Poprzednie częściO Wilku mowa I

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

O Wilku mowa II

Zjawili się punktualnie, w piątek o szesnastej. Nie za wcześnie, nie za późno. Dostatecznie wcześnie, żeby zgarnąć utarg z całego tygodnia i jeszcze zdążyć zerżnąć wciąż świeże dziewczyny przed wieczornym tłokiem.

– Jak się masz, Wilk? – spytał większy z braci, Puchacz. – Jak biznes?

Wilk rozłożył ręce z uśmiechem.

– Po staremu. Mam dla was propozycję biznesową.

Ketupa, drugi z braci, jak zwykle udawał niezainteresowanego. Wilk jednak wiedział, że słucha z najwyższą uwagą. Znał ich nie od wczoraj.

– Jaką? – Puchacz wyciągnął rękę i Wilk położył na niej gruby plik banknotów, spięty gumką do włosów z kokardką.

– Spłacę wam mój dług w całości, dzisiaj, teraz. Zostanie połowa stawki… ile się należy za ochronę.

Ketupa odwrócił się, zmrużył oczy. Puchacz liczył banknoty. Zawsze się zgadzało, ale Puchacz zawsze liczył. Nikt nie może sobie pozwolić na błąd, pomyślał.

– Wilk, czy my się mamy obrazić? Przecież wiesz, że obowiązuje nas wspólna, ta – strzelił palcami – kooperatywa finansowa, oparta na wieloletniej przyjaźni, wzajemnym szacunku i wspólnocie interesów. Dawno, dawno temu to ty potrzebowałeś kasy, więc ci ją pożyczyliśmy. Na procent. A potem potrzebowałeś ochrony, bo doskwierał ci gang, tego, no…

– Banda Wróbla – podsunął Puchacz.

Wilk wiedział, że to właśnie ten Sowa ciągnął za spust erkaemu, z którego seria poszatkowała Wróbla i całą jego rodzinę na krew i piórka. Niedzielny obiad, pukanie do drzwi z jednej strony, serie z maszynówki z drugiej. Przeżyła tylko jedna siostra Wróbla, ale nie szczęśliwie – podobno trafiła do jednego z burdeli braci Sów. Szprycują ją i oddają jako nagrodę główną w jednym z zaprzyjaźnionych kasyn. Podobno. Ale może nie.

– Właśnie. I teraz chcesz się nas pozbyć, Wilk? Naprawdę? A kto cię ochroni, jak przyjdzie taki na przykład… Jak mu było, Puchacz?

– Kaczor.

– Kaczor? Kaczor to leszcz, Wilk rozszarpie go na sztuki, jak zresztą zrobił już raz, wtedy, z tym…

Wilk przypomniał sobie niektóre twarze niedoszłych gangsterów, z którymi przez lata miał styczność o wiele częściej, niż by sobie tego życzył. Większość wystarczyło skopać w ciemnej uliczce, albo pozwolić Krokodylowi postraszyć ich jedną czy drugą zabaweczką. A po nich przyszli uzbrojeni w karabiny maszynowe i granaty Słowiki, wysadzili pół lokalu i odstrzelili łby Krokodylowi i jego dziwce, Żyrafie. I trzeba było poprosić o pomoc… właśnie tych dwoje. Jedynych, którzy chcieli się wziąć ze Słowikami za łby.

Westchnął. Nie uszło to uwadze Puchacza, który poklepał go lekko, stając obok.

– Renifer – roześmiał się Ketupa. – To ty go sprzątnąłeś, nie, Wilk? Chodzą ploty, że to ty go dopadłeś i rozsmarowałeś na bruku jego łeb, podobno gdzieś przy alei Lincolna. Ale ja nie o tym… O czym to ja?

– Tygrys – westchnął Wilk.

Taak, pomyślał. Jak Tygrys wchodzi, najpierw zabiera panienki, potem łamie ręce, wybija zęby i wyłupia oczy… a potem dopiero zaczynają się groźby. Tak skończyli inni, sutenerzy starej daty, jak on: Goryl… zrzucili go z okna, razem z wózkiem inwalidzkim. Koń… wydłubali mu oboje oczu, podpalili stopy i kazali tańczyć. Podobno rozszarpał sobie gardło własnym scyzorykiem. Chodzą słuchy, że nawet Rekin mu płaci, żeby mieć spokój. A Rekin był zawsze ligę wyżej od niego. Co najmniej ligę. I to było lata temu. Jakie sztuczki stosuje teraz?

– Właśnie. I my, Wilku, Tygrysa bierzemy na siebie. Dopóki jesteśmy my, twój pasiasty problem trzyma się od ciebie z dala. Ale jakbyśmy tak znikli… – Ketupa popatrzył na Wilka – Wieść się rozniesie w kwadrans. Tygrys da ci dzień, góra dwa. W poniedziałek jego chłopaki rozjebią ci dupsko w ośmiu i wszystko nagrają na kamery. Potem sam Tygrys wyjebie ci kły a ty za samą przyjemność niepowtarzania tego już nigdy, zapłacisz mu pięć razy więcej, niż nam. Na kolanach, jak posłuszna suka, będziesz czekał w kącie z pieniążkami w zębach… a raczej w tym, co z nich pozostanie. Kolan, Wilku – odgiął dwa palce – i zębów.

– O ile chcesz żyć – wtrącił się Puchacz.

– O ile chcesz żyć, tak. I właśnie pomyślałem, że za taki akt dżentelmeństwa, powinieneś płacić nam więcej za ochronę.

No nie gadaj, pomyślał. Postanowił zagrać.

– A przypuśćmy, że… zlikwiduję Tygrysa, a wy dwaj przejmiecie jego terytoria. Ile to miasto jest dla was warte?

Przez chwilę w biurze była cisza. A potem bracia Sowy roześmiali się. Puchacz poklepał Wilka po plecach. Nieprzyjemnie.

– A może jeszcze wsadzisz sobie flet w dupę i zaczniesz objazdowe tournee jako organy Mołotowa? Założysz stringi i zajmiesz miejsce Myszy w pokoiku numer cztery?

Wilk czekał, aż Sowy skończą sypać głupimi żartami.

– Mówię poważnie – dodał.

– Gdyby komukolwiek to się udało, w co nie wierzę, że się uda, Wilku, zaczęłaby się wojna. A wojna…

– Wojna to piekło – rzucił Puchacz.

– I po terytorium Tygrysa zgłosiłaby się spora kolejka.

– Dłuuuga kolejka.

– Wy bylibyście w niej pierwsi – zauważył Wilk. Zignorowali go.

– Długa aż dotąd – Ketupa wskazał kolejkę do drzwi Wiewiórki, która obrabiała właśnie jakiegoś frajera. – Kto to?

– Wiewiórka, nowa dziwka. – Szkoda mi jej, pomyślał. Chyba zasłużyła na premię.

Ketupa cmoknął teatralnie.

– Ładniutka. To co, Wilk? Na koszt firmy?

Wilk uśmiechnął się wymuszenie. Olali go.

– Na koszt firmy – potwierdził skinieniem głowy.

Sowy zatarli ręce.

– O tej samej porze w przyszłym tygodniu, Wilku. Tym razem niech to będzie pięć koła. Dług spłacony, dobra. Niech ci będzie. Ale ochrona wzrosła.

– Zaproponowałem ci deal, Sowa.

– Gówno zaproponowałeś. Powinienem ci oklepać mordę za takie głupie gadanie i gdybanie. Nie ma co dzielić skóry na przysłowiowym misiu. Chuja zrobisz, pogódź się z losem i na przyszły piątek przygotuj równe pięć tysiączków. I dziś ciesz się nieoklepanym ryjem. Następnym razem za głupie gadanie zarobisz w kły.

– Ale jakby…

Ale drzwi się już zamknęły. Bracia Sowa wyszli i ustawili się na samym początku kolejki do Wiewióry. Puchacz pokazał Wilkowi do kamery, że ma na niego oko.

A potem dali Wiewiórce taki wycisk, że biedaczka musiała wziąć wolne na resztę wieczora.

Biedna dziewczyna, myślał potem Wilk. Nie zasłużyła sobie na to.

 

*

 

Tygrys siedział w fotelu obrotowym i słuchał, co mają mu do powiedzenia obserwatorzy konkurencji, wyjątkowo od niedawna na posterunkach w przybytku Wilka. Zjawiła się tam jakaś nowa panienka, przez co jego burdele świeciły nadzwyczajnymi pustkami. A do Wilka, tego stręczyciela starej szkoły, kolejka zawijała się za rogiem. I podobno te łajzy, Sowy, pokancerowali ją trochę. Dlaczego? Przecież Wilk to ich cudowne źródełko szczęścia. Po co mieliby mu szkodzić? Powiedział coś głupiego? Chciał się wycofać? Pewnie tak. A na to nie mogą sobie pozwolić.

– Paw założyła rudą perukę i przyjmuje po trzech na raz – powiedział jeden z kilku głosów. Pozostałe meldunki brzmiały podobnie. Wiewiórka wyszła z lokalu i pojechała taksówką do domu. Niedaleko, Aleja Parkowa numer siedemnaście. Wynajęte mieszkanie na drugim piętrze. Może warto złożyć jej wizytę osobiście? Przekonać się, skąd ten szał na nią właśnie?

Siedział i myślał. Wcisnął kilka przycisków na tablecie wielkości małego telewizora. Zdjęcia zadowolonych, podstawionych klientów przedstawiały śliczną, rudowłosą dziewczynę. Piegowatą, uśmiechniętą, chętną. Tygrys zbyt długo siedział w biznesie, żeby się nad taką urodą pochylać – w końcu dupa to tylko dupa i nic więcej – ale w tej było coś…

Poczuł ukłucie. Przesuwał wzrokiem nad zdjęciami Wiewiórki, obłędnie zaspokajającej kilka różnych osób. Podobała mu się, cholernie mu się podobała, musiał przyznać. Mimo, że na zdjęciach miała czyjegoś fiuta w ustach, co go zazwyczaj odrzucało, tym razem poczuł ciepło poniżej pasa.

Co z tego, że zarabiał pięćdziesiąt razy więcej niż Wilk, i mógłby go zdmuchnąć, gdyby tylko chciał? Co z tego, że chronią go ci owiani okropną sławą postrzeleńcy, Sowy? I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa. Ich jest tylko dwóch. Mnie, pomyślał Tygrys, jest ponad setka. Pół miasta jest moje, drugie pół mi płaci. Sowy i kilka innych… trzymają się na uboczu. Mogą. Jeszcze. Za duże mają wpływy, żeby można było ich bezkarnie ruszyć. Ale czy na pewno?

Warto zaczynać wojnę przez dupę? – zadawał sobie pytanie. Może najlepiej będzie sprawdzić, co to za dupa.

Pstryknął na kierowcę i opuścił pomieszczenie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • piliery 11.08.2019
    Drobniutkie błędy np: "właśnie tych dwoje" >dwóch< Poza tem - nadal podziwiam znajomość rzeczy.
  • konfiguracja 11.08.2019
    Poczekam na III, chyba warto.
  • Okropny 11.08.2019
    Dzięki ☺️

    Będzie ok VI-VIII. mogę teoretycznie wrzucić wszystkie część na raz, ale nie pojawią się na głównej i przez to wiele osób przeoczy, a szkoda. Mam czas, poczekam.
  • refluks 13.08.2019
    Okropny Wrzucaj hurtem. Jutro może spaść Księżyc na Ziemię albo, co bardziej prawdopodobne, cegłówka mi na łeb i się nie dowiem co było dalej.
  • Okropny 13.08.2019
    refluks spokojnie, jeśli spadnie ci cegłówka, znaczy nie było ci pisane przeczytać. Nie będziemy tu oszukiwać przeznaczenia, widziałem film i to się źle kończy
  • nimfetka 12.08.2019
    A wpadnę tu. Przeczytałam obie części. Główne skrzypce grają tutaj dialogi. Bardzo, baaaardzo dobre dialogi. Nie spotkałam się z takim stylem, ale podchodzi mi bardzo. Jest skromnie narracyjnie, nie występują opisy, czerep nie puchnie i nadąża się za akcją. Chociaż za opisy robią jakby pseudonimy bohaterów. Delikatnie upersonifikowani, a może niedelikatnie, bo to dopiero druga część i się pewnie i charaktery jeszcze bardziej wywleką na zewnątrz. Czekam na trzecią.
    Pozdrowionka.
  • Okropny 12.08.2019
    Hej, ho! ☺️

    Wielkie dzięki za odwiedziny i komentarz ☺️ jeśli ten tekst Cię zachęcił do przeczytania kontynuacji, to ja zapraszam pod tekst w kawałkach pt. "Drupe", lub jego odpowiednik w jednym ciągu: "Czasss". Ciekaw jestem, jak ów Ci się spodoba i czy również Ci siądzie. Przy czym ostrzegam: jest dosyć mocny.
    Pōzdrõ
  • Canulas 12.08.2019
    "" Ich jest tylko dwóch. Mnie, pomyślał Tygrys, jest ponad setka." - obłędnie genialny zapis. Uwielbiam. Dwójka dużo wyżej od jedynki. Wczulem się w położenie Wilka. W jego niemoc i bezradność.
    Śledzę z zainteresowaniem
  • jolka_ka 12.08.2019
    "Właśnie. I my, Wilku, Tygrysa bierzemy na siebie. Dopóki jesteśmy my, twój pasiasty problem trzyma się od ciebie z dala." — Nie wiem, czy powtórzenie jest zasadne. "Jesteśmy" i tak już robi za podmiot domyślny, no ale wiadomo to Twój tekst.
    Fakt, druga część lepsza. Głównie dialogowo znów nadrabiasz. Niektóre śmieszne, niektóre mocno zaczepne dosadne. Trochę te dywagacje na końcu mnie rozproszyły. Postawiłabym na jedno, dwa kluczowe pytania.
    Reszta super. Będę śledzić ten zwierzyniec ;)
  • Okropny 12.08.2019
    Powtórzenia bywają potrzebne, zwłaszcza, że służą czemuś. W Meksyku jest takie powiedzenie: "Vamonos". To takie "my idźmy", używa się jako "chodźmy".
    Nie wszyscy zawsze mówią idealnie, i tej opcji się trzymajmy. Dwa to nie siedem. Pozdrø

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania