Zakręty losu cz. 1

David wolno popijał piwo i bacznie obserwował dziewczynę. Ubrana w ciemne jeansy i białą bluzkę brunetka siedziała z koleżanką dwa stoliki dalej. W lokalu gościło tylko siedem osób, co na piątek wieczór było zatrważająco małą liczbą.

Dwudziestodwuletni ciemny blondyn pił dopiero pierwsze piwo, ale od samego przyjścia do lokalu bacznie przyglądał się rówieśniczce. Znał ją dobrze z widzenia, pracowali w sklepach po przeciwnych stronach ulicy. Nie wiedział tylko, jak ma na imię.

Przy stoliku naprzeciw dziewczyn siedziało dwóch podpitych kolesi i co chwila je zaczepiali:

– Hej, mała, zabawimy się? Piątek wieczór, a wy same? Ej, blondyna, twoje kule są prawdziwe? E tam, ta czarna ma lepsze... – Te i wiele im podobnych tekstów od kilku minut wędrowało w stronę koleżanek.

Chłopak skończył trunek i poszedł po następny. Był umówiony na dziewiątą, lecz przyszedł wcześniej, spokojnie napić się piwa, ale chyba nie tylko...

Kupił piwo, orzeszki i wrócił na miejsce. Założył szeroko nogę na nogę i oparł się luźno o kanapę. Nadal gapił się na młode kobiety, raz po raz zerkając również na nieuprzejmych typków. Ci nadal dowcipkowali, uprzykrzając pobyt w lokalu nie tylko Davidowi. Chłopak zauważył, że dziewczyny są już zmęczone ich zachowaniem.

– Hej, chodźcie do nas, postawimy wam piwo, a potem pobaraszkujemy – kontynuował nieznajomy, śmiejąc się jak idiota. Ten o wiele częściej się odzywał.

– Zamkniesz w końcu mordę?! – krzyknął David.

Brunetka się uśmiechnęła. Też go dobrze znała, widzieli się prawie codziennie, ale nigdy nie zamienili ani słowa. Może domyślała się, że to łobuz?

– Pilnuj swego piwa, synek, i się nie wpieprzaj! – odpyskował koleś.

David zamilkł. Po jego interwencji zaczepki występowały rzadziej, lecz nie zniknęły, facet nadal od czasu do czasu bezczelnie się odzywał. Dziewczyna, na którą namiętnie patrzył chłopak, posłała mu kolejny uśmiech, ale on cały czas miał kamienną twarz. Nadal przysłuchiwał się kolesiom, próbując wyłapać, co tam gadają między sobą. Po chwili starszy z nich rzucił:

– No chodźcie, co jesteście takie drętwe? Nie lubicie facetów, zabawiacie się same? – Zaśmiał się gburowato.

David odstawił piwo, podszedł do ich stolika, oparł na nim dłonie i nachyliwszy się lekko, zapytał:

– Pytałem, czy zamkniesz w końcu ryj? Chcę w spokoju napić się piwa, a nie siedzieć i słuchać smętnego pierdolenia. Te dziewczyny zapewne mają podobne zdanie. – Chłopak spojrzał na koleżanki i brunetka uśmiechnęła się po raz trzeci.

– Znikaj, szczeniaku – burknął podpity cham.

– Lepiej, żebym nie musiał drugi raz wstawać – warknął David i odszedł. Odprowadził go złośliwy chichot nieznajomych.

Zerknął na brunetkę – operowała przyjemną miną. Usiadł i ponownie złapał za szkło. Jego reakcja raczej nie zrobiła na żartownisiach wrażenia, gdyż siedzieli cicho tylko kilka chwili. Niedługo potem ten sam koleś znowu wyskoczył:

– Te, czarnulka, jesteś niezła. Zrobisz mi laskę? – Zarechotał zadowolony.

David ponownie podszedł do wesołków i chwyciwszy typka za fraki, prężnym ruchem podniósł go z krzesła. Szarpnął gbura, wyprowadził na zewnątrz i popchnął w stronę budynku. Ten chciał uderzyć Davida, lecz chłopak zrobił unik i trzasnął go pięścią po żebrach. Gdy nieznajomy się pochylił, oberwał drugi raz, tym razem w twarz. Padł na ziemię.

– Idź do domu – burknął David, odchodząc i schował się w lokalu.

Idąc do stolika, krótko zerknął w stronę dziewczyn i zauważył, że uśmiech brunetki zniknął. Chłopak klapnął na kanapie i chwycił butelkę. Drugi żartowniś, widząc, że kumpel nie wrócił, szybko opuścił pub. Po kilku chwilach zajrzał do wnętrza.

– Oberwiesz za to! – krzyknął.

David agresywnie się podniósł i typek natychmiast schował głowę za drzwiami. Obie dziewczyny w tym momencie wybuchnęły donośnym śmiechem. Chłopak się uśmiechnął i usiadł na miejsce. Dochodziła za kwadrans dziewiąta. Młody facet nie śpieszył się z piciem, miał przed sobą jeszcze pół nocy. Nadal raz po raz zerkał na znajomą dziewczynę, w końcu ta wstała i podeszła do niego.

– Chodź, przysiądź się do nas – zaproponowała.

– Czekam na kumpla, zaraz powinien być. Ale dzięki – odparł chłopak.

– Dziękuję, że się za nami wstawiłeś. Mam nadzieję, że go nie pobiłeś. – Zaśmiała się brunetka.

– Nie ma sprawy, nie lubię bydła. Nic mu nie zrobiłem, dałem tylko kopa, żeby nie miał trudności z dojściem do domu – wyjaśnił David.

Dziewczyna się roześmiała.

– Możemy postawić ci piwo? – zapytała.

– Nie pobieram opłat, ale skoro chcecie...?

Brunetka po kilku chwilach postawiła przed Davidem dwie butelki.

– Ode mnie i od Allie, chyba takie pijesz?

– Jasne, dzięki, ale nie musiałyście. – David się uśmiechnął.

– Pewnie, że nie, ale chciałyśmy – odparła zadowolona dziewczyna. – Zajdź kiedyś do mnie na kawę, w końcu daleko nie masz – poprosiła.

– Nie ma sprawy, na pewno zajrzę.

– Ok, znikam, bo pewnie się niecierpliwi i zaraz posądzi mnie o romans – zażartowała wesoło brunetka. – Miłego wieczoru.

– Wzajemnie. I uważajcie na siebie, wracając, kurewstwa nie brakuje – ostrzegł David.

Dziewczyna się uśmiechnęła i odeszła, ale zaraz wróciła.

– Jestem Amy. – Wyciągnęła rękę.

– David. – Chłopak uścisnął jej dłoń.

Nowa znajoma zniknęła, a on ponownie sięgnął po butelkę. Był pewny, że koleżanki już dyskutują na jego temat, bo od czasu do czasu Amy spoglądała w jego stronę, operując wyrazem zadowolenia.

Po niedługim czasie drzwi się otworzyły i do baru wszedł Levi, chłopak rok młodszy od Davida. Usiadł obok kumpla i zaraz dostał piwo.

– Cześć. Zmiana planów, odpuszczamy hurtownię. Znajomy ma nagranego Mercedesa i płaci dziesięć tysiaków. Ty potrafisz go odpalić, ja nie. Musimy go tylko do niego dostarczyć, to niedaleko, jakieś półtora kilometra stąd. Idziesz na to? – obwieścił przybyły.

– Nie mam sprzętu – odparł David.

– O to się nie martw. – Kumpel wyjął z kieszeni kilka maleńkich wytrychów.

– Czemu sam go nie zwinie?

Levi się roześmiał.

– On nie ukradłby fury, nawet gdybyś dał mu kluczyki do ręki. Ale umie go upłynnić. Ma legalny warsztat i chce to załatwić po cichu, jutro rano po wózku nie będzie nawet śladu.

– No nie wiem, jak wpadnę, posadzą mnie na trzy lata – powiedział starszy chłopak.

– Wytarguję dwanaście – nalegał kumpel.

David się zamyślił.

– No dobra, ale to ostatnia robota. Mam pracę, nie będę się więcej wychylał – rzekł po chwili, nie będąc jednak pewnym, czy dobrze robi. Kusiła go ta propozycja, gdyż w sklepie zarabiał grosze, aczkolwiek bał się wpadki.

– Dobra, pójdę zadzwonić – oświadczył Levi i wyszedł.

Piwo się skończyło, więc David otworzył następne, raz po raz przyglądając się młodej kobiecie. Levi wrócił po kilku chwilach.

– Da dwanaście, ale musimy to załatwić najpóźniej do północy – zakomunikował.

– Dobra, wypiję i pójdziemy – rzekł David, którego wzrok uparcie podążał w stronę damskiego stolika, z którego dobiegały coraz głośniejsze chichoty.

– Znasz je? – zapytał Levi.

– Jedną. Pracuje naprzeciwko.

– Szturchnij ją, może się w końcu obudzisz? – Zaśmiał się kumpel.

– Zamknij się – burknął starszy chłopak.

– Stary, co z tobą? Zabujałeś się? – Levi znowu się roześmiał.

David wstał.

– Wypiłeś? To spadamy.

Levi dopił piwo i ruszyli w stronę wyjścia.

– Trzymajcie się! – rzucił David, przechodząc obok dziewczyn.

– Wy też. – Rozbrzmiało radośnie.

Wsiedli do podniszczonej Toyoty Leviego i odjechali. Miasto było bardzo duże, więc po trwającej kilka minut podróży nadal byli w centrum. Młodszy z chłopaków przejechał obok wielkiej kamienicy i zaparkował po drugiej stronie ulicy.

– Co tu robimy? – zapytał David.

Kierowca spojrzał na zegarek – dwudziesta pierwsza czterdzieści.

– Zobaczysz, koleś zaraz zjawi się pod budynkiem. Ma tu jakąś młodą dupę, a w domu żonę i dzieciaka. Typ po czterdziestce, a wyrwał sobie dwudziestopięcioletnią laskę. Tylko tu mamy szanse na ten wózek. Z domu nie podprowadzisz, bo po pierwsze, chata jest ogrodzona zajebiście wysokim murem, a brama zamknięta, więc i tak do środka się nie dostaniesz, po drugie, nawet gdybyś się dostał, to klient parkuje w garażu, a na wejście do niego nie ma szans – wyjaśnił chłopak.

– Co to za typ?

– Koleś ma jakąś agencję reklamową czy coś w tym stylu. Zarabia grubą kasę. Ta jego dupa ciągnie z niego, jak może. Za samo złoto od niego, które ma na ręce, kupiłbym nowy samochód. Facet w chacie ma jeszcze czarne Porsche, ale bardzo rzadko z niego korzysta, raczej żonka. – wytłumaczył Levi.

Gadali jeszcze kilkanaście minut, gdy po drugiej stronie ulicy zatrzymała się czarna limuzyna, z której wysiadł mężczyzna w markowym garniturze.

– Jak koleś włączy alarm, to leżymy. Jeśli ma taki, którego nie znam, nie będę umiał go wyłączyć. Jeśli nie dam rady pół minuty, odpuszczam i spadam – powiedział David.

– Jasne.

Biznesmen wszedł do klatki i po chwili na drugim piętrze zapaliło się światło.

– Patrz, zaraz zgaśnie, oni od razu przechodzą do rzeczy – rzucił wesoło Levi i rzeczywiście – po chwili w oknie zapadła ciemność.

– Masz coś do cięcia? – zapytał David.

Zaraz dostał małe szczypce i wytrychy.

– Dobra, idę. Jak odpalę silnik, ruszaj w stronę warsztatu, ja pojadę za tobą – nakazał chłopak i wysiadł z auta.

Levi odjechał i zatrzymał się kilka metrów przed Mercedesem. David podszedł do limuzyny, rozejrzał się wokół, włożył wytrych do zamka i bardzo szybko otworzył drzwi. Od razu uruchomił się głośny alarm. Chłopak w mig wsiadł za kółko, wyrwał deskę rozdzielczą, wyjął od spodu kilka kabelków i zaczął w nich przebierać. Robił to już dobre kilkanaście sekund, a alarm wył na całą ulicę.

– Kurwa! – krzyknął nerwowo złodziej, nadal szukając odpowiedniego.

W końcu znalazł niebieski, szybko przeciął i zapadła cisza. Natychmiast włożył wytrych do stacyjki, odpalił silnik i ruszył dziarsko w stronę Toyoty, która już czekała na skrzyżowaniu. Stanął za nią i po chwili ruszyli dalej. Jechali dość szybko, dopiero gdy trzy ulice dalej skręcili w lewo, zwolnili. Nie chcieli wpaść za prędkość. Niedługo potem dotarli pod warsztat. Levi zaparkował przy chodniku, a David przed zakładem. Po chwili brama się otworzyła i chłopak wprowadził samochód do środka. Zaraz we wnętrzu pojawił się też jego kumpel i David wysiadł z wozu. Przywitał ich wąsaty facet z brzuszkiem, który zaczął krążyć wokół Mercedesa, oglądając go z każdej strony.

– Piękny wóz – oznajmił. – Były jakieś problemy? – zapytał Leviego.

– Żadnych.

– Poczekajcie – rzucił facet i wyszedł.

Po chwili wrócił ze sporym zwitkiem banknotów.

– Mam tylko dziesięć, nie trzymam tu więcej kasy. Przyjedźcie jutro w południe, dorzucę dwa – oświadczył, podając Leviemu pieniądze.

– Że co? – sprzeciwił się David. – Masz nas za idiotów? Miało być dwanaście i nie było mowy, że jutro. Odstawiam samochód – oświadczył i chciał wsiąść do limuzyny.

– Poczekaj. – Mężczyzna złapał go za ramię. – Nie chcę was oszukać, przecież Levi mnie zna. Wcześniej proponowałem dychę, dlatego tylko tyle miałem w sejfie. Levi zadzwonił do mnie w ostatniej chwili, nie miałem kiedy zajechać do domu po pieniądze.

David spojrzał na przyjaciela.

– Luke jest w porządku, jutro zapłaci – powiedział chłopak.

– Dobra, niech będzie. – David ustąpił i po chwili opuścili z kumplem warsztat.

Od razu podzielili się zarobkiem i piętnaście minut później młodszy z chłopaków zatrzymał swoje auto w dość nieciekawej dzielnicy, zaraz za centrum. David podał mu rękę i opuścił pojazd.

– Jutro po pracy podrzucę ci te kolczyki, zapytasz gościa, czy chce. Czterysta dolców to chyba nie jest wygórowana cena, a ja czekać nie będę. Jeśli nie weźmie, sam je sprzedam – rzekł przez uchylona szybę i udał się do zaniedbanej kamienicy. Spojrzał na zegarek – wpół do dwunastej. Po chwili był już w trzypokojowym mieszkaniu na parterze. Pokonał salon i wszedł małej sypialni, w której wszędzie leżały porozwalane maskotki, książki i masa niedokończonych rysunków oraz kredek. Spojrzał na łóżko – ośmioletnia dziewczynka imieniem Lilly spała sobie w najlepsze. Zamknął drzwi i wrócił do salonu. Zabrał stojącą na stoliku, pustą butelkę po winie, nakrył kocem śpiącą matkę i wyszedł.

Zaraz był w kuchni i chciał zjeść kolację, ale gdy zobaczył trzy ostatnie kromki chleba, od razu pomyślał o siostrze. Zostawił pieczywo i zniknął w swoim pokoju. Odsunął łóżko i wyjął z podłogi drewnianą klepkę. Wziął z zarobku sto dolarów, wydobył ze skrytki złote kolczyki, resztę pieniędzy schował do dziury w podłodze, umieścił klepkę na miejscu i zasunął mebel. Rozebrał się do bokserek i walnął na łóżku, nakrywając cienką kołdrą. Był zmęczony, więc zasnął bardzo szybko.

Obudziło go delikatne szarpanie za rękę. Otworzył oczy i zobaczył stojącą nad nim Lilly.

– Coś złego mi się śniło, mogę spać z tobą? – zapytała wystraszona dziewczynka.

David spojrzał za zegarek – wpół do czwartej.

– Właź – Odchylił kołdrę i siostra położyła się obok.

Od razu przytuliła się do brata i zaraz znowu spał.

Oprzytomniał, jak uruchomił się budzik nastawiony na ósmą trzydzieści. Lilly zniknęła z jego łóżka, więc domyślił się, że nad ranem matka kazała jej wrócić do siebie. Wziął z szuflady czyste ciuchy i zniknął w łazience. Wyszedł po kilku minutach w ciemnoszarych, luźnych bojówkach i białej koszulce. Reszta domowników jeszcze spała. Poszedł do kuchni, włączył wodę w czajniku i zasypał kawę do szklanki. Z trzech kromek chleba zrobił tosty, które posmarował masłem orzechowym i marmoladą. Postawił kanapki na stole, poczekał na wodę, zalał napój, nałożył czarne adidasy i wyszedł z domu.

Sklep znajdował się w sąsiednim budynku, więc David po chwili w nim był. Wziął dwie butelki mleka, pieczywo, nowy słoik masła orzechowego, opakowanie szynki i dużą

Coca-Colę. Po chwili był w domu. Rozpakował zakupy i wziął się za robienie kanapek. Po chwili do kuchni weszła Sophie, czterdziestotrzyletnia matka Davida.

– Cześć, synku. – Ucałowała go w czoło.

– Nie miałaś czasu zrobić wczoraj zakupów? – syknął chłopak.

– Skończyłam pracę po ósmej i zapomniałam. Żebym wiedziała, że nic nie ma, to bym coś kupiła.

– Ale o wypiciu całej butelki wina nie zapomniałaś?

– David, przecież to tylko wino. Wiesz, że nie piję, żeby się upić.

– Tak, na pewno jesteś trzeźwa po całej butelce.

– Ale pijana też nie jestem! – rzuciła głośniej kobieta.

David zamilkł i kończył robić śniadanie. Wykonał dwie składane kanapki, nalał kawy, usiadł przy stole i wziął się za posiłek.

– Zrobiłeś zakupy, dziękuję – usłyszał od Sophie.

Chłopak milczał.

– Podwieziesz Lilly do szkoły? Ma basen i jakieś zajęcia plastyczne do czwartej.

– Nie mogę, idę do pracy – odparł David z zapchaną buzią.

– Dopiero na dziesiątą, mała też. Zdążysz. Możesz ją zawieźć wcześniej.

– Stary po nią dziś przyjedzie?

– Tak, o szóstej.

– Nie chcę, żeby ona u niego nocowała. Ta jego młoda suka buntuje ją przeciw tobie, wiesz o tym?

– Przestań...

– Co, przestań? Wypytywała ją, czy pijesz i gdzie pracujesz, i mała wszystko mi powiedziała. Masz szczęście, że masz inteligentną córkę i ładnie jej nakłamała. Przestań chlać i odbierz mu prawa, to z jego winy się rozstaliście.

– Ale Lilly chce się z nim spotykać.

– W takim razie się dogadajcie, niech się spotyka, ale bez obecności tej szmaty, rozumiesz? – rzekł rozdrażniony chłopak.

– Dobrze, porozmawiam z nim. Nie denerwuj się.

David spojrzał na zegarek – dziewiąta sześć.

– Ma na dziesiątą i jeszcze nie wstała. Ja czekać nie będę, za pół godziny wychodzę.

Matka zniknęła z pomieszczenia. Po chwili małolatka przemknęła przez korytarz i schowała się w łazience. Niedługo potem wyszła już ubrana i usiadła przy stole.

– Za słabo przypiekłeś tosty i za mało marmolady – powiedziała do brata, wzięła słoik i dołożyła trochę na kanapki.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem, wstał, nalał mleka do szklanki i postawił przed siostrą.

– Chcę coli – oświadczyła Lilly.

– Wypijesz mleko, dostaniesz napoju.

Dziewczynka w mig pozbyła się białego płynu.

– Dawaj coli – rozkazała.

– Nie mam, żartowałem.

– Masz, widziałam w lodówce.

– To nie moje, nie mogę otworzyć – droczył się chłopak.

Lilly nie prosiła więcej, tylko sama wyjęła butelkę. Chłopak się roześmiał – dwulitrowy napój wydawał się olbrzymi w jej małych rączkach.

Był jeszcze fabrycznie zamknięty, więc Lilly mimo usilnych starań nie dała rady go otworzyć, czym jeszcze bardziej rozbawiła brata. Po kilku chwilach chłopak zauważył, że dziewczynka już o mało nie płacze, zabrał więc jej napój, odkręcił i wlał całą szklankę. Sophie ponownie pojawiła się w kuchni.

– Dzisiaj znowu pracuję do dwudziestej, ale już ostatni dzień tak długo. Co będzie z Lilly? O szesnastej trzeba ją odebrać albo ze szkoły, albo z autobusu – powiedziała.

– Dziś sobota, skończę pewnie wcześniej, to ją odbiorę, jak mi John nie zabierze samochodu.

David nie miał swojego auta, pracował, dostarczając zakupy i robił to pickupem szefa. Mężczyzna pozwolił mu też korzystać z wozu na co dzień, ale za benzynę chłopak płacił już sam. Czasami jednak John zabierał mu auto, gdy było potrzebne jego synowi, choć to przez pół roku zatrudnienia zdarzyło się tylko dwa razy.

 

– A jak nie będziesz miał samochodu? – dopytywała zaniepokojona kobieta.

– Poradzimy sobie, nie? – Chłopak spojrzał na siostrę, która bawiła się słomką w coli,

dmuchając w nią i buszując napój w szklance. – Widzę, że cola ci nie smakuje. Więcej nie dostaniesz.

– Smakuje – odpowiedziała Lilly.

– Kończ i jedziemy, już wpół do dziesiątej – rzekł David i poszedł do siebie.

Wziął biżuterię, kluczyki, narzucił na siebie cienką koszulę i stanął w korytarzu. Po chwili małolatka, ubrana w adidasy, zjawiła się obok i dwie minuty później siedzieli już w samochodzie.

 

– Potrzebny mi nowy blok i farby – oznajmiła ni z tego, ni z owego Lilly, zapinając pas.

– Dopiero teraz mówisz? – skarcił ją David.

– Zapomniałam – mruknęła małolatka.

Chłopak zatrzymał się przy pierwszym napotkanym, papierniczym sklepie i wszedł z siostrą do środka. Był bardzo mały, ale towaru była w nim masa.

– Wybieraj, co ci trzeba, tylko migiem, już późno – nakazał.

Lilly wzięła farby, pędzelek, duży blok, ołówek i gumkę.

– To wszystko? Czy w poniedziałek znowu powiesz, że czegoś nie masz?

– To już wszystko.

Chłopak zapłacił i ruszyli w dalszą drogę. Już pod szkołą David dał siostrze dziesięć dolarów.

– Masz, kupisz sobie coś do jedzenia. Nie miałem czasu ci zrobić.

– Dzięki.

– Przyjadę po ciebie o czwartej, więc nie wracaj autobusem. Mogę się spóźnić kilka minut, więc czekaj spokojnie pod szkołą i nigdzie nie odchodź, jasne?

– Tak.

– Dobra, zmykaj, spóźnię się do roboty.

Lilly wytaszczyła plecak z Nissana i poszła w stronę budynku. Chłopak poczekał, aż wejdzie do środka i odjechał. Kwadrans później był pod sklepem. Od razu spojrzał na otwarte drzwi znajdującego się po drugiej stronie ulicy marketu, ale zaraz wszedł do swojego.

– Cześć, Paul. Dużo zamówień? – przywitał stojącego za ladą syna szefa.

– Cześć. Zaraz ci powiem – Chłopak się uśmiechnął się i wlepił nos w leżące przed nim kartki.

– Dwanaście osób, w tym babcia Betty, która zachorowała. Dzwoniła i była wściekła, że nie może sama przyjechać. Zresztą znasz ją, wiesz, że lubi osobiście załatwiać sprawy, żeby nie posądzili jej o to, że jest stara. Znowu nakarmi cię szarlotką. – Zaśmiał się Paul.

– To bardzo dobrze, bo robi znakomitą. I nie jest aż taka stara, ma siedemdziesiąt sześć lat, jeszcze długo pociągnie. – Rozweselił się David.

– Zwłaszcza z jej charakterkiem... – dodał Paul i roześmiali się obaj.

– Już spakowane? – zapytał młodszy chłopak.

– Godzinę temu otworzyłem i zdążyłem tylko odebrać towar i spisać zamówienia, zaraz to zrobię – odparł Paul.

– Potrzebny ci dziś wóz?

– Nie, a o co chodzi?

– Muszę odebrać gówniarę ze szkoły, a nie mam ochoty jechać autobusem. Daj, pomogę ci. – David wziął jedną z kartek, torbę i poszedł na sklep.

Zapełnił ją towarami, przyczepił do niej niebieską karteczkę z nazwiskiem i adresem i zaniósł na pakę Nissana. Wrócił, wziął kolejną i powtórzył czynności. Gdy wyszedł, zauważył, że znajoma brunetka kłóci się z jakimś chłopakiem, krzycząc na niego. Obok sklepu stał dostawczy samochód, a na ziemi duży karton z chipsami. David patrzył chwilę na te wrzaski i wrócił do marketu. Wziął kolejne przygotowane już zakupy i zaniósł do auta. Znowu skierował wzrok na kłótnię – Amy wyglądała na wściekłą. Krzyczała coś przez chwilę, po czym odwróciła się i chciała odejść, lecz chłopak chwycił ją za ramię, pociągnął do siebie i znów zaczął coś do niej mówić. Wyrwała się, ale on ponownie ją złapał i teraz trzymał dziewczynę już cały czas, nie pozwalając jej się oddalić. Ta się szarpała, próbując uwolnić, ale on nie ustępował.

David przyglądał się temu jeszcze chwilę, po czym ruszył na drugą stronę ulicy i podszedł do awanturników.

– Jakiś problem? – Spojrzał na rówieśniczkę, którą stręczyciel puścił, gdy chłopak przy nich stanął.

– Tak! On nie chce dać mi spokoju! – krzyknęła zdenerwowana Amy.

– Mam rozumieć, że nie życzysz sobie jego towarzystwa? – zapytał David.

– Tak.

– Idź stąd i daj jej pracować. – Chłopak zwrócił się do nieznajomego.

– A kim ty jesteś, że będziesz mi mówił, co mam robić? – warknął koleś.

– Ona nie życzy sobie twoich zaczepek, więc zrób w tył zwrot i znikaj – powiedział spokojnie David.

– Pogadamy jeszcze! – Awanturnik wystawił palec przed nosem dziewczyny i odszedł.

– W porządku? – zapytał David.

– Tak, dziękuję ci. Nie odwaliłby się, gdybyś nie przyszedł – rzekła Amy dziwnym głosem.

– Muszę wracać do pracy. Jakby znów cię zaczepiał, krzyknij przez ulicę – poprosił chłopak i ruszył do swojego sklepu.

– David!

Odwrócił się.

– Przyjdź o drugiej, zjesz coś ciepłego! – krzyknęła Amy.

– Jak nie będę miał roboty, to przyjdę!

Gdy wrócił do sklepu, wszystkie zakupy były już spakowane. Chłopak wsiadł za kółko, spojrzał na kartkę z adresami i ruszył w głąb miasta. Nie był szczególnie zadowolony, gdyż na kartce widniało nazwisko „Stevens”, a on nie miał ochoty na spotkanie z ich córką, która notorycznie próbowała go chyba uwieść. Tę dostawę zostawił sobie na koniec, przed starszą babcią.

Zanim rozwiózł zakupy po skrajnie oddalonych od siebie częściach miasta, zajęło mu to prawie dwie i pół godziny. Zapewne trwałoby to krócej, gdyby przy prawie każdym adresie nie zatrzymywał się na kilka minut, wypadało przecież zamienić słowo z zamawiającymi.

O trzynastej z minutami zaparkował na przedmieściach, na podjeździe Stevensów. Otworzyła mu jasnowłosa, starsza od niego dziewczyna.

– Cześć – mruknął chłopak i wszedł do środka.

Postawił pakunek na stole, odebrał zapłatę i już chciał wychodzić.

– Czekaj, wypij kawę i tak rzadko przyjeżdżasz – zaproponowała gospodyni.

David osobiście nie czuł do niej żadnej antypatii, ale nie była w jego typie i miał szczerze dość nagabywania. Dziewczyna robiła to bez większego nacisku, niemniej jednak po niedługim czasie zaczęło go to męczyć.

– Nie mam czasu, mam jeszcze jedną dostawę i muszę oddać wóz dla szefa – wykręcał się dostawca.

– Dziesięć minut cię nie zbawi – upierała się dziewczyna.

– Emily, mówię, że nie mogę, Johnowi na piętnastą potrzebny jest samochód.

– Nie umiesz kłamać. – Emily się roześmiała.

– Nie kłamię – rzucił stanowczo David i znów chciał odejść.

– Poczekaj. – Dziewczyna przycisnęła go do ściany i agresywnie pocałowała.

– Przestań! – Chłopak natychmiast ją odsunął i udał się w stronę wyjścia.

– David, poczekaj, przepraszam! – krzyknęła za nim, ale on za chwilę siedział już w pickupie, zły.

Szybko przekręcił kluczyk i ruszył na drugi koniec miasta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Joan Tiger miesiąc temu
    David – już chłopaka lubię. Wystarczyło parę szczegółów, zachowanie, aby wiedzieć, że ma dobre serduszko – pominę fakt, że jest łobuzem i działa w nieciekawej profesji.
    Kolejna rozbita rodzina z alkoholem za przewodnika, a w tym wszystkim mała dziewczynka. Jedną adoratorkę już nasz bohater ma i jest tak samo namolna, jak Jimmy wobec Laury. 😊
    Widzę, że David nie lubi, jak komuś dzieje się krzywda. Zielonka, to opko masz napisane do końca? 😉🙃
    A i przeoczyłaś parę błędów.
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Nie do końca, ale dopiszę. Tu jakieś zaplecze mam, coś tam świta na ciąg dalszy. Jest 420 stron, więc na razie poczytasz. Kurde, niby wszystko wyłapałam, przepuszczając dodatkowo przez Sentencechecker, i nadal są babole. Co jest ze mną nie tak? xd
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Aha, znalazłam jeszcze trzy i teraz powinno być dobrze. Dzięki, kochaniutka. ;*
  • Sufjen 2 tygodnie temu
    Bardzo dobre pisanie. A wszystko to w takt przemyślanej konstrukcji fabularnej. Chętnie poczytam dalej.
  • ZielonoMi 2 tygodnie temu
    Bardzo dziękuję.😉
  • Sufjen 2 tygodnie temu
    ZielonoMi Bardzo proszę, autorze. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania