Poprzednie częściBlizna z przeszłości, rozdział 1.

Blizna z przeszłości, rozdział 4.

Dwie następujące po sobie noce były dla nie istną mordęgą. Za każdym razem, kiedy udawało mi się zasnąć, przed moimi oczami pojawiał się ten sam koszmar: szłam przez wioskę pełną trupów i napotykałam chłopca, który uczepiony rękawa martwej kobiety, wołał: „Mamo, wracajmy już do domu!”.

W tym momencie budziłam się z krzykiem i dalszą część nocy spędzałam w fotelu, wpatrzona w widok śpiącego miasta, licząc na to, że przyniesie mi to jakiekolwiek ukojenie. Mimo moich prób, na niewiele się to zdało, w efekcie czego w poniedziałkowy ranek dotarłam do szkoły roztrzęsiona i niewyspana.

Mój stan nie uszedł uwagi mojej przyjaciółki, Weroniki. Tak bardzo nie chciałam, by ktokolwiek się mną przejmował, ale widać nie byłam tak dobrą aktorką, za jaką się uważałam.

- Mów, co się dzieje – zażądała stanowczo, bacznie obserwując każdy mój ruch czy gest zielonymi oczami.

Werki nie było łatwo oszukać. Właściwie, to było niewykonalne. Przyjaciółka pochyliła się w przód, zbliżając się do mnie tak bardzo, że mogłam dostrzec kilka miedzianych piegów na jej nosie.

Odciągnęłam ją na bok i opowiedziałam jej o wszystkim. Gdy skończyłam, chwilę zajęło jej opanowanie się.

- Ja... - zaczęła, po czym wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić dalej: - Czytałam kiedyś o podobnej sprawie.

Słysząc te słowa, poczułam się, jakbym była jakiś niezwykłym medycznym przypadkiem, nad którym cały świat zacznie się pastwić, przeprowadzając różnorakie eksperymenty. Przeszedł mnie niemiły dreszcz, gdy sobie to wyobraziłam.

- Śnisz o swoim poprzednim życiu – stwierdziła, początkowo wprowadzając mnie w osłupienie.

Po chwili popukałam się pięścią w czoło. Zaczynałam żałować, że w ogóle powiedziałam o tym wszystkim przyjaciółce. To było absurdalne i niemożliwe.

 

***

Z niecierpliwością czekałam na swoją kolej do lekarza. Wątpiłam w to, by on w jakikolwiek sposób pomógł mi w rozwiązaniu mojego „niezwykłego” problemu, ale wolałam nie przeciwstawiać się mamie, bo mogłyby wyniknąć z tego naprawdę nieprzyjemne konsekwencje.

Wreszcie nadeszła moja kolej. Weszłam do małego, sterylnego gabinetu, w którym unosił się nieprzyjemny zapach.

- Dzień dobry – przywitałam się.

Tęgi lekarz siedzący za biurkiem spojrzał na mnie znad okularów, ale nic nie odpowiedział. Kilka minut później przeprowadzał ze mną wywiad na temat mojego zdrowia. Zadawał pytania takim tonem, jakby zbadanie mnie było karą za grzechy, a nie jego obowiązkiem.

Na szczęście, cała procedura trwała krócej, niż się spodziewałam.

- Skierowanie na pobranie krwi – mruknął tym nieprzyjemnym tonem doktor, wręczając mi małą karteczkę.

Podziękowałam i jak najszybciej opuściłam gabinet. Ruszyłam do pokoju zabiegowego, by mieć pobieranie krwi już za sobą. Widok igły, delikatnie mówiąc, wywoływał u mnie poczucie paniki.

Wydawało się, że wszystko szło tak, jak powinno, lecz w chwili, gdy pielęgniarka wkłuła się w moją lewą rękę, odpłynęłam.

„Umieram, umieram...”, kołatało mi w głowie. Leżałam w wilgotnej trawie. W powietrzu unosił się metaliczny, mdławy zapach. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa, mogłam poruszać jedynie głową i rękami. Tchnięta przeczuciem, spojrzałam w prawo i zobaczyłam wpatrzone we mnie oczy chłopca ukrytego za drzewem.

Posłałam mu lekki, pokrzepiający uśmiech i przyłożyłam do ust palec na znak milczenia. Wtem usłyszałam czyjś rechot i słowa:

- Pobachyty. Yak i ranishe zhyvyy.

Nie zdążyłam spojrzeć na napastnika, bo w następnej chwili okropny ból przeszył całe moje ciało. Potworny krzyk wydarł mi się z gardła. Zaczęłam się miotać, jak szalona. Wtedy dotarło do mnie, gdzie naprawdę się znajdowałam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Chris 21.07.2015
    Całość towarzyszyła mi dziś rano. Kolejna część napędzała następną. Opisy bardzo dobre i takie soczyste, przejrzyste. Dzięki za to, że mogłem to przeczytać.
    5
  • wolfie 21.07.2015
    Bardzo Ci dziękuję, Chris :)
  • Marzycielka29 21.07.2015
    Bo Wolfie to zdolna kobitka:) Jak zawsze świetnie. Co mogę napisać innego? Fajnie wprowadzasz w klimat tej histori, każda część jest inna, ale jednocześnie bardzo spójna. Każda się idealnie dopełnia :) 5
  • wolfie 21.07.2015
    Marzycielka29 :* :* :*
  • Anonim 24.07.2015
    To zdanie na końcówce w jakim jest języku? Bo google translate odmówił współpracy :p Podoba mi się ten rozdział. Ciekawy pomysł na wątek, takie senne odświeżanie zdarzeń minionych/z minionego życia, no i zapachniało buddyzmem :p Nie wiem czy załapałem końcówkę, ale jak rozumiem igła spowodowała omdlenie, które z kolei spowodowało wejście w jakiś głębszy trans? 4.5
  • wolfie 24.07.2015
    Jared, jest to po ukraińsku i znaczy "Zobacz. Ona jeszcze żyje". Chciałam do tej sceny użyć oryginalnych słów banderowców, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich. Dziękuję za to, że śledzisz moje opowiadanie :)
  • Anonim 24.07.2015
    no właśnie, chciałem napisać że mi przypomina ukraiński ale bateria w klawie mi siadła, musiałem wyciągnąć z pilota i dlatego teraz dopiero piszę :)
  • Anonim 24.07.2015
    Hahaha :D A google translate w komie chyba mi się sypie bo mi chłam nie tłumaczy tylko przepisuje to samo zdanie :0
  • wolfie 24.07.2015
    Dzięki za obie opinie, Jared :)
  • Amy 29.07.2015
    Ten rozdział podobał mi się znacznie bardziej, choć na początku brakowało mi rozbudowanych opisów, bo w gabinecie unosił się nieprzyjemny zapach czego? :) No, ale wynagrodziły mi to opisy, które nastąpiły po tym, jak pielęgniarka wkuła się w rękę głównej bohaterki. Nie spodziewałam się też, że Weronika stwierdzi, że jej przyjaciółka śni o swoim dawnym życiu. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania