Poprzednie częściPan Stefan ubiera choinkę

Pan Stefan wspomina Sylwestra

– Proszę, nie… – Do jego uszu dobiegło błagalne skomlenie. Zaśmiał się jedynie pod nosem, mocniej ścisnął dzierżony w dłoni przedmiot, zamachnął się...

 

* * * * *

 

Pan Stefan budzi się nagle, tknięty dziwnym przeczuciem, że dziś jest wyjątkowy dzień. Powoli rozgląda się dokoła, czując, iż jego organizm jeszcze nie wydobrzał po wczorajszej „pochlewajce”, między innymi z własną żoną. Ona sama leży obok męża bez życia, z rozrzuconymi na boki kończynami oraz brązowymi włosami rozsypanymi na obrzyganej, czerwonej poduszce Mężczyzna kręci głową i natychmiast żałuje tego ruchu, poczuwszy mdłości. Z trudem zwleka się z łóżka, by powolnym krokiem skierować się w stronę łazienki. Ma naprawdę szczerą nadzieję, że zdąży…

Nie zdąża.

Pan Stefan oddycha szybko, klęcząc przy własnym wymiocinach. Mętnym wzrokiem rozgląda się po pomieszczeniu, gdyż teraz zwyczajnie nie pamięta, jak się tutaj znalazł. Natychmiast czuje, że resztki alkoholu opuszczają jego obolałe ciało. Podnosi się z ziemi i podchodzi do leżącej w łóżku kobiety.

No tak, to nawet nie jest Monika. Kim więc może nazwać niewiastę, jeśli nie swoją żoną?

Pan Stefan niespiesznie podchodzi do wciąż bezwładnej postaci. Przysiada obok niej, bierze głęboki wdech i kłuje ją palcem w ramię. Kobieta ani drgnie, jak zauważa z pewną konsternacją mężczyzna. No trudno. Powtarza czynność, tym razem jednak znacznie mocniej niż wcześniej, ponadto celuje w policzek kobiety. Tułów panienki ani drgnie, jak zauważa z pewną konsternacją mężczyzna, chociaż jej głowa niespodziewanie odczepia się od reszty ciała i toczy się po poduszce w stronę podłogi. Pan Stefan obserwuje z ciekawością ruchomą burzę ciemnych włosów, która w końcu z głośnym plaskiem upada na drewnianą podłogę. Tak, mężczyzna już teraz w zasadzie domyśla się, co też wczoraj się działo.

* * * * *

 

– Kochanie, czy możesz zanieść do salonu śledziowe koreczki? – zapytała wysoka, rudowłosa kobieta, odwrócona do pana Stefana plecami. Mężczyzna wpatrywał się w jej zgrabną figurę, raz po raz zatrzymując swój wzrok na drobnym tyłeczku żony. Stała przy kuchennym blacie, szybkimi ruchami krojąc warzywa na sałatkę. Podszedł do niej i objął ją od tyłu, przebiegając palcami po jej odsłoniętych łopatkach.

Monika roześmiała się perliście, po czym odwróciła się i cmoknęła męża w usta. Już przez ten prosty gest poczuł ciśnienie w okolicach kieszeni czarnych spodni.

– Ładnie wyglądasz – mruknął pan Stefan, chociaż nienawidził pieprzyć takich banałów swojej żonce. Przecież posiadała lustro i doskonale widziała, jak się prezentuje. Miał o tyle szczęścia, że Monika, zamiast ze wstydliwym rumieńcem przeczyć jego słowom, z gracją kiwała głową i dziękowała za komplement. Tyle dobrego. Pan Stefan nie znosił fałszywie skromnych panienek.

– Wiem. Dzięki. – Puściła oczko mężowi, po czym podała mu tackę zapełnioną przekąskami. – Idź, muszę jeszcze dokończyć sałatkę i usmażyć mięso.

Kiwnął głową i z zapełnionymi dłońmi skierował się do salonu, z którego dochodziły odgłosy żywej dyskusji. Gdy wszedł do pomieszczenia, na moment zapadła cisza, jednak po chwili znów powrócił gwar. Pan Stefan postawił tackę na długim, drewnianym stole i usiadł naprzeciw, na wygodnej kanapie, wpatrując się w znajomych swojej żony. Przybrał przy tym, oczywiście, maskę uprzejmości i sztuczny uśmiech, który to miał zatuszować jego nienawiść do całego towarzystwa.

Adam i Justyna, para idealna. Młodzi, piękni, bogaci. Nie żeby pan Stefan i Monika byli w tym gorsi, o nie. Oni po prostu nie obnosili się ze wszystkim na zewnątrz. Ich związek należał do sfery prywatnej, skutecznie więc ową chronili. Adam i Justyna zaś uwielbiali wszędzie pokazywać się razem, najczęściej w najdroższych restauracjach w mieście, oczywiście, za każdym razem nieskazitelni i perfekcyjni do bólu. Wciąż przyklejeni do siebie, często łazili za sobą nawet do publicznych toalet. Na wszelkie imprezy przychodzili, rzecz jasna, razem. Pan Stefan pamiętał aferę, jaką zrobiła Justyna, gdy Monika zaprosiła koleżankę na swój wieczór panieński. Z wrzaskiem wpadła do ich domu, mając pretensje, że na imprezę nie został zaproszony Adam. Pan Stefan nie wiedział wtedy, co zrobić – czy od razu zabić Justysię, czy może poczekać na bardziej dogodną okazję. Wybrał drugą opcję i teraz chyba żałował.

Kolejna para, Adrian i Dagmara. Oni również nie byli do końca normalni. Z pozoru stwarzali wrażenie sympatycznych i dobranych do siebie osób, jednak każdy, kto znał ich choć trochę bliżej, wiedział, o co się rozchodzi. Adrian, pedantyczny pajac, był typem faceta, który we wszystkim chciałby wyręczyć swoją kobietę, zawsze przy niej być i stale jej usługiwać. Pan Stefan nienawidził takich mięczaków i pantoflarzy. Z kolei Dagmara, zawsze i wiecznie obrażona kobieta, konsekwentnie wykorzystywała swojego mężczyznę, by osiągnąć to, czego chce. Normalka, jak to stwierdziła Monika, gdy zobaczyła, jak jej koleżanka naciąga swojego męża, chyba kolejny raz w tym tygodniu, na pełen posiłek w restauracji, do której chadzali Adam i Justyna.

No i w końcu Dominik i Joaśka. Cholera, oni też udani. Wiecznie o siebie zazdrośni, niemogący żyć bez siebie, ale oczywiście niepotrafiący również odpuścić sobie kilku dni razem. Zazwyczaj na mocno zakrapianych imprezach robili sobie nawzajem awantury, które owszem, bywały uciążliwe, jednak czasem potrafiły podgrzać i rozkręcić nudne przyjęcie. Pan Stefan ze szczególnym sentymentem wspominał zabawę andrzejkową, podczas której zdecydował się skłamać Joaśce, jakoby olśniewająco wyglądała. Wyrzucił z siebie te słowa gdzieś po piątym ziewnięciu w ciągu kilkunastu minut. Tuż po tym, podpity Dominik natychmiast podniósł się z kanapy i zaczął ogniście dyskutować z dziewczyną, na oczach wszystkich gości, którzy wydawali się dziwnie zainteresowani wymianą zdań pary.

Dzisiejsza rozmowa, jak ponuro zauważył pan Stefan, znów dotyczyła chuj wie czego.

– Nie wiem, o co mu chodzi. Czy to, że potrzebuję jednej pary spodni, jest czymś złym? – zapytała akurat płaczliwym głosem Dagmara. Joaśka wymownie wywróciła oczami.

– KOLEJNEJ pary spodni, Daga – podkreśliła koleżanka, kręcąc na palcu brązowe włosy. – Kolejnej w tym tygodniu, oczywiście.

– Chyba coś mi się należy za te wszystkie noce, kiedy musiałam…

– Kurwa, daruj sobie, serio – jęknął pijany już Dominik, potarłszy dłonią przekrwione oczy.

– Chyba za dużo już wypiłeś, co? – Joaśka nagle zwróciła się do chłopaka, świdrując go wściekłym spojrzeniem kaprawych oczu.

– Tobie też jakoś rozjeżdżają się oczy i nikt nie mówi, że jesteś pijana – wtrącił się Adam, trzęsącą się dłonią polewając sobie wódkę.

– Kotku, ale co ty robisz? To, że jest sylwester, wcale nie znaczy… Ej, słuchasz mnie? – zawołała Justyna, chwyciwszy szponiastą łapą sztucznie opalone ramię swojego chłopaka.

– Och, daj mu spokój. Chyba pierwszy raz w życiu pije przy tobie wódkę – mruknął Adrian, drapiąc się po rudej głowie.

– Tak, a ty znów najebany jak świnia! O nic mnie nawet nie proś w nocy. A na sobotę potrzebuję nowej sukienki, bo jadę do mamusi. I wcale mnie nie interesuje, skąd weźmiesz na to pieniądze. Albo sukienka, albo zapomnij o swoim jęczeniu nad moim uchem.

– A ty znowu o tym, babo durna – Dominik znów wtrącił się do rozmowy. – I ty mówisz, że chcesz mu cokolwiek ograniczać, skoro widzę, jak ty sama…

– Czy wy naprawdę nie możecie normalnie dyskutować? – Justyna podniosła się z miejsca, jednak zachwiawszy się lekko, złapała się za głowę i ponownie usiadła obok pana Stefana. – Możemy porozmawiać o nowej akcji charytatywnej, którą oczywiście gorąco wspieramy z Adamem. W zasadzie, to tylko i wyłącznie, dzięki naszym pieniądzom…

– Kolejna pieprzy o tym co zawsze – burknął Dominik, dziś wyjątkowo spokojny, jak zauważył ze smutkiem pan Stefan.

A właśnie. Jeśli już o nim mowa. Mężczyzna westchnął ciężko, mając szczerze dość tej pokracznej imitacji rozmowy. Podniósł się ze swojego miejsca i bezszelestnie zajrzał do kuchni, tym razem pustej. Pomyślał, że Monika pewnie poszła do łazienki, postanowił więc skorzystać ze swojej szansy. Z kuchennej szuflady wygmerał swoje ulubione narzędzie, pomocne przy gotowaniu, schował je za plecy i zawołał:

– Hej, dziewczyny, możecie mi pomóc?

Rozmowa w salonie ucichła. Pan Stefan, z mocno bijącym sercem, czekał niecierpliwie na odgłos zbliżających się kroków. Ach, nareszcie. W drzwiach stanęły Justyna i Joaśka. Mężczyzna zmarszczył brwi, ponieważ wcześniej miał nadzieję na pojawienie się wszystkich kobiet. Nie zepsuło mu to jednak nastroju.

– Chodźcie, chodźcie.

Podeszły bliżej, z uśmiechami na gładkich twarzach.

– Bliżej.

Podeszły jeszcze bliżej, z uśmiechami na gładkich twarzach.

– Doskonale. Odwróćcie się, mam dla was niespodziankę.

Odwracają się, wciąż z uśmiechami na gładkich twarzach.

– Idealnie.

Pan Stefan wziął zamach i szybkim ruchem trafił Justynę w odsłoniętą szyję. Jej głowa komicznie, jak uznał mężczyzna, podskoczyła do góry i upadła obok kuchenki, w której piekły się domowej roboty paszteciki.

Sześć.

Joaśka zwróciła się ku niemu, jednak zbyt wolno.

Pięć.

Niedługo później, i jej głowa towarzyszyła burzy blond włosów koleżanki. Uśmiechnął się i pobiegł do salonu, nie mogąc się doczekać dalszych wydarzeń.

Gdy wpadł do pomieszczenia, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Płynnym, tanecznym wręcz krokiem doskoczył do Adama, który ostatkami sił utrzymywał pozycję siedzącą. Z nim poszło najłatwiej. Po chwili obok jego tułowia, siedziała również głowa.

Cztery.

Po dwóch chwilach dołączyła do niej głowa Dominika.

Trzy.

Dopiero po pięciu chwilach – Adriana. Ten ostatni trochę się zapierał, z racji tego, że nie był dostatecznie spity, ale pan Stefan uznawał siebie za profesjonalistę i poradził sobie wręcz śpiewająco.

Dwa.

Zapomniał jednak o jednej osobie…

Dagmara.

Słyszał, jak jej drobne stopy dotykają skrzypiących schodów w ich domu. Pokręcił głową z niedowierzaniem, stwierdzając, że dziewczyna faktycznie nie grzeszyła intelektem. Powolnym, ślamazarnym wręcz krokiem podążył za nią do sypialni, skąd usłyszał ciche płakanie.

Kiedy wszedł do pokoju, dziewczyna leżała na łóżku, łkając w poduszkę. No tak, Monika coś tam mówiła, że Daga ma depresję..., przemknęło przez myśl panu Stefanowi. Czas, by ją wyleczyć.

– Proszę, nie… – Do jego uszu dobiegło błagalne skomlenie. Zaśmiał się jedynie pod nosem, mocniej ścisnął dzierżony w dłoni przedmiot, zamachnął się...

Jeden.

Do pokoju weszła Monika, trzymając w dłoni kieliszki z szampanem.

– Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie. – Puściła oczko mężowi, po czym podała mu naczynie.

– Nawzajem, kotku. Niech będzie lepszy niż poprzedni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Lucinda 03.01.2016
    Aż brak mi słów. Na początku trochę mi się chciało śmiać, facet za dużo wypił itd., a później coś takiego... Poczekał, aż wszyscy goście się spiją i zabijał ich po kolei, w dodatku żona o wszystkim wiedziała. Ze zgrozą czytałam, co tam się wyprawia. Nie spodziewałabym się czegoś takiego, a na pewno nie po tytule, który był właściwie zwyczajny. Opowiadanie w każdym razie świetne.
    ,,zaczął ogniście dyskutować z dziewczyną, na oczach wszystkich gości" - bez przecinka;
    ,,Niedługo później, i jej głowa towarzyszyła burzy blond włosów koleżanki" - tu też przecinek niepotrzebny;
    ,,Po chwili obok jego tułowia, siedziała również głowa" - bez przecinka. 5:)
  • Constantine 03.01.2016
    Cóż, czyli mój cel został osiągnięty :F naprawdę się cieszę, że tak to odebrałaś i że wywołało w Tobie takie odczucia :F Dziękuję za komentarz i ocenę ;)
  • alfonsyna 03.01.2016
    "przy własnym wymiocinach" - własnych
    "zawsze i wiecznie obrażona" - zawsze i wiecznie to niemalże to samo, więc wystarczyłoby jedno z tych słów, no chyba że było to celowe, w takim wypadku przebacz, już się nie czepiam :)
    Jak ja kocham pana Stefana! Jeden z moich najbardziej ulubionych bohaterów :D Nie spodziewałam się, że żona wie o wszystkim, zaskoczyłeś mnie tym, ale koniec końców sylwester się okazał bardzo udany dla nich obojga ;) 5.
  • Constantine 03.01.2016
    tak, tak, "zawsze i wiecznie" było celowym zabiegiem :F a, no i cieszę się, że pan Stefan jest tak przez ciebie lubiany XD ma specyficzny charakter. dziękuję za komentarz i ocenę ;)
  • Matt Custor 03.01.2016
    Daje: 5!
  • Constantine 03.01.2016
    cóż, dziękuję za ocenę ;)
  • ausek 03.01.2016
    No toć to naprawdę był wyjątkowy dzień, pełen krwistych doznań. ;) 5
  • Constantine 04.01.2016
    O tak, pan Stefan również zachwycony doznaniami. Dziękuję za ocenę i komentarz ;)
  • KarolaKorman 04.01.2016
    Jest co wspominać :) Nie dziwię się, że po takim sukcesie na toast wypili szampana :) A, i jeszcze jedno! Podoba mi się jak wciąż i niezmiennie obdarzasz bohatera pełnym szacunkiem, nazywając go panem Stefanem :) 5 :)
  • Constantine 04.01.2016
    A, to cieszę się ze taki zabieg nie jest denerwujący xD dzięki za ocenę i komentarz ;)
  • kingkongog 04.01.2016
    Ten Twój pan Stefan to nieźle popieprzony gość... Ale żeby jeszcze jego żona była nienormalna? WOW, nie spodziewałam się.
    Kocham takie "psychotyczne" opowiadania i czekam na dalszy ciąg przygód pana Stefana :). Piąteczka.
  • Constantine 04.01.2016
    To jedynie specyficzny charakter, jak juz wyżej wspomniane :F dzięki za komentarz i ocenę ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania