Poprzednie częściZombie Game

Zombie Game - 1. Plan idealny cz. 4

- Co robimy z ciałem? – zapytała w końcu Paulina.

Nie podobał jej się fakt, że mają za drzwiami trupa. To prawie tak jakby mieli gdzieś, że go zabili.

- Zostawimy. Jak rano wstaniemy to będziemy mieli dowód, że nie oszaleliśmy – powiedział Tomek, pijąc herbatę z melisą.

- Ten smród nie przyciągnie tutaj kolejnych? – na twarzy Pauliny malował się niepokój.

- Myślę, że będziemy mieć spokój do końca tej nocy – zapewnił ją Tomek.

Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.

- Skąd wiesz? – zapytała Gosia.

- To gra – zaczął Paweł, nie dając dojść Tomkowi do słowa - Level pierwszy to coś w stylu rozgrzewki, samouczka, a wydaje mi się, że załapaliśmy podstawy – spojrzał za okno.

- Taa… - mruknęła pod nosem Paulina – Jeżeli coś wygląda na zombie, to jest to zombie – westchnęła cicho.

 

Po długiej nocy nastał w końcu ranek. Zmęczeni czuwaniem nad własnym bezpieczeństwem, zbierali się do wyjścia. Wiedzieli, że nie mogą tu zostać. Powinni udać się w stronę granicy bądź wziąć udział w grze. Druga opcja nie bardzo im pasowała, ale zdawali sobie sprawę z tego, że mogą nie mieć wyboru. Co jeżeli nikt nie pozwoli im przekroczyć granicy? Szalony doktorek obiecywał, że zabierze każdego chętnego poza granice kraju, ale to było niemożliwe. Potrzebował graczy, bo jak bez nich ma się odbyć rozgrywka? Co jeżeli to on wytypował ich na ochotników? Będą musieli spędzić w tym miejscu pół roku? Mniej? Więcej? Sama myśl o tym sprawiała, że tracili chęci do życia.

- Gotowi? – zapytał Tomek, a gdy wszyscy przytaknęli, uśmiechnął się – W takim razie w drogę! – zawołał radośnie, wyszedł z mieszkania i jak gdyby nigdy nic przeszedł nad ciałem.

Kilka godzin wcześniej kłócili się o to czy go nie wynieść, aby nie straszyć dzieciaków, ale ostatecznie zdecydowali, że lepiej będzie jak zaczną przyzwyczajać się już teraz.

Do wschodu słońca słyszeli powarkiwania w okolicy, ale gdy wyszli, nikogo nie było. Wyglądało prawie tak, jakby nie odbyła się żadna apokalipsa. Gdyby nie zombie leżący w korytarzu z rozwaloną i odciętą od ciała głową, to można by pomyśleć, że wszystko sobie wyobrazili.

Tomek skierował się w stronę głównej ulicy. Mieli dobre dziesięć kilometrów do najbliższego miasta, ale wiedzieli, że muszą się tam udać, choćby po to, aby móc zaspokoić głód.

Już z daleka rzuciła się im w oczy wielka paczka stojąca dokładnie w tym samym miejscu, w którym wczoraj stali oni. Zainteresowani, zbliżyli się do niej szybko. Liczyli na jakieś wyjaśnienia, informacje dotyczące ucieczki z tego wariatkowa bądź chociaż datę zakończenia koszmaru w jakim się teraz znaleźli, zamiast tego zobaczyli kartkę z logo Zombie Game i wielki napis „OTWÓRZ MNIE”. Spojrzeli po sobie, jakby szukając powodu dla którego powinni to zrobić. Nie zapowiadało się na zakończenie gry, a na poważne jej rozpoczęcie.

Paulina wyłamała się przed szereg i z pomocą noża kuchennego, który wzięła ze sobą, rozcięła taśmę. Gdy tylko odchylili wieko, ich oczom ukazało się kilka pudełek amunicji, suchy prowiant na kilka dni, parę noży, dwa pistolety i książka survivalowa.

- Cóż… Przynajmniej trzyma się zasad – powiedział Tomek i sięgnął po jeden z pistoletów – To na pewno nam się przyda – zważył go w dłoni i zerknął do środka w poszukiwaniu kabury i jakiegoś paska, ale nic takiego tam nie było.

- Podstawowe wyposażenie? – zapytał Paweł i też zajrzał do pudła – Trochę mało jak na taką grupę – powiedział niezadowolony.

- I tak nie dostałbyś pistoletu – Ola pokazała mu język – Tak jak i nie dostaniesz noża – dodała.

- Niby dlaczego?! – krzyknął zdenerwowany, ale zaraz się uciszył, widząc karcące spojrzenie matki.

- Bo nie – ucięła Gosia i spojrzała na ojca.

- Gosia ma rację. Jesteś za mały, a my potrzebujemy broni – pogłaskał syna po głowie.

- A jak coś mnie zaatakuje? – zasugerował.

- To ktoś z nas cię obroni – obiecał mu Tomek.

- A jak was nie będzie w pobliżu? – po jego minie widzieli, że naprawdę się tym martwi.

Paulina uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Będziemy w pobliżu, na pewno – powiedziała tak spokojnie i z taką pewnością siebie, że prawie sama sobie uwierzyła.

 

- Paulina, masz napój? – zapytał Tomek, idąc zaraz za nią.

- Przecież masz wodę w plecaku – spojrzała na niego przez ramię.

Czasami naprawdę zachowywał się jak dziecko i działał jej ty na nerwy.

- Ale ja chcę coś słodkiego do picia – powiedział, przeciągając ostatnią literę aby podkreślić wagę swojego pragnienia.

Dopiero wyszli, a ten już zaczynał. Miała nadzieję, że cała ich podróż nie będzie tak wyglądała.

- Jeny, upierdliwy jesteś – westchnęła Paulina – W dużej kieszonce – powiedziała, nie zwalniając ani na chwilę.

Tomek doskoczył do niej i niemal powiesił się na jej plecaku. Chwilę grzebał w zawartości, aż w końcu wyjął białego, pluszowego kotka.

- Eee, Paulina? – zapytał.

Dziewczyna ponownie zerknęła na niego przez ramię.

- Co jest? – w jej głosie słychać było znudzenie.

- Po co ci Lady Kicia? – podniósł maskotkę na wysokość jej twarzy – I lokówka? – dodał, widząc ją między przekąskami.

Paulina niemal od razu wyrwała mu zabawkę z rąk. Pozostali spojrzeli na nich, nie do końca wiedząc o co chodzi.

- Mieliśmy wyjechać za granicę, więc to chyba logiczne, że spakowałam swoją ulubioną poduszkę – nastroszyła się i zdjęła plecak, po czym umieściła Lady Kicię z powrotem między jedzeniem.

Tomek podniósł dłonie w obronnym geście.

- Spokojnie, tylko zapytałem – zaśmiał się – To dasz mi te picie? – zapytał, chcąc zmienić temat.

- Miałeś swoją szansę, teraz cierp – prychnęła i ruszyła dalej.

 

Byli w połowie drogi, gdy nagle odezwał się telefon Gosi. Gdy dziewczyna zobaczyła kto dzwoni, od razu odebrała.

- Kamil? – zapytała, po czym wstrzymała oddech.

- Hej, skarbie – odezwał się głos w telefonie – Jesteś za granicą? –zapytał.

Gosia nie potrafiła jednoznacznie określić czy był on zmartwiony czy przerażony, ale jednego była pewna – coś było nie tak.

- Nie, idę właśnie do Rośszyc – powiedziała powoli.

W odpowiedzi dostała ciche westchnienie. Ulga? Nie, informacja nie była dobra, więc nie powinien czuć ulgi, przynajmniej tak się jej wydawało. Może liczył na inną odpowiedź? Chciał, żeby była za granicą? Czyżby nie wyjechał i widział co stało się w nocy?

- Z kim jesteś? – odezwał się w końcu.

Zmarszczyła brwi. Nie podobał się jej ton jego głosu. Brzmiał na zirytowanego.

- Z rodzicami, Pawłem, Olą, Tomkiem i Pauliną – spojrzała na swoją przyjaciółkę, która mimo że nie słyszała co mówi Kamil, doskonale odzwierciedlała jej uczucia.

- Wpadniecie do mnie? Utknąłem w mieszkaniu – zaśmiał się zażenowany.

Gosia na chwilę zamarła. Przez chwilę miała nadzieję, że się przesłyszała, że to jej wyobraźnia tworzy dźwięki słyszalne w tle. Przełączyła rozmowę na głośnomówiący.

- Możesz powtórzyć? – poprosiła.

- Utknąłem w mieszkaniu. Przyjdziecie po mnie?

Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał. W tle wyraźnie słychać było płaczącą dziewczynę.

- Czy to Karajowa? – głos Pauliny drżał.

- Co? – zapytał Kamil – A, tak. Pomagała mi z matematyki – wyjaśnił szybko.

Paulina zacisnęła zęby. Z matematyki?, pomyślała, Niech no ja cię dorwę...

- Przyjdziemy, szykujcie się – obiecała, choć ciężko było to nazwać obietnicą.

Kamil zdawał sobie sprawę z tego, co go czeka. Ton jej głosu wyraźnie wskazywał na to, że bliżej temu do groźby niż przysięgi. Znał się z Pauliną na tyle, aby wiedzieć, że nie skończy się to dobrze. Już chciał coś powiedzieć, ale po drugiej stronie rozległ się dźwięk kończący połączenie.

 

***

Koniec rozdziału pierwszego. Dziękuję za przeczytanie! <3

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Cortni 14.12.2019
    Wiesz, brakuję mi tu dokładniejszego przedstawienia postaci i scenerii, a szczególnie całej tej sytuacji. Nie czytałam jeszcze kolejnych rozdziałów, ale miałam nadzieję że wszystko wyjaśnisz jeszcze w tym. Nie wiem np ile Tomek ma lat, w sensie czy jest młodszy czy starszy od Pauliny, można wywnioskować że ona ma około 16 lat, ale też jako (chyba) główna bohaterka powinna być lepiej przedstawiona. Nie wiem też o jaki filmik chodzi, i co to ma być niby za gra. Od razu wrzuciłaś nas w akcje, co raczej jak dla mnie nie jest dobre. Lubię kiedy jest wszystko wyjaśnione i poprowadzone z sensem. Raczej po przeczytaniu tego rozdziału nie mam ochoty dalej tego czytać. To tylko moja opinia. Pozdrawiam <3

    PS: No chyba że napisałaś gdzieś jakiś prolog czy coś to przepraszam bardzo :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania