Wtajemniczona, 22.
- Nie daj mu uciec, Luck!- krzyknąłem ,gdy czar już go nie więził
Chłopak z całą swoją siłą rzucił się na Jackoba.
Ten nie spodziewał się tego i uderzyło o ścianę, a następnie osunął się na ziemię.
Sam wstałem i z wampirzą szybkością podbiegłem do Victori. Uklękłem przy niej.Obficie krwawiła, lecz najbardziej przeraziło mnie, że miała zamknięte oczy.
- Co z nią?- Luck przykucnął przy mnie
Współpracowałem z wilkołakiem...
Czego nie robi się dla śmiertelniczki?
- Daj mi swoją bluzę!- nakazałem, a ten pospiesznie ją zdjął i został w samym podkoszulku
Przycisnąłem materiał do rany, próbując zatrzymać krwotok.
- Co z nią?- powtórzył
- Kiepsko, naprawdę beznadziejnie- stwierdziłem, a głos zadrżał mi z wściekłosci. Zmusiłem się by spojrzeć na niego- Ona umrze, Luck.
- Nie!- krzyknął- Nie umrze! Przecież oddycha!
- Umiera- powiedziałem z bólem
- Alison, ona może...
- Jest za słaba- odparłem
- Nie może umrzeć!- krzyknął chłopak
Nie, nie może. Nie pozwolę jej!
Swoim panokciem przejechałem po własnym nadgarstku. Od razu pojawiła się ciemna, gęsta krew.
- Co wyrabiasz?- warknął wilkołak, który tymi swoimi pytaniami denerwował mnie co raz bardziej
- Moja krew ją uzdrowi- odparłem i uniosłem rękę by krople szkarłatnej cieczy wpadł do jej ust
Cłopak złapał mnie za rękę.
- Nie pozwolę zrobić z niej ... coś takiego jak ty!- powiedział z obrzydzeniem
- Więc ma zginąć? Odejść?- zirytowałem się
- Nie.
Wziął złoty sztylet, pokryty krwią Jackoba i Victori i zranił się w nadgerstek.
- O nie!- złapałam jego ręke w powietrzu
-Więc ma zginąć? Odejść?- zacytował mnie
- NIe twoja!- warknęłem
Trzymaliśmy swoje ręce w górze dwie ranne dłonie. W tym momencie dwie krople naszej krwii, odłączyły się od reszty i skapnęły prosto do ust dziewczyny. Krew wampira i krew wilkołaka. Wybuchowa mieszanka.
Puściliśmy dłonie i opuściliśmy je na dół. Moja rana zabliźniła się natychmiast.
Patrzyliśmy jak dziewczyna przestaje krwawić i jak kolory wracają na jej twarz.
Otworzyła oczy, a Luck padł na podłogę. Za nim stał wściekły Jackob, a w ręce trzymał złoty miecz.
- Pozdrowienia dla mego szanownego brata!- powiedział zdyszany i już go nie było
Mogłem go gonić ale Victoria była ważniejsza.
- Alex...- wymamrotała słabo
Powoli zbliżamy się do końca :)
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania