An✝ychrys⊥ – Na rozdrożach

Prolog - https://www.opowi.pl/anychrys-prolog-a64950/

Rozdział I - https://www.opowi.pl/anychrys-rozdzial-i-pustynne-sepy-a65208/

Rozdział II - https://www.opowi.pl/anychrys-wewnatrz-grobowca-a65704/

 

[Karolina Północna. Rok 1939]

 

Drukarnia imienia świętego Alberta przeżyła swój największy rozkwit późnego września 1939 roku, kiedy to spragnione wiadomości o wojnie, społeczeństwo Stanów Zjednoczonych, każdego dnia z niepokojem wyczekiwało najnowszych wydań "Pisma Codziennego". Choć rzucona przez właściciela zakładu obietnica szybkiego wzbogacenia się była naprawdę kusząca, to wynikający z niej nakład pracy, okazał się opłakany w skutkach. Z dnia na dzień ludzie zaczynali się zwalniać, natomiast ci, którzy pozostali, musieli spędzać po czterynaście godzin w pracy. Wśród tej garstki ludzi był Jack Moore.

– Wracaj do pracy – warknął nań właściciel, stukając palcem w tarczę zegarka – Pięć minut już minęło, a poza tym papier sam się nie nawinie, prawda?!

Mężczyzna wstał z krzesła i wypiwszy szklankę wody, udał się prosto do maszyny drukującej - dumy miasta Greensborro. Urządzenie przypominało kształtem sześcian, a składało się z trzech zasadniczych części: głowic z atramentem, które pozwalały na utrwalenie w papierze treści, walca, dzięki któremu przemieszczał się papier, oraz kołowrotka, wprawiającego w ruch całość. To właśnie tu Jack spędzał niemalże każdy dzień pracy. Po nasączeniu tuszem papieru, mężczyzna musiał go starannie ułożyć, by następnie wynieść go odizolowanego pokoju, gdzie trzy godziny oczekiwałby na wyschnięcie.

– Nie słyszałeś co powiedziałem? – zaczepił go ponownie właściciel – Wracaj do roboty!

– Pierdol się! – wrzasnął – Pierdol się ty! Niech się też pierdoli ta drukarnia? – i wychodząc do domu, zabrał ze sobą parę gazet.

Mieszkał w wynajmowanej kawalerce, dwie mile od miejsca swojej (byłej) pracy. Pensja nie pozwalał mu na zakup nowych mebli, toteż lata pozostawał w tej samej, starej biedzie. Pod wieczór zasiadł na starym fotelu, przeglądał artykuły z gazet, w których jeden tytuł zdawał się przyćmiewać wszystkie pozostałe: "Potrzebujemy CIEBIE w armii Stanów Zjednoczonych"

– Już wiem! – uśmiechnął się – Muszę--

 

***

[*Nowa ścieżka odblokowana*]

– ...to odciągnąć – zachwiał się na ziemi, czując, jak traci czucie w nodze – Odciągnę to, uciekajcie!

– Skończ pleść bzdury! – wyskoczył z bronią Jack – Przesuń się to to coś zastrzelę!

Click zaczął się szarpać, ale kurczowo trzymająca go istota udaremniała wszelki ruch. Jego serce biło równie głośno, jak dzwon kościelny. To mój koniec, pomyślał.

– Nie strzelaj! – zawołała spetryfikowana strachem Amy – Możesz trafić go przecież w nogę...

– Nie mogę się tak po prostu poddać, prawda?!

Wtem rozległa się długa cisza, przerywana jedynie przez oddech ich towarzysza.

– Jack...Amy... – powiedział cicho, przykuwając ich uwagę – Oboje dobrze to wiecie...

Zarówno adresowany towarzysz, jak i zaczynająca płakać towarzyszka chcieli się wtrącić do wygłaszanej przez okularnika myśli, lecz usłyszeli ciche szuranie, natomiast Clickerta już na dole nie było. Ostała się jedynie cisza, jednakże sporo głośniejsza niż ta poprzednia. Amy osunęła się na ziemię, za to Jack podszedł do Yary i gniewnie zmierzył ją wzrokiem.

– To twoja wina! – uderzył pięścią w ścianę – Jak długo chciałaś zwlekać z powiedzeniem nam o pałaszujących na nas potworach? Hmm?!

– Nie wiedziałam! S-skąd miałam niby o tym wiedzieć? – starała się bronić Yara – Zawsze myślałam, że to tylko legendy wpajane najmłodszym z nas!

Wtedy Amy mimowolnie zamknęła oczy i usłyszała głos, którego prawa usłyszeć nie miała: "Pewnie jak zwykle coś sknociła", mówił głos.

[*Nowa ścieżka odblokowana*]

– Legendy czy nie, Clicka coś wciągnęło w ciemność – spojrzał na Amy – Widziałaś TO, prawda? Click zaryzykował dla nas życie, muszę go znaleźć! Swą broń straciłaś podczas lądowania więc weź moją – podał jej karabin.

– W takim razie ty weź ten nóż i upewnij się, że sprowadzisz go całego.

Po chwili pożegnali się i ruszyli każdy w swoją stronę, jednak żadne z nich nie zwróciło uwagi na idący za nimi cień.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Shogun 09.01.2021
    Jest dobrze. Poza tym zrozumiałem już mechanikę działania tego opowiadania, więc sądzę, że wraz z kolejnymi rozdziałami będzie mi się czytać jeszcze lepiej :)
  • Onyx 17.02.2021
    Bardzo ciekawa część, dobrze się czyta
  • DEMONul1234 17.02.2021
    Dziękować :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania