Poprzednie częściSzpieg cz.1

Szpieg cz.3

Paul stanął tuż za nią.

- Zapomniałaś go zabrać - stwierdził.

- Nie zapomniałam... - odwróciła się. - Nie chciałam, żebyś o mnie zapomniał - szepnęła.

- Już ci kiedyś mówiłem, że nie można zapomnieć o kimś, z kim spędziło się kilka lat.

Złapał ją w pasie i delikatnie przyciągnął ku sobie. Przez chwilę wpatrywali się sobie w oczy. Paul widział jej wzrok błądzący momentami po jego ustach. Z jednej stromy był taki ostrożny i niewinny, a z drugiej błagający, by tylko na przytulania się nie skończyło.

Serce biło jej jak oszalałe. Doskonale wiedziała, co stanie się za chwilę. Strach ją paraliżował, jednak podświadomie czuła, że tego właśnie chce. "Tylko, co jeśli on będzie chciał jeszcze czegoś więcej? Mam go dopuścić tak blisko siebie?"

Zaczęli się całować. Najpierw delikatnie, trochę niepewnie, jakby sami nie wiedzieli, czy tego chcą. Z każdą chwilą to muśnięcie warg stawało się bardziej gorące i namiętne. Przypominało ognisty taniec dwóch serc, które po latach rozłąki, nareszcie mogły się połączyć: takie swobodne, pełne pasji i szczerej miłość.

Ta chwila nie była nawet w połowie tak nieziemska, jak wtedy, w klubie, na uboczu. Choć wówczas Lisie wydawało się, że piękniejszego pocałunku przeżyć nie może.

Popatrzył na nią: w pół przymkniętych, lekko zamroczonych oczach dostrzegł jej uległość. Mógł z nią zrobić wszystko, a ona nie pisnęłaby słowa, całkowicie się mu oddając. Uśmiechnął się na tą myśl, jednak odsunął się od niej o krok.

Została na noc. Zasnęła na kanapie w salonie. Paul okrył ją kocem i ostrożnie odgarnął z jej twarzy kilka kosmyków włosów.

Kolejne dni służby mijały spokojnie, momentami wręcz nudnie. Za to życie uczuciowe policjantów nabierało pikanterii.

Obydwoje siedzieli w swoim biurze. Dopełniali formalności. Szklane szyby, które zastępowały połowę ścian były zasłonięte. Tylko otwarte na oścież drzwi zapewniały im wgląd na to, co działo się na komendzie. Paul co chwilę kątem oka spoglądał na Lisę, która uśmiechem odpowiadała na jego wzrok.

- Możesz podać mi akta Brica? - zapytał Paul jakby od niechcenia.

Lisa podała mu teczkę z dokumentami, a ten, niby przypadkiem, musnął palcami jej dłoń. Po chwili wstał i zamknął drzwi. Podszedł do niej. Pogładził po policzku.

- Czerwone wino, truskawki, świeczki, róże - wymieniał cicho - tylko ty i ja - szepnął jej do ucha i puścił do niej oko.

Założyła ręce na jego szyję. Przysunęła się jeszcze bliżej. Ich usta dzieliły minimetry. Paul był pewny, że zaraz kolejny raz będzie mógł poczuć smak jej ust.

- Tylko ty i ja - powtórzyła szeptem. - Będę na pewno - dodała uchylając się przed pocałunkiem.

Spojrzała na niego, subtelnie przygryzając dolną wargę. Wyszła z biura.

Patrzył chwilę za nią z uśmiechem. "Kokietka", pomyślał.

Wieczorem, zgodnie z obietnicą, Lisa pojawiła się w domu przyjaciela. Obydwoje wiedzieli, że nie spotkali się, by plotkować. Paul przycisnął ją do ściany. Namiętnie całując dotykał jej ciała. Wziął na ręce, zaniósł do pokoju i zamknął drzwi.

Rankiem w sypialnia Paula panował chaos. Na podłodze leżały rzucone ubrania i płatki róż, na stoliku stały dwa kieliszki, pusta butelka po winie i miseczka z kilkoma truskawkami.

Policjant gładził po ramieniu śniącą na jego torsie Lisę. "Jest taka bezbronna", pomyślał. "Obiecałem Semirowi, że będę cię chronił. Teraz ze mną jesteś bezpieczna".

Lisa otworzyła oczy.

- Cześć, księżniczko - uśmiechnął się.

- Cześć, mój książę. Długo już nie śpisz?

- Kilka minut.

- Trzeba było mnie obudzić.

- Tak słodko spałaś... - westchnął. - Kocham cię.

- Też cię kocham. Zawsze kochałam.

- To dlaczego wyjechałaś?

- Bałam się, że ty do mnie nic nie czujesz, że szukasz kogoś bardziej dojrzałego niż kapryśna nastolatka.

- To, że pozwoliłem ci wyjechać, było dużym błędem. Chciałbym, żebyś już zawsze była przy mnie.

- A ty przy mnie - uśmiechnęła się.

Dzień za dniem, patrol za patrolem mijał niepostrzeżenie. U boku ukochanego, Lisa czuła, że może góry przenosić, pewna siebie i kochana.

W poniedziałkowy dżdżysty ranek Paul pospiesznie szykował się do pracy. Lisa, ze względu na nie najlepszy stan zdrowia wzięła sobie wolne.

- Lisa, widziałaś kluczyki do auta? - zapytał, wkładając buty.

- Były w kuchni, na lodówce - odparła, podając mu je.

Policjant stanął przed swoją dziewczyną. Spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział:

- Kocham cię. Pamiętaj o tym. Cokolwiek się wydarzy, zawsze będę cię kochał.

Delikatnie ja pocałował.

- Uważaj na siebie - szepnęła głosem pełnym obaw.

To pożegnanie wydało jej się dziwne. Paul nigdy nie mówił w ten sposób. Jego głos wydawał się poważny, niepewny, może nawet lekko drżący.

Komisarz długo nie wracał do domu. Lisa chodziła nerwowo po pokojach, wypatrując go przez okna. Jego komórka milczała, jakby była poza zasięgiem. "Coś mu się musiało stać. Już dawno powinien wrócić."

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Lisa zobaczyła w nich...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania