Poprzednie częściSpór o krew i bimber

Spór o krew i bimber cz.6

Fenton wybrał przedmieścia belgijskiego miasta Namur nieopodal Brukseli. Szedł tam dosyć długo z Arnhem. Mimo to w końcu mu się udało. Zatrzymał się na polanie, rozbił obóz, nazwał go Reyburgiem, aby upamiętnić przyjaciela. Wtedy po raz pierwszy mu go brakowało, szlag mogłem go nie zabijać, ale teraz ja jestem szefem! – pomyślał.

Sam niewiele mógł zdziałać. Potrzebował nowych lojalnych sojuszników, którzy jak to ujął nie mają zapału i ambicji do życia, sam jest takim typem Fenton. Mężczyzna nie dostał żadnego dyplomu, był zaniedbywany, durny. Bez studiów, bez forsy, bez niczego, ale nie stoczył się, nie upadł. On postanowił żyć jak holenderski rewolwerowiec.

Wyruszył po raz pierwszy do miasta. Od Reyburgu do Namur około 3 kilometry, zatem niewiele.

Zobaczył pewien napis na jednym z budynków, "Bimber". Tak, otóż tego pragnął, pędzenia bimbru. Wszedł.

– Witam. Do kogo należy ten lokal?

– Do księżnej Arnhem, Caroline.

– Ponoć nie żyje, ktoś napadł na jej posiadłość.

– To ty! – Wyciągnął rewolwer z kabury.

Fenton upadł na ziemię, po czym strzelił facetowi w oko. Musiał uciekać. Nie, wpierw forsa. Z kasy, zabrał trochę forsy. Dalej, bimber, wziął butelkę. I pobiegł. Policja! Siup! Bimber na mordę. Równa się szkło w mordę. Ucieczka w zaułek. Policjantów ktoś zastrzelił. Fenton się zatrzymał.

– Kto to?

– Nieważne. Pomogę ci. – odezwał się.

Uciekli. Uciekli do Reyburgu. Nieznajomy powiedział, że ma jeszcze dwóch sojuszników. No, może wyjdzie coś z ciągłej walki o forsę z wyższymi organami.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania