Wtajemniczona, 19.
- I jak? Dobre?- spytał Alex, gdy zapłacił rachunek
- Tak- odparłam- A ten twój pomysł z lekcjami dla mnie w twoim domu to głupota! Najgorsza na świecie! Nie będziecie specjalnie dla mnie płacić nauczycielowi!
Spojrzał na mnie wymownie.
- O nie! Ty nie będziesz mnie uczył! Nie ma mowy!- krzyknęłam
- Co poradzę, że jestem świetnie wyedukowany- westchnął
- Na pewno skromny!- zaśmiałam się
Podeszli do nas Patric i Issy.
- Alex, porywam twoją Vi! Potrzebuję pomocy w kosmetycznym!- powiedziała Is z promiennym uśmiechem
Jego?
- Dobrz, ja i tak muszę zatankować- zaśmiał się
Ja, Issy, Patric poszliśmy w stronę drogerii, a Alex w stronę auta.
- W czym potrzebujesz mojej pomocy? spytałam
- Cienie do powiek! Patric powiedział, że nie mogę kupiś ośmiu- westchnęła
- I miał rację- zaśmiałam się
- I ty też, Brutusie?- zakpiła
- Choć już lepiej- pokręciłam rozbawiona głową
W drogerii stanęłam przed piekłem.
- Myślałam, że żartowałaś z tymi ośmioma!- jęknęłam
- Jak widzisz nie- zmarszczyła brwii- Który?
- Ten jest ładny- wskazałam palcem na cienie z Loreal
- Ona takie ma!- rzucił przez ramię Patric- Oprócz tego trzeciego koloru!
Westchnęłam i zaczęłam szukać cienia do powiek.
- A ten?
- Tak , ten! Jest idealny!- powiedziała Is i poszła do kasy
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Pokazywałaś go jej już wcześniej?- szepnął do mnie Patric
- Dwa razy- odszepnęłam
Poszliśmy potem do parku, mieliśmy poczekaź na Alexa.
Is i Patric usiedli na ławce i zaczęli się przytulać, chciałam im dać trochę prywatności więc odeszłam parę kroków dalej.
Skupiłam się na przypomnieniu sobie coś o Alison. Cofnęłam się do tych mglistych, niewyraźnych wspomnień.
- Sam będizesz sprzątać te talerze! Panuj nad sobą, człowieku!- nadal krzyczała
- Wybacz Lyla! Po prostu jak usłyszałem, że ta Alison...
Nagle poczułam coś zimnego na plecach.
- Wypiję twoją krew!- mruknął jakiś głos przy moim prawym uchu
Skrzywiłam się.
- Och, odchrzań się- powiedziałam gdy poczułam na swojej szi platikowe kły. Mocne ręce trzymały mnie za barki- Alex! Masz pięć sekund aby się odsunąć! No już!
- Nie- powiedział i mocniej przycisnął się do moich pleców- Bardzo mi się podoba!
- Nie wygłupiaj się- próbowałam sę wyrwać- I wyjmij ten plastki! Masz własne kły! Zapomniałeś do cholery?
- Ciszej- zaśmiał się
Odwrócił mnie przodem do siebie i wyjął platikową szczękę. Dotknął przesadnie długiego, białego kła.
- Ludzie mają bujną wyobraźnie, nie ma co! Z takim czymś nie da sie jeść!
- Jesteś zazdrosny, bo masz małe- zaśmiałam się
- Na twoim miejscu bym się nie cieszył!
Zarumieniłm się.
- Ale...
- Mam małe ale bardzo użyteczne kły, mój skarbie- zaśmiał się- Tamci już się nie ślinią? Spojrzyj!
- Dlaczego ja- zaśmiałam się
- Okey! Mogę to być ja- westchnął
- Patrzymy razem?- oblizłam wargę
- Na trzy-cztery?- zapytał rozbawiony
Kiwnęłam głową.
- Trzy...Cztery!
Oboje spojrzeliśmy w bok. Obok nas stali Issy i Patric.
- Skończyliście się już wydurniać? Możemy jechać?- zaśmiał się Patric
- Jak najbardziej- odparł Alex, ruszyliśmy do auta
Całą drogę do dworku spędziliśmy w ciszy.
- Dzięki za pomoc w zakupach. Musimy to powtórzyć, Vi!- powiedziała Is przed dworkiem
- Tak, było fajnie- uśmiechnęłam się
- Pośpiesz się Is, bo inaczej cię nie zawiozę- zagroził Patric, a ta wsiadła do jego wypasionego, białego BMW X6
Odjechali, a Is pomachała mi.
- Zmęczona?- spytał Alex- Co powiesz na megazdrową zieloną herbatę?
- Blee- udałam, że wymiotuję- Błagam cię! Pozwól mi na gorącą czekoladę- jęknęłam
- W drodze wyjątku- zaśmiał się na moje teatralne błagania- W nagrodę za twoje świetne metody walki!
- Hip-hip hura dla Alexa!- krzyknęłam
Weszliśmy do dworku, do kuchni. Usiadłam przy blacie, a Alex zgodził się przygotować czekoladę.
Słońce powoli zmierzało ku zachodowi, a mnie bolały nogi od tych cholernych butów.
- Nie złamałaś sobie tym razem ręki?- spytał i podstawił przede mną kubek z parującą, powalająco pachnącą czekoladą
- Nie! NIe jestem aż taka pechowa!
Spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
- Dobra, daruj już sobie. Zrozumiałam- wymamrotałam,a ten uśmiechnął się łobuziersko
Wzięłam prządny łyk gorącego płynu i prawie popazyłam sobie język.
- Mam tu twój naszyjnik. Ubierzesz go?
Przekrzwiłam głowę, sceptycznie nastawiona do tego pomysłu ale on pytał retorycznie. Podszedł już do mnie z biżuterią, delikatnie zdjął moją apaszkę i zapiął naszyjnik na szyi.
- No proszę! Pasuje ci!- udał zaskoczenie
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nie będzie więcej więc musisz się zadowolić tym: Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem
- Wow! Możesz mi dać to na piśmie?- zakpił
- Co?- oblizałam wargę
- Podziękowania, nie sądziłem, że usłyszę to od ciebie- zaśmiał się cicho
- Zaskoczony?- spytałam rozbawiona
- Nie wiesz jak bardzo
Przygryzłam wargę, nie wiedząc co powiedzieć.
- Skoro już dogadujemy się tak dobrze i często chodzimy na kompromis, to pozwól zrobić mi coś jeszcze!- powiedział, ni prośbą ni rozkazem
Następnie nachylił się nade mną. Poczułam zapach jego ostrej wody kolońskiej i przebijącą się nutę orzeźwiającego dnia po wielkiej burzy. Albo orzeźwiającej, chłodnej nocy. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
- Co ty wyprawiasz?- mój głos zabrzmiał dziwnie słabo
- Choć raz mogłabyś siedzieć cicho, mój skarbie?- odparł prawie szeptem
I nagle centymetry zniknęły. Poczułam jego wargi na moich. Delikatnie je muskał, powoli, jakby chciał sie ze mną drażnić. Jego wargi były zimne i twarde jak marmur, a jednocześnie delikatne. Poczułam jego ręke na moich plecach i drugą, jak wplata się w moje włosy. Sama położyłam swoje ręce płasko na jego piersi, tak jakbym chciała go odepchnąć. Nie zrobiłam tego. Zamiast tego rozwarłam wargi, a jego język wśliznał się i zaczął pieścić mój.
A później była już tylko ciemność...
- Sam będizesz sprzątać te talerze! Panuj nad sobą, człowieku!- nadal krzyczała
- Wybacz Lyla! Po prostu jak usłyszałem, że ta Alison jest w Austin, w stanie Teksas w Dworze Jackoba to zagotowałem się!- odparł Jasper, ciężko dysząc
- Zauważyłam! Jackob to wymyślił! Więc tam jest- wzruszyła ramionami Lyla
Zamrugałam nieporadnie. Leżałam na podłodze w kuchni, a nade mną nachylał się Alex.
- Wiedziałem, że jestem dobry ale żadna jeszcze nie zemdlała- zakpił
Zignorowałam tą uwagę.
- Chyba zapomniałam oddychać- wzyznałam szczerze, a ten zaśmiał się
- Następnym razem nie zapominaj!
Następnym razem?
W tym momencie znów dotknął moich warg, znów delikatnie je muskał. Dotykał ich i cofał się i tak w kółko.
- Oddychaj!- uśmiechnął się i odsunął
- Oddycham- wymamrotałam
- Możesz wstać?
Kiwnęłam głową i powoli usiadłam, Alex podtrzymywał mnei za łokieć. A następnie bez ostrzeżenia poderwał z ziemi i posadził na blacie.
- Ciekawe sny?- zakpił
I wtedy sobie przypomniałam. Ot tak! Jak na zawołanie!
- Alex?- zaczęłam niepewnie
- Tak?- uśmiechnął się
- Pamiętam- powiedziałam- Wiem, gdzie jest Alison!
Uśmech spełz powoli z jego twarzy, zamienił sie z niedowierzaniem.
- Pamiętasz? Dokładnie?
Kiwnęłam głową.
Złapął mnei za nadgarstek i pociągnął za sobą. Dobrze, że nie biegł po wampirzemu, bo urwał by mi rękę. Podejrzewam, że niewiele brakowało. Zatrzymał się przed jakimiś drzwiami, nie zapukał. Wszedł, pchając je mocno, a te uderzyłu o ścianę.
- Alexander!- krzyknął król Stephan- Co to ma znaczyć?
Skąd wiem, że to król? Miał krótkie, czarne włosy, lekki zarost, delikatne zmarszczki i głębokie, przenikliwe, ciemne oczy, takie jak Alex. Był wysoki i barczysty. A wiem przez co powiedział później Alex.
- Daruj sobie wykład, ojcze- powiedział- Ona...
- Po pierwsze gdzie szacunek? A po drugie to odciołeś jej krążenie krwii!- powiedział spokojnie
Moja ręka rzeczywiście powoli robiła się sina. Alex poluźnil uścisk.
- Ona pamięta! Wie gdzie jest twoja córka!- wypalił prosto z mostu
Spokój powoli opuszczał obliczę króla, a zamieniał się w przerażenie, niedowieżanie i nieufność.
- To prawda, panno Morrell?- spytał szorstko
- Tak- odparłam i bez ceregieli czy zbędnych pytań postanowiłam przejść do sedna sprawy- Ma ją Jackob, na pewno wiesz król kto to jest- król się skrzywił i już otworzył usta by zadać pytanie, wyprzedziłam go- Od razu mówię! Jestem przekonana, że Moonowie nie mają nic wspólnego z Jackobem! Rozumiemy się?- król kiwnął głową, a ja spokojnie powiedziałam- Alison jest w Austin w Teksasie, u Jackoba. A Lyla Srebrna to zdrajczyni! Wiedziała od początku!
Omal nie wybuchłam śmiechem na widok ich miny.
- Wiedziała?- spytał król
- Tak, od początku- powiedziałam spokojna
- Zajmę się tym! Alex! - krzyknął na syna- Zorganizuję samolot, weź paru ludzi!
- Idę ich zawiadomić!- powiedział, a król opóścił gabinet- Vi? Przebiesz się w coś w czym bedzie ci wygodnie! Jasne?
- Po co?- zdziwiłam się- Wypełniłam moje zadanie!
- Uwielbiam cie, mój skarbie, ale jeśli mnei okłamałaś to wysse cię do końca!- powiedział beznamiętnie- Masz piętnaście minut!
I już go nie było.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania