Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Baśka (4) Bohaterska akcja
Nie do końca ufała swoim zmysłom, gdy znajdowała się w upojnym stanie po tak zwanym, spożyciu. Tym bardziej, że z głośników, od kilku chwil, dobiegały do niej dziwne nawoływania. Nie do końca rozumiejąc, komu i o co chodzi, postanowiła w sposób stanowczy uciszyć te dźwięki.
— A weź spływaj! — wypaliła więc w odpowiedzi i czknęła obleśnie, zwalając się jednocześnie na swój już nieco rozklekotany fotel kapitański.
Dowódca potężnej jednostki wojskowej, Admirał Czarnecki, niezbyt skutecznie kryjąc zaskoczenie, ponownie wydał rozkaz wywołania transportowca Przedsiębiorstwa Wydobywczego Barbary Szczepanowskiej. "Może coś źle zrozumiała lub niedosłyszała?" — Przeleciało mu przez myśl, gdyż nie nawykł do tonu, w jakim została udzielona odpowiedź.
— Tu Statek Wojenny Maczuga. Powtarzam: Statek Wojenny Maczuga. Do transportowca Przedsiębiorstwa Wydobywczego… . Admirał Czarnecki żąda rozmowy z dowódcą jednostki.
Ledwo przytomna Baśka wybełkotała do głośnika:
— Ale, że kto? — Po czym łyknęła krztynę bimbru, aby, w jej mniemaniu, nieco wyostrzyć sobie słuch.
— Powtarzam: Dowódca statku żąda rozmowy z dowódcą tej jednostki! — Oficer łącznościowy wyraźnie starał się nie stracić cierpliwości. Baśka na chwilę oprzytomniała, ale po kilku sekundach znów odzyskała dawny animusz. Zrobiła zamach ręką, jakby odganiała natrętną muchę, po czym pochyliła się do przodu i już miała coś odpowiedzieć, gdy nagle zachwiała się i przywaliła głową w blat panelu sterowniczego.
— Kurwa! — wymskło się jej wprost do mikrofonu. Na chwilę znieruchomiała, po czym beknęła okropnie i wyczerpana takim nagłym zwrotem akcji, opadła na fotel, by po chwili ostatecznie zapaść w pijacką drzemkę.
Kilku chwilową niezręczną ciszę, jaka zapadła na mostku kapitańskim Statku Wojennego, przerwał nieśmiało oficer łącznościowy:
— Może mają jakąś awarię?
Jednak nikt nie odniósł się do tych słów i niezręczna cisza trwała nadal. Admirał, znany ze swojej wyjątkowej cierpliwości, nawet nie drgnął. Postał chwilę nieruchomo, zamknął oczy, wziął głęboki oddech, po czym wydał rozkaz przejęcia całej załogi transportowca Przedsiębiorstwa Wydobywczego Barbary Szczepanowskiej.
"Przejęcie całej załogi trwało dwie minuty, bo i całą załogę stanowiła jedna osoba, to jest pani Barbara Szczepanowska. Niestety, stan upojenia alkoholowego przejętego dowódcy transportowca Przedsiębiorstwa Wydobywczego…, sprawił, iż kontakt z nim zdołano nawiązać dopiero po upływie doby..." — Brzmiał zapis w raporcie.
— Nigdy więcej, nigdy więcej, nigdy… — mamrotała cały czas pod nosem, zataczając się lekko i pocierając obolałą głowę. Stąpając ostrożnie, tuż za plecami prowadzącego ją żołnierza, czyniła nieudolne wysiłki zmierzające do poruszania się w linii prostej. Wejście na mostek kapitański nieco ją zdezorientowało. Prowadzący ją mundurowy zatrzymał się tuż za śluzą wejściową pomieszczenia i zasalutował. Baśka, do reszty skupiona na utrzymaniu swojego ciała w pozycji pionowej, nie zdołała wyhamować i z impetem wylądowała na jego plecach. Zaskoczony żołnierz zachwiał się i wygiął niebezpiecznie do przodu, ale ostatecznie zdołał utrzymać równowagę i powrócił do poprzedniej pozycji. Wystraszona kobieta rozejrzała się wkoło, w nadziei, iż to jej niefortunne wejście pozostanie niezauważone. Niestety, szusując wzrokiem po rozległej kabinie, napotkała kilkadziesiąt wlepionych w siebie par oczu. Co najmniej kilku oficerów sprawiało wrażenie wyraźnie zainteresowanych jej przybyciem. Niektórzy nawet do tego stopnia, że oderwali się od swoich zajęć i zgromadzili wokół biurka, przy którym rozkazano jej usiąść.
Baśka siadała powoli, rozglądając się bacznie w koło i jednocześnie tracąc połowę swojej pewności siebie. Myślała intensywnie, czego widomym znakiem było zmarszczone czoło. Cała ta sytuacja była dla niej nieco zaskakująca.
"W co ja się kurwa, wplątałam?" — zastanawiała się, skrobiąc nerwowo ręką po nodze. Tymczasem po drugiej stronie biurka usiadł jeden z oficerów i zaczął wertować przyniesione ze sobą zapiski. Baśka przełknęła głośno ślinę. Ponieważ w jej mniemaniu cisza nienaturalnie się przedłużała, postanowiła nieco ją rozładować:
— A tym razem, to za co dostanę ten mandacik? Bo chyba nie za te kilka wyeksploatowanych planetek. Mam pozwolenie na działalność wydobywczą…
— Wyeksploatowanych? — Oficer wszedł jej w słowo i spojrzał na nią badawczo — Przecież rozwaliła je pani dokumentnie.
— Tak, właśnie. — Broniła się dzielnie. — Bo wie pan, ja testuję nowe rozwiązania wydobywcze, mogące mieć zastosowanie w górnictwie kosmicznym. Konkurencja i postęp technologiczny wymuszają na mnie takie działania. — Stwierdziła dobitnie, czkając na koniec. Oficer prowadzący przesłuchanie spojrzał na nią z politowaniem.
— Dobrze, przejdę więc od razu do konkretów. Jak się pani udało wytropić ten statek?
— Eee… wytropić? — zająknęła się, nic nie rozumiejąc. Postanowiła jednak brnąć dalej. — No wiecie panowie, mam radary, różne czujniki i pełno innych diabelstw na swoim transportowcu. No użyłam ich i wytropiłam. Ale właściwie o co chodzi? — Rozejrzała się niepewnie.
— Więc kiedy się pani zorientowała, że cel, który dosięgły pani torpedy, to statek tej obcej cywilizacji?
— Ah tak, cóż… — Baśka plątała się w zeznaniach. Oficer pozostawał jednak nieugięty:
— Miała pani w ogóle tego świadomość?
— No, no wie pan… Cóż — jęczała, a jej ciało oblewały siódme poty. Kac stawał się nie do zniesienia. Spojrzała na przesłuchującego ją młodego człowieka w sposób wymowny, ale nie dostrzegłszy wyrazu zrozumienia na jego twarzy, wypaliła zaczepnie. — A nie zaproponował mi pan jeszcze nic do picia.
W całym pomieszczeniu ponownie zaległa cisza, a na twarzach niektórych z przysłuchujących się osób, można było dostrzec konsternację pomieszaną z osłupieniem. Admirał, który stał z boku, wziął ponownie głęboki oddech, ale nadal pozostawał niewzruszony. Tymczasem oficer prowadzący rozmowę, spuścił głowę w geście rezygnacji, po czym jednak zebrał w sobie resztki cierpliwości, powoli podszedł do dystrybutora i nalał wody do pokaźnego kubka. Baśka aż się cała trzęsła, tak łapczywie opróżniała naczynie. Czknęła, zostawiając sobie łyka na koniec, po czym, już w znacznie lepszym nastroju, zaczęła beztrosko:
— Więc w sumie, można powiedzieć, dobrze się stało, że uwaliłam ten ich ufoludkowy statek, tak? — wyrzuciła z siebie, znów czkając. Otarła rękawem usta i ciągnęła dalej. — Bo o ile sobie przypominam, to sprawiał wrażenie okopconej planetoidy. Wiecie panowie — nakręciła się, przypominając sobie tamtą sytuację — siedzę sobie w kabinie, relaksuję podniebienie. A tu mi jakaś skała tzn. ufoludkowy najeźdźca pcha się na cel. W tej sytuacji, sami panowie rozumieją — rozejrzała się po pokoju, bezskutecznie szukając u obecnych w nim oficerów zrozumienia — to ja musiałam jakoś stanowczo zareagować! Taki okopcony statek, to sami panowie rozumieją. Niebezpieczny był jak byk! A że tam czaili się jacyś wojowniczy kosmici? — zrobiła wymowną pauzę — W sumie można by rzec, że się broniłam. — Zakończyła triumfalnie swoją wypowiedź, po czym głośno dokończyła picie wody, czkając okropnie na koniec. Nieco osłupiały oficer spojrzał na Admirała, po czym zamknął dokumentację i nie zadał więcej ani jednego pytania. Zdecydowano, że do czasu wyjaśnienia tej sprawy, pani Szczepanowska pozostanie na pokładzie statku wojennego. Póki co, odprowadzono ją do tymczasowej kwatery, w której legła na wyrku i natychmiast zasnęła.
Komentarze (26)
""Może coś źle zrozumiała lub nie dosłyszała," - niedosłyszała
"- Kurwa! – wympskło się jej wprost do mikrofonu." - wymskło
"Niestety, szusując wzrokiem po rozległej kabinie, napotkała kilkadziesiąt wlepionych w siebie oczu." - tu nie zarzut, a wątpliwość. Dziwnie mi brzmi samo "oczu" bez par.
" – No wiecie panowie, mam radary, różne czujniki i pełno innych diabelstw na swoim transportowcu. No użyłam ich i wytropiłam. Ale właściwie o co chodzi? – rozejrzała się niepewnie." - rozejrzała, nie sest wtrąceniem podialogowym.Nie odnosi się bezpośrednio do mowy i powinno być z wielkiej.
"Admirał, który stał z boku, wziął ponownie głęboki oddech, ale nadal pozostawał nie wzruszony." - niewzruszony
Chyba najlpesza cżęść przygód Baśki. Część, w której wreszcie uczciwie ją polubiłem. Lubię, gdy ktoś uprawia nieprzesadzony detal, a Ty taki miejscami uprawiasz. W dalszym ciągu widać dbałość o szczegóły i naleciałości rysu psychologicznego postaci. J
Jest śmiesznie, jest zabawnie, jest fajnie.
Bardzo fajny kawałek tekstu, zwłaszcza od momentu, gdy dali Baśce wody.
Musisz mieć zacne te teksty, bo złapałem się na tym, że czytając tą część, pamiętałęm poprzednią, a nie mam tak zawsze.
Jest więc git.
Bo "niepewnie" czy "niewzruszony", nie budzi takich wątpliwości - i tu racja Twoja, bez dwóch zdań jest :)
"wymskło" - "wympskło" - to jakieś magicznie nierozróżnialne dla mnie słowa. Ale naturalnie już poprawiam, zgodnie z Twoimi wytycznymi :)
"par oczu" powiadasz? A co jak ktoś z obserwujących ma jedno wybite? ;) Ale to tylko taka luźna dygresja :) Czepiam się trochę i tyle ;)
PS. Dzięki za opinię. Ty to tak na poważnie? Według mnie najlepsza jest chyba pierwsza część, a ta? Cóż... Niemniej bardzom rada z twojej opinii. I tak czy inaczej, ja toże bardzo lubię Basię ;)
WIem o tych "parach oczu" - To nie zarzut, a wątpliwość czysto subiektywna. WIadomo, że ktoś może mieć jedno, albo (zwłaszcza że to S/F) jakiś potworek moze mieć czternascie.
Tak. Opinia jest szczera, ale rónież przez pryzmat subiektywny. Jak pamiętam, miałem wątpliwość odnośnie zasadności częstego przeklinania przez Baśkę. Teraz nie mam. Narysowana jest spójnie.
"No użyłam ich i wytropiłam. " - to mnie szczególnie rozbroiło.
"– A nie zaproponował mi pan jeszcze nic do picia." - to też piękne. Wyświetliłem sobie te scenę.
Jest tego w sumie więcej, ale musiałbym skopiować połowę tekstu.
Bezsprzecznie tworzysz ikonę. Opowieść idzie w kierunku awanturniczym, choć jest ta awanturnictwo na zasadzie "Siedzę sobie w kabinie, relaksuję podniebienie. A tu mi jakaś skała tzn. ufoludkowy najeźdźca pcha się na cel." ;))
Ja to kupuję w całej rozciagłości.
Pozdrawiam ;))
"Przejęcie całej załogi trwało dwie minuty, bo i całą załogę stanowiła jedna osoba - ha zuch dziewczyna jedna potrafiła rozwalić obcych.
napotkała kilkadziesiąt wlepionych w siebie par oczu - musiała się trochę poczuć jak na wyborze miss
Przecież rozwaliła je pani dokumentnie - brawo i jakie uznanie dla Pani
mam radary, różne czujniki i pełno innych diabelstw - opis bardzo szczegółowo opisany językiem technicznym?
nie zaproponował mi pan jeszcze nic do picia - po prostu brak kultury ze strony admirała.
Biedna musiała się sama upomnieć.
Suuuuper język i w ogóle
Pozdrawiam:)
Sprawiłaś sobie jak widzę, coś w rodzaju: "Popołudnia z Baśką" ;) ;)
Abstrahując od komentarza - kiedy pisałam o Baśce, o tym jej, trochę jednak wulgarnym i niezbyt, mówiąc delikatnie, kulturalnym języku, i "swojskim" jak niektórzy delikatnie nazywają jej sposób bycia, myślałam, że jej odbiór, szczególnie ze strony czytających te opowiadania kobiet, będzie raczej negatywny.
Jestem zdziwiona - pozytywnie - tym, iż okazuje się być zupełnie inaczej.
Gdzieś tam jeszcze (żeby nie reklamować) publikuję te opowiadania, i tam Baśka ma swoich fanów, czy raczej fanki, przez duże F.
Kurczę, nie spodziewałam się tego, choć muszę przyznać, że sama lubię wyraziste osobowości.
Może to właśnie z tego wynika? - To tylko taka moja dygresja ;)
Jeszcze raz dzięki za odwiedziny :))
Kiedy wyraz zajebisty wprowadzono w kanony słownictwa to byłam trochę zniesmaczona. Teraz sama używam W niektórych sytuacjach.
Dlatego wszystko jest do przełknięcia jeżeli się dobrze poda.
Miłej nocki:)
Nieźle bardzo :)
"Nie do końca ufała swoim zmysłom, gdy znajdowała się w upojnym stanie po tzn. spożyciu." - no no rozsądna kobieta z tej Baśki, haha :)
"— A weź spływaj! — Wypaliła więc " - wypaliła z małej
"Admirał Czarnecki żąda rozmowy z Dowódcą jednostki." - dowódcą chyba z małej, bo generała czy innego sierżanta też się pisze z małej.
"— Kurwa! — wymskło się jej wprost do mikrofonu. " - haha uwielbiam takie akcje. Zapowiada się na jedną z moich ulubionych części :))))
"(...) - Brzmiał zapis w Raporcie." - może raport z małej ? Widzę, że lubisz bardzo wielkie litery :P skoro tytuły zapisujesz z wielkiej - spoko. Widzę, że robisz to konsekwentnie, więc chyba jest okej. Ale raport raczej powinien być z małej tak jak dziennik, kodeks czy jakiś losowy raport pokładowy. Wielkimi to chyba tylko jakieś Kodeksy Pracy i inne nazwy własne.
"Wejście na Mostek Kapitański nieco ją zdezorientowało." - dla pewności sprawdziłam, ale nie, mostek kapitański to nie jest nazwa własna, zatem musi być zapisany z małych liter
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mostek_kapita%C5%84ski
"Myślała intensywnie, czego widomym znakiem było jej zmarszczone czoło. Cała ta sytuacja była dla niej nieco zaskakująca." - było/była
"Tymczasem po drugiej stronie biurka usiadł jeden z oficerów i zaczął wertować jakieś, przyniesione ze sobą, zapiski." -pozbyłabym sie tego 'jakieś' bo trochę w oczy kole. Zapiski są przeciez opisane, więc 'jakieś' jest co najmniej zbędne.
"(...) takie działania. — Stwierdziła dobitnie, czkając na koniec." - stwierdziła z małej
Nooo pani Basia się nieźle urządziła. :) Świetna część. Absurdalne podejście do sprawy zawsze takich sztywnych karków jak nasz Admirał, spycha z cienkiego krawężnika zrozumienia, haha.
Rzucę okiem jeszcze pod wieczór, bo teraz muszę już mykać.
Pozdrowionka :)
Pozdrowionka :))
Dziękuję i pozdrawiam :)
Oooo i tutaj żeś zaleciał :) Cieszy mnie to przeogromnie :)
Lubię Baśkę, jeśli i ty polubisz - bydzie fajnie.
Pozdrowionka :))
Pęęędziiiisz strasznie. Mało masz opisów i jakichś obrazowań akcji. W sumie skupiasz się ino na dialogach ale no niech będzie, że taki styl narracji. 5 ode mnie ;)
Ależ zrobiłeś tyradę pod tekstami o Baśce ;) Dzieki wielkie :)
"...ale no niech będzie" - widzę, że poddałeś się już jeśli chodzi o opisy ;))
Pozdrowionka i dzięki :))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania