Poprzednie częściZakręty losu cz. 1

Zakręty losu cz. 3

Pół godziny później dojechali na przedmieścia i Levi zatrzymał się przy dużym domu.

– Poczekaj, zaraz wracam, typ nie lubi gości – rzekł i poszedł do budynku.

Nie było go już około kwadransa i David zaczął się niecierpliwić. Po kolejnych kilku minutach w końcu nachylił się do fotela kierowcy i zatrąbił dwa razy. Poskutkowało, kumpel zaraz wyłonił się z posiadłości i wsiadł do auta.

– Kurwa, pieprzyłeś się z nim?! – warknął David.

– To jebany sknera, nie chciał dać czterech stów, musiałem się targować.

– A za ile chciał?

– Za trzy.

– Kurde, stary, skąd ty bierzesz tych pedałów? Te kolczyki kosztują ponad tysiąc dolców. – Zniesmaczył się starszy chłopak.

– Dlatego się targowałem, wiedziałem, że dziad się napalił i prędzej czy później wyskoczy z kasy – wyjaśnił Levi i wręczył koledze czterysta dolarów.

David rozdzielił pieniądze i dał kumplowi połowę.

– Dzięki.

 

– Dokąd jedziemy? – zapytał Levi.

– Do „Black”.

– Dlaczego tam?

– A bo ja wiem? Chyba się przyzwyczaiłem – odparł David.

Zapadła cisza. Jechali już kilka minut, a starszy z kumpli nie odezwał się ani słowem, w końcu Levi zapytał:

– Co jest?

– Nic, stary działa mi na nerwy – syknął David, wspomnienie słów ojca wywoływało w nim gniew.

– Co, znowu wykład na temat moralności?

– Nie, chce zabrać małą.

– A co to się stało?

– Nie wiem, przypomniał sobie, że ma córkę. Przyjechał i wkurwił mnie od progu, do tego ta jego suka wrzeszczy na Lilly. Jak ją spotkam, naklepię po ryju.

– Ale przynajmniej masz spokój na co dzień. Ten chuj znowu dziś chla, a od miesiąca był spokój. Nie wiem, gdzie będę spał. Do domu na pewno nie pojadę, wrócę jutro, jak wytrzeźwieje – wyznał Levi.

– Ty masz takie akcje raz na miesiąc, a ja codziennie.

– Nie przesadzaj, po niej nie widać... no i nikt cię nie tłucze.

– Ale ojciec ma pretekst do odebrania małej, rozumiesz? Choć to przez niego pije – powiedział wkurzony David. – A twój stary jeszcze oberwie, jeśli znowu cię tknie – dodał.

Nagle samochód się zatrzymał.

– Widzisz tego jubilera? – Levi wskazał głową niewielki lokal. – Jamie chce go skubnąć. W gablotach zawsze zostawiają drobną biżuterię, ale podliczając całość, minimum dwadzieścia kawałków. On sam nie pójdzie, a we dwójkę wszystkiego wynieść nie zdążymy. Przemyśl to.

– Podwójna szyba, do tego alarm, to nie napawa optymizmem. Samo wybicie okna będzie niełatwe, bo po zamku widzę, że go nie otworzę. Nie uważasz, że to ostro ryzykowne? – zapytał David.

– Sprawdziłem. Do najbliższej komendy jest dziewięć minut drogi, więc pomijając szybę, będziemy mieć spokojnie trzy minuty na wyczyszczenie gablot i spory zapas czasu, żeby się zmyć. We trójkę damy radę. Poza tym, jak widzisz, nikt tu nie łazi, nie wiem, dlaczego właściciel nie otworzył go w centrum?

David wysiadł z auta i podszedł do witryny. Faktycznie, w gablotkach leżały różnego rodzaju pierścionki, łańcuszki, kolczyki i inne złote drobiazgi. Wrócił do Toyoty.

– Ten złom jest wart dwie dychy? – zapytał z niedowierzaniem.

– Nawet więcej. Dużo łańcuszków jest z wisiorkami, najtańszy kosztuje około tysiaka, a sam widziałeś... jest ich tam cała masa. Do tego pierścionki i cała reszta, sporo się tego nazbiera.

– Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, ale dobra, zastanowię się. Tylko najpierw trzeba sprawdzić szybkość psów.

– Jak?

David opuścił wóz, udał się między budynki i po chwili wrócił z cegłą w ręku, trzymając ją przez rękaw bluzy. Podszedł do witryny znajdującego się obok sklepu odzieżowego i z całej siły huknął kamieniem w szybę. Ta od razu się pobiła i uruchomił alarm. Spojrzał na zegarek i szybko wsiadł do wozu.

– Zaparkuj na końcu ulicy – rozkazał przyjacielowi, który zaraz odjechał i stanął ponad sto metrów dalej, za zaparkowanymi samochodami.

Po trzech minutach dało się już usłyszeć z głębi miasta policyjne syreny. Gdy radiowóz dotarł na miejsce, minęło siedem minut. Gliniarze wysiedli i od razu zauważyli chuligański wybryk, po czym jeden z nich zagadał coś przez szczekaczkę.

– Siedem minut, nie za dużo. No... ale może damy radę – powiedział David, choć nie był przekonany.

– Pewnie. Jest tam dziesięć niewielkich gablot, wyczyścimy je w mig.

– Oni teraz tam postoją, aż przyjedzie właściciel. Jedź do knajpy, tylko spokojnie – oznajmił starszy chłopak i Levi łagodnie wyjechał zza samochodów.

Około dwudziestej trzeciej przekraczali próg pubu. David rozejrzał się po sali, ale Amy nie wypatrzył. Kupili po piwie i usiedli przy stoliku, przy którym David zawsze siadał. W lokalu znajdowało się około kilkudziesięciu osób i było dość gwarno.

– Możesz przekimać u mnie – powiedział nagle starszy z kumpli.

– Dzięki, na to liczyłem – odparł Levi.

– Czułem, żeby nie wyrzucać łóżka Marka, wiedziałem, że się przyda – rzekł David i momentalnie humor z niego uszedł.

Levi również zamilkł.

Mark, starszy o trzy lata brat Davida, który dwa lata temu zginął ze swoją dziewczyną w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę ciężarówki, chodził chłopakowi po głowie bardzo często.

 

– Stary, jedziemy do lunaparku? – Pytanie wyrwało go z zamyślenia.

– Jasne. O której zamykają?

– O dwunastej.

David sprawdził czas – zostało czterdzieści pięć minut.

– Chcesz dorobić? – zapytał Leviego. – Legalnie – sprostował.

– Pewnie, kasa się przyda, zresztą sam wiesz...

– Trzeba odmalować drewniany dom, doprowadzić do porządku popękane ściany wewnątrz i także odświeżyć. No i położyć nowy chodnik na zewnątrz. Pracujesz przy remontach, znasz się na tym.

– Jasne, a co to za dom?

– Babci Betty, mówiłem ci o niej. Ile czasu nam dwóm by to zajęło?

– Nie wiem, musiałbym zobaczyć zniszczenia, ale myślę, że w miesiąc się wyrobimy – odparł Levi.

– Ile to będzie kosztować, powiedziałem jej, że opuścimy.

– To zależy. Tak jak powiedziałem – zobaczę, wtedy ocenię.

– Ok, jadę do niej w poniedziałek po robocie, o której kończysz? – zapytał David.

– O piątej, jak zwykle.

– Dobra, to poczekam. Zajedziesz do mnie i pojedziemy.

David gadał z kumplem, ale myślał o znajomej brunetce i w głębi duszy miał nadzieję, że się pojawi. Czekał, czekał, i się w końcu doczekał – dwadzieścia minut później weszła do lokalu z inną już koleżanką i dwoma chłopakami. Od razu usiedli dwa stoliki dalej, chyba jak David, dziewczyna miała sentyment do określonego miejsca. Od razu zauważyła chłopaka i uśmiechnęła się szeroko, on również, ale zaraz się skrzywił, widząc snobów, z którymi przyszła. Już po samych telefonach komórkowych, które położyli na stoliku, chcąc się najwyraźniej pochwalić i które warte były zapewne ponad tysiąc dolarów każdy, David wywnioskował, że to bogate dupki, a takich chłopak kompletnie nie trawił.

– David. Znowu zamulasz? – Szarpnął go Levi, który też już dostrzegł dziewczynę.

– Sorry.

– Naprawdę cię wzięło. Daj sobie spokój, widzisz ich? Przecież to inna bajka. Od kiedy to interesują cię takie lale?

– Wyluzuj, laska jest w porządku – rzekł David.

– W porządku? Nawet do ciebie nie podeszła – oznajmił Levi.

David się speszył, kumpel miał rację.

– Po pierwsze, dopiero usiadła, po drugie, znamy się tylko z widzenia, zamieniliśmy raptem parę słów, więc raczej nie ma obowiązku tu przychodzić – oświadczył David, próbując wybrnąć z sytuacji.

– Ja ci mówię, odpuść. Pamiętasz Lisę, z którą chodziłem? Też do biednych nie należała. Niby mnie kochała, ale jak dorwała frajera z lepszą furą, miłość bardzo szybko jej przeszła. Te laski to suki – rzucił gorzko młodszy z kumpli.

Blondyn nie musiał już szukać słów na obronę Amy, bo ta za chwilę do nich podeszła.

– Miałeś dobre przeczucie, że się nie pożegnałeś – rzekła do Davida, uśmiechając się miło. – Amy. – Podała dłoń Leviemu.

Chłopak ją uścisnął i oznajmił swoje imię, lecz nie był szczególnie poruszony wizytą dziewczyny.

– Dobra, muszę uciekać, chciałam się tylko przywitać. Jak zwykle, w poniedziałek zapraszam na obiad. O czternastej – zaproponowała Amy.

– Nie wiem, o której skończę, pewnie dopiero przed czwartą – odparł David.

– Nie szkodzi, przyjdź, zawsze znajdzie się coś na przekąskę – nalegała dziewczyna.

– Ok, wpadnę.

– Amy, chodź! – wrzasnął nagle kolega brunetki.

– Potrzebujesz niani? – zapytał ironicznie chłopak ironicznie i Amy się roześmiała, jednak nie odpowiedziała.

– No chodź! – krzyknął po raz drugi natręt.

– Zamknij się! Nie widzisz, że rozmawia?! – huknął David i Amy się trochę pogubiła. – Przepraszam, nie lubię natarczywości – wytłumaczył chłopak.

– W porządku. – Amy ponownie wygięła usta. – Dobra, spadam. Liczę, że przyjdziesz coś zjeść. Miłego wieczoru – dodała i wróciła do swojego stolika.

Niecierpliwy nieznajomy od razu zaczął coś do niej mówić. Nie wyglądał na zadowolonego.

– Widzisz, jednak podeszła. Może twoje insynuacje dotyczące pustych lal nie tyczą się wszystkich bogatych lasek. Poza tym nie wiadomo, czy jest bogata – wyjechał David, patrząc zaczepnie na przyjaciela.

– Być może, ale rzadko się mylę – odparł Levi.

Towarzystwo Amy głośno się zaśmiało i chłopak spojrzał w tamtą stronę. Co chwila oba typki zerkały na niego, coś do siebie mówiąc i rechocząc. Amy jednak nie było wesoło, zerkała tylko na chłopaka od czasu do czasu, uśmiechając się delikatnie.

David wiedział, że to on rozbawia kolesi, ale miał to w dupie. Obserwował dziewczynę,

która wydawała się coraz bardziej skrępowana i zniesmaczona zachowaniem znajomych, gdyż ani razu się jeszcze nie zaśmiała.

– David, do cholery! Co się z tobą dzieje?! – Zniecierpliwiony Levi w końcu podniósł głos.

– Przepraszam, zamyśliłem się – mruknął blondyn i spojrzał na zegarek – minęła północ.

– Kończ piwo i pojedziemy do lunaparku, nudno tu – zaproponował młodszy z przyjaciół.

David próbował skupić się na koledze, ale głowa sama odwracała się w stronę Amy. Ta najwyraźniej miała już dość zachowania kumpli, bo uśmiech zniknął z jej twarzy, nawet gdy chłopak na nią zerkał. David szybko skończył piwo i podniósł się z miejsca.

– Idziemy? – zapytał.

– Jasne. – Levi szybko dokończył piwo i także wstał.

Szli już wolno w stronę drzwi, gdy nagle David skręcił i podszedł do dziewczyny.

– Chodź. – Wyciągnął dłoń.

Towarzysze brunetki od razu uderzyli złośliwym śmiechem. Amy spojrzała na chłopaka, zaskoczona. David nadal stał z wyciągniętą ręką, a nieznajomi rechotali w najlepsze. Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę, po czym podała mu dłoń, wstała i poszła za chłopakiem.

– Idziesz z nim?! – krzyknął pretensjonalnie jej skołowany kolega.

Amy odpowiedziała, tylko wyszła z Davidem na zewnątrz. Levi był zupełnie ogłupiały zaistniałą sytuacją i chyba niezbyt się ucieszył, ale milczał. Otworzył tylne drzwi auta.

– Wskakuj. – Beznamiętnie spojrzał na brunetkę

Dziewczyna wsiadła, a on zatrzasnął je za nią i odciągnął Davida kawałek od

wozu.

– Kurwa, kompletnie ci odbiło? Po co ją zabrałeś? – zapytał pretensjonalnie.

– A co? Miałem ją zostawić z tymi frajerami?

– A kim ty jesteś, siostrą miłosierdzia? W końcu chyba z nimi przyszła, nie? Pojedzie z nami, a jutro psy będą o wszystkim wiedzieć – warknął brunet.

– Zaryzykuję – odparł spokojnie David.

– Dobra, jak chcesz, totalnie cię już powaliło – powiedział zrezygnowany Levi i udał się w stronę wozu. Wsiadł za kółko, a David z tyłu.

– Przepraszam, musieliśmy pogadać – zwrócił się do Amy.

– Nie szkodzi – odparła dziewczyna. Ton jej głosu zdradzał, że nie czuje się pewnie.

Levi ruszył i po kilku minutach zatrzymał się pod nocnym sklepem.

– Idę po piwo. Chcecie coś? – zakomunikował.

David spojrzał na znajomą.

– Nie, dzięki – wycedziła przez zęby dziewczyna.

– Nie chcemy. I nie śpij w tym sklepie – rzucił starszy chłopak.

Kierowca wysiadł i Amy od razu wyskoczyła:

– Nie powinnam z wami jechać, twój kolega nie jest zadowolony. Poza tym mnie nie lubi.

– To nie tak, po prostu cię nie zna. Nie za bardzo ufa obcym, dlatego się tak zachowuje – wyjaśnił David.

– Jak możecie, podwieźcie mnie do domu. To niedaleko – poprosiła brunetka.

– Przestań, przejdzie mu. Zobaczysz, to fajny koleś. – David uspokajał dziewczynę.

Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo Levi wrócił z piwem, które postawił z tyłu, na podłodze. Amy widziała, że jest wzburzony i nadal siedziała bardzo spięta. Młodszy facet ruszył i po kilkunastu minutach wjechali na przedmieścia. Gdy okolica domów się skończyła, w odległości około pół kilometra widać było park rozrywki.

– Gdzie jedziemy? – zapytała w końcu dziewczyna.

– Zobaczysz. – David uśmiechnął się cwaniacko.

Na miejsce dojechali bardzo szybko. Kierowca okrążył całe ogrodzenie i zatrzymał się z drugiej strony, na tyłach lunaparku, przy niewielkim lasku. Wysiedli.

– Chodź. – David chwycił dłoń brunetki, Levi wziął torbę z piwem, dał Davidowi latarkę i ruszyli w stronę zarośli.

Amy szła za znajomym facetem, ale była coraz bardziej zdezorientowana. Zaraz doszli do jakiejś dziury, wewnątrz gaiku.

– Chcecie tam wejść? – zapytała spłoszona, zaskoczona dziewczyna.

– Pewnie – odezwał się w końcu Levi.

– Chyba zwariowaliście. – Amy uśmiechnęła się niemrawo.

– Jasne, zawsze byliśmy wariatami – powiedział David. – Właź, tylko uważaj, można się skaleczyć. – Pokazał dziewczynie wyciętą w siatce, półmetrową dziurę i odpalił latarkę, którą poświecił w otwór.

Nie protestowała, tylko weszła na teren wesołego miasteczka, a kumple za nią. Było kompletnie ciemno.

– Nie bój się, chodź – rzucił wesoło David i znów chwycił dłoń dziewczyny.

Ruszyli w stronę urządzeń, dyskretnie świecąc pod nogi latarką.

– Co tu robimy? – zapytała Amy.

– Fajnie pije się tu piwo. Te różne zwierzęta na karuzelach w nocy strasznie zabawnie wyglądają – odparł wesoło David.

– A co ze stróżem? – dopytywała dziewczyna i Levi się roześmiał.

– Stróż? Póki ten stary murzyn zorientuje się, że ktoś tu jest, wyjdzie sprawdzić, a potem doczłapie się z powrotem, żeby zadzwonić na policję, my już będziemy w mieście. – Rechotał, zadowolony.

– Naprawdę wam odbiło – podsumowała rozweselona brunetka.

Doszli do karuzeli dla dzieci i David zapytał:

– Jakie zwierzątko pani wybiera? Ja zawsze siadam na ośle, bo to kurdupel i jest powalony. – Zaśmiał się. – A może karoca? Pasowałaby do ciebie – Chłopak ciepło spojrzał na znajomą i Amy wybuchnęła śmiechem.

– Skąd wam przychodzą do głowy takie pomysły? Włazić do lunaparku w środku nocy.

– A bo ja wiem? Jakoś tak – rzekł David.

– Dobra, wbijamy się do karety, tam się wszyscy zmieścimy – zarządził Levi i zaraz posadził w niej tyłek.

Pozostali także wsiedli i zaraz mieli w rękach po piwie.

– I teraz jesteśmy pieprzonymi księżniczkami! – wyjechał brunet i wszyscy głośno się rozweselili.

Po chwili David zapytał:

– Dlaczego taka fajna dziewczyna zadaje się z frajerami?

– Są w porządku, nie wiem, czemu dziś się tak zachowali – odpowiedziała, zażenowana Amy.

– Nie chce mi się wierzyć, że naprawdę ich lubisz – kontynuował chłopak, ale Amy już zamilkła.

Siedzieli, gadając o głupotach mniej więcej pół godziny i wypili już po dwa piwa, nagle David ponownie zapytał dziewczynę:

– Lubisz watę cukrową?

– A kto nie lubi? – Zaśmiała się.

Chłopak wziął latarkę i się oddalił. Przeszedł jakieś sześćdziesiąt, może siedemdziesiąt metrów i zatrzymał się przed małą budką. Zerknął jeszcze w stronę znajdującej się kilkadziesiąt metrów dalej kanciapy ciecia, wyjął wytrych, który wziął z samochodu kumpla i po kilku sekundach drzwi były otwarte. Zaświecił latarką i w moment znalazł maszynę do waty. Uruchomił ją, wziął patyczek i zaczął nieporadnie nim kręcić. Za moment wata była gotowa. Nie był to fachowo wykonany smakołyk, za to dość spory. Położył przy maszynie pięć dolarów – choć wata kosztowała dwa – i udał się w drogę powrotną. Zaraz wyciągnął do Amy rękę z przysmakiem.

– Pewnie nigdy nie jadłaś waty o drugiej w nocy? – Zaśmiał się, ale dla niej wcale nie było do śmiechu.

– David, nie było mowy o włamaniu – poddenerwowana skrytykowała chłopaka.

– Nie włamałem się. Te drzwi są wiecznie otwarte, a za towar zapłaciłem. Koleś przyjdzie rano i pomyśli, że zapomniał banknotu... tyle – ściemniał gładko David i dziewczyna chyba uwierzyła, bo wzięła smakołyk.

– Dzięki, ale nie rób tego więcej – rzekła.

Rozmawiali o głupotach, pijąc już trzecie piwo, gdy nagle David wyskoczył:

– Chcesz się przejechać?

– Tak, a ty popchniesz karuzelę – odparowała kąśliwie Amy, ale chłopak przestał się śmiać, patrzył tylko na znajomą wymownie.

– Umiem to uruchomić – oświadczył z pełną powagą.

– Przestań, nabijasz się ze mnie. Włączysz karuzelę w środku nocy?

– Zgadza się.

– Samo wejście tu było niepoważne, jazda w nocy to byłoby już przegięcie, nie uważasz? – powiedziała strachliwie dziewczyna, widząc, że chłopak chyba nie żartuje.

– Czego się boisz? Zaszalej. Zrobiłaś kiedyś coś tak głupiego? – namawiał David.

– Właśnie włamałam się do wesołego miasteczka, to jest głupie.

– Odpalaj! – walnął Levi.

David wstał z karety i poszedł do skrzynki umieszczonej niedaleko urządzenia.

– David, nie! – zaprotestowała wystraszona dziewczyna.

– Wyluzuj, nikt nas nie złapie, przejedziemy się tylko chwilę – Chłopak się uśmiechnął, wyjął wytrych i migiem otworzył metalową obudowę. Znów spojrzał na Amy, trzymając plastikowe pokrętło. Widać było lęk w jej oczach.

– Gotowa? – Zaśmiał się.

– David, lepiej nie… – wymamrotała.

– Spokojnie, wszystko będzie dobrze – Blondyn znów wyszczerzył zęby i przekręcił włącznik.

Od razu zapaliły się światła, włączyła muzyczka i karuzela ruszyła.

– Podkręć! – krzyknął wesoło Levi, uważnie obserwując okolice budki stróża.

Starszy z kumpli obrócił jeszcze raz i karuzela przyśpieszyła. Zostawił skrzynkę i podszedł do Amy, która stała przy poręczy, lecz nie zeszła z urządzenia. Uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Nie bój się, zaraz znikamy – uspokajał chłopak.

Dziewczyna milczała.

– Ależ ta melodia jest irytująca – rozweselił się Levi.

Nie minęła nawet minuta, kiedy ktoś zawołał z oddali, świecąc latarką:

– Kto tam jest?!

– Spadamy! – krzyknął David, pociągnąwszy Amy za rękę.

Odpalił latarkę i pędem ruszyli przed siebie. Faceci biegli, płacząc ze śmiechu, ale dziewczyna już nie. W niecałą minutę dotarli do wozu i Levi ruszył ostro, śmiejąc się jak wariat. David nie ustępował mu w wesołości.

Jechał bardzo szybko. Przejeżdżając w miejscu, gdzie stała włączona karuzela, zobaczyli starszego faceta, który dopiero do niej doszedł, rozglądając się na boki.

– Mogliśmy zrobić jeszcze kółko, dziadek strasznie wolno się porusza. – rechotał Levi i w końcu Amy się roześmiała.

– Naprawdę wariaci z was. A gdyby nie wyszedł, tylko od razu zadzwonił na policję, widząc światła z oddali?

– Jeszcze nigdy tak nie zrobił. – Usłyszała od Davida.

– A gdyby jednak? – Dziewczyna nie ustępowała.

– Noc w areszcie i pewnie dzień pracy w lunaparku – wyjaśnił wesoło chłopak.

Nagle Toyota się zatrzymała i Levi się odwrócił.

– Ile piw wziąć? – zapytał.

– Nie wiem, sam zdecyduj.

Młodszy chłopak zniknął z wozu i David zwrócił się do brunetki:

– Widzisz, już wyluzował – Uśmiechnął się.

– Nie jestem pewna – odparła dziewczyna i spojrzała na zegarek w telefonie. – Dochodzi wpół do trzeciej, chyba powinnam wracać – powiedziała.

– Już masz nas dość? – zapytał niezadowolony David.

– Nie, po prostu rzadko kiedy wracałam później, będą się martwić.

– Aha, czyli masz nas dość – zaśmiał się David, ale zaraz dodał: – jeśli chcesz, możemy cię odwieźć, ale miałem nadzieję na jeszcze jedno piwo

– Wypiłam już trzy i drinka w „Black”, chyba mi wystarczy – odparła dziewczyna.

Faktycznie, głos jej się trochę zmienił, a od czasu opuszczenia lunaparku także poprawił humor.

– A może jesteś głodna? Po trzech piwach pewnie chcesz coś przekąsić, sam za tymi wariacjami zapomniałem, że istnieje coś takiego, jak żywność – stwierdził David.

– Dobrze, zjedzmy coś, ale ja stawiam. – Amy przystała na propozycję, patrząc chłopakowi prosto w oczy.

David już dawno zauważył, że dziewczyna jest bardzo wyluzowana i raczej nie należy do nadętych panienek z kasą.

– Ok – odparł chłopak i spojrzał na market. – To i gdzie ten czubek? Minęło już prawie pięć minut, pewnie warzy to piwo – powiedział i znowu się rozweselili.

Siedzieli kolejne minuty, a chłopaka nie widać.

– Pójdę, sprawdzę, co jest grane, ok? – oznajmił David.

– Dobrze, idź.

Młody facet wszedł do sklepu i zdębiał – Levi stał nad leżącym sprzedawcą, któremu z rozbitego nosa sączyła się krew, i wrzeszczał:

– Rozumiesz, chuju?!

David podbiegł i odciągnął kumpla.

– Co jest? – zapytał.

– Frajer mnie wyrolował, a potem zniknął. To bardzo miły zbieg okoliczności, że tu pracuje. Gnój jest mi winien tysiąc dwieście dolców – ryknął Levi.

David podniósł typa za fraki.

– Otwieraj kasę! – rozkazał.

– Nie mogę, to nie moje pieniądze – wycedził nieznajomy.

– Oddasz dług, dla szefa powiesz, że cię napadli i będziesz miał z głowy. Robisz kumpli w wała, a teraz nie chcesz płacić?!

– Nie mogę – wybąkał typek.

– To twój sklep?

– Nie.

– To co, szkoda ci cudzej kasy? – kontynuował David.

– Nie mogę – powtarzał się koleś.

– Stary, idź do Amy, bo zaraz tu wpadnie. Ja to załatwię. – Blondyn spojrzał na przyjaciela.

Gdy chłopak zaraz opuścił sklep, David uderzył sprzedawcę kolanem i popchnął na podłogę.

– Okradłeś mojego przyjaciela? Płać, albo cię połamię – nakazał, rozgniewany.

– Zrozum, że nie mogę. Oddam jutro z procentem, obiecuję – odparł wystraszony chłopak.

David się nie czaił, tylko chwycił kasę, podniósł do góry i z całej siły trzasnął nią o ziemię, ale ta była bardzo oporna. Dopiero jak dwa razy powtórzył czynność, sprzęt puścił i szuflada się otworzyła. Wyjął jej zawartość, policzył – dwa tysiące trzysta dolarów. Zabrał wszystko i trącił nieznajomego stopą.

– Napiwek za zwłokę – oznajmił, pokazując mu pieniądze i chciał wyjść, ale się zatrzymał.

– Aha. I nie waż się mnie podkablować, bo cię znajdę i zajebię – poinformował i udał się w stronę drzwi, zaraz jednak ponownie zawrócił, wziął dwa sześciopaki piwa i dopiero wtedy opuścił market. Wsiadł do auta.

– Sorry, musiałem skoczyć do łazienki, piwko robi swoje – skłamał, patrząc na Amy.

– Jasne – odparła dziewczyna.

– Dokąd jedziemy? Co zjemy?

– Wszystko jedno, szukajcie czegokolwiek otwartego. Jest późno, ale w centrum na pewno coś kupimy.

Ruszyli w głąb miasta. David zaraz otworzył piwo i dał dziewczynie. Zdążyła łyknąć tylko kilka razy, bo kierowca zatrzymał samochód pod pierwszym napotkanym, samochodowym fast–foodem.

– Co bierzemy? – zapytała Amy.

– Ty zdecyduj.

Dziewczyna wychyliła głowę przez okno, kładąc się na nogach Davida.

– Trzy razy frytki, trzy hot-dogi i jedna sałatka grecka! – wrzasnęła do urządzenia, przez które zamawiało się posiłki, ale zaraz spojrzała na facetów. – Też chcecie sałatki?

– W życiu! – Oburzył się Levi, rozbawiając towarzyszy i podjechał pod okienko do odbierania zamówień. Amy cały czas leżała w tej pozycji, z głową za oknem.

– Patrz, już się na mnie kładzie Nie za szybko? – wyjechał David i znowu wywołał radość.

– Przecież faceci lubią, jak szybko – zripostowała Amy, śmiejąc się.

– Niezła jest! Ale cię zrobiła! – rzucił głośno Levi.

– No widzisz, słaby ze mnie zawodnik. – Cieszył się David i po chwili rzucił: – no i gdzie to żarcie? Jestem głodny!

Amy zeszła z jego nóg.

– Zaraz będzie, cierpliwości. – Uśmiechnęła się.

– To już koniec leżakowania? A było tak miło... – powiedział David, spuszczając pociesznie głowę, lecz po chwili znowu zarechotali jak debile; humor im dopisywał.

Po chwili Levi się odezwał:

– Stary, pojedziemy pod moją chatę, zostawię tam samochód. Nie chcę jechać podpity, to nieco ryzykowne. Stamtąd mamy blisko do skateparku, tam nas psy nie zaczepią i spokojnie wypijemy piwko. Potem wrócimy taksówką, ok?

– Wiadomo – odparł kumpel.

W końcu wychyliła się głowa młodziutkiej dziewczyny i David przez okno odebrał zamówienie. Odjechali kawałek i po dziesięciu minutach torby były wyczyszczone.

Do parku dla deskorolek dotarli kwadrans później. David cały czas trzymał dłoń brunetki. Levi otworzył po piwie i dał znajomym.

– Która godzina? – zapytała dziewczyna.

– Dochodzi wpół do czwartej. – odparł David.

– Za godzinę będzie jasno, policja uczepi się za alkohol.

– Nie, oni nie zaczepiają nas w tym miejscu, bo zawsze jest spokojnie – wyjaśnił David.

– To dziwne, że lubicie takie miejsca – rzekła Amy.

– Dlaczego? – zapytał Levi.

– Nie ma ogrodzenia. – Dziewczyna się zaśmiała.

Gdy tylko to powiedziała, faceci jak jeden mąż uderzyli śmiechem, plując przy tym piwem i David z tej radości chwilowo puścił rękę rówieśniczki, ale zaraz znowu miał ją w dłoni.

– Patrz, dokucza nam bez żadnych skrupułów. Trzeba coś z tym zrobić! – rzucił rozradowany Levi.

– Pomyślimy na miejscu. – odparł David.

– Wykąpmy ją w oceanie. Jest ciepło, nic jej nie będzie. A potem będzie wracać z buta, bo taksówkarz nie weźmie mokrej laski do samochodu – powiedział młodszy z facetów.

– Od czwartej jeżdżą autobusy – odparowała Amy.

– Patrz, zgadza się na kąpiel. Szybko poszło. – Levi wyszczerzył zęby.

Weszli w głąb skateparku i usiedli w dolnej części około pięciometrowej, drewnianej rampy. Za chwilę otworzyli drugie piwo – coraz szybciej szło im picie

– Wbiegniesz na samą górę? – Zapytał Levi, gapiąc się na przyjaciela.

– Być może, ale nie w tych butach, mają już startą podeszwę.

David wstał, odstawił piwo, rozpędził się i biegiem ruszył pod górkę, ale wbiegł tylko do połowy, bo zaraz zjechał w dół po śliskim drewnie.

– Ja wbiegnę! – wyjechała Amy i podniosła się z miejsca.

Widać było, że alkohol mocno już działa na dziewczynę, bo chwiało nią delikatnie i śmiała się głupkowato.

– Patrz, ale zaraz będzie wycie – Levi szturchnął Davida, ciesząc się pod nosem.

Amy wzięła rozbieg i podbiegła do góry, ale zrobiła tylko kroki, bo też zsunęła się w dół. Leżała i śmiała się jak wariatka, a faceci z niej.

– To dlatego, że ma adidasy, w szpilkach w moment byłaby na górze! – zażartował David i ponownie głośne oznaki radości całej trójki odbiły się echem od ramp.

Amy wstała, chichocząc.

– Jeszcze raz – oznajmiła.

– Nie. – Starszy chłopak ją zatrzymał.

– Dlaczego?

– Jesteś mocno zawiana, to niebezpieczne.

– A co mi może zrobić drewniana rampa? – Brunetka zrobiła głupkowatą minę.

– Jak wyrżniesz głową, to zobaczysz, co może zrobić.

– David, puść, nic mi się nie stanie – Amy nie odpuszczała.

– Powiedziałem nie! – David się zdenerwował.

– Księżniczko, odpuść, on ma rację – wtrącił Levi i Amy w końcu usiadła na tyłku, a David obok.

– Przepraszam, że krzyknąłem, ale to naprawdę niebezpieczne. Na trzeźwo można zrobić sobie krzywdę, a ty jesteś po sześciu piwach – rzekł do dziewczyny, która właśnie dopiła browar. Robiła się coraz bardziej pijana.

– Dzięki za piwo, ale więcej mi nie otwierajcie. Już dawno tak się nie upiłam – oświadczyła brunetka, której język nieźle już się plątał.

David sprawdził godzinę – dochodził kwadrans po czwartej i już świtało. Zdjął swoją bluzę i dał brunetce.

– Włóż, rano jest chłodno.

Nie sprzeciwiała się, tylko nałożyła ciuch. Wydawała się coraz bardziej zmęczona.

– Lev, może pojedziemy? Ona już ledwo siedzi – zapytał przyjaciela.

– Jasne.

– Księżniczko, dzwonię po taksówkę, masz już dość. – David wystawił twarz przed nosem Amy.

– Dobrze.

Wykręcił numer i wezwał transport.

– Chodź, będzie za pięć minut. – Chłopak wstał i podał jej rękę.

Podniósł dziewczynę, którą lekko machnęło. Szła chwiejnym krokiem, więc David objął ją w pasie i za chwilę byli przy ulicy. Taksówka przyjechała po kilku minutach. Amy usiadła pośrodku, a panowie po obu stronach, na tylnym siedzeniu. Dziewczyna podała kierowcy adres i zaraz ruszyli.

– To miło, że mam własnych ochroniarzy – rzuciła, komentując miejsca zajęte przez chłopaków i znowu się roześmiali.

– No widzisz? To nie tylko przezwisko, prawdziwa z ciebie księżniczka – odparł David.

Znowu trzymał ją za rękę i przypatrywał się chwilami to na nią, to na widoki za szybą. Pod jej dom na przedmieściach zajechali pół godziny później. Murowana chata była gigantyczna i wyglądała jak mały dworek. Na środku, przed domem, umieszczony był okrągły trawnik z niewielką fontanną, naokoło niego wylany został betonowy podjazd, za którym również rozciągała się zieleń, a całą posesję okalało piękne, ciemnozłote, mosiężne ogrodzenie.

– Odprowadzę ją, trochę nią buja – poinformował David i wysiadł z Amy z wozu.

– Dzięki za imprezę – powiedziała do Leviego dziewczyna, nachyliwszy się do otwartych drzwi.

– Potem będziesz nas przeklinać, jak wstaniesz z kacem, ale nie ma za co – odparł z uśmiechem chłopak.

– Cześć. – Brunetka odwzajemniła uśmiech i ruszyła z obejmującym ją Davidem w stronę domu.

Stanęli przed drzwiami i Amy odwróciła się do niego twarzą, ale chłopak nie wypuszczał jej z uścisku.

– Dzięki, dawno się tak nie ubawiłam. Poza tym zawsze chciałam zrobić coś niegrzecznego, ale nie miałam odwagi... no i nie miałam z kim. A dzisiejszy kac to najmniejszy problem. – Dziewczyna się zaśmiała.

David spojrzał na zegarek i rzekł:

– Trzy po piątej, masz niezłe spóźnienie – stwierdził wesoło.

– Jak na osobę potrzebującą niańki przystało – odpyskowała brunetka.

– Ok, uciekam. Wyśpij się porządnie – rzekł David, po czym się nachylił się i pocałował dziewczynę.

Nie był to pocałunek z języczkiem, ale stali przytuleni ustami przez chwilę, w końcu dwudziestodwulatek odkleił się od Amy.

– Dobra, spadam, miłych snów. – Pogładził ją po policzku i już chciał iść, ale chwyciła go za ramię.

– Dasz mi swój numer? – spytała.

Wymienili numery i chłopak udał się do taksówki.

– David! – Usłyszał.

Odwrócił się.

– Nie narozrabiajcie! – krzyknęła dziewczyna, operując przyjemną miną.

David tylko się uśmiechnął.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger miesiąc temu
    7 minut – sporo czasu dla kogoś wprawionego w fachu. Ciekawe, czy podołają?
    Nie lubię takich lalusiów, co to za kasę rodziców strugają huk wie kogo.
    Ona i on – dwa różne światy i środowiska. Widzę, że znów planujesz ściągnąć kogoś na zła drogę – Amy.
    „– Skąd wam przychodzą do głowy takie pomysły? Włazić do lunaparku w środku nocy”. – Jak to skąd? Korzystają z życia i nie zamulają.
    No, widzę, że Amy mówi otwarcie, co ma na języku – dobrze. Oklepany podryw na: „Zobacz, co potrafię”. Pozerka, ale dziewczynie chyba zaimponował. :)
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Niekoniecznie pozerka, po prostu nie po kolei w głowie. A może i chciał jej zaimponić, nie wiem, co ma świrek w głowie. :D Amy miała być luźna, po Laurze to miał odmiana. I dlaczego Tygrysica od razu zakłada, że chcę ściągnąć dziewuszkę na złą drogę? Aż taka wredna chyba nie jestem. XD
  • Joan Tiger miesiąc temu
    ZielonoMi, bo inaczej byłoby nudno. :)
  • ZielonoMi miesiąc temu
    Joan Tiger Nie musi być nudno, po prostu będzie inaczej.
  • Joan Tiger miesiąc temu
    👍

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania