Poprzednie częściPoznać na nowo

Poznać na nowo cz.5

LUKAS:

Niesamowicie. Właśnie tak całowała ta grzeczna dziewczynka. A może jednak nie taka grzeczna. Pogłębiłem pocaunek, nie chcąc żeby jeszcze się skończył. Po chwili jednak moja chwila szczęścia minęła. Nina odsuneła się odemnie i wzywająco spojrzała w oczy Loli, która odwróciła się jak obrarzone dziecko. Objąłem Nine swoim ramieniem, kontynuując nasze przedstawienie. Posłała w moją stronę promienny uśmiech i się do mnie przytuliła. Poczułem na sobie czyjś wzrok, więc odwróciłem się w stronę kierowcy i spojrzałem w lusterko wsteczne. Napotkałem spojrzenie Kleudiusza. Myliłem się. Wcale nie patrzył na mnie, tylko na Mi.

Przewrócił oczami i uśmiechnął się pod nosem.

Po paru minutach  dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłem z samochodu, a moim oczom ukazało się bardzo nietypowe ognisko. Owszem paliło się, ale nikogo to nie obchodziło. Niektórzy siedzieli na poustawianych gdzie niegdzie ławeczkach popijając coś z tak dobrze znanych z imprez czerwonych, plastikowych kubeczków. Inni tańczyli w rytm dobiegającej w tle muzyki.

- Nina! - zawołała jakaś dziewczyna z brązowymi włosami i podbiegła do nas. Dziewczyny przytuliły się, a ja stwierdziłem, że Mi jest od niej dużo niższa - Chodź, musisz się przywitać z resztą! - wołała, prubójąc przekrzyczeć dudniącą muzykę. Pociągnęła ją za rękę, a Nina prawie zniknęła mi z oczu. W ostatniej chwili jednak się do mnie odwróciła

- Zapomnaiłam Ci powiedzieć. Nie pij z Klaudkiem jeśli nie masz NAPRAWDĘ mocnej głowy - po czym zniknęła w tłumie.

O co jej chodziło? Kto jak to, ale ja potrafię pić.

- To co idziesz się napić? - zapytał rozbawiony Klaudiusz, najwidoczniej słysząc słowa Niny.

- Pewnie.

Podeszliśmy do jakiegoś stolika, z którego Klaudek wziął parę piw, jakiegoś szampana, wódkę, cole i kubki. Wziąłem od niego kilka butelek, a on zaprowadził mnie do najbliższej ławeczki.

Po 2 godzinach zacząłem czuć już lekki szum w głowie, a moje ruchy stały się niepewne. Za to Klaudek wydawał się być kompletnie trzeźwy, chociaż pił tyle samo co ja, jeśli nie więcej. Mijały kolejne godziny. Parę razy zatańczyłem, ale głównie piłem i gadałem z Klaudiuszem i różnymi ludźmi, którzy podchodzili się z nami napić. Nina za to prawie cały czas tańczyła. Rzadko kiedy widziałem ją przy "barze".

W którymś momencie ktoś przyniósł karty i zaczęliśmy grać w pokera. Po tem jednak ta gra wydała się zbyt skomplikowana dla naszych zchlanych głów, więc zaczęliśmy grać w coś innego.

- Ej, Klaudek - zwróciłem się do chłopaka.

- Co? - wybąkał. W końcu wydawał się tak samo upity jak ja.

- Skąd tak właściwie ta ksywka - machnąłem w stronę tańczącej Niny.

- Mi? - uśmiechnął się - A słyszałeś kiedyś o Małej Mi? - w głowie zaczęło mi coś świtać - Mała, wredna, ruda załza - powiedział rozbawiony.

- Mała - to się zgadza, ale wredna? - przypomniały mi się jej słowa, z przed naszego wyjścia - No dobra, może jest trochę wredna - sam też zacząłem się śmiać.

- No to teraz już chyba rozumiesz skąd. Bo mimo, że na zewnątrz jest blądynką to w głebi serduszka - wykonał nie określony ruch ręką wokół klatki piersiowej - jest ruda.

- Mała, wredna zołza - powtórzyłem, do końca nie wiedząc dlaczego.

- Ej-jej-jej - zawołała Nina, która pojawiła się nie wiadomo skąd - Tylko nie zołza. Łajza jest lepsza

- Mała, wredna łajza - potórzył Klaudek - Może być - wyszczerzył do niej zęby.

- W co gracie chłopaki?

- W.... - chciałem odpowiedzieć, ale zdałem sobie sprawę, że nie potrfię. Zwróciłem się więc do reszty - Tak właściwie to w w co my gramy?

Mi widząc nasze niepewne miny tylko się roześmiała i usiadła pomiedzy mną a Klaudkiem.

- Dobra z wami jeszcze nie piłam - powiedziała nalewając każdemu po kieliszku - To będzie twój ostatni na dzisiaj, Lukas - powiedziała nalewają do mojego. Chciałem jej powiedzieć żeby się odwaliła i nie mówiła mi jak mam żyć, ale się powstrzymałem. Wiedziałem, że ma rację. Stukneliśmy się kieliszkami.

 

*****

NINA:

Nie miałam nic przeciwko żeby pił, ale widziałam, że już ledwo trzyma się na nogach, a jutro trzeba wcześnie wstać. Klaudiusz mógł pić sobie ile chce i tak jutro nie będzie miał nawet kaca.

Posiedziałam jeszcze z 30min. z chłopakami. O dziwo Lukas się mnie posłuchał i nie pił nic więcej.

W końcu trzeba było wracać. Klaudek pomógł mi zaprowadzić Lukasa do samochodu (bądź co bądź, on trzymał się o wiele lepiej). Droga powrotna minęła nam w ciszy. Dopiero kiedy wysadzili nas przed moim domem znalazł się problem. Musiałam jakoś zaprowdzić, ledwo trzymającego się na nogach chłopaka, do pokoju. Tym razem musiałam skorzystać z drzwi i jedyne co mogłam zrobić to modlić się żeby rodzice spali, i żeby Lukas nie zachowywał się zbyt głośno.

Jakimś cudem dotarliśmy do jego pokoju unikając większych wpadek (jedynie stłuczony wazon i moja obolała noga, która co chwile napotykała jakieś meble. Wiecie co to jest kość piszczelowa? To urządzenie do znajdowania mebli w ciemnym pomieszczeniu). Popchnęłam Lukasa na łużko, a ten oczywiście pociągnął mnie za sobą. Próbowałam oswobodzić się z jego uścisku, ale to spowodowało tylko tyle, że przytulił się do mnie jeszcze mocniej. Jakbym była jakimś piepszonym miśkiem. Zaczęłam uderzać go w twardą kladkę

- Spokojnie Mi. Nie tak agresywnie - zaśmiał się, nadal nie puszczając.

- To mnie puść!

- Lubię kiedy dziewczyna udaje trudną do zdobycia

- Po pierwsze nie "trudną" tylko niemożliwą do zdobycia. A podrugie nie udaję.

- Na pewno udajesz. W końcu mi się nie da opszeć - uśmiechnął się arogancko i przez chwilę wydawał się trzeźwy. Jego uśmiech przygasł widząc, że udało mi się wyswobodzić. Złapał mnie w ostatnij chwili - Zostań za mną. Proszę - zaskomlał w moje ucho, niczym zbity pies. Mimowolnie położyłam się obok niego. Nie wiem dlaczego. Może to przez jego ton, albo to, że poraz pierwszy usłyszałam od niego słowo :" proszę", albo poprostu dla tego, że on był taki ciepły. Nie wiem. Wiem tylko, że po chwili spałam w jego ramionach i czułam się z tym naprawdę dobrze.

 

*****

Następnego dnia stanełam nad jego łużkiem ze szklanką wody. Zawachałam się. Wiedziałam, że będzie naprawdę wku*wiony, ale pokusa była tak silna...Zanim zdążyłam pomyśleć zawartość szklanki była już na jego twarzy.

******

LUKAS:

- Co do...- gwałtownie podnisłem się z łóżka. Byłem cały mokry. Nic nie rozumiałem dopuki nie usłyszałem śmiechu. Spojrzałem na nią morderczym wzrokiem. Nie wiem czemu, ale to rozbawiło ją jeszcze bardziej. Normalni ludzie już by zwiewali.

- Lany poniedziałek! - krzykneła i znowu zaczeła się śmać.

- Jaki, ku*wa, lany poniedziałek? - byłem naprawdę wkurzony - On był... - zacząłem liczyć, ale mój zaspany i skacowanu mózg nie dał rady wykonać nawet tak prostego działania - ...parę miesięcy temu.

- Może i tak, ale Ciebie nie miałam okazji oblać - nadal zanosząc się śmiechem ruszyła w stronę drzwi - A tak wogule, pora wstawać. Za 30min. wyjeżdżamy.

Kiedy jakieś 5min. później zmieżając do łazienki, mijałem jej pokuj, nadal słyszałem jej chichot. Nie zamierzałem tak tego zostawić. Będę musiał wymyślić jakąś zemstę.

Następne częściPoznać na nowo cz.6

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania