Strażnicy - Rozdział 1
[Witam niesiony weną, napisałem pierwszy rozdział mojego nowego cyklu. Tekst nie odleżał długo (ponieważ wcale nie odleżał), ale mam nadzieję, że nie jest tragiczny i nie będę żałował dodania go tak szybko.]
W niewielkiej odległości od pola uprawnego mężczyzna oparty o pień drzewa odpoczywał w jego cieniu. Niedawno wybiło południe, wszyscy chłopi pracujący na polu udali się na popołudniową przerwę. Praca o tej porze była niezwykle niebezpieczna, ponieważ narażała na rychły atak południcy. Mężczyzna zamyślonym wzrokiem spoglądał na złote kłosy pszenicy chylące się pod delikatnym dotykiem letniego wiatru. Jego myśli krążyły wokół niedawnego odkrycia chłopów, którzy opuścili wioskę w celu zebrania chrustu. Efekt ich odkrycia był taki, że dwóch z nich zostało ciężko rannych, a jego bliski przyjaciel Joerg zmarł na miejscu. Nieznanych mu bliżej dwóch mieszkańców wsi, oraz jego przyjaciel przypadkiem natknęli się na loch klasy piątej. Zaalarmowali tym zamieszkujące go potwory. Dwójka ludzi, którzy przetrwali atak potworów, opowiedziało potem, że Joerg oberwał strzałą w głowę. Osobnik, który zabił Joerga, miał być szczególny. Był wyższy niż zwykły goblin, jego skóra zamiast być jasnozielona, miała szary kolor. Oczy szarego goblina były czerwone i wyrażały niepohamowaną rządzę krwi. Jak na dłoni było widać, że jest przywódcą. Pozostałe osobniki wyraźnie się go bały i aż podskakiwały ze strachu gdy wypowiadał szorstkie komendy w ich dziwnym, trzeszczącym języku. Mężczyźni zdążyli zobaczyć tylko to ponieważ natychmiast rzucili się do ucieczki. Uciekających chłopów trafiło kilka strzał, jednak w tej chwili nie czuli bólu, ich jedynym celem było przetrwanie oraz dostanie się do domu, w którym mogli liczyć na pomoc. Pierwszym, który ich zobaczył, był stary zarządca wioski Aldrich. Wyglądali na śmiertelnie przerażonych, a w ich ciałach utkwiły strzały, więc natychmiast domyślił się, że wydarzyło się coś strasznego. Starzec zapytał ich, co się stało, ale chłopi nie potrafili odpowiedzieć. Zdyszani przekrzykiwali się nawzajem. Nawet największy mędrzec nie mógłby w tej chwili rozszyfrować znaczenia ich słów, więc stary zarządca zaprowadził ich do wioskowej zielarki, aby ta opatrzyła ich rany. Po wyciągnięciu strzał i opatrzeniu ich ran ponownie poproszono ich, aby opowiedzieli, co się stało. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Goniec z trzema końmi został wysłany do najbliższego miasta. Podróż, która normalnie zajmuje trzy dni drogi, zajęła mu jedynie jeden i pół dnia. Po dotarciu na miejsce natychmiast skierował się do głównej siedziby Strażników w regionie. Strażnicy są wojownikami, którzy składają jedynie trzy przysięgi. Przysięgę ochrony życia, przysięgę wykonania zleconego zadania oraz przysięgę zabijania potworów. Za swoje usługi nie pobierają żadnej opłaty, liczą jedynie na dobrowolne datki. W swoje szeregi przyjmują tylko silnych wojowników, czasem wychowują sieroty lub dzieci porzucone przez rodziców. Po ukończeniu treningu dają im możliwość odejścia, ale przeważająca część ludzi wychowanych przez stowarzyszenie pozostaje w nim, ponieważ dla wielu z nich jest ono jedynym domem. Aby wstąpić do stowarzyszenia, musisz dowieść swoich umiejętności oraz złożyć trzy przysięgi. Każde uchybienie jest surowo karane, jednak najstraszliwsze kary czekają tych, którzy złamią chociaż jedną z trzech przysiąg. Nie bez przesady jest stwierdzenie, że lepiej rzucić się na własny miecz niż żeby zostało ci udowodnione złamanie którejkolwiek z nich. Krążą mniej lub bardziej zmyślone legendy o tym co dzieje się z takimi nieszczęśnikami. Jedna z bardziej popularnych mówi o powtarzających się cyklach tortur i regeneracji w specjalnym magicznym artefakcie. Podobno po tej resocjalizacji dusza oraz umysł torturowanego zostaje wymazana, a on sam staje się bezwolną pustą skorupą obsługującą artefakt. Takich samych równie lub bardziej przerażających opowieści są dziesiątki, co skutecznie zniechęca strażników do łamania zasad. Jednak co jakiś czas pojawiali się, degeneraci łamiący zasady. Oczywiście po każdym z nich słuch zaginął, co uwiarygodnia i tak już straszne legendy. Strażnicy byli oddani idei wali ze złem oraz jego personifikacją, potworami. Gdy goniec wszedł do siedziby stowarzyszenia, natychmiast opowiedział o tym, co się stało. Niedługo potem do wioski Almir została wysłana ekspedycja składająca się z wojownika, maga, łowcy, oraz kapłana. Każdy z nich miał rangę piątą, czyli najniższą jednak byli o wiele potężniejsi niż zwykli ludzie. Drużyna Strażników zatrzymała się w wiosce, aby odpocząć i zdobyć prowiant. Po odpoczynku, posileniu się, i zdobyciu prowiantu Strażnicy wyruszyli w stronę Lochu. Od tego czasu minęło kilka godzin.
Z zamyślenia mężczyznę wyrwały dziwne dźwięki, pochodzące z lasu. Gdy spojrzał w tamtym kierunku, zobaczył dziesiątki małych zielonych stworów, na których czele stał szary goblin. Gdy goblin zauważył mężczyznę, wykrzywił swój pysk w odrażającej parodii uśmiechu, naciągając cięciwę trzymanego w rękach łuku. Przywódca goblinów wystrzelił, trafiając w pień drzewa, przy którym wcześniej odpoczywał mężczyzna. Goblin trafił w cel z odległości prawie stu metrów, co pokazywało, że posiada znakomite umiejętności łucznicze.
– Spudłował? – pomyślał przerażony mężczyzna. – Nie… – poprawił się w myślach. – On się ze mną bawi!
Jakby na potwierdzanie myśli mężczyzny uśmiech goblina stał się jeszcze szerszy, co wydawało się niemożliwe. W chwili gdy goblin wyciągnął kolejną strzałę, mężczyzna rzucił się do panicznej ucieczki. Musiał powiadomić pozostałych. Ostrzec ich przed niebezpieczeństwem.
Komentarze (11)
Niedawno wybiło południe, wszyscy chłopi pracujący na polu udali się na popołudniową przerwę. - Powtórzenie Pole. Poza tym w południe wybrali się na popołudniową przerwę. Lepiej było zostawić po prostu przerwę. Żeby nie było powtórzenia z południem ani braku logiki z popołudniem.
Praca o tej porze była niezwykle niebezpieczna, ponieważ narażała na rychły atak południcy. Mężczyzna zamyślonym wzrokiem spoglądał na złote kłosy pszenicy chylące się pod delikatnym dotykiem letniego wiatru. " - Powtórzenie mężczyzna. -> żeby tego uniknąć można zmienić akapit na...
"Mężczyzna oparty o pień drzewa rozmyślał, spoglądając na złote kłosy pszenicy chylące się pod delikatnym dotykiem letniego wiatru. Niedawno wybiło (...)"--> Z tego fragmentu wynika że jest niedaleko pola tak czy siak bo inaczej nie widział by kłosów pszenicy. Skoro nie robi w polu to odpoczywa i tak dalej. Nie trzeba wszystkiego wyjaśniać,
" Był wyższy niż zwykły goblin, jego skóra zamiast być jasnozielona, miała szary kolor. Oczy szarego goblina były czerwone i wyrażały niepohamowaną rządzę krwi. " -> szary goblin, szary goblin. Masz dwa zdania następujące po sobie więc jakbyś napisał po prostu że jego oczy. To by wystarczyło a tak to uniknął byś tych przeklętych powtórzeń a w opowiadaniu masz ich aż nadto przez co się trudno czyta.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania