Poprzednie częściRose moja historia

Rose moja historia czesc 3

Fifi56

 

Poczatkowo myslalam, ze zartuja ale to okazalo sie byc prawda....

Bracia naprawde chcieli mi pomoc....

Nie chcialam jechac....

Flap, gosciu moze z metr 50 w kapeluszu okazal swoje szczerozlote serce.

Ja sie dziwie, ze jeszcze Go to dobre zlote serce nie przewrocilo :D

Maly, drobny karzel a przegadal mnie jak nikt inny. Maly wzrost a inteligencja wysoka ponad mojego przecietnego IQ.

Jego lagodny ton i spokojne podejscie sprawilo, ze zgodzilam sie. Na jego twarzy malowala sie rysa radosci gdy zaczal mi opowiadac o niedalekiej przyszlosci.

Byl naprawde przekonywujacy a sila argumentow sprawila, ze zgodzilam sie leciec.

 

,, Max, zobaczysz wszystko bedzie dobrze,,

,, Bedzie fajnie, dawaj, jezeli Tobie nie spodoba sie po prostu wrocisz do domu,,

,, Ku przygodzie,, ;)

 

Poczulam to cieplo i bicie serca ze strony Flapa. Iskry sympatii ponownie oraz pozytywnie porazily moja zablakana dusze i zlamane serce, ktore szukaly sensu zycia w tym spoleczenstwie pelnym obludy i zaklamania. Flap pokazal mi jednak, ze swiat, ktory tak negatywnie postrzegam wcale taki nie jest, jakby moglo sie wydawac....

Z Flapem roznilismy sie podejsciem do zycia pomimo iz bylismy tacy sami. Ja szukalam podstepu, Flap szukal przyczyny. Uwierzcie mi, jako jedyny do mnie dotarl...

Ja nie wiem jak On to zrobil...

Zgodzilam sie....

 

@------>-------

 

Polecialam.....

Wszystko potoczylo sie tak blyskawicznie.....

Gdy dotarlam na miejsce, nie bylam swiadoma swojego polozenia. Po pierwszej nocy dotarlo do mnie jednak, ze jestem daleko od domu....

Poplakalam sie....

Balam sie pomimo wsparcia i cieplych slow...

Balam sie bo nie bylo ze mna kogos bliskiego....

Kogos, kto przytulilby mnie....

To otoczenie, jezyk, nowi ludzie przerazaly mnie....

I ta jebana samotnosc....

Mijal dzien za dniem. Dostalam prace w firmie, w ktorej poczatkowo nie odnalazlam sie. Firma ogromna niczym labirynt z zaulkami, gubilam sie, nic nie rozumialam....

Dano mi ubrania i szlam w nich do pracy.... Dziewczyna w szarych ubraniach, spietych wlosach i butach roboczych, szla jak na sciecie, to bylo przerazajace....

Poznalam obcokrajowcow. Przynajmniej ich ogarnelam podczas pobytu na obcej ziemi, nie wspominajac o panujacym jezyku urzedowym, z ktorym mialam mega trouble...

Masakra...

Komunikacja ,, z kluskami w buzi,, ( innego okreslenia nie mam ;) ) byla dziwaczna i ciezko bylo tych ludzi zrozumiec....

Jedna wielka paczka wedlowska.... Uwierzcie mi, kazdy czlowiek z innej parafii i o roznych pogladach na rzeczywistosc....

 

Jeden wielki obiektywizm wynikajacy z walki o przetrwanie i byt....

Jezeli jestes w porzadku, zgadzasz sie ze spoleczenstwem, wykonujesz nalezycie swoje obowiazki w zamian dostaniesz pelen koszyk wdziecznosci, dobroci, pomocy i zrozumienia. Jednak gdy stawiasz sie, jestes egoista, nie dostosowujesz sie do polecen i otoczenia - jestes ,, shit,, czyli do bani ;)

Przekonalam sie o tym na wlasnej skorze....

 

Ok, nazwijmy to spoleczenstwo Kluskami.

Kluski gadaly miedzy soba, smialy a ja bylam jak taki pisklak - najmlodszy, probujacy byc taki sam jak Oni, wzbic sie ponad wszystko, poleciec ponad wyzyny Ich jezyka. Przeniesiono mnie w inne miejsce niz dotychczas, odetchnelam z ulga....

 

Jakos dawalam sobie rade w nowym miejscu bo tam byl ze mna Flap, wiedzialam, ze ktos jest, ze ktos nade mna czuwa abym nie palnela glupoty....

Jakos krecilo sie w pracy....

Jakos funkcjonowalam....

Bo byl ze mna aniol...

Aniol, ktory kibicowal mi od samego poczatku.....

 

Ch$$%@$a godzina 4 a ja nie spie....

Mam jechac do lekarza....

K@#$#a co za bol....

Moglabym zginac aby jak najmniej bolalo....

Mniejsza o wiekszosc....

Wracajac do historii....

 

Pracowalam w jednej firmie z Flapem tylko na przeciwnych zmianach i stanowiskach wiec nie bylo jak swobodnie pogadac. Jakos krecilo sie. Pierwszy dzien w pracy byl stresujacy, masakra. Dali mi jakies dziwne kable, trojkaty, prostokaty chuj wie co jeszcze.

I ciagle ta praca...

Budowa....

Rozliczanie sie na koniec dnia....

Znowu praca...

To byla jakas czarna magia nie do pojecia....

 

@------>--------

 

Praca.... Praca.... Praca....

Strasznie zalezalo mi na pracy i na tych klockach, cokolwiek mialoby to znaczyc.... Mialam noz na gardle oraz dlug wdziecznosci u Flapa moralny zarowno jak i finansowy. Czulam presje, ktora mobilizowala mnie do dzialania. Bylo super....

Poznalam pracowite osoby z ktorymi zaprzyjaznilam sie. Nazwijmy je Pszczolkami ze wzgledu na wiekszosc kobiet w zespole. Przygarnely mnie, podczas gdy bylam zablakana i przestraszona. Pokazaly mi wszystko krok po kroku a ja nadal nie pojmowalam funkcjonowania firmy. Pomimo zdobytej z czasem wiedzy poczulam wewnetrzny niepokoj jakby cos mialo wydarzyc sie. Szczegolnie krolowa Vita, ktora cieszyla sie szacunkiem w zespole wdrazala mnie w tajniki mechaniki i otoczyla opieka. Byla stanowcza ale wyrozumiala. Nie znalam tamtejszych zwyczajow i zaczelam do Vity mowic ,, Pani,, :D

Vita byla szanowana, zorganizowana, surowa ale sprawiedliwa. Zawsze miala dlugopisy w kitku co swiadczylo o jej pracowitosci - to najbardziej utkwilo mi w pamieci.

Juz wtedy czulam, ze jest cos ze mna nie tak, bylam rozkojarzona ale stwierdzilam, ze to zmeczenie....

 

Dlugo nie trwalo jak pojawila sie Patricia zwana Barbie - smukla lalka ze sztucznymi rzesami, tipsami jednorazowego uzytku, cieszaca sie mega popularnoscia. Miala ze swoim Kenem trzy swiaty choc przy blizszym poznaniu wywnioskowalam, ze to Ken bal sie jej a nie Ona Jego. Nie dziwie sie, ze Ja zostawil. Na Jego miejscu postapilabym tak samo i kopnelabym Ja w tylek. Gdyby Jej rozlozyli czerwony dywan, pierwsza zaliczylaby pierwszy krok oraz upadek o wystajacy rog, czego Jej jak najbardziej zycze.

Mniejsza o wiekszosc. Uwielbiala robic wokol siebie szum. Sprawiala wrazenie zyczliwej, uprzejmej i przywodczej. Jeden wielki ekstrawertyzm bil z jej postawy ciala a Jej oczy ukazywaly atrape uprzejmosci.

Na urok i wdziek osiagnelaby wszystko. Poczatkowo imponowalo mi to i nie dostrzegalam jej dwulicowosci. Ja bylam zagubiona i potrzebowalam bratniej duszy.....

Wiedziala o tym i szybko zdobyla moje zaufanie....

Jej pozytywne cechy zgubily mnie....

Szybko wdrazyla sie w towarzystwo i odciela mnie od reszty grupy... Flapowi nic nie mowilam bo nie chcialam Go martwic, uznalam, ze sama zajme sie ta sprawa. Dosc mial swoich trosk. Nie chcialam byc dla niego obciazeniem. Flap byl wazna osoba, stwierdzilam iz nie bede ingerowac Go w moj problem aby z tego tytulu nie mial nieprzyjemnosci ze strony spoleczenstwa.

 

W pewnej chwili poczulam sie gorsza od reszty grupy i uwazalam, ze jestem beznadziejna w tym co robie. Usuwalam sie pomalu w cien....

Myslalam, ze nic nie potrafie zrobic i ze nikt nie dostrzega tego co robie. Ze jestem nikim....

Czulam sie opuszczona, niekochana, niedoceniana...

 

@----->--------

 

Barbie byla niesamowita. Lalka pelna energii ktora umiala zawalczyc o siebie.... Jednak tak jak wspomnialam, odciela mnie od reszty grupy. Przypadkiem uslyszalam szepty ale jak to w pracy, kazdy o kazdym plotkuje ;)

Jednak to byl dla mnie znak abym na nia uwazala, abym byla czujna jednak nie chcialam w to wierzyc....

Barbie?

Nie, to nie moze byc Ona...

Przeciez jest taka pomocna, mila, wygadana....

Jednak od jakiegos czasu zanizala moja samoocene aby samemu poczuc sie lepiej. Krecila sie obok mnie niczym bluszcz z rozlozystymi galeziami, stopniowo zaciskajac na swojej ofierze swoje pnacza, patrzac lubieznie oraz z satysfakcja w przerazone oczy swojej ofiary, ktora wydobywala z siebie ostatni oddech. Krytykowala moje poglady, sposob myslenia, ubierania sie ale usprawiedliwialam Jej zachowanie. Zdobylam sie na rozmowe z Nia, okazalo sie, ze miala trudne dziecinstwo i nie miala przyjaciol. Ok, zrozumialam to...

Jestem osoba subiektywna i tak tez postrzegam ludzi i rzeczywistosc...

Gdy Barbie dostala odznake pracowitosci i przeszla na wyzszy level niz Ja, zmienila sie.

 

Wiele razy slyszalam

,, Jestem teraz Twoim szefem, bo Ty musisz mnie sie sluchac, sprzatnij po sobie, jak Ty skladasz te czesci, zobacz cos Ty zrobila, zniszczylas czesc,,

,, Teraz to ja juz Ciebie nie boje sie,,

Pamietam wszystko, kazde jej slowo, gest, ostatnie tchnienie....

 

Moja czujnosc okazala sie sluszna....

Nie bede cytowac kazdego slowa poniewaz sytuacji bylo wiele bo po co? (...) to nie ma sensu. Wazne bylo to, ze Ja zaczelam czuc sie gorzej.

Ton glosu byl stanowczy i pewny siebie, a jej wzrok byl morderczy gdy te slowa padaly pod moim adresem jak sztylet w serce.....

 

Do mojej duszy, ktora stopniowo swiecila blaskiem nadziei na lepsza przyszlosc, zaczela wkradac sie ciemnosc....

 

Zagryzalam zeby, aby nie dac sie sprowokowac.....

Dopoki nie przylapalam jej na rozmowie podczas ktorej dolewala oliwy do ognia ,, ze Max robi to po zlosci,,...

Nie wiedziala jednak, ze stoje za nia...

Zero wyczucia, sumienia i empatii...

Byla bezwzgledna, okrutna w tym co robi....

Moja cierpliwosc skonczyla sie....

Gdy nikt nie widzial, dopadlam Ja na korytarzu i dalam jej do wiwatu. To juz byla sprawa honorowa i nie zamierzalam Jej obgadywac, tak jak Ona to robila za moimi plecami.

Lzy lecialy mi z oczu, trzeslam sie ale wiedzialam, ze musze dzialac. Przeciez nie moge sobie pozwolic na takie traktowanie......

Ustalam i zaczelam krzyczec...

Emocje puscily, przestalam nad soba panowac i zaczelam mowic, co czuje. Lalka ustala i nie wiedziala co powiedziec. Rzucila tylko oschle ,, przepraszam,,.

W tym momencie moja pewnosc siebie wzrosla a promienie wiary oswiecily moja samoocene.

 

,, Ja moge, ja potrafie,,

^^

,, Z jakiej racji mam przejmowac sie kims, kto jest na takim samym stanowisku jak Ja?,,

^^

,, Ja wcale nie musze, Ja moge,,

 

Wiele razy to sobie powtarzalam.

Rozkwitlam ponownie poniewaz zrzucilam z siebie ciezar niepewnosci.

 

@------>---------

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania