Poprzednie częściPsycho-logowanie -1-

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Psycho-logowanie -3-

Iris Bates nie wie, że do mnie nie trafia nie, bo nie i tak, bo tak. Ja do wszystkiego muszę mieć powód, nawet jak "nie, bo mi się nie chce", "tak, bo mam to w dupie". Niech ci się kurwa zachce, Iris, nie, nie tobie, ale przykładowo. Mogłabyś mieć na imię Andrea. Andra. Chuj, że chujowo bo od Andre, Andrzeja Andrew Andreasa, chuj. Andrea kończy się łagodnie, jest łagodne wzniesienie od An, potem nagle szczyt i wpierdol Dr, a potem ładna dolinka, Ea. An-drrr-rea. Nie pierdolę, Iris, zresztą to mój czas, mogę pierdolić.

Dziś możemy pogadać o tym, dlaczego nieswojo się z tobą czuję. Ładnej kobiecie trudno zaufać, brzydkiej się nie chce, bo i z patrzeniem jest problem, przy zbyt ładnej i zbyt brzydkiej. To jak wódka za zimna i za ciepła, zjadliwe... Ale nie tak, jak trzeba. Drea, Rea, Iris.

Nieswojo mi, bo nie wierzę, że mnie w jakiś sposób nie wykorzystasz. Nie finansowo, taa, no, ty tylko o jednym, już chcesz kasę, czy poczekasz kwadrans? Nie finansowo. Nie wiem, obnażysz moje słabości, wyciągniesz wnioski, niedajbóg trafne, i wywleczesz je na zewnątrz, upublicznisz rozpowszechnisz i każdy frajer będzie mógł podejść i rzec jakiś suchy sracz w stylu...

Ej, bo naprawdę obrzydza cię, jak ktoś przy tobie je? I zaraz każdy będzie chciał mi dokuczyć, tak, tak, Iris, dla zwykłej, czczej rozgrywki, będą stać dookoła i kurwa mlaskać i ciamkać makaronem z sosem serowym. Z tego samego powodu, dla którego się szkaluje w plotkarskich pismach przyłapanych na zdradzie aktorów czy ich żony, Normo. Bo wolno, jest społeczne przyzwolenie. I ja ci nie ufam w obawie o przyzwolenie na dokuczanie mi ze skutkiem natychmiastowym, globalnym i...

Co, możesz powtórzyć?

A to cipsko nagle, nie wiedzieć skąd nagle strój a la lata dziewięćdziesiąte, okulary na smutnej piździe i pyta znad nich, pyta: Czy ktoś się nad tobą znęcał?

A ja wdycham powietrze i bardzo potrzebuję papierosa, ale nie chcę go, bo papierosy są do dupy i mogą spierdalać. Potrzebuję, ale nie chcę.

W pierwszej czy drugiej klasie, ciekawość zaciągnęła mnie do sekretariatu i zadawałem pytania, gdy myszkowałem w pomieszczeniach szkolnych. Pana zawód? Kopidół? Nie wymaga wykształcenia, co? Chyba, że to ironia, której jeszcze nie rozumiem. Śmierdzący kisielowatym w konsystencji, skisłym potem facet, który w życiu widzi tylko piwo. Mój imiennik. Piwo i daj cygareta. Dej.

Nie wierć mnie tak, Iris, tymi gałami, kurwa. Andrea, wyluzuj, uspokój cipsko. To z paseczkiem, tak. Figlarnym, tak, tak. Wracamy.

Gdy błądziłem, spotykałem sekretarki, które odwiedzałem i zagadywałem, nie wiem po co. Tak sobie, tak, bo - choć zarzucano mi lizusostwo - wolałem towarzystwo dorosłych, niż dzieci. Dzieci były są głupie, nie można im zaufać, dzieci kłamią, oszukują i robią w chuja. Kręcą wałki.

Nie pierdol, Drea, że ty też. Chyba, że to nowa nazwa na lachenciongingen i podjebingbungbeng des portfeles. Norma, Norma? A, idź w chuj.

Był chłopiec, który musiał cierpieć straszne katusze, że jego matka ze mną, dzieckiem, rozmawia, pewnie mu opowiadała o grzecznym chłopcu, może nawet z takim "dlaczego ty nie jesteś jak chłopiec", i dokuczał mi cały czas, ile się dało. Dziś nie pamiętam jego nazwiska, jego mama to była Teresa, chuj wie nazwisko, nie wiem, ich twarze rozmyły mi się w pamięci w papkę... Nie pamiętam, czy on, czy inni sami na to wpadli, ale jakieś kurwie zawinęli mnie w materac, siłą, i skakali po mnie.

To podchodzi pod znęcanie dla ciebie, Iris? Skok z rozbiegu, na łokieć i z siedmiolatkiem, na siedmiolatka? Ja żałuję, że ich wtedy nie pociąłem, Iris, tylko w odpowiedzi na zło świata, wyrywałem nogi pseudopająkom. Mrok już się mną opiekował, już byłem protegowanym cienia.

No, co się, Norma, tak głupio gapisz, Iris, co? Nie zdarzyło ci się nigdy patrzeć na świat i metaforycznie myśleć, mówić o tym, co cię spotyka? Ty nigdy nie grasz na trąbce, zamiast na flecie? Nie jeździsz na, wiesz o czym mówię, nie rób z tego powodu... Nic nie rób, uwierz w mrok, kiedyś przyjdzie i po ciebie. Albo nie, bo masz patronusa, grającą na flecie gęś. O patronusach nie słyszałaś, Harry'ego Pottera nie czytałaś, Norma, idź. Idź już lepiej.

Jeszcze? Jeszcze... Jako dziecko rysowałem gilotyny i szubienice, gdy inne dzieci rysowały misie, bociany i samochody. U mnie była szubienica z podpórką, w gilotynie kolega, noże, miecze i uzi. Chciałem, żeby mi dziadek zrobił gilotynkę, jak w Robin Hood faceci w rajtuzach, żebym mógł obcinać głowy małym ludkom z wełny, takim hipkom z wełny, nie wiem, jak toto.

A Iris znowu, mhm, mhm, szkrobie w zeszycie, mhm, mhm, uszy jak radary. Stara, dobra Andrea.

Dziadek, do którego zwróciłem się o pomoc, najwyraźniej zaniepokojony tematem, rzekł mi wówczas, że on mi spoko pomoże z tym, ale jak ja to zaprojektuję. Wiedzieli dobrze, kurwiarze, że nie zaprojektuję tego dobrze, i podsuwali mi inny szajs, a potem tata zachorował, dziadek zachorował i nie było czasu na odganianie mroku z dziecka.

Tak czy inaczej, kazali mi się stawić na wywiadówce i spowiadać, dlaczego narysowałem Alka w gilotynie i Karola na szubienicy. Nie malowałem więcej gilotyn. Spróbowałem bocianów, ale pani Jakjejtam, która czasem nas zawoziła do szkoły, mnie i Pinokia, sztuczną osobę, nie mówiłem o Pinokiu? Nie? Opowiem ci następnym razem, Iris. Dziwko.

Nie, tak mi się powiedziało, Norma, nie bocz się. Andrea do ciebie pasuje, napisałem kiedyś porno-opowiadanie o zmiennokształtnym chłopcu, który obiera porno-ścieżkę i koniec końców, nie wraca do swojego ciała, bo po co, i zostaje w Andrei właśnie. Wyglądała jak ty, Iris. Fajna suka, uwierz. No.

I ta pani Jakjejtam, Gabrysia albo coś, chciała zrobić wystawę bocianów na świetlicy. Mój jako jedyny nie zawisł, albo zawisł z boku, nie pamiętam. Może kazała mi go od początku?

Grunt, że na pomarańczowych nogach bociana były czarne, grube krechy konturu, za co pani Jakjejtam, cipsko z fryzem na niemieckie porno lat osiemdziesiątych, obcisłe gacie i kręcenie dupą na korytarzu przy dzieciach, co za cipsko, zjebała mnie za zepsucie rysunku, i czemu nie mój bocian jak innych dzieci, tylko mój taki pogrubiony, ale odpowiedź jej nie interesowała.

Masz tu banknoty, Iris. Ja wychodzę. Albo nie. Nie wiem, mamy jeszcze czas?

Iris, Iris...

Ojciec mnie opierdalał, że z tyłu w zeszytach były koślawe rysunki kałasznikowów i uzi, i że tylko to mi głowę zaprząta, wiesz. Zrobili sobie z tego sposób na dręczenie mnie, Iris. "Twój ojciec taki biedny...! Chory...! Siedział z synem, z tobą, taki chory, w lekcjach! A ty, jedyne co chciałeś wiedzieć, to czy uzi ma taki kaliber, czy taki? Ojciec apopleksji dostawał z tobą, taki chory, a ty zamiast się uczyć procentów i ułamków, to nie, uzi i uzi!" Tak mi wypominali, jak już umarł. Wzięli torbę mojego mroku, wszyscy do niej nasrali i wrzucili z powrotem.

Zerknąłem tej fantazyjnej piździe na zeszyt: Mrok w czarnej chmurze, czarna chmura mroku, długopis, srebrny Parker. MROK. I dobrze, myślę sobie. Może zrozumie.

Mhm, mhm, powiedziała zachęcająco. Tak zachęcająco, ze przełamałem konwencję i spytałem, mimo że to ona ma pytać, ja odpowiadać. Mówię jej wszystko, i jej nie ufam, ale co zrobić?

Iris, ile kasujesz za realizacje fantazji?

Co?

Nic, Ajris. Nic. Inny psycholog mi powiedział, że trzymam podwójną gardę, wiesz?

Chcesz o tym porozmawiać?

Nie chcę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Blanka 15.02.2018
    Miałam nadzieję, że zechcesz kontynuować. Naprawdę, dobra robota.
  • Okropny 15.02.2018
    Dzięki, Blanka. Zanosi się na dłuuuugą serię, chyba.
  • Blanka 15.02.2018
    Okropny , owocnej pracy w takim razie:)
  • Canulas 15.02.2018
    ładnej kobiecie trudno zaufać, brzydkiej się nie chce. - zajebiste.

    Kurde. Tekst taki, że paradoksalnie nie da się nic wyciąć. Nie ma na to czasu.
    Dopierdalasz wyżynami, chłopcze.
  • Okropny 15.02.2018
    Chcesz mi coś powiedzieć?
  • Canulas 16.02.2018
    Okropny w skrócie, że bardzo dobre.
  • Okropny 16.02.2018
    Canulas dlaczego?
  • Canulas 16.02.2018
    Okropny dlaczego dobre?
    Bo bez jeńców.
    Bez: a może napiszę tak, napiszę tak.
    Po prostu bez jeńców.
  • Ritha 20.02.2018
    "Andrea kończy się łagodnie, jest łagodne wzniesienie od An, potem nagle szczyt i wpierdol Dr, a potem ładna dolinka, Ea. An-drrr-rea" - hehe, "okropna" logika, zacnie analizujesz imona, trza Ci przyznać

    "Dziś możemy pogadać o tym, dlaczego nieswojo się z tobą czuję. Ładnej kobiecie trudno zaufać, brzydkiej się nie chce, bo i z patrzeniem jest problem, przy zbyt ładnej i zbyt brzydkiej. To jak wódka za zimna i za ciepła, zjadliwe... Ale nie tak, jak trzeba. Drea, Rea, Iris" - kurdę, lubię takie rozkminy

    "obnażysz moje słabości, wyciągniesz wnioski, niedajbóg trafne" - i to

    "Ej, bo naprawdę obrzydza cię, jak ktoś przy tobie je?" - dalej tak masz? :D

    "A to cipsko nagle, nie wiedzieć skąd nagle strój a la lata dziewięćdziesiąte, okulary na smutnej piździe i pyta znad nich, pyta: Czy ktoś się nad tobą znęcał?
    A ja wdycham powietrze i bardzo potrzebuję papierosa, ale nie chcę go, bo papierosy są do dupy i mogą spierdalać. Potrzebuję, ale nie chcę" - rozmowa z panią psycholog, no kurde, daej kupuję ten motyw po całości. W ogóle narracja, jaką tu uprawiasz bardzo pasuje do sytuacji. Te psycho-logowania są przezacne Okropny.Czy tu tu uskuteczniasz myk terapii, jak ja w pustostanach, czy tylko mi się zdaje?

    "Był chłopiec, który musiał cierpieć straszne katusze, że jego matka ze mną, dzieckiem, rozmawia, pewnie mu opowiadała o grzecznym chłopcu, może nawet z takim "dlaczego ty nie jesteś jak chłopiec", i dokuczał mi cały czas, ile się dało" - bardzo prawdziwe, uniwersalne wręcz

    "Ja żałuję, że ich wtedy nie pociąłem, Iris, tylko w odpowiedzi na zło świata, wyrywałem nogi pseudopająkom" - i to

    "Jeszcze? Jeszcze... Jako dziecko rysowałem gilotyny i szubienice, gdy inne dzieci rysowały misie, bociany i samochody. U mnie była szubienica z podpórką, w gilotynie kolega, noże, miecze i uzi. Chciałem, żeby mi dziadek zrobił gilotynkę, jak w Robin Hood faceci w rajtuzach, żebym mógł obcinać głowy małym ludkom z wełny, takim hipkom z wełny, nie wiem, jak toto" - musiałam skopiować, ma w sobie coś takiego, jak zdzieranie kolejnych warstw skóry, jak zaglądanie wstecz, no lubię, jesteś świrem, być może, trudno, nie przestanę lubić

    "potem tata zachorował, dziadek zachorował i nie było czasu na odganianie mroku z dziecka" - zwłaszcza końcówka, podsumowanie, gites

    Kurde, gdybym Cię znała mniej, być może inaczej bym odebrała ten tekst. Ale trochę Cię znam, nawet muślę, że sporo, i widzę tera wyraźnie, że to są "okropne(go)" pustostany, ach...

    Uzi <3

    "Tak mi wypominali, jak już umarł. Wzięli torbę mojego mroku, wszyscy do niej nasrali i wrzucili z powrotem" - mocno ciśniesz, dobrze! Ciśnij!

    "Tak zachęcająco, ze przełamałem konwencję" - że*

    I końcówka. Tadam. "Nie chcę" - gicior.
    Duży gicior, duża piona. Zasłużenie fest.
  • Ritha 20.02.2018
    no lubię, jestem* świrem, być może, trudno - JESTEM mialo byc xd
  • Okropny 20.02.2018
    Ritha dzięki za wizytę, czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania