Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Baśka (1) Ewakuować się z Planetoidy

— Jakim cudem wciąż żyję? — krzyczała rozgorączkowana, usiłując zapanować nad sterami zrujnowanego transportowca, który z kosmiczną prędkością pikował w atmosferze. Kolejne uderzenie o wysoką górę, wznoszącą się nad powierzchnią skalistej planety, rozjuszyło ją do reszty. — No żeż, szlag by to trafił! Jak ja nienawidzę latać! — darła się niemiłosiernie, usiłując kontrolować stery w spadającym pojeździe. — Ratunku! Kurwa! Pomoshch*! Help**! Tasukemasu ***! Pomoci****! I inne chuje! Czy ktoś mnie słyszy?! Kurwaaaaaa!

***

Kiedy wybrała tę planetoidę, wyliczenia nie przewidywały możliwości kolizji z inną kosmiczną skałą. W każdym razie nie, w interesujących ją ramach czasowych. Dorwała na niej wspaniały pas rudonośny, którego usilnie się trzymała.

— I cóż tu mamy? — mówiła sama do siebie, pochylając się nad pulpitem z rozmaitymi wykresami. — Sporą domieszkę germanu i galu, i jeszcze innych cholernie rzadkich pierwiastków. To istna „żyła złota”, którego też tu zresztą trochę jest — mruczała, jednocześnie mlaskając łapczywie. — Się obłowię, jak nigdy wcześniej! — Pogwizdując, zacierała ręce z zachwytu.

Jej radość nie trwała jednak długo.

Ta kupa złomu, którą dostała w spadku, pozwalała na całkiem godziwe utrzymanie się z eksploatacji górniczej złóż na planetoidach. Było tego kilka koparek, ładowarek, laserowych nadtapiarek i innych jeszcze górniczych gratów, upchanych w masywnym kosmicznym transportowcu.

— I to wszystko zapisuję tej starej małpie, która cały czas działała mi na nerwy, Barbarze Szczepanowskiej, urodzonej w 2098 roku, w Polskiej Kolonii na Marsie. Na pewno wyśmienicie poprowadzi dalej moje "Przedsiębiorstwo Wydobywcze..." — mruczała i mlaskała, czytając testament po zmarłym Wujaszku.

— Stary się nie patyczkował, ale żeby zaraz jednoosobową działalność nazywać „Przedsiębiorstwem Wydobywczym...”? Trochę jednak przesadził. — Myślała, upychając dokument w kieszeń i pakując się jednocześnie do wylotu na stację orbitalną, gdzie zacumowany był cały sprzęt.

***

— I na co mi się to teraz przydało? — Baśka zawyła na wspomnienie tamtych chwil. Zajmowała się właśnie sterowaniem swoimi machinami wydobywczymi, siedząc w transportowcu i popijając obrzydliwą kawę, gdy nadleciała ta potężna skała. Zajęta wydobyciem, nie zwróciła najmniejszej uwagi na niestabilność w pasie planetoid, wywołaną przelotem komety. Pracując, skupiała się głównie na tym, żeby nie wpaść do głębokiego szybu wydobywczego, jaki wygrzebała w żelazo-niklowej skale. Właśnie obrabiała i mocowała wydobyty ładunek, gdy potężny wstrząs powalił ją na podłogę kabiny. Nie wiedziała co się stało. Resztką traconej świadomości zdołała zarejestrować w kamerach, jak transportowiec zsuwa się w otchłań – „o ja pierdolę! –potężnego szybu.

Ze stanu nieprzytomności wydarł ją przeszywający ból. Wyła, otwierając oczy. I otwierała oczy – wyjąc. W każdym z obu przypadków jednak odczucie piekielnego bólu było równie dokuczliwe. Nie poddała się jednak. Rozerwaną na strzępy koszulą zatamowała ranę na udzie.

— No, czas ruszyć dupę, mała! — orzekła po chwili, rozglądając się wokół.

Była zatrzaśnięta w ciasnej kabinie. Cholernie ciasnej. I cholernie zagraconej. Roztrzaskany roboczy panel nadawał się, co najwyżej, do skupu złomu. Postanowiła więc przeczołgać się do maszynowni.

Podciągnęła się pod przejście. Jednak pomimo napierania z całych sił, ramiona śluzy nie ustępowały. Na domiar złego z rany na nodze ponownie zaczęła się sączyć krew – opaska uciskowa na udzie nie przynosiła spodziewanych rezultatów.

— Kurwa mać! — wycedziła przez zaciśnięte zęby i przetarła spocone czoło drżącą ręką. Przywarła plecami do ściany. — Muszę spokojnie pomyśleć — nakazała sobie stanowczym tonem.

Podczas spadania i uderzenia transportowca o wystające w wykopie metaliczne krawędzie, zarejestrowała obraz z kamer, przedstawiający moment zmiażdżenia całego dziobu statku.

— Taaaa — wysyczała, analizując w myślach tamtą scenę. — Nie ma tam teraz czego szukać. Trza ryć w drugą stronę! — tłumaczyła sobie cierpliwie, wbrew rozdzierającemu bólowi, jaki czuła.

Nie miała pojęcia, co się działo na zewnątrz statku, ale podejrzewała, że jedyny sprawny sprzęt, z którego będzie można cokolwiek odczytać, powinna znaleźć w maszynowni. I tam właśnie musiała się przedostać, jeśli chciała przetrwać. A chciała cholernie.

Musiałaby jednak wpierw otworzyć – „no, ja pierdole!” – zablokowane teraz, ramiona śluzy. Próbowała to zrobić, odkąd odzyskała przytomność. Bezskutecznie. Opadła w końcu bezsilnie na podłogę.

— Cholera — jęknęła przeciągle, ale teraz już znacznie ciszej. Z licznych zadrapań i ran ciekła krew, która teraz sączyła się również po jej twarzy, zalewając oczy. Postanowiła więc na chwilę przystopować. Dać sobie trochę czasu.

Przymknęła oczy i głęboko oddychała.

— No dobra — zmotywowała się głośno. — Systemy podtrzymywania życia działają. I bardzo dobrze, że działają! — stwierdziła, napinając mięśnie. — Ja też muszę działać!

Otarła rękawem zakrwawioną twarz i jeszcze raz namacała uchwyt do ręcznego otwierania śluzy. Chwyciła go obiema, śliskimi od krwi, dłońmi. Pociągnęła z całych sił w dół, niemal wieszając się na nim. Wydawało się, że lekko drgnął.

Niemal jednocześnie śluza zatrzeszczała i rozchyliła się na kilka milimetrów. Do środka z sykiem wleciała para i świeższe powietrze.

Baśka rozejrzała się rozpaczliwie wkoło. Sięgnęła trzęsącymi się rękoma po kawałek zakrwawionej rurki, którą wcześniej wyciągnęła sobie z nogi.

— Spróbuje użyć tego skurwysyna jako łomu! Może to draństwo się w końcu na coś przyda! — wymamrotała drwiąco i wcisnęła rurę w szczelinę.

Po kilku próbach napierania łomem, skrzydła śluzy rozchyliły się na tyle, że zdołała przeczołgać się na zewnątrz, do długiego korytarza.

Panował tu półmrok, rozświetlony gdzieniegdzie migającym, bladym oświetleniem. Korytarz był zrujnowany i wyglądał jak jedno, wielkie śmietnisko.

Jednak nie to było teraz najważniejsze – w jego drugim końcu dostrzegła apteczkę.

— Bingo — ucieszyła się. — Tego mi potrzeba. Stary Cap — wspominała Wujaszka, rechocząc złośliwe — pomyślał o wszystkim.

Szczekając z bólu zębami, to klnąc siarczyście na przemian, z trudem, ale w końcu się do niej doczołgała. Zawartość apteczki, w połowie rozwalona, i tak w tej chwili była zbawieniem.

— Opatrunki, antybiotyk, glukoza, i coś cholernie przeciwbólowego — wyliczała na głos, siedząc oparta o ścianę i zagarniając różne rzeczy z podłogi. Wykonała zastrzyk w nogę, potem drugi w drugą, i jeszcze trzeci, w ramię. Zakręciło jej się w głowie, więc chwilę odczekała, aż cuda medycyny zaczną działać. Opatrzyła i usztywniła nogę. Spróbowała wstać, opierając się o ścianę, ale zaraz upadła.

— Cholera, nie czuję nogi. Chyba przesadziłam z tym znieczuleniem — zarechotała głupawym uśmieszkiem. — Z „głupim jasiem” zresztą chyba też. — Czknęła, po czym zaczęła się głośno śmiać. Odczekała chwilę. — Polska wóda byłaby jednak lepsza — zawyrokowała ostatecznie, znów czkając.

Oparła się o ścianę i dała sobie kilka chwil. Zamknęła oczy i trwała tak, próbując odzyskać wewnętrzną równowagę. Bezskutecznie.

— Dobra, czas ruszyć dupę! — wymruczała, biorąc głęboki oddech.

Powoli zaczęła się czołgać w kierunku śluzy do maszynowni. Ta otwarła się z przeraźliwym zgrzytem, choć tylko do połowy. To jej jednak wystarczyło. W maszynowni, która również niczym się w zasadzie nie różniła od składu złomu, coś trzeszczało, świszczało, trzaskało, to miejscami się iskrzyło.

Odszukała wzrokiem pulpit kontrolny i podczołgała się do niego. Cały popękany i migający różnymi, głównie czerwonymi diodami, nie nastrajał optymistycznie.

Podciągnęła się na rękach, na fotel i opadła na niego prawie bezwładnie, ciężko dysząc. Odgarnęła pozlepiane krwią włosy z twarzy i zabrała się za sczytywanie danych. Większość czujników zewnętrznych nie działała.

— Bo, kurwa niby po co miałyby działać!? — stwierdziła ironicznie, waląc pięścią w podłokietnik fotela. Zacisnęła zęby i drżącymi z przemęczenia rękami, usiłowała jednak wyciągnąć jakieś informacje z komputera pokładowego.

Mokre od potu i krwi dłonie lepiły się do klawiszy i ekranu. Otarła je strzępami zakrwawionych ubrań, jakie zachowały się jeszcze na jej ciele.

W skupieniu sczytywała dane. Większość wskaźników pokazujących odległości do zewnętrznych celów wskazywała „0”.

— Co tam się do cholery dzieje? — mruczała przez zaciśnięte zęby. — Albo się zjebały, albo jestem w czarnej dupie, przywalona ze wszystkich stron tym cholernym żelastwem. — Myślała intensywnie, starając się znaleźć jakiąś sensowną odpowiedź. — Nosz, kurwa mać! — wrzasnęła po chwili bezsilnie, aż w głowie jej zawirowało. — A mogłam na Marsie spokojnie pracować. Na emeryturkę se oszczędności odkładać — ironizowała na głos, próbując jednocześnie, mimo wszystko, ocenić stan statku, silników, zapasów powietrza. — Co ja mam teraz zrobić? Do cholery! Jak tu nic nie działa!

 

Potężna planetoida, wybita ze swojej orbity, pędziła w przestrzeni kosmicznej na spotkanie skalistej planety, a wraz z nią, uwięziona w jej wnętrzu, Barbara Szczepanowska.

 

* Pomoshch – помощь [język rosyjski] ratunku

** Help – [język angielski] ratunku

*** Tasukemasu – 助けます [język japoński] ratunku

**** Pomoci – [język czeski] ratunku

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (45)

  • detektyw prawdy 08.09.2017
    Niepotrzebna cenzura, skoro juz jest od 18+ to po co cenzurujesz?
    Nie ma czegos takiego jak ,,??" jest ,,???" lub ,,?" Zreszta zbyt czesto uzywasz tych blednych znakow zapytania, zeby cokolwiek Ci wytlumaczyc.
    to samo z wykrzyknikami.
    Gdy mamy dialog po koncu jego i postawieniu czegos innego od slow mowionych (jęknął, dodał) stawiamy duza litere, czyli:
    ,,Siema — Znowu ten zegarek. Cholera... — Jebany zegarek. — mruknąłem.
    ten przyklad jest dobrze
    a ten zle:
    ,,Siema — znowu ten zegarek. Cholera... (...)
    Nie wiem co robia jakies hehehehhe w opowiadaniu... lepiej poprostu napisac hehnął, albo cos w tym stylu...
    Spróbuje? Halo! Gdzie ogonek? Gdy mowimy o sobie, stawiamy ogonki: lubię, poczuję
    za duzy chaos. poukladaj to, czy cos. spokojnie. nie spieszy nam sie.
    Jesli faktycznie to byla czesc, to troche krotka. Do tej krocizny porownywalbym raczej rozdzial. Bo czesc to raczej cos w stylu zbior tych rozdzialow.
    co drugie slowo to ,,kuuuu...a" co tez na minus. tak naprawde kazdy dialog jest napelniony tymi ,,kur....aami"
    Czasami troche belkot.


    Proponowalbym na poczatku troche opanowac chaos, wywalic cenzure i te bledy, ktore Ci opisalem.
    Nie oceniam.
  • Agnieszka Gu 08.09.2017
    Ok dzięki. Takiej właśnie konkretnej oceny potrzebuję.
    Natomiast pierwowzorem bohaterki jest moja dobra znajoma. Słowa niecenzuralne i tak okroiłam ;)
    (choć wyrzucę istotnie te wykropkowanie w środku - tu nie wiedziałam za bardzo jak to ugryźć).
  • Nerd 09.09.2017
    Naprawdę niezłe. Trzyma cały czas w napięciu. Super. 5.
  • Agnieszka Gu 09.09.2017
    Dzięki :)
  • Canulas 10.09.2017
    Z rany na nodze, znów zaczęła sączyć się, ledwo zablokowana szmatami, krew. - tu bym się zastanowił nad "zatamowana", reszta hit.
    Piszesz dość drobiazgowo. Da się dobrze wczuć. Przekleństwa mnie nie radziły, ale może wcześniej, przed natarciem Detka było ich więcej lub były mniej zasadne. Dla mnie pod tym kątem wszystko spoczi, bo takie przywary nadają postaci realności.
    Gdzieś tam po drodze można by było przeprowadzić małą operację na synonimach, ale nic, co by odbierało przyjemność z obcowania z tekstem.
  • Agnieszka Gu 11.09.2017
    Dzięki :) A przekleństwa nie raziły, bo troszkę pousuwałam pod wpływem Kolegi Detektywa ;) Baśka - moja dobra znajoma, której charakterek starałam się tu odtworzyć, zaklęła siarczyście, jak przeczytała tekst po poprawkach :) Ale trudno. Musi zrozumieć, że zbyt realne przedstawienie tej jej przywary, nie służyło dobrze temu tekstowi ;)
  • Canulas 11.09.2017
    Nie raziły, bo zostały zasadne. Określające czyjeś przywary czy podkreślające emocje.
    Ja tam kurwami w opkach rzucam non stop i jakoś, póki co, nikt mnie nie chciał zlinczować.
    Chyba głównie o uzasadnienie, a nie ilość, idzie.
  • Agnieszka Gu 11.09.2017
    Hm, nie wiem czy dobrze cie zrozumiałam, ale to by oznaczało, że ludziska tylko w uzasadnionych przypadkach przekleństwami rzucają. A to nieprawda przeca. Baśka (ta realna moja znajoma), na ten przykład, zamiast przecinków je stosuje i to w wersji dużo bardziej ubogaconej niż tradycyjne: kurwa mać czy cholera.

    A przy próbie przeniesienia jej do postaci z opowiadania, pojawia się rozdroże: tworzymy postać realną (klnącą gdzie i jak popadnie) czy jednak lekko odrealnioną, stosującą przekleństwa, nazwijmy je, uzasadnione?
    A już abstrahując od tej polemiki, to ja na miejscu tej Baśki (postaci w tekście), będąc w podobnej sytuacji, klęłabym gdzie popadnie i jak się tylko da (mniejsza czy byłoby to uzasadnione ;).
    Pytanie tylko, czy spodobało by się to czytelnikowi? Trudno ocenić. (W każdym razie Detektywowi nie bardzo. Mnie chyba też teraz tekst lepiej leży).
  • Canulas 11.09.2017
    Jestem ostatni na tej włochatej planetce, który, by się dobijał za obostrzeniami w wulgaryzmach. I naprawdę nie wiem, jak doszło do tego, że ja stoję akurat po tej stronie.
    Jednak chodzi o:
    Wydźwięk. Barwę takiego "chuja", czy takiej "kurwy".
    Słowo pisane musi ostrożnie obcować z potocznością. Nie ma miejsca na oddanie jeden do jednego.
    Zrób sobie eksperyment.
    Pogadaj z kimś. Nagraj. Odtwórz. Przepisz, jeden do jeden. Sprawdź czy strawne.
    Pisanie to sztuka kompromisu i umowności. Nacechowany kurwami utwór, musi się obronić, by te kurwy nie przysłoniły utworu i nie zostały uznane za tanie, efekciarskie ozdóbki.
    I teraz najważniejsze: może tak nie wygląda, ale w wojnie o "chuja i kurwę" ja stoję ramię przy ramieniu obok Ciebie i jeśli jakiś cenzor wpadnie z obostrzeniami, będę pierwszy do przyp... mu w dzban.
    Tonacja (stonowane) wulgaryzmów czasem powoduje, że, gdy już jakiegoś użyjemy, będzie widoczny. Zwróci na siebie uwagę.
    Czytelnik pomyśli : Uuu, się musiała zdenerwować, że tak i tak.
    Wulgaryzmani można wiele ugrać. Wiele ukazać. Podkreślić.
    Nie trafia do mnie argument, że ktoś tam, to, hoho, dużo więcej.
  • Canulas 11.09.2017
    Mój komentarz tyczy się utworu, nie neguję, że ludzie klną bezzasadnie. Ludzie też co jakiś czas robią kupę, a znam całe tomy, bardzooo opasłych powieści, gdzie owo wypróżnienie nie zostało przybliżone ani razu.
  • Agnieszka Gu 11.09.2017
    Aa, no takie ujęcie sprawy ma sens. Oki :)
  • Adam T 10.11.2017
    Zajrzałem z ciekawości, bo zobaczyłem imie swojskie, do tego fantastyka. Jest tak, jak się spodziewałem po tytule, zawadyjacko, wreszcie fantastyka, a nie czary mary, mutanci i czarodzieje. Piszesz, że się tak wyrażę "mięsnie", nawet "mięsiście". Nie wyczuwam infantylizmu tylko czytelną deklarację świadomego pisania.
    Psikus:
    "Pociągła z całych sił w dół" - pociągła może być twarz na przykład, ale w sensie czynności powinno być "pociągnęła". Gdyby to była wypowiedź bohaterki, mogłaby być pociągła co chwilę, ale w narracji no nie uchodzi.
    Jestem bardzo na tak. W wolnej chwili poczytam resztę Baśki, bo takie pisanie bardzo mi jest bkiskie, mam tu na myśli styl.
    Pozdrawiam ;))
  • Agnieszka Gu 11.11.2017
    Dzięki za opinię. Poprawiłam co trzeba. Pozdrawiam :))
  • Pasja 02.12.2017
    Stary Cap i jego Przedsiębiorstwo Wydobywcze.
    Spróbuje użyć tego skurwysyna jako łomu! - I proszę jaki pomysł.
    Widzę kobietę na odpowiednim stanowisku.
    Mężczyzna już dawno by stracił przytomność na widok krwi. A Baśka trzymała fason i trzeźwo myślała.
    Czknęła, po czym zaczęła się głośno śmiać - dobre znieczulenie, medycyna na wysokim poziomie.
    Ale myślała o polskiej wódce.
    Co zrobi Baśka? Czeka ją zdarzenie ze skalistą planetą.
    Masz mnie, czytam
    Pozdrawiam:)
  • Agnieszka Gu 02.12.2017
    Witam Pasjo na moim skromnym podwórku :)
    Dzięki za komentarz i opinię.
    Pozdrawiam serdecznie :)
  • Bardzo ciekawie się zapowiada, to wszystko ma mieć ciekawe i wciągające opowiadanie Ty tutaj zawarłaś. Jest wartka akcja, ciekawa (póki co jedna) bohaterka, i interesująca fabuła, dająca nadzieję na naprawdę ciekawe dalsze losy Baśki. Masz moje 5
  • Agnieszka Gu 31.01.2018
    O i tu też podleciałeś? Jak miło :) Fajnie, że lepiej ci siadło :) Pozdrawiam
  • Kim 08.03.2018
    Halo, Agu :)
    Jestem
    "— Nie masz tam teraz czego szukać, Maleńka. Trza ryć w drugą stronę! — Tłumaczyła sobie cierpliwie, wbrew rozdzierającemu bólowi, jaki czuła." - tłumaczyła to chyba z malej litery, bo odnosi sie bezpośrednio do dialogu
    "Wydawało jej się, że lekko drgnął. " - a tu bym się zaimka pozbyła, bo niepotrzebny. Poza tym zdanie wcześniej jest już zaimek.
    " (...) między skrzydłami śluzy. Po kilku próbach napierania łomem, śluza lekko ustąpiła." - śluza sie powtarza. Można całkiem ją wyrzucić w drugim zdaniu i tak będzie wiadomo w domyśle, że o nią chodzi.
    "Szczekając z bólu zębami, to klnąc siarczyście na przemian, doczołgała się do niej w końcu. Zawartość apteczki, w połowie rozwalona, i tak w tej chwili była dla niej zbawieniem." - niej/niej powtórzenie
    " — Polska wóda byłaby jednak lepsza. — Zawyrokowała ostatecznie, czkając ponownie. " - raczej tego 'ponownie' bym się pozbyła. Dwa zjawiska fonetyczne obok siebie (mamy jeszcze 'ostatecznie') brzmią trochę dziwnie. Poza tym, wydaje mi się, że 'zawyrokowała' powinno być z małej litery bo również dotyczy kwesti wypowiadanej, ale nie jestem pewna. Sama się w tym trochę gubię czasami.
    No to tyle. Zakończenie bardzo ładne. Rzucę okiem co będzie dalej.
    Pozdrawiam :)
  • Agnieszka Gu 08.03.2018
    Witaj Kim,
    Bardzo ci dziękuję za przydatny komentarz. Masz sto procent racji - poprawiłam wsjo ;)
    Lecim dalej za tobą...
  • Margerita 03.05.2018
    Wcale się nie dziwię, że jest zdenerwowana i w ogóle cud, że to przeżyła i jeszcze ta rana z której się sączy krew pięć
  • Kim 03.05.2018
    Marg ty czytasz <3 Cieszę się niezmiernie, że zaglądasz do tekstów Rithy, Agi i Cana. Super. Brawo!
    Sory za spam, Agu, ale tak się ucieszyłam, że musiałam wylać nieco emocji :P
  • Agnieszka Gu 06.05.2018
    Witaj Marg ;))
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :))
  • Okropny 09.08.2018
    Yo

    W paru miejscach masz niepotrzebne przecinki, gdzieś przy opisie maszyn mi,mignęło niepotrzebne "jeszcze", przy apteczce chyba niepotrzebne "to". Jedno czy dwa zdania trochę nie po,polsku, ale ja się pewnie czepiam.

    Co do akcji: Super! Bardzo mi spasowało, idę dalej. Czuję się Baśką od pierwszego akapitu. No, od drugiego może. Świetne. Ten górniczy szajs, mr. Tak mi to prosto w gusta, pyk.
  • Agnieszka Gu 09.08.2018
    taa to jeden z pierwszych tekstów tutaj. Dziewiczy niemalże, choć i tak sporo doszlifowany... Sprytne oko i tak coś wynajdzie :)
  • Szudracz 03.11.2018
    Z impetem Baśka zaczynała tą orbitalną przygodę. :)
  • Agnieszka Gu 03.11.2018
    O, i tutaj też podleciałaś :)) Miło mi bardzo :)) Wielcem zaszczycona ;)
    Pozdrowionka
  • Mia123a 29.04.2019
    No no niezła ta Baśka! Lubieję ją. Hm... chociaż tu.. i tam... mogła by se darować te "bzytkie słowa" noooo ale wybaczam. Bo nie ma Baśka łatwo.
    Bardzo ładnie Agnieszko!
    Pozdrawiaki :)
  • Agnieszka Gu 29.04.2019
    Mia123a jakże mi miło, żeś się aż tutaj dogrzebała :))
    Pozdrowionka :)
  • marok 18.10.2019
    Rozpoczynam przygodę, ale będzie zarąbiście. Świetnie wyszło, od razu się wkręciłem. Dużo mnie ominęło, ale teraz nadrobię te zaległości ;)
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    marok :)))
    Czytaj panie na zdrowie :)) Dziękuję, żeś tu zaglądnął i odgrzebał Baśkę :)
    Na usprawiedliwienie ewentualnie jakichś tutaj "nieporadności w pisaniu" wspomnę tylko - że to są takie moje prapoczątki ;)
    Pozdrowionka i dzięki :))
  • marok 18.10.2019
    Agnieszka Gu nie zwróciłem uwagi. Za dobrze się czytało ;)
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    marok :)))
  • Ozar 18.10.2019
    Kurde znalazłem przypadkiem, a tu całkiem dobry kawałek SF, nawet więcej starej dobrej SF, którą czytałem dawno, tak zw 189 lat temu. Piszesz jak Sniegow - Kosmodrom - jedna z moich ulubionych powieści SF=, czy Artur.C. Clark + Rama . Gratulacje, bo mnie w tym temacie trudno zadziwić (kiedyś czytałem wsio z SF co tylko sie dało). jak rozumiem ta Baska to ciąg dalszy? 5
    Hahahahah kurde muszę do ciebie częściej zaglądać.
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    Ozar
    Ależ mi miło, żeś się aż tutaj zapędził :))
    Taaa, słyszałam, ze to twoje klimaty, ale porównując mnie z powyższymi autorami - trochę przesadzasz. Nie dorastam im do pięt.
    Niemniej dziękuję, że podleciałeś.
    Pozdrawiam :)
  • Tjeri 18.10.2019
    Wlazłam za komentami, z dużą rezerwą, bo w sf strasznie łatwo o niewiarygodność, czy głupoty po prostu. Ale nieźle jest. Poczytam dalej z ciekawością.
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    Tjeri dziękuję, żeś się tutaj zapędziła i pozostawiła ślad. To takie moje początki w pisaniu.
    Jeśli strawne - to się cieszę.
    Pozdrawiam :)
  • Tjeri 18.10.2019
    Agnieszka Gu - to zakończona opowieść?
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    Tjeri Tak, to etapy składające się na jej jedną wielką przygodę.

    W "Baście - wszechświat równoległy" jest inny wątek - nowe przygody - też z tą Baśką, tylko egzystującej w innej czasoprzestrzeni...
    (W miarę pisania polubiłam tą bohaterkę i trudno mi było się z nią rozstać.)
  • Tjeri 18.10.2019
    Agnieszka Gu, nie wiem dlaczego, bo póki co mało danych, ale skojarzyło mi się z Firefly - był kiedyś taki serial sf. Bardzo go lubiłam. Nie była to rzecz jakaś super ambitna (raczej lekka i z przymróżeniem oka), ale miała świetny klimat i wizja scenarzystów (że odkrywanie kosmosu będzie wyglądało jak podbijanie Dzikiego Zachodu) całkiem prawdopodobna.
  • Tjeri 18.10.2019
    Pochodzę trochę za Basią.
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    Tjeri cieszy mnie twa decyzja :))
    Pozdrowionka
  • Berkas 18.10.2019
    Przybywam za komentarzem Maroka i jestem z tego powodu zadowolony, bo mi się podobało. ;)
  • Agnieszka Gu 18.10.2019
    Berkas - cieszę się że przybyłeś, przeczytałeś i jeszcze, że jesteś zadowolony. Z tego ostatniego chyba najbardziej :)
    Pozdrawia i dziękuję :)
  • Pontàrú 20.10.2019
    Widzę, że to już dość stary, jak na realia internetu, tekst. Muszę Ci powiedzieć, że całkiem przyjemnie się to czyta a i tematyka jest jak najbardziej zbliżona do moich zainteresowań. Ale najpierw pomarudzę.
    Wszystko byłoby super ale jedno ale; za bardzo lecisz moim zdaniem. Czytając ten tekst mam trochę wrażenie jakby fabuła (czy może lepiej powiedzieć opisy) była wartkim, górskim potokiem, którego nurt co chwila rozbija się o co to kolejny wystający kamień. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi. W moich tekstach też tak się zdarza, że jest jakiś za płytki opis; zrobione coś bardzo poglądowo i pobieżnie. Coś co nie daje czytelnikowi pełnego obrazu. Walczę z tym u siebie i wydaje mi się, że i w tym tekście należałoby trochę powalczyć.
    Teraz pochwałki (✿ヘᴥヘ)
    Masz bardzo dobre słownictwo związane bezpośrednio z tematyką twoich opowiadań. Jest ładnie wplecione w całość tekstu i doskonale uzupełnia. Nie jest go też za dużo to znaczy, nie narzuca się czytelnikowi i nie pogarsza przejrzystości całej pracy.
    Zobaczę. Jak czas pozwoli to zapoznam się z treścią i pozostałych części. Musisz mi niestety wybaczyć ale na prawdę bywam na Opowi dość sporadycznie a mam zaczętych jeszcze parę innych serii które staram się w miarę na bieżąco komentować. Nie mniej jednak myślę, że jeszcze mnie u siebie zobaczysz.
    (ノ≧ڡ≦)
  • Agnieszka Gu 22.10.2019
    Witaj,
    dziękuję za cenne uwagi. Mają dla mnie duże znaczenie.
    Z powodu nieobecności - nie rób sobie absolutnie żadnych uwag - nic na siłę.
    trudno czytać coś, co cię nie wciąga. Absolutnie tego bym nie chciała.
    Pozdrawiam :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania