Poprzednie częściPsycho-logowanie -1-

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Psycho-logowanie -5-

Max, powiedzieć ci, że jestem, że byłem trudnym dzieckiem, to jak rzec, że Taj Mahal to budynek w Azji. Srogie niedookreślenie. Max, śpisz?

Max jest dalej zwinięta w kłębek, Andrea Drea Iris nie pojawia się na myślowym horyzoncie, i bardzo dobrze, więc spokojnie, spokojnie mogę zaczynać. Cicho będę, szeptem, Max.

Trochę chciałem, a trochę nie chciałem się powiesić dwa razy, jeszcze jako dziecko. Dziesięć lat może miałem. Może to i lepiej, że słabo zawiązałem tą skakankę, i że supeł mnie uwierał i nie wyszło. Za drugim razem kolega trzymał sznur, ale nie wyszło też, przeważyłem go.

Po chuj sobie ludzie dzieci robią? Żeby robić im pranie mózgu od rana do nocy, powiedz, Max. Co myślisz?

Szepczę do Max, nie chcę jej obudzić, Max. Traci mi się sens tej terapii. Nie wiem, co miałem powiedzieć.

Max, jestem pasywno-agresywny. Mój stary robił se ze mnie podśmiechujki, że jestem kotlet - on w moim wieku był chudy, ładny chłopak, uczył się świetnie - ja w piątej klasie miałem troję z biologii, i poszło się jebać świadectwo z paskiem. Co za historia: syn lekarzy i trója z bioli, wstyd, wstyd, wstyd. Pinokio zawsze miała pasek. I grała na gitarze piosenki Kelly family. A ty, grasz na czymś? Mhm.

To noś za Pinokia gitarę, chociaż tyle się przydaj. No, jest z ciebie pożytek. Może coś z ciebie będzie, zmykaj.

O, przypomniało mi się, przypomniała mi się Iris z tym mhm, mhm.

Siądę na ziemi, Max, może będzie lepiej. Nie pytasz, to nie wiem, mi tak dobrze.

Jak się zaczęło pierdolić, to wszystko na raz. Najpierw w dziewięćdziesiątym piątym albo szóstym był wypadek, winny był alkohol, a raczej mama, która go spożyła. Wtedy zaczęły się spacery poranne, gdy nie było prawa jazdy. Kawał drogi z buta chodziliśmy, nie wiem, jak długo, rok czy dwa. Wtedy zaczęły się posiadówki u babci w przedszkolu, waniliowy serek homogenizowany, mleko czekoladowe w kartoniku. Nie wiem, co jeszcze. Bułka. Codziennie rano. A potem mama rzuciła wszystko w chuj i poszła na leczenie, a ja zostałem stałym rezydentem w domu ojca, gdzie wcześniej byłem tylko czasami, bo najczęściej jednak u babci. Żyj na raz w trzech domach, bądź dzieckiem. Do dziś się mojej mamie przytyki robi w domu babci, że nie miałem zimowych butów i to ona, babcia, musiała ze mną iść kupić buty, takie jak chciałem, (a nie byle jakie chciałem - moi koledzy ze szkoły takie mieli, ja też chciałem takie właśnie. Mam trzydzieści lat i raz do roku babcia musi to wypomnieć każułalowo przy obiedzie). Oczywiście takich nie było, kurwa. Zwycięstwo babci, że kupiono jakieś. Porażka matki, że nie było jej wtedy przy tym. Porażka, maminy alkoholizm, dziadkobabcizm serkowo-przystankowy i ojciec gwiazda z Dżepettą i Pinokiem w pozłocie. I dziecko. Ja.

Max, widzę, że ruszasz brwiami, opowiem ci o koloniach w dziewięćdziesiątym siódmym. Pinokio była już na koloniach rok wcześniej, więc co i jak było wiadomo. Jestem starszy o kilka miesięcy, Max, ale ona trafiła do grupy dla starszych dziewczyn, ja do zbiorowiska najmłodszych dzieci.

Wszyscy wiedzieli, kto to jest Corky Thatcher. Znali piosenki z filmów i seriali - oni oglądali filmy, gdy ja pisałem dyktanda i uczyłem się ortografii, wkuwałem ule sów oczu ucz móc rów grup wierz krzycz wrzeszcz kółko wróg wróć wrót. Nie miałem kolegów z podwórka, bo nie miałem podwórka, o tym też ci opowiem, Max, jak wstaniesz kiedyś, przeciągniesz się. Jedyni koledzy to byli w szkole, prywatnej, w prywatnym więzieniu, ale oni mieli swoje podwórka i swoich kolegów. Kiedy oni się bawili, ja czekałem gdzieś, aż ktoś mnie odbierze od kogoś. Dzwoniłem od taty do mamy, od babci do taty, nie chciałem jeździć z jednymi do drugich, a najbardziej, kurwa, nie chciałem chodzić do kościoła. Tylko matka miała wyjebane, ateistka nawiasem mówiąc. Ślub kościelny jako niewierząca, plama na honorze mojej babci, że jej syn... Wiesz, Max. Wiesz. No, koniec końców czyli początek, zagubione dziecko samotne, za karę wysłane na kolonię (karną) do Świnoujścia.

Dziecko wysłali. Same, kurwa, całkiem same - niby nie same, bo z Pinokiem. Ale Pinokio się nie liczy. Wszystkie pieniądze wydawałem na karty telefoniczne, Max. Dwa tygodnie siedzenia na promenadzie, oglądanie tych samych pamiątek na tych samych stoiskach, nie pamiętam nawet czy wszedłem do morza choć na chwilę. Miałem kupione czerwone klapki, nikt poza dziećmi nie zwrócił na to uwagi. Poza dziećmi, które bezlitośnie zwracały na to uwagę. Miałem klapki, żeby chodzić w nich pod prysznic. W rezultacie albo się nie myłem, albo robiłem to późną nocą, Max. Żeby mnie nikt nie zobaczył w tych klapkach.

Zakolegowałem się z takim kurduplem z, nie wiem skąd, z jakiejś okolicznej miejscowości. Nie wiem, czemu, Max, ale regularnie sparingowaliśmy nocami na mokre kocówy. Naprawdę, nie wiem dlaczego. Jebaniec walczył jak tygrys, zaciekle. Ci tak zwani wychowawcy kolonijni mieli nas w dupie. Szedłem kiedyś się kąpać, czy gdzieś, i zostałem zmolestowany przez jakiegoś, bez wątpienia pijanego, choć teraz mam wątpliwości, chłopaka z jednej z kilku grup starszych chłopaków, który złapał mnie za jaja i powiedział, że mam mu dać dupy.

Nie pamiętam, co z tego wynikło, ale dupy mu nie dałem, Max, dzięki że nie pytasz. Nic mu nie dałem, chyba, nie wiem, jak wiele mój mózg specjalnie schował, żebym się nie męczył. Pewnie coś na pewno, albo w sumie jak o tym myślę, to może właśnie nic, żebym się męczył jeszcze bardziej. Max, stworzyłem sobie ludzi, publiczność, która nieustannie na mnie patrzy i mnie ocenia i obserwuje, Max, kurwa, czuję na sobie ich wzrok nawet czasami teraz, jako ćwierćwieczny z hakiem człek. O nich też ci kiedyś opowiem. Może dam radę się i z tym zmierzyć.

Była jakaś potańcówka, na której, czerwony jak krew usiłowałem tańczyć wolniacza z jedną dziewczyną. Oczywiście ta najładniejsza, Ola, chyba, już była dziewczyną jednego Tomka i w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Tomek wziął z nią kolonijny ślub. Dziś ledwo ich pamiętam. Wszyscy mieli złote myśli, do których się wpisywali inni. Ja miałem plastikowe serduszko z Bravo, ze spice girls. (Na sznurku z dratwy, to był jedyny sznurek w moim domu, u mamy. Wylewałem mamie wódkę do zlewu i nalewałem wody, żeby myślała, że jest.) Zakolegowałem się z takim harcerzem z czerwonych beretów, który nieustannie robił pompki i podpuszczał mnie, żebym też robił. Mówił, że idzie zagadać do najgrubszej, zmierzłej dziewczynki i jej powie, ze ją kocham. Razem gadaliśmy z kolonizującymi się w ośrodku obok Niemcami przez okno. Po angielsku. Na pytanie "łot is jor seks", gdy nie wiedziałem, czy to chłopiec, czy dziewczynka, (świadom, że po angielsku "sex" to płeć) nasz rozmówca płci nieznanej odpowiedział(a) "jes". Potem robił(a) mi zdjęcia, a ja się chowałem za kolegą, Max, co za pojebane życie, że ja takie rzeczy pamiętam. Chłopiec, za którym się chowałem, był najnudniejszym chłopcem na świecie i twierdził, że pluje do swoich kanapek, żebym trzymał się od nich z daleka. Potem twierdził, że to jemu Niemczyk zdjęcia robił(a), tak, ale to mnie ciągnął za rękę, pewnie po ten seks, jes.

Zasypiałem, jedząc czekoladki, budząc się na poklejonym czekoladą kocu. Na czerwoną noc zajebali mi te czerwone klapki i ja, zamiast się cieszyć, dałem sobie kocówą wpierdolić, żeby te klapki odzyskać. Klapki, których nienawidziłem.

Wyjątkowo ładnemu chłopcu powiedziałem, że jest ładny, to (może to stąd tamten chciał, żebym mu dał dupy?) ów orzekł, że jestem "pedał dziecka". Jak mu powiedziałem, że to raczej on jest "dziecko pedała", nie był zachwycony. Szymon mu było. Nie pamiętam, czy kupił mi ten "twój weekend", czy nie. Pamiętam, że chyba miał, ale być może mi go zarekwirowali. Nie wiem. Już nie pamiętam, Max, to było dwadzieścia lat temu. I pół.

Na plaży było, bez paradoksu, jak na dłoni, widać moje obgryzione do krwi i mięsa palce, dłonie, paznokcie i miejscami stopy. Szymon mi powiedział, że mi to zgnije. Nie przestałem obgryzać, Max. W ogóle o obgryzaniu możemy następnym razem. Wiem, że nie śpisz, słyszę twój oddech. Ale okej, możemy tak zostać, ja mówię, ty śpisz. Tak jest bezpiecznie, nie musisz nic mówić, wystarczy, że jesteś.

Kupiłem za sześćdziesiąt siedem złotych płytę Liroya, którym się w tamtych czasach jarałem. Ojciec mnie potem zjebał, że na koloniach się kupuje lody, a nie płyty, i się nie dzwoni do mamy cały czas. Tyle pamiętam, te telefony do mamy do pracy. Karty telefoniczne. Kolega Klimczak kupował zabawki dla braci i sióstr. Nosił te rozpinane z boku żółto-czarne dresy. Wszyscy takie nosiliśmy w tamtym okresie.

Max, pod koniec chyba już odliczałem godziny do odjazdu, żeby pojechać do domu. Przypuszczam, że śmierdziałem, możliwe że zaniedbywałem higienę, bo latały koło mnie muszki, jak czekaliśmy na autobus. Mama była dziwna, tak ją wtedy nazywałem. W autobusie nam puścili telewizor, że Odra wylała i jest powódź. Wiele dzieci mieszkało w terenach zalanych. To był rok "Mojej i Twojej Nadziei". W naszym domu było sucho. To był deszczowy poranek, mama kazała lub też zachęciła mnie do wejścia do kąpieli, gdzie siedziałem, aż woda była zimna i jeszcze długo potem. Wreszcie byłem sam.

Następne częściPsycho-logowanie -6-

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Blanka 17.02.2018
    Nigdy nie wiem co Ci napisać pod tymi tekstami, serio. Po prostu, warto tutaj zabłądzić i przeczytać. Może kiedyś się zbiorę na coś bardziej błyskotliwego, nie wiem, tymczasem nie umiem. Pzdr.
  • Okropny 17.02.2018
    Dzięki za wizytę, Blanko. Pozdro
  • Canulas 18.02.2018
    Nooo, jest to ciekawe i niekiedy nawet znajome.
    Hmmm
  • Okropny 18.02.2018
    Rozwiniesz myśl?
  • Canulas 18.02.2018
    Okropny , nie. Dobrze się czuję jako obserwator.
    Idę. Mam w chuj treningów.
    mówię jeno, że... ciekawe.
  • Okropny 18.02.2018
    Canulas niby ty, a jak nie ty
  • Canulas 19.02.2018
    Okropny, no widzisz. Chuj mnie znasz. Być może na ołtarzyku trzeba dorysować rogi.
  • Okropny 19.02.2018
    Canulas chuj cie znam, jest to fakt niezaprzeczalny
  • Ritha 22.02.2018
    Dobra Okropny, przeczytalam jednym tchem i moglabym tu się rozpisac na zeszyt 60 kartkowy, ale sedno przemyśleń zawarłam pod czwórką i nie bedziemy sie dalej zagłębiać. Podoba mi sie bardzo. Doceniam formę przekazu.

    Z rzeczy zabawnych:
    "dziadkobabcizm serkowo-przystankowy" :D
    A Dżepetta i Pinokio to już w ogóle. :)

    Z jakiejs bajki byla ta Dzepetta? Z jakas zyrafa mi sie kojarzy, ale na pewno zle...
  • Okropny 22.02.2018
    Dzepetto jest ojcem Pinokia. Tyle, że Pinokio ma tu tylko matkę, a ze oryginalny Pinokio nie miał matki...
  • Ritha 22.02.2018
    Okropny, no taaak, o ja debil. Dzepetto jest przecie ojcem Pinokia, a nie... żyrafą xD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania