Poprzednie częściStore Wars – część 1

Store Wars – część 4

Store Wars* – Imperium kontratakuje – część 4

 

Żaba, zwany przez niektórych Żabka (właściwie nazywały go tak tylko liczne kochanki i matka), siedział na swoim olbrzymim fotelu. Oglądał w telewizji teleturniej Jeden z dziesięciu. Czasem udało mu się odpowiedzieć na jedno pytanie, był wtedy w siódmym niebie. Dzisiaj jednak Sznuk sypał samymi trudnymi zagadkami. Żaba był handlarzem broni. Dysponował arsenałem wszelkiego kalibru, od prostej procy do nuklearnych bomb międzykontynentalnych. Ostatnio powodziło mu się niezbyt dobrze, nikt nie chciał się napieprzać. W teleturnieju został już tylko jeden facet z dwoma szansami. Sznuk zaczynał czytać pytanie, kiedy do komnaty wpadł przez okno szpak. Żaba aż zakrztusił się popijaną maślanką. Pojawienie się ptaka oznaczało wreszcie nowe zamówienie.

– Czereśnie! – ryknął Żaba w stronę drzwi.

Stojąca tam, gotowa na każde zawołanie, które właśnie nastąpiło, służba wpadła natychmiast do komnaty z wiadrem świeżo zerwanych owoców. Wokół posiadłości Żaby hodowano przez cały rok czereśnie różnych odmian. Służący zrywali je codziennie, na wypadek wizyty szpaków. Jeśli takowa nie nastąpiła, eksportowano czereśnie do Kazachstanu i Gruzji. Przynosiło to, choć niewielki, to jednak stały dochód. Dzięki temu Żaba jakoś wiązał koniec z końcem w czasie pokoju.

Ptak zżarł już dwa kilogramy czereśni i wreszcie wyjął z torby wiadomość przekazując ją Żabie. „Wojna. Stop. Potrzebna broń. Stop. Pozdro. Leroy Merlin Junior”

– Ale się wysrał z tym pisaniem – mruknął Żaba z niezadowoleniem.

Wziął papier i napisał: „Jaka wojna? Stop. Jaka broń? Stop. Ile? Stop. Pozdro. Żaba” Wyrwał wiadro szpakowi sprzed dzioba i wsadził papier do torebki.

– Wypierdalaj! Szybko! – krzyknął.

Ptak z lekko obrażoną miną odfrunął natychmiast. Nie najadł się jeszcze do syta, ale wiedział, że coś się święci, więc opcha się dosyć u każdego z korespondujących.

 

Wolfgang Kaufland leżał cały zlany potem w swojej komnacie. Dostał białej gorączki kiedy dowiedział się o ślubie młodego Leroy Merlina z tą pindą Gesslerką. Wokół łóżka stało dziesięciu medyków mruczących do siebie szeptem jak zbić temperaturę. Książę niemal całkowicie stracił kolory. Biała gorączka wybielała go coraz szybciej. Jeśli w ciągu kwadransa zespół lekarski niczego nie wymyśli, księstwo zostanie bez władcy.

– Może dać mu tabletkę na zbicie temperatury?

– Albo zastrzyk?

– Lepiej obłożyć go lodem.

– Lód nic nie da.

Takie i wiele innych pomysłów przewijało się w szeptach medyków. Wszystkie jednak nie znajdowały aprobaty.

– Mam – odezwał się nagle doktor Treter. – Pomalujmy go farbami, wtedy odzyska kolory.

Wszyscy zaczęli bić brawo. Posłano po malarzy i po paru minutach książę był zdrów jak ryba…albo jak koń…byk? W każdym razie był zdrowy. Doktor Treter dostał za miesiąc nagrodę Nobla za wynalezienie lekarstwa na nieuleczalną przez stulecia białą gorączkę.

 

Połączone armie hrabiny von Lidl i księcia Tesco dotarły do granicy hrabstwa Leroy Merlin. Postanowiono rozbić obóz i zrobić imprezę z tej okazji. Ola, Ala i Ela, które ostatecznie przekonały rodziców aby zabrali je ze sobą na wojnę, zajęły się oprzętem koni. Uznano, że ich doświadczenie z pracy na parkingu jest bezcenne. Generał Groszek kazał rozładować ciężarówki z piwem i wódką. Ustawiono scenę dla zespołu disco polo o nazwie Riki Tiki i godzinę później żołnierze obu sprzymierzonych armii zaczęli zabawę na całego.

Po drugiej stronie granicy największa armia w…we…no w każdym razie największa armia stała gotowa do odparcia ewentualnego ataku. Trochę się niepokoili, gdyż nie mieli jeszcze broni. Lakoniczna korespondencja młodego Leroy Merlina z Żabą opóźniła dostawę. Do akcji musiał wkroczyć stary hrabia. Złożył konkretne zamówienie, które miało zostać zrealizowane najszybciej jak to możliwe (cokolwiek to oznaczało).

– Ty dupku! – krzyczał hrabia na swojego syna. – Siedzisz cały czas w kuchni zamiast zająć się rządzeniem. Co tam robisz?

– Jola chciała obejrzeć – odparł młodszy Leroy Merlin. – To jej pokazuję.

– Jola? – zapytał zdziwiony osiemdziesięcioletni hrabia. – Jaka Jola?

– No Jola, moja żona.

– To ona nie ma na imię Magda? – senior wciąż nie rozumiał kim jest Jola.

– A dlaczego miałby mieć na imię Magda?

Stary hrabia zadumał się nad wyjątkowo błyskotliwą odpowiedzią syna. No tak, dlaczego – pomyślał. Podszedł i poklepał swego następcę po plecach.

– Będą z ciebie ludzie – oznajmił z uśmiechem.

Klepnięcie po plecach niestety trafiło dziwnym trafem w jakiś wyjątkowo czuły punkt na ciele syna, gdyż zerwał się jak oparzony i pobiegł w stronę granicy.

 

CDN…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 30.06.2017
    Wojna na dobre rozpoczyna się. Dwa na dwa, kto zwycięży? Jedno co dobre dla ludzkości wniosło małżeństwo Merlina z Jolą to wynalezienie leku na białą gorączkę. :-)
  • Pan Buczybór 01.07.2017
    Klepnięcie na rozpęd. Szykuje się wojna na miarę Tolkiena. Mam nadzieję, że będą lasery, a Riki Tiki zadba o podkład do bitwy. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania