PanK. - część 7 (ostatnia)
Dizzy’emu znów dopisało szczęście, bo niezwykła broń Pana K. nie zadziałała. Mimo że napastnik wciskał spust, nic się nie działo.
- Co jest, do cholery? – warknął wkurzony.
Dizzy wyczuł, że nadarzyła się okazja do ucieczki. Nie miał zamiaru czekać, aż coś zaskoczy. Obejrzał się. Pan K. dalej męczył się z bronią, nie mogąc nic zrobić.
- Pieprzony prototyp. Nie tak to miało wyglądać. Co jest? Aaaargh!
Napastnik upadł na ziemię, porażony własną bronią. Dizzy byłby się uśmiechnął, gdyby w tym samym momencie nie przywalił w mur.
******
- Słyszszsz..
Dźwięki z trudem docierały do obolałej głowy Dizzy’ego. Chyba stracił kilka zębów. Już nigdy więcej oglądania się za siebie.
- Szszszzzzzz. Słyszysz mnie?
Obrazy powoli wracały. Zobaczył twarz pochylającego się nad nim gliniarza. To był ten cały Frank. Złapali mnie i teraz skończę w pierdlu – pomyślał Dizzy.
- Nie martw się, nie skończysz w pierdlu – odparł mu policjant. - Znaleźliśmy Pana K. Z uwagi na to, ile przeżyłeś, rozgrzeszam cię.
- Dzię… Dziękuję.
- A teraz wstawaj i stąd spieprzaj. Nigdy cię tu nie było.
- A co z zeznaniami?
- Wszystko już zostało spisane, trochę podkoloryzowaliśmy, ale to nie twoja sprawa. Naprawdę mi ciebie szkoda.
- Czyli mogę odejść?
- Jasne, że nie, draniu. Żartowałem. Wsiadaj do radiowozu. Sędzia musi zobaczyć twoją paskudną facjatę, a potem dostaniesz wyrok za kradzież broni i ucieczkę funkcjonariuszom.
A tak poza tym, to się ciesz Wywinąłeś się Panu K.
- To był Kettle.
- Ten twój znajomy? Ciekawe, ale to akurat już my ustalimy.
Dizzy znów został zabrany przez policję, ale tym razem już nie musiał obawiać się Pana K. Chyba…
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania