Poprzednie częściMiłość w Madrycie ( OPIS)

Miłość w Madrycie rozdział 6

Rozdział 6

 

Miłość przychodzi jak grom z jasnego nieba. Szybko. Rozjaśnia wtedy mrok panujący wokoło, a nawet potrafi przyćmić samo słońce. Potrafi tez dokonać wielu szkód. Może nie materialnych, ale na przykład w naszej głowie, a już na pewno w sercu, powodując burzę uczuć zakorzenionych, gdzieś tam bardzo głęboko w nas.

 

Tak jak Beatriz obiecała ,dostałam pracę w La Familia. Pracowałam tam już od kilku dni. Zostałam przyjęta przez wszystkich pracowników z otwartymi ramionami . Pracowało mi się tam bez żadnych problemów. Szybko załapałam co i jak. Byłam jak na razie kelnerką. Może później postaram się, znaleźć sobie coś innego, jak wyjdę na prostą, ale póki co, ta praca mi starczała. Atmosfera w pracy była bardzo przyjemna. . Z każdą chwilą rozumiałam coraz bardziej czemu restauracja nazywała się La Familia. Nazwa ta idealnie tu pasowała. Czułam się jak w domu, w prawdziwej szczęśliwej rodzinie, bo właśnie ci wszyscy pracownicy ją tworzyli. Jej właściciel bez żadnych problemów się zgodził mnie zatrudnić. Było to dla mnie nie małym zaskoczeniem. Ponieważ wyjechał w sprawach służbowych miałam dzisiaj go dopiero poznać. Stresowałam się i to bardzo. Ręce mi się strasznie pociły i wszystko wypadało mi z rąk. Nie wiedziałam jak przebiegnie nasze dzisiejsze spotkanie. Z opisu jaki mi podawała Beatriz nie mogłam sobie przypomnieć ,kiedy miałam okazję go spotkać w twarzą w twarz. Mimo wszystko, nie mogłam się doczekać ,kiedy mu będę w końcu mogła podziękować za jego dobroć i hojność.

- Chica nie stresuj się. Nasz szef to naprawdę super człowiek. Nie żaden tyran. Ma złote serce, ale jeśli chodzi o pracę to musze przyznać, że to sumienny człowiek. Naprawdę pomógł wielu osobom. Chocby i mnie. Wiedząc jaką mam w domu sytuację zapłacił za leczenie mojej mamy. Będę mu za to do końca życia wdzięczna.

- To co mówisz Betty wydaje się jakby ten facet był wyciągnięty z jakieś brazylijskiej telenoweli a przecież sama znasz realia życia i wiesz, że tacy faceci nie istnieją. Musiał zapewne w zamian coś od ciebie chcieć. Nie ma niczego w życiu za darmo.

- To prawda. Powiedział, że jeśli on będzie w ciężkiej sytuacji to ja mam mu również pomóc. Przy okazji w zamian za pomoc chciał bym się z nim zaprzyjaźniła.- uśmiechnęła się do mnie.

- To wszystko co mówisz wydaje się nieźle pokręcone.

-Możliwe, ale jak go poznasz to sama się przekonasz. Musze też dodać, że jest zniewalająco przystojny, że aż na sam jego widok dosłownie ugną ci się kolana Caro. Ze chcesz tak jak większość lasek schrupać go na śniadanie jak to u was tam mówią.

Teraz to i na mojej twarzy wypłynął uśmiech.

- Skoro tak to czemu się za niego nie wzięłaś? Nie podoba ci się?

-Oj oczywiście, że mi się podoba. Byłabym głupia gdyby mi się nie podobał , ale bardziej traktuję go jak drugiego starszego brata a on mnie jak młodszą siostrę. I wcale mi to nie przeszkadza. Poza tym on nie dawno…- nie dokończyła bo weszli kolejni goście i zaczynało się powoli robić tłoczno.

- Później pogadamy, dobrze? Opowiesz mi jak bardzo jest przystojny i takie tam.- mrugnełam do niej i podeszłam do stolika przyjać zamówienie.

Z każdym dniem mój hiszpański był coraz lepszy. Większości to zasługa Beatriz ,która ciągle udziela mi lekcji. Jest niesamowita. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Nie w sposób było ją nie lubić. Emanowała szczęściem i charyzmą. Bez żadnych przeszkód jej zaufałam, a to u mnie rzadkość. Muszę jej podziękować bo dzięki niej uleciał ze mnie ten cały stres i napięcie. Kiedy zapisałam zamówienie ,poszłam od razu do kuchni je zanieść kucharzowi. Paollo był najlepszym kucharzem w swoim rodzaju. Lepszego jedzenia niż to jaki on podaję nie jadłam. Wkłada w to całą swoją pasję. Jest wdowcem. Jego żona zmarła na raka , a mimo to tryska energią. Podziwiam go za to. Wszystkich nas traktuje jak dzieci ,których nie miał. Wiedziałam o nim tylko tyle, bo był bardzo skrytym człowiekiem ,w sumie podobnie jak ja, więc może dlatego tak dobrze się od razu dogadaliśmy. Prócz Paolla i Beatriz , w restauracji pracował Giovanni , asystent kucharza ,który ciągle zarywał do mnie i do Betriz bezskutecznie, Lupita, również kelnerka ale bardzo skryta w sobie. Prawie nic nie mówi, a kiedy starałam się z nią nawiązać konwersację to zawsze uciekała z płaczem. Dziwiłam się jakim cudem tu pracuje, ale widocznie musiał być jakiś powód. Była też Lorenza , kobieta po trzydziestce , menadżerka , która zajmowała się finansami restauracji oraz zastępowała szefa oraz Diego , znajdujący się za ladą, kasjer i nasz barman. Typowy latynoski przystojniak, ale niestety okazało się, że woli chłopców. Potrafił nas nieźle rozśmieszyć. Na weekendy przychodził też jego chłopak Mariano by pomóc jako kelner bo weekendy to były tu naprawdę niezłe tłoki ,że nawet ja nie miałam jak przejść przez te tłumy. Niedługo też miał się pojawić ktoś nowy zatrudniony przez Lorenzę bo Paollo nalegał, ze prócz Giovanniego potrzebuje jeszcze jednej osoby. Byłam naprawdę ciekawa kto to będzie aż Paollo zadzwonił dzwonkiem sygnalizującym, że zamówienie zostało zrealizowane. Mając przeładowane ręce zamówieniami dla rodziny ze stolika numer 5 szłam ostrożnie i powili uważając na to by niczego nie zwalić. Powoli nabierałam w tym wprawy. Odwróciłam głowę i odwzajemniłam uśmiech Diega, który się do mnie uśmiechał i wtedy zderzyłam się nagle z kimś i stało się to czego najbardziej się obawiałam. Całe zamówienie wylądowało na mnie . Włosy miałam w chilie i w coli a ubrania w makaronie . nachosach, burito i w sosie barbecue. Wściekła spojrzałam na sprawcę tego wypadku i wtedy zamarłam. Czas się zatrzymał a ludzie z restauracji zniknęli a moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Moim oczom ukazał się on. Opalony przystojniak z Barcelony, ale tym razem był ubrany w garnitur i to widać, że szyty na miarę idealnie do niego pasujący . Dodawał mu respektu. Emanował tak jak wtedy tym swoim blaskiem przyćmiewając nim wszystko. I tak jak poprzednim razem czułam jak uginają się kolana pode mną i, że chyba spadam, kiedy na jego twarzy pojawił się ten zniewalająco piękny uśmiech. Dopiero wtedy moja wściekłość powróciło z podwójną siłą.

- Nie no znowu ty?! Uważaj koleś jak leziesz! Ciągle na mnie do cholery wpadasz! Najpierw obijasz mi tyłek a teraz mnie wystawiasz na pośmiewisko przed całą restauracją robiąc ze mnie jakiś cholerny talerz na ,który wrzuciłeś wszystko i wymieszałeś a do tego polałeś sos! Może jak jesteś ślepy to idź kup sobie okulary? Albo jeśli nie umiesz chodzić to radzę udać się do lekarza. Zapłaci pan za mojego fryzjera i za pralnie. Albo lepiej, kupi pan mi nowy mundurek do pracy bo raczej te plamy się nie spiorą! Dosłownie jest pan moja zmorą. Ciągle gdzie pan się nie pojawi coś mi się dzieje! Musiał pan zjawić się akurat dzisiaj kiedy ma przyjechać szef a ja chciałam przed nim dobrze wypaść. Wie pan co ? To pan się będzie przed nim tłumaczył jak mnie zobaczy w takim stanie a nie ja!

Wyglądał na zaskoczonego całą tą sytuacją. Zamurowało go chyba to co powiedziałam. Nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Przyglądał mi się uważnie jakbym była jakimś niesamowitym eksponatem. Dopiero po chwili odzyskał zdolność mowy.

- Witam panią. Widzę, że znowu się spotykamy w dziwnych okolicznościach.

W dziwnych? Chyba raczej nienormalnych, pomyślałam, piorunując go wzrokiem.

- Najmocniej panią przepraszam znowu za moją nieuwagę aczkolwiek gdyby pani wzięła mniej talerzy z zamówieniem i nie patrzyła się na barmana to może by i mnie pani zauważyła.

- To żart?! Teraz wychodzi, że to ja jestem winna?

-Proszę mi pozwolić dokończyć moja miła

-Nie jestem do cholery twoją miłą!

- Takiemu ślicznemu aniołowi nie przystoi takie brzydkie słownictwo.

Gotowało się we mnie coraz bardziej. Jeszcze chwila i wybuchnę i nikt mnie nie powstrzyma.

- Ale proszę się nie martwić. Oczywiście poniosę wszystkie koszty szkód jakie wyrządziłem pani i to dosłownie wszystkie. Mam nadzieję, że tyłek ma się dobrze bo mogę panią zaprowadzić do lekarza i za niego też zapłacić ,ale sądząc po tym jaka pani żywiołowa to chyba tak.

- Nie no tego to już za wiele. Jest pan nadętym bufonem urwanym chyba z planety największych bufonów jakich w życiu spotkałam. Albo raczej planety palantów. I jeszcze do tego pan dalej się tak głupkowato szczerzy !- to prawda szczerzył się powstrzymując się od śmiechu aż w końcu nim wybuchł tak jak inni w Sali ,którzy nam się bacznie przyglądali.

Miarka się przebrała. O tym będą wszyscy mówić w całym Madrycie smiejac się ze mnie. Uderzyłam go w twarz zostawiaajć na jego twarzy ślad od chilie i chyba trafiłam mu nią w oko. I dobrze mu tak. Zasłuzył sobie. Syknął z bólu.

- Jeśli pani chciała się przypodobać szefowi to już mogę pania zapewnić, że zwolni pania bardzo szybko

- Jeśli szef jest taki jak mi wszyscy opowiadają to sądzę, że prędzej panu zabroni tu przychodzić niż mnie zwolni. Co więcej sądzę, ze stanie po mojej stronie. Może i jestem Amerykanką ale z tego powodu nie dam się poniżać jakiemuś lalusiowi co myśli, że wszystko mu wolno. Mam nadzieję, że pańskie oko będzie długo piekło bo sobie pan zasłużył za ten głupkowaty uśmieszek.-ściągnęłam brudny fartuszek i rzuciłam w niego brudząc mu jego drogo wyglądający garnitur i wyszłam z podniesioną głową z restauracji.

Po chwili dołączyła do mnie Beatriz.

- Boże Caroline co to miało być?!

- A nie widziałaś? Upokorzył mnie przy wszystkich i jeszcze oskarżył, że to moja wina

- Po części miał rację

- Stajesz po jego stronie?!

- Oczywiście, że nie . Również uważam, że jego zachowanie nie było zbytnio grzeczne ,ale tutaj panują trochę inne zasady niż w USA.

- Nie dam się upokorzyć zbyt dumna jestem. Widzisz jak wyglądam? Co by powiedział szef kiedy by mnie zobaczył w takim stanie?

Zobaczyłam jak jej zmartwiona twarz zamienia się w zakłopotanie. Czułam, ze to co powie nie będzie dobre.

- Niestety Caro on cię już zobaczył i z tego co zdążyłam zauważyć nie był szczególnie zadowolony ani z twojego wyglądu ani z tego jaką urządziłaś scenę w jego restauracji narażając tym samym jego reputację.

- O mój Boże to już po mnie. Co ja teraz zrobię?!

- Będziesz musiała go jakoś udobruchać i naprawić to co schrzaniłaś.

- Ale jak?

- Pomyślimy o tym później, a teraz wykorzystajmy naszą przerwę i jedźmy cię umyć i przebrać w coś czystego. Bo przyciągasz wzrokiem nie tylko ludzi ale i zwierzęta.- wskazała na psy liżące moje nogi z sosu. Pokiwałam głowa na znak zgody i ruszyłyśmy do jej mieszkania. Dziękowałam Bogu , że jest ono niedaleko. Teraz musiałam się modlić o to by zachować swoją posadę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tina12 09.07.2016
    Historia się rozkręca. Ale dalsze części przeczytam jutro. A zapraszam do monego opowiadania Kryształu Nadzieji.
  • Mery505 10.07.2016
    <3333333333

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania