Anabella cz 15
Odepchnęła od siebie rękę próbującego ją powstrzymać człowieka feniksa. Demon przed nią uśmiechał
się szeroko pewny swojej wyższości. Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, w zapraszającym geście.
Zdziwisz się palancie, pomyślała. Co dziwne, w tym momencie nie odczuwała strachu, liczył się tylko
leżący na ziemi chłopak. Kilka sekund, które zajęło Anabelli dotarcie do niego wydawało się wiecznością.
- Spokojnie- szepnęła, klękając na usłanej śmieciami, i gruzem podłodze.
Przyłożyła ręce do rany, i skoncentrowała się jak mogła najmocniej. Demon przystąpił do ataku, dziewczyna
poczuła na skroniach maleńkie igiełki czarnego zaklęcia. Potrząsnęła głową, jak gdyby odganiała od
siebie wyjątkowo natrętnego owada. Twarz Tristana była całkowicie biała. Zacisnęła szczęki, i spróbowała
skupić się jeszcze mocniej, a krew przepływała jej między palcami. Zaklęcie przybrało na sile, igiełki
odczuwała już nie tylko na skroniach, ale i na karku, i ramionach.
- Daruj sobie- warknęła w kierunku napastnika- To na mnie nie działa.
Potwór zasyczał wściekle, ukazując rozdwojony na końcu wężowy jęzor. Obok Anabelli przeleciała pierzasto
ognista torpeda. Are rzucił się do ataku, przylgnął do demona, i zaczął go spalać. Dziewczyna na powrót
skierowała całą uwagę na Tristana, który na moment otworzył oczy.
- Wszystko będzie dobrze- powtarzała jak mantrę, raz po raz, nie wiedząc czy bardziej chce uspokoić
przyjaciela, czy przekonać samą siebie.
Na twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech, ale rana, pomimo całej wtłoczonej w nią złotej energji
nie przestawała krwawić. Oddech pomału zamierał. Tristan posłał jej ostatnie spojrzenie, a w jego
wzroku wyczytała całkowite pogodzenie się z losem. Odszedł. Anabella przycisnęła bezwładną głowę
do piersi, kołysała się rytmicznie, zupełnie głucha i ślepa na toczącą się obok walkę. Nie słyszała nawet
jak gdzieś w oddali wilk zawył z żalu, i niepowetowanej straty.
W królewskiej sypialni Wielka Władczyni obudziła się zlana potem. Nie siląc się na delikatność, szarpiąc
za ramię, obudziła swojego małżonka.
- Nasza córka cierpi- wyszeptała przerażona.
- To tylko sen- próbował bagatelizować, nie do końca rozbudzony Robert, ale Sabina potrząsnęła głową.
- To nie był sen, kochany. Czuję Jej ból, tak jak własny. Musimy coś zrobić.
Władca był już na nogach, i w biegu wkładając szlafrok pędził do drzwi.
- Musimy wezwać strażniczki bramy.
Komentarze (20)
w sam raz do jakiejś strasznej historii. Dobranoc : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania