Wtajemniczona, 16.
Czułam, że ktoś się na mnie gapi. Nie, ja wiedziałam, że ktoś się na mnie gapi. Postanowiłam więc otworzyć oczy. Zrobiłam to co postanowiłam, a następnie, może z przerażenia, może z zaskoczenia, odskoczyłam do tył jak oparzona i uderzyłam głową o ramę, wielkiego, czarnego łóżka. Miejsce na głowie od razu zaczął pulsować z bólu, jęknęłam i przyłożyłam rękę do bolącego miejsca, rozmasowując je.
-Spokojnie, nie szarżuj- zaśmiał się wampir, który spowodował mój impulsywny odskok do tyłu- Połóż się lepiej.
Siedział obok łóżka, rozwalony na krześle, z założoną kostką na kolano i patrzył swoimi ciemnymi, przenikliwymi oczami wprost na mnie.
- Znów mnie porwałeś!- zgromiłam go wzrokiem i wyżej naciągnęłam na siebie kołdrę
- Połóż się, długo spałaś- nachylił się nade mną, położył mi ręce na ramionach i zmusił abym opadła na miękkie poduszki
- Porwałeś mnie!- niemal krzyczałam- Już drugi raz!
- Będzie ci lepiej jeśli powiem, że mi przykro?
- Zawsze możesz spróbować- prychnęłam
- Przykro mi- powiedział, nawet nie włożył wysiłku, aby zabrzmiało to przekonująco
Wściekła odwróciłam stronę w drugą stronę. Znów byłam w dworku, w pokoju który kiedyś zajmowałam. Tym razem jednak zasłony był zasłonięte więc w pokoju panował półmrok. Odwróciłam głowę w stronę Alexa i spojrzałam prosto w jego czarne, jak dwa węgle, oczy
- Ugryzłeś mnie!- powiedziałam, a mój głos zaskoczył nawet mnie
Był niezwykle aksamitny. Głęboki. Pełny spokoju, z niewielką nutką żalu.
Rysy twarzy faceta stężały.
- Ugryzłeś mnie!- powtórzyłam, a w moim głosie wzbierała złość- Nie pozwoliłam ci! Ugryzłeś mnie! Zaatakowałeś jak zwierzę! Napadłeś na mnie!- niemal krzyczałam, a złość buzowała w mojej krwi- Ugryzłeś mnie!
Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym bólem, tym samym zbijając mnie z tropu. Nie takiego Alexa pamiętałam.
- Wiem- powiedział cicho
- Wiem?!- wrzasnęłam- Tylko tyle?!
Zapanowała na chwilę cisza, słuchać było tylko moje serce.
- Przepraszam- powiedział
- A teraz powiedz to patrząc na mnie, Alex!- odparłam już spokojniej- W moje oczy!
Podniósł głowę, oparł się łokciami o łóżko i nachylił nad moją twarzą.
- Przepraszam za to co zrobiłem, Victorio- powiedział, patrząc w moje oczy- Za to, że cię ugryzłem
Owinął mnie jego zapach, jego zimny oddech.
Nie odpowiedziałam.
- Zrobiłem ci straszną krzwydę, to się już nie powtórzy. Zraniłem cię bardzo dotkliwie, zdaje sobie z tego doskonale sprawę. I naprawdę bardzo mi przykro, żałuję tego.- mówił cicho, nadal patrząc w moje oczy- Nie ugryzę cię dopóki nie poprosisz, nie pozwolisz.
- To długo sobie poczekasz!- prychnęłam
- Jestem nieśmiertelny, pamiętasz? Mam wieczność?- zaśmiał się i znów usiadł swobodnie na krześle
- Ale ja nie jestem! Ja nie mam- odparłam- A marnuje moje życie tutaj!
Spróbowałam usiąść ale zakręciło mi się w głowie i znów opadłam na poduszki.
- Poczekaj jeszcze chwilę, spałaś trzy długie dni- powiedział
- Trzy?- powtórzyłam głucho
- Do końca sierpnia zostało trzy dni, a teraz jest dokładnie- poparzył na zegarek, który miał zapięty na lewym nadgarstku- Jedenasta dwanaście.
- Dlaczego jak któryś z was, potworów, mnie uśpi ,to śpię trzy dni?- jęknęłam
- Bo jesteś słaba, delikatna. Jak kwiat mimozy- odparł
-Nie jestem słaba, Brosme! Delikatna też nie jestem!- warknęłam, a ten się zaśmiał- Jedenasta? Czemu nie śpisz?
- Nie jestem zmęczony, spałem w nocy
- W nocy?
- NIe krzywdzi nas światło słoneczne czy ogień, po co mam marnować dzień?- zakpił
- Ale wampiry...
- Niektóre lubią spać w dzień, to prawda. Ja się do nich nie zaliczam- powiedział
Zamilkłam na chwilę.
- Dlaczego potwory mnie porywają?- spytałam raczej samą siebie, niż jego
- Potwory?- zaszydził, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk- Ten dzieciak, wilkołak, to też potwór? Jak na mój gust to całkiem namiętnie się z nim całowałaś!
Zarumieniłam się.
- Widziałeś?- unikałam jego spojrzenia
- Jak mogłem nie widzieć, skoro byłem w tym parku?- spytał oschle- Tylko tam mogliśmy cię odbić!
- A co cię obchodzi czy się z nim całowałam czy nie?- zdenerwowałam się nagle
Wydawało mi się, że przez jego twarz przemknął cień rozbawienia.
- Nic- odparł po chwili i nachylił się nade mną
Przejechał swoim palcem po moich wargach, brodzie, szyi i dekolcie. Zatrzymał się w miejscy gdzie zaczynała się czarna, jedwabna koszula nocna.
- Mam nadzieję, że mi cię tam nie rozdziewiczyli- powiedział cicho- W końcu to moje zadanie!
- Och, spadaj pijawko!- warknęłam i odepchnęłam od siebie jego rękę, a ten się zaśmiał
Poczułam się na siłach aby usiąść. Oparłam się o ramę łóżka.
- Lepiej ci już?- spytał
- Można tak powiedzieć- westchnęłam
- Vicky?
Zamurowało mnie, pierwszy raz tak do mnie powiedział.
- Hmm?
- Gdybyś pamietała, to powiedziałabyś mi, prawda?- spytał, a najego twarzy malowała się obawa i smutek
- Nie wiem- odparłam szczerze
- Dlaczego?
Zmusiłam się by spojrzeć mu w twarz.
- Bo cenie sobie moje życie- odpowiedziałam prawie niesłyszalnie
- Czy ty własnie powiedziałaś... Czy ty myślisz, że jak powiesz to cię zabijemy?- wyglądał na zszokowanego
- A nie?- spojrzałam na niego nieśmiało
- Nie- krzyknął- Wybij to sobie z głowy!
Zapanowała niezręczna cisza.
- Musisz być głodna- powiedział po kilku minutach, już spokojniejszy- Służba jest zajęta, więc będę dziś naszym, osobistym kucharzem!
Spojrzałam na niego, niedowierzając.
- Jednak chcesz mnie zabić? Zamierzasz mnie otruć?
- Bardzo śmieszne- pokręcił głową z uśmieszkiem- Wstawaj! Gdzieś tu powinien być szlafrok i jakieś buty!
Po paru minutach mojego zawziętego oporu, wyszłam w pokoju w szlafroku i czarnych balerinach. Nadal nie czyłam się pewnie na nogach, więc dojście do kuchni zajęł trochę.
Alex zapalił w pustej kuchni światło, a ja w tym momencie osunęłam się z nóg.
Ten mnie wziął na ręce, trzymając moje kolana i przyciskając do swojej piersi. Posadził mnie na jednym z blatów.
Alex, ten zimny, wredny dupek, sadza mnie na jednym z blatów w kuchni. Szok!
- Zmieniłeś się- zarzuciłam
- Próbuje być miły- wzruszył ramionami- Jak mi idzie?
- Nie najgorzej- przekrzywiłam głowę- Ale staraj się bardziej!
- Chciałabyś- zakpił- Chcesz coś do picia?
Pokiwałam głową, a ten otowrzył lodówkę na ościerz.
- No więc... Do wyboru masz wodę, sok pomarańczowy lub wodę
- Dwa razy wymieniłeś wodę!
- Bo jest gazowana i niegazowana!
- Mogłeś to powiedzieć- powiedziałam
- Ale wtedy wszystko byłoby takie... wiadome- skrzywił się
Prychnęłam. Tymi swoimi gatkami doprowadzał mnie do rozbawienia i szaleństwa, jednocześnie.
- Kawę, poproszę- powiedziałam
- Nie było jej w propozycjach. Dostaniesz sok, witaminy są podobno ludzią potrzebne!
Wyją kartonik i zamknął lodówkę.
- Ale chciałam kawę!- zaprotestowałam
Zaśmiał się, podszedł do blatu na którym siedziałam, oparł dłonie po obu stronach moich nóg i spojrzał mi w oczy.
- Ludzie powinni spać, a nie ładować w siebie bezopamiętania kofeinę- powiedział swoim głębokim, aksamitnym barytonem
- Odkąd ty taki spec?- odgryzłam się
- My, krwiopijcy, mamy obsesję na punkcie zdrowego odżywiania się! W końcu jesteś tym co jesz! A to żadna przyjemność pić krew osoby, nie wiem, o wysokim cholesterorze!
Parsknęłam śmiechem.
- Poza tym co za przyjemność jeść śmieciowe jedzenie? Co?
- Wielka! I dlaczego próbujesz mnie nawrócić na zdrowy styl życia?
- Ludzie się podobno wtedy lepiej czują, a poza tym po czymś takim się tyje, mój skarbie- odparł
Zamrugałam kilkakrotnie.
- Sugerujesz, że jestem gruba?
- Przeciwnie, jesteś za szczupła!- zaśmiał się- Kobiety o krągłościach są naprawdę piękne!
- Najpierw sugerujesz, że jestem gruba, a potem, że brzydka! Wiesz jak oczarować dziewczynę!- prychnęłam
- Ale ty jesteś trudna- zaśmiał się i znów sięgnął do lodówki- Lepiej zapobiegać niż walczyć, prawda?
- I dlatego będziesz we mnie ładować kaloryczne naleśniki? I od kiedy można tu zrobić naleśniki?
- Odkąd chciałem aby można było- wzruszył ramionami- Pomożesz mi, ruszaj się! Opłucz truskawki- polecił, a ja zeskoczyłam z baltu- A zdrowo odżywiać będziemy się od obiadu.
Nie kręciło mi się już w głowie, zaczęłam płukac truskawki, a Alex smażył naleśniki.
- Już?- spytał
- Nie! Dopiero płuczę- westchnęłam
- Ale ty biedna jesteś z tym wolnym, człowieczym poruszaniem się- pokręcił głową i spojrzał na mnie z politowaniem
Później kazał mi je pokroić. Cały czas przypominał mi, że mają to być równe i drobne kawałki.
- Auć! Cholera jasna!- patrzyłam jak krople krwii kapią na deskę do krojenia- Nie zbliżaj się nawet, wampirze!- powiedziałam, gdy kątem oka zauważyłam, że Alex już do mnie podchodzi
Nic sobie z tego nie zrobił. Przybliżyłam palec do ust aby jak najszybciej pozbyć się krwi z palca, zanim Alex zacznie świrować.
Nagle złapał mnie za nadgratsek i powstrzymał przed włożeniem palca do ust.
- To bardzo niekulturalnie zlizywać swoją własną, rodzoną krew!- prychnął i pociągnął mnei do zlewu, a następnie włożył mój palec pod strumień wody
- Co?- zdziwiłam się
- Nie pij własnej krwi, skarbie- zaśmiał się, powycierał moją mokrą rękę i zakleił rankę niewielkim plasterkiem
- Nie miałam zamiatu jej pić!- oburzyłam się- Nie chciałam po prostu abyś się na mnei rzucił!
- Rzucił?- prychnął- I co jeszcze? Nie jestem jakimś niewychowanym, zdziczałym wampirem!
Zaśmiałam się zaskoczona.
-Do roboty, kuchciku- zażartował i wrócił do ubijania bitej śmietany- I zmyj krew z noża oraz zmień deskę do krojenia. Nie mam osobiście nic przeciwko naleśnikom z dodatkiem twojej krwii, jesteś wręcz wyborna, mój skarbie. Ale tobie może się to niepodobać. Poza tym to nieładnie jeść własną krew, mówiłem to już!
Pokręciłam głową rozbawiona i wykonałam jego... polecenia?
Później Alex nałożył do naleśników truskawki i bitą śmietanę, a następnie porcje dla nas postawił na blacie.
- Chcesz kostki lodu do soku?- spytał- Nie ważne, zresztą!
- Dlaczego?- usiadłam przy blacie- Może chce?
- A chcesz?- uniósł brew do góry
Zauważyłam, że robi tak kiedy jest zdziwiony albo kpi ze mnie.
- No nie ale...
- Więc nie ma o czym mówić!- powiedział i postawił przede mną szklankę soku, usiadł obok mnie na blacie- Samcznego!
Zaczął jeść naleśnika. Patrzyłam na to z niedowierzaniem. On nawet naleśniki jadł... dostojnie. Nagle spojrzał wprost na mnie.
- Oddychaj!- uśmiechnął się, a ja posłusznie zrobiłam wdech- Gapisz się, bo jestem aż taki pociągający czy po prostu nie wiesz jak używa się noża i widelca do naleśników?
Zignorowałam to przesiąknięte sarkazmem pytanie i wzięłam się do jedzenia. Naleśniki były naprawdę pyszne.
- Dzięki za późne śniadanie- powiedziałam
- Do twoich usług- zakpił- Byle nie za często!
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Vicky, nie chce abyś czuła się tu jak więzień- powiedział wyjątkowo miękkim głosem
- Naprawdę?- zakpiłam- Łatwiej by było, gdyby ciągle ktoś mnie nie porywał! O tobie mówię, Brosme, gdybyś się nie skapnął!
- Zróbmy tak, ja będę miły i zorganizuje wycieczkę do Nowego Yorku, może nawet w ramach zdrowego żywienia kupie ci lody- powiedział, a ja prychnęłam- Ale ty spróbuj sobie przypomnieć. Dobrze? W końcu chodzi o moją siostrę! A może już coś pamiętasz?
- N..Nie
- Victorio! Jak byś się czuła, gdyby tą twoją siostrę, jak jej tam...
- Rose- wtrąciłam mimowolnie
- Właśnie,, Rose? Gdyby twoją Rose porwano i nie byłoby jej pół roku?
- Nie fajnie- skrzywiłam się- Pamiętam przebłyski, to jak puzzle. Nic konkretnego. Alex! Ja się naprawdę staram!
- Wiem- uśmiechnął się do mnie- Dlatego w ramach zachęty pojedziemy na wycieczkę!
- Coś kręcisz z tą wycieczką!- przyjrzałam mu się podejrzliwie
- Masz rację- zaśmiał się- Spostrzegawcza jesteś! W dworku zbiera się Rada Starszych! Musisz zniknąć na ten czas .Nie jesteś wampirem, nie możesz znać naszych Starszych i nie możesz poznać tematów spotkania! Znaczy możesz zostać, w chrakterze przękąski, oczywiście!
- Idiota! A więc o to chodzi- westchnęłam- A ty się poświęcasz?
- I tak muszę matce prezent- odparł, a później pospieszył z wyjaśnieniami ,na widok mojej miny- Ma urodziny, konkretnie pięćset dziewiędziesiąte trzecie!
- Obchodzicie urodziny?- zaśmiałam się
- Pociesz się, że nie nie obchodzmy Święta Dzienkczynienia- odparł- Ale śluby mamy kościelne!
Niemal wybuchłam śmiechem.
- Już to sobie wyobrażam!- pokręciłam rozbawiona głową- Ślub rodem z rodzinki Adamsów!
Komentarze (3)
Ps. Pomimo mojego nicku, jestem za drużyną wampirów z Alexem na czele :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania