TRON 1

I

 

" Nikt nigdy o nas nie słyszał.

Nikt nigdy o nas nie wspominał.

Istniejemy w nieistniejącym świecie

Świecie pozamaterialnym. Świecie duchowym.

Zostaliśmy stworzeni jedynie po to, by walczyć.

W Waszym świecie nie ma dla nas miejsca.

Obce nam są ludzkie emocje i pragnienia.

Musimy tam cały czas wracać. To nasza misja.

By walczyć z demonami.

Nazwali mnie Mulan, na cześć jakiejś bajkowej, wojowniczej księżniczki.

W sumie to trochę zabawne.

Ale ja nie potrafię się już śmiać"

 

" Tron" powstał w 1964 roku, gdy Polska jeszcze zbierała się do kupy po przebytej wojnie, która chcąc nie chcąc zniszczyła ją doszczętnie. "Tron" założył jakiś renomowany profesorek, który odkrył dziwną, tajemniczą zależność istniejącą pomiędzy duchem, a ciałem.

Cóż tu dużo mówić. Facet chciał stać się kimś w rodzaju bohatera, zbawcy ludzkości i tym podobnie. Nikt jednak nie chciał mu uwierzyć. W sumie nic dziwnego. Żaden trzeźwo myślący człowiek, nie przyjmował do wiadomości istnienia czegokolwiek, czego nie można było dotknąć, zobaczyć i naukowo wyjaśnić.

No, ale cholera profesorek miał rację. Nie miał jednak "odpowiednich" obiektów do przetestowania swoich badań.

Nie oszukujmy się trzeba było być niewiarygodnie silnym fizycznie i psychicznie, by opuścić ciało, przeżyć, a potem jeszcze wrócić z powrotem. Wielu nie zdołało przeżyć, a jeszcze więcej niż wielu nie potrafiło odszukać powrotnej drogi. W tamtym świecie dzieją się rzeczy o jakich się "filozofom nie śniło". To też trochę zabawne.

Profesorek jednak był uparty. Profesorkowie już tak mają, sama się o tym przekonałam. Zgadniecie co zrobił? Odwiedził szpital psychiatryczny. "Wypożyczył" z niego ludzi ze schorzeniami typu schizofrenia, choroba dwubiegunowa, nerwica i tym podobne. Jak wpadł na taki pomysł? Nie mam pojęcia. Przypiął im plakietki " obiekty badań naukowych" i zaczął swe eksperymenty.

No i co gorsza... tylko oni się do tego nadawali. A co lepsza, zdołał wyleczyć ich z chorób nękających ich ciało i umysł. Choroby odbiły się od tego, co czynili w tamtym świecie. Po prostu się rozproszyły, jakby nigdy nie istniały. Cena była jednak wysoka.

Prawie nie mieliśmy dostępu do świata materialnego. Przebywaliśmy w nim nie więcej jak kilka godzin dziennie. Byleby uzupełnić niedobory witamin i składników odżywczych, czasem też snu. By utrzymać ciało przy życiu. Metody doprowadzania witamin drogą kropelkową nigdy nie kończyły się dobrze. Potem zawsze musieliśmy tam wracać. By znowu walczyć. O swoje życie i życie innych.

Osobiście to nigdy nie prosiłam, by stać się bohaterką. Daleko mi było do ambicji profesorka. Uważałam, że ludzie sami powinni się o sobie troszczyć i radzić sobie z tym co lata nad ich głowami.

No, ale jaki miałam wybór...

Spędzić resztę życia przykuta do łóżka jako schizofreniczka z depresją czy posłuchać następców profesorka i zacząć działać.

No i wybrałam to drugie. Bardziej z ciekawości.

Z okresu samej choroby mało, co pamiętałam. Jedyne co to strach, ból i otępienie przez leki. Rzeczy, które widziałam i słyszałam odeszły wraz z pierwszą podróżą do świata duchowego. Tego prawdziwego, który istniał nawet, gdy my odchodziliśmy. No, ale dobrze się stało. Nie chciałam o tym pamiętać. Nic by nie wniosło do mojego obecnego trybu życia.

Gdy tylko zaprowadzili mnie do oszklonego pomieszczenia, gdzie żywcem zrobiono mi pranie mózgu, jak z automatu wysłali mnie w zaświaty, rzucając prosto na głębokie wody. Chcieli w ten sposób sprawdzić moje preferencję, które (nie chwaląc się) okazały się dla nich bardzo zbawienne. Niszczyłam wszystko, co stawało mi na drodze wychodząc z każdej podróży bez większego szwanku. Podejrzewałam, że to dzięki mojej byłej chorobie. Braku rozgraniczenia pomiędzy jawą, a ułudą.

Pozbawili mnie wtedy tożsamości i usunęli ze wszelkich kartotek, w których widniałam jako żywa osoba. Teoretycznie przestałam istnieć. W praktyce istniałam. Paradoks. Pełno tu paradoksów.

Właśnie wtedy nazwali mnie Mulan. Zupełnie jakby nadawali imię psu, ale miałam to gdzieś. Na niczym mi nie zależało. Byłam w końcu sama. Nie znałam swojej rodziny, bliskich osób, a jeśli istnieli to zapewne już dawno się mnie wyparli.

Nie wiedziałam o sobie nic. Żyłam tylko tutaj.

Gdzie światem rządziły demony.

Następne częściTRON 2 TRON 3 TRON 4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Ozar 01.01.2018
    Trochę mnie dziwi brak komentarzy. Tekst czyta się ciekawie, mnie zachęciło do przytania drugiej części. Pomysl z wykorzystaniem ludzi chorych psychicznie do badań jest dość banalny a dsjej można z niego wyciągnąć. Nie oceniam pod względem stylu czy błędów interpunkcyjnych itd. Tu są mądrzejsi od tego. jednak podoba mi się pomysł czekam na dalszy ciąg, czy odcinek bo fugi znam. Na początek 4 tak dla zachety
  • Ozar 01.01.2018
    sorka nacisnąlem 5 . może tak miało być
  • Koala 02.01.2018
    Ozar dla mnie nawet 3 to i tak dobra ocena:)

    Dziękuję i pozdrawiam
  • Canulas 02.01.2018
    Całkiem w deseń.
    Kilka błędów interpunkcyjnych czy nadpowiedzeń nie zakłóciło mi przyjemności obcowania z tekstem.
    Nie mam czasu na dogłębną analizę. Widzi mi się ten prolog jako 4+
    Pozdrawiam
  • Koala 02.01.2018
    Dziękuję, również pozdrawiam ;)
  • Agnieszka Gu 04.01.2018
    WItam,

    Drobiazgi:
    " Tron" - o jedną spację za dużo przed T
    " obiekty badań - tu znów ta niepotrzebna spacja przed obiekty...
    Kurczę, doleciałam do końca i muszę przyznać, że ta część zachęca do zajrzenia do kolejnych.
    Pomysł i wykonanie ok. Czyta się płynnie, bez rozpraszaczy typu błędy, czy przestawiony szyk wyrazów w zdaniach.
    Podoba mi się :) Niedługo podlecę do kolejnej części...
    Pozdrawiam :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania