Poprzednie częściTest - Hangwir

Test - Fuhrer, Gummiartig i Nudel część 4

Gummiartig rozproszył swoich ludzi tak, jak kazał Fuhrer. W każdej kamienicy, w każdym budynku ktoś czekał. Kobiety i dzieci poszły na piętra, by nie poginąć w walkach mających rozegrać się na parterach. Wszyscy mężczyźni zdolni do noszenia broni chwycili za to, co każdy miał: widły, tasaki, topory lub szable. Każdy chciał przyczynić się choć trochę do obrony miasta.

Ludzie Gummiartiga byli przeciętni. Najnormalniejsza w świecie lekka piechota. Ich dowódca niczym się specjalnym spośród nich nie wyróżniał, jedynie potrafił trochę szybciej myśleć.

Czekali. Nie wiedzieli, czy i jak się powiedzie ich plan. Nie wiedzieli, czy to oni w większości wyrżną Erdan w mieszkaniach i dokończą dzieło na ulicach, czy to przeciwnicy powybijają ich jak muchy.

Słyszeli odgłosy walki przy bramie, lecz wszyscy utrzymali nerwy na wodzy i nikt nie opuścił stanowiska. Potem zobaczyli dym nad inną częścią miasta, a później doszedł ich ryk wielu gardeł z okolic rynku. W końcu po długim oczekiwaniu nieprzyjaciele przybyli. Były to luźne kupy wypuszczone na żer. Wpadały do domów z pożądaniem w oczach, rabunkiem w głowach a mordem w sercach. Zaskoczeni obecnością wrogich żołnierzy duża część z nich od razu ginęła od opuszczanych z zaskoczenia berdyszy lub pocisków wystrzeliwanych z ukrycia. Pozostali wdawali się w walkę, a jak dali radę przeżyć kilkanaście sekund to najczęściej uciekali na ulicę.

Po chwili na drodze zgromadziła się już spora grupa niepojmujących sytuacji Erdan. Niby puste miasto, nikt ich nie zatrzymuje, a tu nagle dostają takie baty. Ktoś z nich rzucił hasło, żeby może podpalić całą dzielnicę. Jego kompani podchwycili ten pomysł i dom po domu zaczął stawać w ogniu. Zrozpaczeni mieszkańcy wybiegali na dwór, prosto pod miecze nieprzyjaciół. Dwudziestu paru żołnierzy i mieszczan zgrupowało się i zaatakowało na przeciwników. Wrogowie mieli jednak przewagę liczebną i szybko ich pokonali.

Lament i okrzyki wściekłości rozbrzmiewały naokoło. Erdanie wpadli w mniejsze uliczki, odstawiając na później rabunek i gwałt. Teraz już tylko mordowali. Bez różnicy, czy to kobieta, dziecko czy ledwo pełzający ranny. Cios bronią i tryskająca krew. Ogień i dym. Śmierć.

Gummiartig w tym czasie stał wraz z kilkoma swoimi ludźmi w jednym z domów i czekał na napastników. W końcu któryś z barbarzyńców uderzył parę razy toporem w drzwi, po czym kilku z nich wkroczyło do sieni, rozglądając się za ciekawymi łupami. Brzęknęły zwolnione cięciwy i wystrzelone bełty błyskawicznie skróciły żywot dwóm nieprzyjaciołom.

Gummiartig wraz z towarzyszem odrzucili kusze i wyciągnęli miecze. Czterech pozostałych przy życiu Erdan rzuciło się na nich z okrzykiem wściekłości, chcąc pomścić śmierć kumpli. Myśleli, że przeciwników jest tylko dwóch – nie zauważyli kolejnych dwóch w rogach od strony wejścia.

Gdy Gummiartig zaczął się bronić, jego podwładni wzięli przeciwników od tyłu. Po chwili posoka trysnęła na deski - kolejni wrogowie Weldomczyków opuścili ten świat. Pozostali żyjący zdecydowali się opuścić to niedogodne miejsce i ruszyli biegiem do drzwi. Walnęli na odlew obrońcę i wydostali się na zewnątrz. Tuż za progiem Gummiartig zdążył dopaść jednego z nich, lecz ostatni uciekł.

Dowódca mieszkańców miasta popatrzył na ulicę. Erdanie grupowali się na środku drogi, wokół mrocznego oficera. Byli lekko zdezorientowani, lecz szef zaczął ich łajać i powoli ustawiali się w znośnie wyglądającą formację.

Gummiartig szybko cofnął się, bojąc się zbłąkanej strzały czy innego zdradzieckiego pocisku. Przywował do siebie podwładnych i szeptem wydał rozkazy. Pobiegli. Po chwili, kiedy Erdan na środku ulicy przybyło, z domów wychynęło wiele obrońców. Gummiartig zbierał ludzi pod swoim sztandarem. Rzucili się na wrogów. Tamci dzielnie stawiali opór, a mroczny oficer zachęcał ich do walki. Szczęk stali, krzyk ranionych, trzask pękającej tarczy czy drzewca topora. Odłamki stali rozłupanej korbaczem. Gummiartig z okrwawionym mieczem szukający kolejnego przeciwnika. Przerażający dowódca każący rąbać bezlistości.

Minęło kilka minut ciężkiej walki o byt. Weldomczyk zdał sobie sprawę, że zaczynają przegrywać. Zorientował się, że jest jednym z niewielu trzymających się na nogach obrońców. Wrogowie zaczynali dominować na drodze. Padało coraz więcej ciosów. Coraz częściej trzeba było parować, coraz częściej blacha wyginała się pod bronią wroga. Przybywało więcej siniaków czy zadraśnięć. Gummiartig nie był na tyle dobrym wojownikiem, by wytrzymać takie piekło.

Nagle spostrzegł blisko siebie postać na koniu. Jak umrzeć, to tak, by mnie zapamiętali – myślał upuszczając miecz i wyszarpując zza pasa mizerikordię. Rzucił nią. Czarna postać obróciła się w jego stronę w momencie rzutu. Nie zdążyła nic innego zrobić. Sztylet wbił się jej w szyję. Śmierć prawie natychmiastowa. Pomimo iż w tej chwili Gummiartig dostał toporem, potem mieczem, a na koniec włócznią, to odchodził z tego świata z uśmiechem na twarzy.

Następne częściTest - epilog

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kudu 2 miesiące temu
    Zakończenie: ekstra. A w ogóle: czyta się z przyjemnością.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania