Claymore - Nowy świt - Prolog

Clare oparła się o pień drzewa, wpatrując się cicho w taniec płomieni ogniska, w milczeniu. Jej umysł i serce nadal były rozchwiane z powodu ostatnich wydarzeń. W ciągu jednego dnia, Priscilla, cel jej wewnętrznej krucjaty i zemsty została zgładzona, przez nikogo innego jak pierwiastek duszy i emocji Teresy, zamknięty w jej ciele. Kobiety, która stała się jedną z najcenniejszych, jeśli nie najważniejszą więzią, jaką zdobyła przez lata. Dotąd, jej dłonie lekko drgały, a serce przyśpieszało swój rytm, na wspomnienie ponownego spotkania Teresy w swej jaźni. Jej głos. Ciepło ciała i ten uśmiech wciąż rozlewał się w duszy Clare niczym rzeka. To była czysta emocja. Żywy obraz uczuć obu kobiet, które stały się dla siebie, matką i córką. A to dopiero był wierzchołek tych zaplątanych emocji i uczuć. Wspomnienia Rafaeli oraz Lucieli... Ich emocje i myśli, też ją dosięgnęły, wciąż wypełniały ją subtelną nutką nostalgii, a także dały odpowiedź co do kolejnych kroków w jej podróży... Do tego jeszcze dochodziły wszelkiej maści uczucia zawarte w więzach przyjaźni z siostrami z dawnej organizacji Claymore.

Tak. Teresa miała racje. Clare miała niebywałe szczęście, by być otoczoną, przez tak liczną i wspaniałą grupę przyjaciół, jak Miria, Deneve czy Helen, jak i wielu innych...

I oczywiście był też Raki.

Mimowolnie ta myśl, poprowadziła jej wzrok znad płomieni ogniska, na stojącego nieopodal rzeki chłopaka... Nie. To nie był ten sam chłopiec, którego przygarnęła siedem lat temu. Przed nią stał rosły mężczyzna, wyższy od niej o głowę i posturze wojownika. Wpatrując się teraz w jego postać, Clare nie mogła dostrzec w fizycznym jego aspekcie, nic z tego dzieciaka, który mienił się w jej wspomnieniach. Aczkolwiek ta "obcość" znikała w jednej chwili, kiedy Raki odwrócił się w jej stronę i zaraz uśmiechnął się w ten sam nieokrzesany i przyciągający spojrzenie sposób, przez co Clare nie mogła sobie odmówić przyjemności odwzajemnienia tego uśmiechu. Nawet jeśli fizycznie, chłopak którego znała, przepadł w tej postaci rosłego mężczyzny, to mogła go odnaleźć w jego oczach, uśmiechu i emocjach, które sprawiały, że bez zawahania się ruszyła z nim w dalszą drogę razem.

Aczkolwiek, nie wszystko było takie same. Clare do dziś nie rozumiała jej więzi z Rakim. Wszyscy dookoła, w tym Teresa, czy Helen, nazywały go "jej mężczyzną". Co przez to miały na myśli? W sensie partnera? Kochanka? Małżonka? Czy też dobrego przyjaciela i towarzysza?

Sama Clare nie była pewna odpowiedzi. Bo kim był dla niej Raki? Na początku był tylko irytującym i słabym chłopcem, który jak ona pozostał porzucony i pozostawiony sam sobie na pastwę losu. W końcu ten fakt był powodem, dla którego go przygarnęła, ale niedługo potem... Zaczął stawiać się on kimś bliższym dla niej. Krok za krokiem. Kolejne polowanie za kolejnym, Raki zaczął stawać się dla niej ważny. Był przyjacielem. Powiernikiem jej myśli i uczuć. Stał się jej niczym młodszy brat... Żywe wspomnienie więzi porównywalnej do tej zbudowanej z Teresą.

Aż spotkali Ophelie, która była powodem ich rozłąki. To wtedy Clare zrobiła coś, o czym nigdy wcześniej nie pomyślała. Pocałowała go. Dlaczego? Jeśli miałaby być szczera, to jedyna odpowiedź, jaka nachodziła ją, to przekonanie, że czuła taką potrzebę. Nie mniej. Nie więcej. Czy to było spowodowane, jej strachem, że nigdy już go nie spotka? Czy tak chciała dać mu siły? A może sobie samej? Czy też po prostu czując, że może umrzeć, pozwoliła sobie, na coś, co chciała zrobić od dawna?

Tego już nie wiedziała, ale patrząc teraz na dorosłego Rakiego, jakoś... Nie czuła się źle, z koncepcją pocałunku. Co nie znaczyło oczywiście, że chciała zrobić to i teraz. Oboje potrzebowali czasu. Musieli na nowo się poznać. Opowiedzieć o tym, co przeżyli i dokonali przez te lata, dopiero potem mogliby sięgnąć po...

Tutaj myśli Clare dziwnie się zatrzymały, a dobre ciepło na polikach, było dowodem, jej emocjonalnej konsternacji. No właśnie... Dlaczego w jej wizji przyszłości, widzi obok siebie Rakiego?

- Clare? Dobrze się czujesz? Nagle dziwnie poczerwieniałaś na polikach? - odparł nagle głos samego "winnego" jej konsternacji, przez który wojowniczka nienaturalnie odchrząknęła.

- To nic, to pewnie efekt ogniska... - odparła, czując, jak dziwnie gubi równy rytm oddechu. Zachowywała się teraz jak mała dziewczynka! Gdzie się podziała dawna Claymore? Może ta reakcja to wynik tej całej huśtawki uczuć po ostatnich wydarzeniach? Tak. To musiała być odpowiedź.

Raki przyjrzał się jej dłuższą chwilę w milczeniu, przez którą Clare czuła się, jeszcze bardziej winna niż powinna.

- Efekt ogniska? - Zaczął pytaniem Raki - Przecież, z tego, co pamiętam, Claymore mogą dowolnie zmieniać swą temperaturę dzięki yoki, przez co nie musicie czuć ani zimna, ani też uporczywego gorąca... - dodał zaraz, rozczesując swoje włosy, w geście zamyślenia.

Clare cichutko przeklęła pod nosem. Zapomniała, jak bardzo bystrym chłopakiem był Raki i zaczęła paplać głupoty, przez durne myśli na temat ich relacji i ich potencjalnego rozwoju. Ta frustracja uderzyła jej zmysły, ale po chwili uległa poczuciu dumy. Ten chłopiec przeszedł długą drogę, a mimo tego nie zapomniał o niej. O tym, co razem przeżyli. Ten fakt był... Miły dla jej myśli. Dlatego, zamiast znów zacząć wymyślać, jakieś durne usprawiedliwienia, uśmiechnęła się tylko jeszcze szerzej w jego stronę.

- Tak, masz racje. - odparła krótko, niemal identycznie imitując swój głos sprzed lat, co od razu zostało zauważone przez Rakiego, który zaraz również się uśmiechnął, a nawet lekko się zaśmiał.

- Clare, nawet nie wiesz, jak bardzo mi brakowało, tych twoich krótkich i zamykających szanse na wyjaśnienia i dialog odzywek - odparł, siadając naprzeciw niej, przykładając swe dłonie do przodu, ku płomieniom ogniska.

Wojowniczka zachłysnęła się powietrzem, ledwo co powstrzymując się od werbalnego ukazania, jak i ona też tęskniła za jego głosem. Za jego uśmiechem. Za całym nim.

Zamiast słów, kiwnęła do niego ręką, by podszedł do niej, jednocześnie kierując swą dłoń na miejscu obok niej.

Przez chwilę, Raki zdawał się zdziwiony jej gestem, ale zaraz potem, wstał oraz podszedł do niej i z widocznym zmieszaniem na twarzy w postaci lekko czerwonych polików, usiadł obok niej. Dystans teraz między nimi był znikomy. Praktycznie stykali się swoimi ramionami, choć nawet teraz, ze względu na wzrost mężczyzny, Clare czuła lekkie ukłucie irytacji, bo nie mogła zrobić tego, co planowała, w swej obecnej pozie. Musiała się lekko wyprostować i nienaturalnie poprowadzić rękę do góry, by po chwili zaczął wolno i subtelnie rozczesywać jego włosy.

Ten dotyk był delikatny, w zasadzie podchodził pod pieszczotę. Może nawet i było w nic coś romantycznego. Aczkolwiek tym razem Clare nie zastanawiała się nad naturą tego gestu. Tej wewnętrznej potrzeby w jej sercu, by dotknąć Rakiego. By poczuć jego ciepło skóry i miękkość włosów przez jej dłonie.

Mężczyzna nie odezwał się, choć wojowniczka dziwnie oczekiwała od niego, jakichkolwiek słów. Nie skomentował tego. Jedynie lekko pochylił swą głowę do przodu, by Clare miała lepszy i wygodniejszy dostęp dla jej rąk. Jego oczy były teraz zamknięte, a poliki, choć wciąż zaróżowione, miały teraz o wiele delikatniejsze rysy. Jakąkolwiek radość Raki poczuł z tego gestu, zamknął ją w sobie, starając się nie ukazać za wiele na wierzch.

Clare była mu za to wdzięczna, wciąż nie przerywając tego gestu, a nawet lekko zwiększając na dynamice i zasięgu swych ruchów.

To musiało komicznie wyglądać, gdyby ktoś zobaczył ich z boku. Helen już dawno wiłaby się ze śmiechu, widząc tę scenę przed sobą. Rosły mężczyzna, dający się głaskać jak mały chłopiec lub szczeniak niższej kobiecie, która czerpała z tego aktu, niezrozumiała satysfakcje.

Naprawdę byli niepoprawną parą, nie bacząc na samą materię ich relacji.

Clare pozwoliła sobie by ten akt, trwał jeszcze z dobrą minutę lub dwie, w końcu cofając swą dłoń - ignorując przy tym wewnętrzną irytację tej części jej osoby, która chciała nacieszyć się tym gestem jeszcze parę chwil dłużej - zaraz wpatrując się w jego twarz, która obróciła się w jej stronę, wraz z jej ruchem dłoni.

Ich spojrzenia się spotkały. Srebro oczu wojowniczki i soczysty brąz wojownika zderzyły się ze sobą. Zmieszały się. Splotły w niezrozumiałej emocji, która znów pobudziła w umyśle Clare myśli o ich przyszłości, w której są razem. Czy to jako przyjaciele, rodzina czy też kochankowie. Każda z tych odpowiedzi była dla niej tą poprawną, jak długo byli w tej wizji oboje.

Zamiast jednak ukazać tę myśl, wojowniczka tym razem posłała w ramie Rakiego lekkiego kuksańca.

- Dobra, koniec zabawy, czas spać! Jutro wyruszamy wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. - odparła poważnym i rozkazującym tonem, na co mężczyzna, w odpowiedzi błogo się zaśmiał.

- Nawet po siedmiu latach nadal jestem w twych oczach dzieckiem, pomimo że jestem wyższy od ciebie o głowę, ehhh! Jednak nie mogę gniewać, w końcu ja też uważam ze wewnętrznie nadal ze mnie ten nieokrzesany chłopiec sprzed lat - kończąc, Raki uśmiechnął na moment jeszcze dosadniej, chcąc wstać i ułożyć się na swym poprzednim miejscu, ale o dziwo Clare go zatrzymała, uciekając jednak twarzą na bok, przez co wojownik nie mógł widzieć jej twarzy.

- Powiedziałam, że masz spać, a nie że masz iść.

- Ale... - zaczął Raki, zaraz jednak zatrzymując się po chwili, by możliwie jak najwygodniej rozłożyć się plecami na pniu, obok Clare.

Przez chwilę oboje trwali w ciszy, a jedynym dźwiękami, które im towarzyszyły były syk ogniska, w otoczce szumu wody z rzeki i liści.

Żadne z nich nie wykonało nawet najmniejszego ruchu, choć oboje chcieli tego dokonać, ale wzajemnie czekali na to, by to druga strona wykonała go pierwsza, by potem mieć pretekst do własnych działań.

Ta nieświadoma i wspólna myśl, pewnie byłaby dla nich nieskończonym pasem oczekiwania, aż nagle Clare poczuła, że jej głowa samoistnie się pochyla, by po chwili oprzeć się o ramie Rakiego. To nie był jej ruch. Nie planowała tego zrobić, jako pierwsza. Jej mięśnie szyi i ramion zrobiły to za nią. Jak to możliwe? Czyżby to była sprawka pierwiastka istoty Teresy w jej ciele? A może, odpowiedź była prostsza?

Odpowiedź musiała na razie poczekać, bo po chwili Clare czuła jak ulega sile tego kontaktu. Nie kłamiąc, było coś magicznego, w tym z pozoru niewinnym geście. Coś pieszczącego jej duszę i serce.

- Dobranoc Clare. - odparł nagle głos Rakiego, tuż nad jej czołem, przez co wojowniczka mogła poczuć rzeczywiste ciepło oddechu mężczyzny na sobie.

- Dobranoc Raki - odparła po chwili, pewniej układając swą twarz na jego ramieniu, przymykając przy tym oczy.

Jej serce znów zabiło mocniej, ale tym razem Clare to zignorowała.

Nie miała ochoty na więcej pytań i przemyśleń tego wieczoru.

Zasłużyła na moment zapomnienia i niezrozumiałego ciepła z tego kontaktu.

Tej chwili, gdzie ona i Raki, znów mogli się nacieszyć faktem, że są wreszcie razem.

Odnaleźli się.

Pomimo przeciwności losu oraz ogromu katastrof i zagrożeń, które w nich uderzyły.

Byli razem.

Tylko ten jeden i prosty fakt się liczył.

I z tą prostą myślą, oczy Clare się zamknęły. Bo, pomimo że jako Claymore, nie potrzebowała tyle snu co normalny człowiek, to jednak czując bliskość Rakiego, poczuła, że ten jeden raz wypadałoby to zrobić. Nawet jeśli brzmiało to w jej głowie, jako tylko głupiutki i mało-poważny pretekst, by nie tracić tego doznania.

Niedługo potem zasnęli, pośród szumu rzeki i zarośli oraz skwierczenia dogorywającego ognia.

Aż ich obtuloną parę, odnalazły promienie porannego słońca, które dały znać, by ruszyli dalej, ku świtowi nowych dni.

*

Hej, ten mały projekt będzie moim ukłonem dla jednej z najciekawszych mang, jakie miałem czytać. Jeśli czytając to, nie macie pojęcia o co chodzi, to dobrze, bo to oznacza, że teraz macie pretekst by odnaleźć w internecie tą zacną mange i zapoznać się z jej bohaterami, światem i fabułą! Gorąco polecam!

Tak czy siak, mam nadzieje że każdy kto już zna to uniwersum, odnajdzie w tej historii coś ciekawego by zatrzymać się na dłużej i ewentualnie śledzić dalsze losy bohaterów.

P.S. Pomimo, że historia będzie się skupiała na budowaniu relacji Rakiego i Clare, to nadal dużą role będą odgrywać inne Claymore, w tym ulubienice serii, jak Miria, Deneve czy Helen. Jak i inne postacie będą miały swój wkład, w tym projekcie. W końcu Claymore to tak naprawdę historia o istocie byciu człowiekiem i więzach!

 

Pozdrawiam i zapraszam do komentowania i zajrzenia do mych wcześniejszych prac!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania