New Life in Old Memories-Rozdział I

Rozdział I

Odpowiedzialność

 

Szczerze mówiąc nigdy nie wierzyłem w to, że będę miał jakikolwiek wpływ na świat. Zawsze wdziałem siebie jako malutkiego zwykłego człowieczka. Gdyby ktoś powiedział mi co stanie się w przyszłości. Zdradził tajemnicę tego, iż to właśnie ja dam radę ocalić ludzkie życie. To bym najzwyczajniej go wyśmiał. Teraz jednak jestem tu i teraz. Mam moc zdolną zmieniać przyszłość. Nigdy wcześniej nie czułem takiej euforii. Człowiek pragnie i będzie pragnął być potrzebnym, użytecznym i wyjątkowym. Gdy rano przekroczyłem próg szkoły, po chwili wszystko mi się przypomniało. Śmierć, krew i smutek. Ogromna tragedia i nieludzka rozpacz. Tamtego dnia uśmiechy i szczęście moich przyjaciół zmieniły się na zawsze. U niektórych zaś zniknęły i zapomniały, że istnieją.

Wszystkim wydawało się, że to kolejny rutynowy dzień szkoły. Pierwszy dzwonek, sprawdzenie listy i lekcje, jedna po drugiej. Jak gdyby nigdy nic przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem w swojej ławce.

Mimo że wydaje się nam, iż wszystkie dni w szkole wyglądają tak samo, to ten jeden dzień utkwił mi w pamięci. Tamte głośne śmiechy kolegów, luźne plotkowanie dziewczyn i narzekania nauczyciela. Zapamiętałem nawet o czym rozmawiałem wtedy z kolegą z ławki za mną. Toczyliśmy niesamowitą dyskusję o tym, jak to mamy ochotę wrócić do domu i odpalić komputery. Czas mijał i kolejne dzwonki dzwoniły jeden po drugim. To miało stać się już niedługo. Już tak mało czasu, a ja wciąż nie wiem co robić. Jak 15-latek ma uchronić całą szkołę przed atakiem terrorystycznym? Rozmyślaniom i pogiętym kartkom z planami nie było końca. Jak sprawić żeby nikt nie ucierpiał. Co zrobić by wszyscy przeżyli i wrócili szczęśliwi do domu. Gdy byłem pogrążony w myślach skrycie podeszła do mnie Róża, moja licealna miłość.

- Hej Drey! Obudź się! – krzyknęła z uśmiechem. - Zamyślony jak zawsze. – powiedziała do mnie radośnie.

-Cześć Różyczko. – odpowiedziałem bez namysłu. – O co chodzi? – zapytałem grzecznie.

- Nie zapomniałeś aby o czymś?! – roześmiała się serdecznie.

- Co? A…no tak miałem oddać ci płyty tamtego zespołu… - wyjąkałem. – Wybacz, jutro ci przyniosę. – uśmiechnąłem się niewinnie.

- Mmmm, no niech będzie! – lekko zadąsana powiedziała dziewczyna, po czym puściła mi oczko i wybiegła z klasy.

- Urocza jak zawsze. - wyszeptałem tak cicho by nikt nie usłyszał.

Minęło tyle lat, a ja wciąż nie mogę przestać myśleć, o jej cudownych krystalicznie niebieskich oczach i tych jedwabistych brązowych włosach opadających swobodnie na jej cienkie ramiona. Najchętniej dawny ja pogrążył by się teraz w marzeniach, jednak nie było na to czasu. Do wybuchu bomby zostało zaledwie trzydzieści minut, a ja wciąż nie znam jej lokalizacji. Pamiętam tylko tyle, iż wybuch miał miejsce blisko sali chemicznej, przez co wydostanie się wielu szkodliwych substancji pociągnęło za sobą jeszcze większą liczbę ofiar. Mimo tego że znałem przyszłość moje serce nie przestawało bić. Nikt nie dawał mi gwarancji na to, że tym razem nie będzie inaczej. Być może zaraz koło mnie wybuchnie bomba schowana w śmietniku i moje życie skończy się w jednej chwili. Nie zdążę nawet powiedzieć: „Żegnaj”. Jednak nie pozostało mi nic innego, niż tylko iść do przodu i wierzyć. Mój plan nie był zbyt skomplikowany. Polegał jedynie na przeszukaniu okolicy sali chemicznej, a w przypadku odnalezienia bomby czysta improwizacja. Przeszukałem cały korytarz, zajrzałem do śmietników, pod ławki, wszędzie. Nigdzie jej nie było. To wszystko tylko coraz bardziej mnie przerażało. Pragnąłem aby to wszystko było tylko snem, aby dziś wszyscy przeżyli, żeby nikt nie musiał płakać. Jednak to była rzeczywistość, a powód przez który dotąd nic nie znalazłem był tylko jeden. Ktoś przyniesie bombę tuż przed wybuchem. Moje czoło było mokre od potu, czułem że wariuje. Co jeśli zaraz wejdzie tu dorosły uzbrojony mężczyzna, po czym zostawi paczkę i ucieknie. Albo jeszcze gorzej i rozsadzi się wraz z nią? Na zegarze powoli miała wybijać godzina wybuchu. Zostało tylko parę minut. Gdy siedziałem tak na środku korytarza rwąc sobie z nerwów włosy, stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Ujrzałem młodą piękną dziewczynę, która jak gdyby nigdy nic przeszła przez korytarz po drodze zostawiając swój plecak pod salą. Normalnie nie było by to nic czym człowiek mógłby się zdziwić. Jednak dlaczego Róża parę minut przed wybuchem bomby zostawia przed salą chemiczną na korytarzu swój plecak? Szok nie dał przez chwilę mi się ruszyć. Zostało trzydzieści sekund. Zerwałem się nagle jakbym zobaczył ducha. Chwyciłem za plecak i czym prędzej z całej siły wyrzuciłem przez okno jak najwyżej umiałem. Plecak ledwo co opuścił moje dłonie, gdy parę sekund po tym rozległ się ogromny hałas. Bomba ukryta w plecaku nie miała litości i rozszarpała go tak, iż nic z niego nie zostało. Jak miałem już poczuć ulgę stało się coś co zmroziło mi krew w żyłach. Chwilę po wybuchu na piętrze nade mną dało usłyszeć się przeraźliwy dziewczęcy krzyk. Nie było to zwykłe wołanie o pomoc. Były to najprawdziwsze agonalne okrzyki cierpiącej katusze osoby, która miała zaraz odejść na zawsze. Rzuciłem się na schody i zacząłem biec na górę. Gdy prawie już dotarłem na miejsce drogę zagrodziła mi jedna osoba. Popchnęła mnie po czym wyszczerzyła zęby w okropnym uśmiechu, którego nigdy nie chciałbym ujrzeć. Po czym jak gdyby nigdy nic Róża rzekła:

- A więc i ty jesteś jednym z nas.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania