nagle się potknął. Spojrzał za siebie i zobaczył wcięcie w podłodze, rozchodziło się ono dokładnie wokół niego, a on sam stał na jakiejś szarej płycie. Jakby to było jakieś wejście do czegoś. Spojrzał w stronę Księdza, który na moment przerwał czytać modlitwę i zerkał w jego stronę. Buchała sam nie wiedział, czy ma biec po Michalskiego, czy przerwać mszę. Po chwili sięgnął po telefon i palcem przesunął po jego ekranie, potem przyłożył do ucha, a Ksiądz coraz szybciej zaczął czytać, zdając sobie sprawę co nastąpi. Wszyscy zebrani w kościele obtoczyli Buchale, a Kyziakowa zaczęła krzyczeć:

– Będzie się Pan za to spowiadał!

– Szefie prędko niech Pan przyjdzie do Kościoła – wykrzyczał aspirant. – A i Pani Historyk będzie potrzebna. Michalski zdenerwowany zaczął chodzić po przedpokoju.

– Dobra, dzięki – rozłączył się podinspektor. – Skąd ja mu teraz wezmę Panią Historyk? – pytał sam siebie. Chodząc, jak opętały po plebani i na szybko zakładał spodnie i resztę ubrań. Tymczasem do kościoła weszła pożegnać się Przewodniczka.

– O! Jak dobrze, że Pani tak szybko przyszła – odparł Buchała. Zdziwiona kobieta spojrzała na niego, a potem na Księdza, który właśnie podnosił kielich do góry:

– O co tu chodzi?

– No bo właśnie znalazłem te wejście, i to ja chcę się zapytać:

– O co tu chodzi?

Przewodniczka, spojrzawszy na podłogę poczuła, że w reszcie wie, po co tu przyjechała. Uklękła odrzuciła na bok swój płaszcz i torebkę, otworzyła szeroko oczy, naszeptując:

– Krypta.

Nagle podbiegł Proboszcz, stawiając stopę na szarej płycie z głową uniesioną i wołając starą zasadę:

-” Zmarłych się nie grzebie” Niech spoczywają w pokoju. Za nim wybiegła z ławy Kazikowa i dodała swoje:

– Jak zabite to zabite.

Po chwili do kościoła wbiegł spóźniony Michalski, zakładając jeszcze na siebie marynarkę i dając znać o sobie z samego krużganka.

– Co tam się dzieje? Proszę się rozejść – wołał – A Ty Buchała, już powinieneś interweniować. Co tak stoisz!

– No bo – nie mógł wymówić słowa.

– Ksiądz pójdzie z nami! – Michalski podszedł i złapał go za rękę

– Co jest? Ma być tak samo jak wczoraj? – zdziwił się proboszcz – Kajdanki!

– Ksiądz coś obiecał – spojrzał na niego podinspektor.

– Ale jest Kazikowa – tłumaczył, rozglądając się po kościele klecha.

– I co? Poświadczy – spojrzeli wszyscy na niewinną staruszkę.

– Ale o co chodzi? – zdziwiła się Kazikowa.

– No widzi Pan – roześmiali się wszyscy wierni.

– Dziękujemy Państwu, dziękujemy! – zaczął wypraszać z kościoła Buchała.

– Chwila, chwila! Ale ja poświadczę! – odparł głos z końca nawy.

– A kim Pan jest? – zapytał się, rozglądając oczami Buchała. Spojrzeli się również Michalski z Księdzem i Przewodniczka.

– Nieważne, ważne, że poświadczę! – osoba dalej się chowała za filarem.

– A co Pan poświadczy? – zapytał Michalski

– Yyy, że widziałem. Tak! Widziałem Księdza! – wykrzyknął mężczyzna. – No i co? – odparł inspektor, spoglądając dalej w stronę kolumny.

– Gdzie Pan widział tego Księdza? – zapytał się Buchała.

– No przecież na mszy – odparł zdziwiony – Gdzie miałem go widzieć? – Idziemy Panie Grzegorzu. Nikt tu Panu nie pomorze – odrzekł Michalski, wskazując drogę Proboszczowi. – Ty zaś spróbuj otworzyć ten właz – dodał, przechodząc tuż obok Przewodniczki.

– Postaram się – odpowiedziała mu ze spuszczoną głową. Zaś Buchała jeszcze długo szukał tajemniczej osoby, która chciała niby poświadczyć. Po pewnym czasie jednak zrezygnował, gdy zobaczył uchylone boczne drzwi, które na co dzień są zamknięte.

***

Kiedy Michalski dotarł już na kuchnię plebani i postanowił znów rozstawić tam krzesła do przesłuchania. Jakby to miejsce najbardziej mu odpowiadało do rozmów i spoglądania prosto w oczy drugiej osobie. Może przez to, że okna kuchni były wyprowadzone na południe. Oczywiście ksiądz musiał usiąść tak, aby twarz jego była zwrócona w stronę widoków wschodzącego słońca. Gdy Michalski był już gotowy i wkładał do ust papierosa, by tym samym zacząć i przepytywać, i udawać „dobrego glinę”, gdy nagle w drzwiach kuchni pojawił się Buchała.

– Co znowu?! – zdenerwowany wyciągnął papieros z ust, a Ksiądz wystraszony tą sytuacją już nie wiedział, czy ma jednak coś mówić, czy przeciągać dalej czas na korzyść winnego.

– Bo jest taka sprawa – mówił nieśmiało Buchała i spoglądał krzywo na proboszcza, jakby nie chciał, żeby dotarło to do uszu niepożądanych osób. W jednej chwili Michalski ruszył jak rumak na gonitwach, gdy podnoszą bombę i skierował się do korytarza plebani.

– Co się takiego stało? – zapytał po cichu i nadstawił ucho.

– Bo ten cały od alibi. Co w kościele tak krzyczał – szeptał Buchała i spoglądał na proboszcza – To on uciekł bocznym wyjściem.

– No i co z tego?! – popatrzył prosto w twarz Buchale Michalski, jakby chciał mu powiedzieć – Idioto nie zawracaj mi du… I już miał odejść, gdy aspirant próbował dokończyć swoje spostrzeżenia.

– Ale te drzwi są zawsze zamknięte.

– Jak to zamknięte?! – popatrzył znów na Buchale i pełen zdziwienia.

– No tak. Jedynie, kto ma klucz od nich to proboszcz albo może kościelny.

– Co proboszcz?! – podsłuchał rozmowę ksiądz i wstał z krzesła.

– Nie, nic, nic! – uspokajał Michalski zaraz do Pana wrócę. – Świetnie się spisałeś – poklepał po ramieniu Buchale. Idź teraz na drugą stronę działki i sprawdź, czy aby przy tym wejściu nie ma jakichś śladów lub drzwi nie zostały zamknięte. Dobrze.

– OK – zasalutował Buchała i wyszedł, a Michalski wrócił do kuchni.

– No Panie Grzegorzu nazbierało nam się dowodów – straszył podinspektor proboszcza.

– Ale ja tyle razy mówiłem: - Jestem niewinny, byłem na pielgrzymce! – tłumaczył się rozpaczliwie ksiądz.

– Dobra, dobra znamy te numery – odparł, machając ręką Michalski – Zaczynamy od nowa. Co łączy księdza z Bogdanem Hryniewiczem?

– Mówiłem, przecież, że był kościelnym – denerwował się proboszcz.

– No i?

– Co, no i?! – wykrzyknął ksiądz.

– Co dalej? – Spojrzał się na niego Michalski, przerywając odpalanie papierosa.

– Cóż może być więcej? – zdziwił się proboszcz – Jest moim sąsiadem, ale to już mówiłem. Jest człowiekiem z natury kłótliwym i często stawia na swoim.

– A to mogę potwierdzić – pokiwał głową Michalski, przerywając księdzu.

– No i to by było wszystko – odparł proboszcz, patrząc w podłogę.

– Dobrze – stanął policjant naprzeciwko oskarżonego i pochylił się – A czy jest taka możliwość, że ten Pan Bogdan ma zapasowe klucze od kościoła?

– Ale to zależy, które klucze – myślał proboszcz – Klucz do głównej bramy mam ja, ale po otwarciu kościoła, każdy może wejść do zakrystii i wyjąć dowolny z szuflady.

– Z której szuflady? – zdziwił się Michalski.

– Z szuflady na klucze, pośrodku – odparł proboszcz.

– A kto o niej wie? – dopytywał dalej służbista.

– No ja, Kyziakowa, na pewno Hryniewicz, osoby z Kółka Różańcowego …

– Ma tu Ksiądz kartkę i postara się je wszystkie zapisać – stwierdził Michalski, podając kawałek białego skrawka papieru i długopis. Sam zaś odszedł od stołu i dokańczając palenie papierosa w myślach mówił do siebie: – No Panie Hryniewicz, czas dobrać się panu do skóry.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania