Poprzednie częściMiłość w Madrycie ( OPIS)

Miłość w Madrycie rozdział 8

Rozdział 8

 

Muszę przyznać, że życie jest pełne niespodzianek. Nigdy nie wiesz co lub kogo możesz spotkać na swojej drodze. Swoją drogą świat choć duży może się, niektórym wydać bardzo małym .

 

Tak jak mówiła Beatriz taksówka była z góry opłacona przez mojego szefa i zawiozła mnie w umówione miejsce po 15 minutach. Do teraz nie wiedziałam, gdzie ja w ogóle jadę. Dopiero po chwili zobaczyłam, że jestem pod pięciogwiazdkowym hotelem La Tempestad co z hiszpańskiego znaczy burza. Czy to była jakaś sugestia do mnie? Betty miała rację. Miał wspaniałe poczucie humoru. Wysiadłam z taksówki i weszłam do hotelu. W holu powitał mnie recepcjonista z przyklejonym do warzy głupim uśmieszkiem . Wiedziałam, że to z powodu tego jak Betty wystroiła mnie na bóstwo.

-Dobry wieczór. Witam panią w hotelu La Tempestad . Pani to zapewne Caroline Johnson? – zaskoczona pokiwałam głową na znak zgody. Skąd on znał moje imię i nazwisko?

-Zatem proszę za mną. Pan Maximilian Blanco czeka już na panią.- a więc mój tajemniczo nieznajomy szef ma jakieś imię i nazwisko. Miałam nieodparte uczucie ,że skądś znam to imię i nazwisko, że gdzieś je słyszałam ,ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie i kiedy.

Szlam posłusznie za recepcjonistą o imieniu Alfonso do restauracji. Przy okazji podziwiałam każdy detal tego jakże pięknego hotelu. Mimo, że wyglądałam bardzo elegancko ,dziwnie się u czułam. Jakbym tutaj nie pasowała. Pewnie pan Blanco śpi na pieniądzach skoro mnie u zaprosił. Kiedy przekroczyliśmy próg restauracji zaparło mi dech w piersiach. Elegancko udekorowane stoliki z pięknymi zastawami, kryształowe żyrandole, muzyka na żywo ,dokładniej orkiestra z filharmonii. Elegancko ubrani kelnerzy i kelnerki. Ściany były ciemno brązowe. Myślałam, że idziemy do stolika gdzieś w kacie lub w innym pomieszczeniu, ale nie szliśmy dalej, aż na taras, gdzie jak się okazało czekał już na mnie pan Maximilian Blanco z tym swoim głupawym uśmieszkiem. Ale kiedy mnie zobaczył jego uśmiech zniknął diametralnie. Wręcz otworzył z usta z wrażenia. Jego mina była bezcenna. Żałowałam ,że nie zrobiłam mu zdjęcia i nie wysłała Betty bo to w sumie była głównie jej zasługa.

- Witam pana panie Maximilianie Blanco. Mam nadzieję, że się nie spóźniłam i nie musiał pan długo na mnie czekać, ale Beatriz chciała bym wyglądała jak najlepiej zgodnie z pana wytycznymi.- wstał i podszedł do mnie i ujął moją rękę, po czym złożył na nim krótki pocałunek.

- Witam panią pani Caroline Johnson. Nie , nie spóźniła się pani. Zjawiła się pani o zassie . To ja po prostu byłem wcześniej. Było warto na panią czekać bo Betty przeszła samą siebie i wygląda pani przepięknie. Chyba piękniejszej od pani żadnej kobiety nie widziałem.

- Jest pan bardzo szarmancki, ale kłamstw o ja nie lubię. Niech mi pan nie wciska kitu. Wiem, że widział pan już nie raz piękne o ile nie piękniejsze kobiety ode mnie. Jestem tu tylko dlatego, że Betty nalegała. Poza tym wreszcie chciałam poznać mojego wybawcę, którego nawet imienia nie znałam aż do dzisiaj.

- Ach jak zwykle ma pani niewyparzoną buzię. Myślałem, że po dzisiejszym incydencie wreszcie się czegoś pani nauczyła ,ale jak widać nie. Proszę usiąść. Dziękuję ALfonso za dopilnowanie ,aby pani Johnson dotarła bez problemu tutaj. Możesz powiedzieć, że już mogą przynieść nam wino i przystawki .

- Dobrze. Czy coś jeszcze mogę dla pana zrobić?

- Nie dziękuję. Możesz już odejść.

- Dobrze. Życzę państwu miłego wieczoru.- i odszedł. A ja skierowałam się by usiąść ,ale pan Maximilian mnie ubiegł i odsunął mi krzesło i zaczekał aż zajmę miejsce. Gdy to zrobiłam przysunął mnie do stolika.

- Hmmm czyli jednak ma pan w sobie ciut przyzwoitości ?

- Zawsze byłem dżentelmenem. Tamto to były niefortunne wypadki głównie z pani winy.

- Że co?! To jest już…-przypomniało mi się co obiecałam Betty. Żadnych wybuchów złości i żadnych obelg w stronę naszego szefa. Wzięłam głęboki wdech i wydech.

- Czy zaprosił mnie pan tylko po to ,by móc mnie obrażać?

- Ależ skąd. Jak wiesz zaprosiłem cię w innym celu. Masz mnie dziś publicznie przeprosić bez żadnych głupich scen.

- Nie musi mi pan powtarzać. Wiem po co tu jestem. Betty mi wszystko powiedziała.- kelnerzy przynieśli nam słynne hiszpańskie czerwone wino Rioja a na przystawkę katalońską bruschettę.

- Muszę pana zasmucić ,ale ja nie piję wina. W ogóle nie piję alkoholu.- widziałam po jego minie, że był zaskoczony.

- Zgrywa się ze mną pani. Każda kobieta lubi wino do kolacji zwłaszcza w tak pięknym miejscu.

-Może każda pana kobieta lubi, ale ja nie jestem każda. Ja nie piję i koniec. Nawet jeśli tu jest tak pięknie.- fakt było tu pięknie. Taras był otoczony murami odgradzającymi restaurację od centrum miasta ,a wokoło mury były obrośnięte bluszczem i różnymi kwiatami.

- Nie piję pani?-uniósł brew.- W Barcelonie odniosłem inne wrażenie.

- Co ma pan na myśli- zmarszczyłam czoło a on się zaśmiał.

- Ślicznie się pani marszczy, ale nie wie pani, że złość piękności szkodzi?

- Niech nie zmienia pan tematu. Co miał pan na myśli mówiąc, że w Barcelonie odniósł pan inne wrażenie?

- Hmm chociażby to, że w jednym z lepszych barcelońskich klubów upiła się pani do nieprzytomności tańcząc wyzywająco na barze , że o mały włos, ktoś pani nie zgwałcił ,a później obcy człowiek musiał panią zanieść do pani hotelu.

Teraz to mnie zamurowało. Skąd on to wiedział? Zamknęłam oczy starając sobie coś przypomnieć z tamtego wieczora aż mnie w pewnej chwili coś olśniło.

- To był pan! To pan zaniósł mnie do hotelu! To pan zostawił te tabletki na kaca i wodę. Ale skąd pan wiedział, gdzie się zatrzymałam?

- Miała pani w torebce kartę do pokoju z numerem i z logo hotelu. Nie chwaląc się z logo mojego hotelu. I ależ nie ma za co, że obroniłem cię przed tym zboczonym staruchem i zająłem się tobą jak byłaś opłakanym stanie i dopilnowałem byś bezpiecznie dotarła do hotelu.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Ten zarozumialec okazał się naprawdę moim wybawicielem. Zaczęłam nerwowo bawić się chusteczką zakłopotana.

- och widzę ,że jest jakiś sposób byś zaniemówiła.

- Nawet w takiej chwili jest pan bezczelny. Po prostu nie wiem co powiedzieć. Nie rozumiem co pan tam robił i czemu mi pan pomógł.- odważyłam się na niego spojrzeć z nierozumiejącym niczego wzrokiem.

- Przyjechałem do Barcelony na krótki urlop i zatrzymałem się, w swoim hotelu i kiedy miałem zawiadomić o tym ludzi z recepcji ty tam byłaś ,odbierając swoje klucze. Spodobałaś mi się tak bardzo, że chciałem cię bliżej poznać więc poszedłem za tobą do klubu a później już wiesz co się działo.

-Ale bzdury. Nie mów mi ,że każdej kobiecie, która ci się spodoba pomagasz jej ,kiedy jest w tarapatach. Wprawdzie słyszałam o tym, że pomagasz wszystkim w potrzebie, ale nigdy nie uwierzę w tak głupią i zmyśloną historyjkę zwłaszcza, że kilka minut temu mówiłam panu, że nie znoszę ,kiedy ktoś mnie okłamuje.

Westchnął i upił łyk wina.

- No dobrze tak naprawdę umówiłem się z Taylorem ,że będąc w Barcelonie będę miał na ciebie oko i będę pilnował by ci się nic nie stało i informował go o wszystkim związane z tobą.

-Że co?! –dopiero teraz do mnie dotarło ,że kazano mnie szpiegować!

- Jak mogłeś zgodzić się na coś tak chorego?! Przecież sam widzisz ,że jestem dorosła! Mam dwadzieścia pięć lat! Mogę robić co mi się żywnie podoba. Czyli do cholery to ty na kablowałeś mojej rodzinie o tym incydencie?! To przez ciebie oni przyjechali do Barcelony? Jak mogłeś?! Specjalnie ciężko harowałam by uciec wreszcie od nich a ty mi ich sprowadziłeś do Barcelony! To wszystko co się stało o wszystko twoja wina! Gdyby nie ty może teraz dalej bym relaksowała się w słonecznej Barcelonie i cieszyła się wakacjami zamiast zmagać się z tymi wszystkimi problemami?! - widziałam, że ze wstydu spuścił wzrok. Było mu głupio. I dobrze. Chciałam by się tak czuł. Zasłużył sobie.

- Okazuje się, że mój wybawca to zarazem moje piekło. Sprawca całego zła. Jeszcze może mi powiesz ,że moja kochana rodzinka wie, że tu jestem i ,że zaraz wyjdzie by mnie przywitać?

- Nie. Twoja rodzina nie wie, że tu jesteś. Prócz ojca. Kiedy Betty mnie powiadomiła, że w kącie leży jakaś bezdomna dziewczyna w mojej restauracji szybko poszedłem o sprawdzić i cię rozpoznałem. Od razu zadzwoniłem do hotelu ,w którym zatrzymali się na mój koszt twoja rodzina, ale nikt nie odbierał. Kiedy spróbowałem jeszcze raz i odebrał twój ojciec. Opowiedziałem mu o wszystkim, a on wytłumaczył mi, że wie, że uciekłaś bo on ci kazał. Potem powiedział, że ty potrzebujesz się odciąć od rodziny i ,że mam nikogo więcej nie powiadamiać gdzie jesteś i ,że mam się tobą zaopiekować. Dziwna prośba ,ale się zgodziłem.

-Dlaczego się zgodziłeś? Nie musiałeś przecież.

- Wiem, ale z tym, że mi się spodobałaś naprawdę nie kłamałem. Zainteresowałaś mnie swoją osobowością i chciałem cię lepiej poznać.

- Sprowadzając na mnie same nieszczęścia?

-Nie chciałem by tak wyszło. Przepraszam.

Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. On mnie przepraszał? A to była nowość. Uwierzyłam mu w jego przeprosiny bo naprawdę widziałam, że żałuję.

- No kto by pomyślał, że role się odwrócą i wielki pan Maximilian Blanco będzie mnie przepraszał. Ale wiesz co? To nie wystarczy. Masz to zrobić publicznie. Teraz przy wszystkich.- podniósł głowę patrząc na mnie również z szeroko otwartymi oczami.

- Że co?! Zwariowałaś? Mam z siebie zrobić pośmiewisko?

- Co za zbieg okoliczności bo właśnie tego samego oczekiwał pan ode mnie.

Pokręcił z niedowierzaniem głową po czym przeczesał swoje włosy.

- No dobrze wygrałaś. Oboje mamy coś za uszami. Czy moglibyśmy o tym zapomnieć?

- Sądzisz, że tak łatwo mnie udobruchać? W życiu. Przeproś mnie publicznie albo nie mamy o czym ze sobą rozmawiać i wychodzę. Przy okazji zrobię obie wstydu a jak już wiesz jestem do tego zdolna.

- Nie mówisz chyba poważnie.

- Ależ owszem mówię. Mało co mnie obchodzi twoja reputacja . Ty już zniszczyłeś wielokrotnie moją to czemu ci się tym samym nie mogę odwdzięczyć? – wstałam z krzesła, wzięłam kieliszek i weszłam do środka stukając w niego.

- Drodzy państwo. Przepraszam, że przerywam państwu jakże przepyszny posiłek, ale chciałabym prosić o uwagę a dokładniej o uwagę chciałby prosić właściciel jakże pięknego hotelu pan Maximilian Blanco bez ,którego nie moglibyście państwo kosztować tych pysznych dań i win. Chciałby on coś przy was ogłosić. Serdecznie zaprośmy go gromkimi brawami.-ludzie zaczęli klaskać i go przywoływać wiwatami. Wściekły pan Blanco niechętnie podszedł do mnie szeptając mi do ucha, że z przyjemnością by mnie zamordował i, że teraz przesadziłam.

- teraz jesteśmy kwita.- powiedziałam i zostawiłam mu pole do popisu. Widziałam po jego minie, że się krępował a jego złość uleciała gdzieś. Po kilku głębokich wdechach i wydechach zaczął mówić.

- Drodzy państwo, moi kochani goście. Jak moja dzisiejsza towarzyszka powiedziała ,mam coś do powiedzenia zarówno dla państwa jak i dla niej. Zacznę od tego ,że ma straszny niewyparzoną buzię zwłaszcza język i potrafi podnieść człowiekowi ciśnienie ,że z największa chęcią bym ją zamordował ,ale żeby się nie denerwować zrzucę to na kobiece humorki a raczej hormony- ludzie zaczęli chichotać- Aczkolwiek trochę sobie zasłużyłem. Jak to się mówi? Naważyłeś sobie piwa to musisz je wypić. Tak jak ona do mnie tak ja w stosunku do niej nie byłem fair. Więc mimo, że to uwłacza mojej dumie i męskiemu ego chciałbym publicznie przeprosić ją za to, że zachowałem się jak buc. Ale na swoją obronę powiem tylko tyle, że ona jest wcale nie lepsza. Jest dosłownie tykającą bombą i chyba rodzice nie nauczyli ją nabierać ogłady . Lepiej w ogóle się do niej nie zbliżać bo obrzuci państwa jedzeniem za to, że delikatnie przez przypadek na nią wpadniecie mimo że dla jej dobra i bezpieczeństwa, uratowaliście ją przed zboczeńcami ,kiedy wypluwała z siebie swoje wnętrzności przetrzymywaliście jej włosy, położyliście ją grzecznie do łóżka, daliście jej lekarstwa , zaopiekowaliście się w nią kiedy jak bezdomna zemdlała z powodu wysokiej gorączki we własnej restauracji, daliście jej opiekę itd. Długo by opowiadać o tym jak jest nieodpowiedzialna i okropna ,ale wszystko sprowadza się do tego, że chciałbym ją przeprosić nawet jeśli ona nie zamierza tego zrobić. Caroline Johnson czy zechcesz mi przebaczyć?

To dopiero był szczyt wszystkiego. Najpierw mnie przeprasza i kiedy już mam mu wybaczyć on mnie miesza z błotem po czym znów wraca do przepraszania. Sama najchętniej bym go zabiła, ale oboje zasłużyliśmy sobie. Więc jeśli chciałam być tą dobrą musiałam być mądrzejsza i mu przebaczyć. Podeszłam do niego. Oczy wszystkich były skierowane w moją stronę.

- Hmmm po takim przemówieniu mam mieszane uczucia. Już chciałam ci wybaczyć ,ale ty wystrzeliłeś z tymi okropnymi rzeczami. W ogóle nie pamiętam nawet żebyśmy przeszli na „ty” ,ale ogółem chcę powiedzieć, że ci wybaczam bo oboje zasłużyliśmy sobie na to wszystko. I tym samym chcę podać przyjazną dłoń i sama cię przepraszam. Może faktycznie bywam wybuchowa ,ale czasami ci się należy. Bo jeśli państwo chcecie wiedzieć o wystarczyło pięć minut z nim a już człowiek się wścieka i ma ochotę go zabić. Więc sami widzicie nie jest lepszy i dlatego go przepraszam i chce wreszcie zawrzeć rozejm.- ludzie zaczęli bić brawo kiedy podaliśmy sobie dłoń na zgodę.

-Bardzo dziękujemy państwu za uwagę i przepraszamy jeszcze raz za przerwanie posiłku.- wróciliśmy do naszego stolika, do naszego azylu przed ludźmi.

- No ,no muszę przyznać, że jestem zaskoczony pani postawą pani Johnson.

- Och schlebia mi pan ja także jestem zaskoczona tym teatrzykiem.

- Ależ to nie był teatrzyk . Powiedziałem tylko samą prawdę.

- Och ja również niech się pan nie martwi.

-A może zamiast per pan i pani to przeszlibyśmy na „ty”?

- Może tak a może nie.

- Ależ z pani zagadkowa osóbka.

- Tajemniczość to moje drugie imię- uśmiechnęłam się z wyższością.

- A myślałem ,że złośnica.

- Podobno zawarliśmy rozejm?

- No tak ,ale nie zmienia to faktu ,że jest pani złośnicą- zaczął się śmiać.

- A pan to cynik.

-Widzi pani? Trafił swój na swego.

- Ja tak nie uważam.

-Oj dobrze no to co? Zaczniemy mówić sobie po imieniu? Bardzo nalegam bo inaczej znów przemówię do ludu.

-Może lepiej niech pan tego nie robi i zgoda. Caroline-podałam mu dłoń ,którą on znów ucałował.

- Maximilian, ale znajomi mówią mi Max.

- To już awansowałam do tego by być twoją znajomą?- uniosłam brew.

- Wszyscy ,z którymi jestem na ty to moi znajomi ,a nawet więcej przyjaciele.

- Sądziłam ,że na to miano trzeba sobie zasłużyć.

- Znowu zaczynasz?

- Tak Maxie cyniku.

- W takim razie ty to Caro złośnica.

- Jak już mówiłeś trafił swój na swego. –puściłam mu oczko z uśmiechem a on go odwzajemnił.

- No dobrze , to gdzie danie główne? Bo umieram z głodu.

Zaśmiał się.

-Kelner! Proszę danie główne. Mamy tutaj umierającą z głodu damę.

I już po chwili kelner przyniósł nam jako danie główne paelle z kurczakiem i chorizo, którym zaczęliśmy się od razu zajadać. Musiałam przyznać umiał zatrudniać dobrych kucharzy w swoich restauracjach czy hotelach.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tina12 10.07.2016
    Coż 5.
  • Mery505 10.07.2016
    Next !!! ;-; 5
  • Kamiwod 25.07.2016
    5!! Czekam na kolejne ;)
  • Kobra 24.09.2016
    I daję 5. Cudne :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania