Podwójne ja - Część 13 - Ścierwo

John siada koło mnie i otula mnie ramieniem. Nie pyta, co się stało. Po prostu pozwala mi się drzeć w niebogłosy. Z całych sił wczepiam się w jego koszulę. On kołysze mnie w przód i w tył. Wydaje mi się teraz taki potężny, silny, a ja jestem mała i bezbronna.

- Nie płacz – mówi. – Słyszałem, co się stało i mam pomysł.

- O! Wytwór mojej chorej głowy ma pomysł, czyli ja go mam, zaje…

- Megan! – przerywam sama sobie. – Jaki pomysł?

- Sprawmy, by te trzy dni były wyjątkowe. Zrobimy listę rzeczy do zrobienia. Niech będą to rzeczy szalone, nietuzinkowe, wyjątkowe… nasze!

Uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy, a w sercu rodzi się nadzieja. John przenosi mnie na łóżko i podaje mi zeszyt i kubek z pisakami.

Po pół godziny nad łóżkiem wisi wielokolorowa kartka w kratkę. Najważniejszy kawałek drzewa w moim życiu. Ustawiamy stoper. Jest szesnasta. Mamy równe siedemdziesiąt dwie godziny.

- To od czego zaczynamy? – pyta, kładąc mi rękę na ramieniu.

- Od początku – szeptam. – Od zakupów.

- Zapomniałem, że jesteś dziewczyną – śmieje się.

John odwraca się przodem do okna, a ja ubieram się w dżinsy i bluzkę w kwiaty. Czeszę się i maluję. Razem schodzimy na dół.

- Kochanie, gdzie się wybierasz? – pyta mama, gdy widzi mnie ubraną.

- Do sklepu.

- Czego potrzebujesz?

- To moja sprawa, mam szesnaście lat! Chyba mogę sama wyjść do sklepu! – wrzeszczę, wyczuwając problemy.

- Zrób listę. Pojedziemy jutro wszyscy razem i wtedy ci kupimy.

Puszczam to mimo uszu. Dla nich przesunięcie czegoś na jutro nic nie znaczy. Dla mnie wszystko. Bo jutro jest ostatnimi chwilami wolności. Zakładam szybko buty i narzucam kurtkę. Dopiero teraz zauważam zamek na kod w drzwiach. Kiedy oni go założyli?! Po co?! I tak niedługo wyjeżdżam! Przewidywali, że będę chciała wyjść. Zazwyczaj łamanie kodu zajmowało mi kilka dni, tygodni. A ten zamek jest inny niż wszystkie. Będzie wymagał więcej czasu.

W fali złości idę do pokoju Erica.

- Eric? – Wchodzę bez pukania.

- Nie wiesz, że drzwi są po to, by w nie pukać?! – Wkurza się i szybko zamyka klapę laptopa. Żałuję, że zdążyłam dostrzec, co oglądał…

- Jaki jest kod do drzwi?

- Nie powiem ci.

- Powiesz albo…

- Albo? – przerywa mi perfidnie.

- Sam pojedziesz na zakupy i kupisz to, co ci każę.

- Sorry, siostra to tak nie działa. – Wstaje z krzesła i podchodzi do mnie. – Nie wypuszczą mnie z domu. Mam przekichane przez tę akcję z postrzeleniem. Miałem cię pilnować, a wiesz jak wyszło. Jesteś moją siostrą i dlatego cię kocham, ale… - Opiera się o biurko. – Ale gdybym mógł, wolałbym mieć inną siostrę lub być jedynakiem. Twoja choroba niszczy nie tylko ciebie, ale też rodziców, mnie, naszą rodzinę. Nienawidzę cię za to. Nienawidzę cię za to, że niszczysz ludzi od środka.

Wciąż na niego patrzę. Jak on może tak mówić?! Czyżby to, że wyjeżdżam było dla niego pretekstem, by powiedzieć mi, co mu leży na sercu? Mówi prawdę, którą sama od dawna znam. Nie daje rady utrzymywać kontaktu wzrokowego, więc gapi się w podłogę. Słucham go dalej.

- Nie mogę się doczekać, aż wyjedziesz. W końcu będzie tak, jak powinno być. Będę mógł zaprosić znajomych do domu, mieć dziewczynę, normalnie żyć. Nie będę musiał nic udawać. I wiesz co?! Tak, wpędziłaś mamę w depresję! Ojciec też jest na skraju załamania i ja też!!! Przeklinam dzień, w którym przyszłaś na świat! Miałem mieć brata! Zdrowego brata, który pograłby ze mną w gry! A co dostałem?! Chore ścierwo!!! Tak, jesteś niczym, tylko ścierwem!!!

Osuwa się na dywan. Płacze, jakby to jego te słowa bolały. Ale on je tylko wypluwa z siebie jak zapchana toaleta, bo nie może pomieścić więcej złości. On zostaje czysty, to po mnie spływają brudy jego słów, wsiąkają we mnie i zatruwają czystą wodę, moją krew.

- Przepraszam cię. Masz rację, nie powinnam się urodzić. Mogę ci obiecać, że teraz wszystko się zmieni. Nie będziesz już musiał patrzyć na ścierwo – szeptam. Nie ma w tych słowach krzty uczuć. Jestem z nich wyprana. – Do widzenia, bracie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania