Droga do Wolności – Część 1/5 – Moja droga do Ateizmu

Witam was wszystkich w mojej malutkiej serii tekstów odnoszących się do moich doświadczeń i obserwacji związanymi z wiarą. Jako że wielokrotnie byłem oskarżany i szkalowany za mój brak wiary, nie tylko na portalu, ale i w realnym świecie, postanowiłem stworzyć tę krótką serię opowiadań, w których przedstawię w podanej kolejności.

Część 1 – Moją drogę do Ateizmu

Część 2 – Analizę moralności religijnej i ateistycznej

Część 3 – Starcie wiary z nauką

Część 4 – Wpływy religii, sekt itd.

Część 5 – Wyzwolenie

Jesteśmy na części pierwszej, czyli to opowiadanie będzie zawierać moją drogę do ateizmu. Opisuję ją, ponieważ osoby wierzące w swoich dyskusjach ze mną, mają wiele założeń, które z zasady są błędne, choć nie zawsze, ponieważ – stety lub niestety, jestem dość stereotypowym przykładem ateisty.

Celem tej serii jest zapoznanie się osób wierzących z doświadczeniami ateistów. Jako że instytucje lubią dehumanizować osoby do nich nie należące, chcę więc zmienić wasze spojrzenie i pokazać wam, że ku zaskoczeniu wszystkich, również jestem człowiekiem.

Dobrze – bez dłuższego wstępu, zaczynajmy:

 

Urodziłem się w dość specyficznej rodzinie, gdzie osoby wierzące i niewierzące rozkładały się mniej więcej pół na pół. Po stronie osób niewierzących znajdował się mój ojciec oraz dziadkowie od strony matki, natomiast po stronie wierzących, moja matka, dziadkowie od strony ojca oraz pradziadkowie. Z ciotkami i wujkami, podobnie i różnorako, ale miałem mimo wszystko dość szerokie spojrzenie na całe spektrum wierzących, „pół-wierzących” * i ateistów. Moje najmłodsze lata minęły, kiedy byłem, praktycznie rzecz mówiąc „wierzącym ateistą”. Już tłumaczę to dziwaczne określenie. Kiedy byłem dzieckiem, nie miałem pełnego zrozumienia świata oraz trwających procesów. Koncept Boga, świętego mikołaja i dinozaurów, był na takim samym poziomie. Nie rozróżniałem wiary od nauki. Słów wypowiadanych przez księdza, od tych które wysłuchiwałem z programów naukowych. Dorośli byli autorytetem i ich się słuchałem, nie będąc jeszcze w pełni zdolny do aktywnego krytycznego myślenia i pełnej analizy. Dość szybko to się jednak zmieniło. Ponieważ dużo słuchałem i czytałem, rozwijała się też moja inteligencja, a wraz z nią – CIEKAWOŚĆ. To właśnie niej zawdzięczam moje pierwsze kroki do ateizmu. Ciekawość wymaga pytań, a wiara akceptacji i ich nie zadawania, a ja taki nie byłem.

Pamiętam mój pierwszy poważny krok w stronę ateizmu, miałem może… 5-6 lat, byłem naprawdę mały. Tego dnia byłem w muzeum, gdzie radowałem się widokiem wielkich dinozaurów – tych majestatycznych tytanów, które wydawały się o tyle większe w moim małym ciele. Po przeczytaniu informacji o meteorycie i fakcie, że wszystkie dinozaury wyginęły, odwróciłem się do mamy i zapytałem ją.

- Mamo? A co się stało z dinozaurami jak umarły? – (Tu musicie sobie wyobrazić piskliwy głosik sześcioletniego Kapelusznika)

Moja matka podała dość… wyjątkową odpowiedź.

- Poszły do nieba.

Nie wiem do końca, dlaczego odpowiedziała w taki sposób, pewnie, żeby mnie nie zasmucić. W tamtym momencie zaakceptowałem odpowiedź rodzica i rozpoczęliśmy podróż powrotną. W moim małym umyśle jednak odpowiedź mamy zaczęła rodzić problemy. Jak już napisałem, w tym wieku nie rozróżniałem jeszcze wiary, od faktów naukowych i wszystko zlewało się w jedną całość. Mój malutki umysł pracował bardzo mocno, by rozwiązać oczywisty problem. Po około godzinie, kiedy matka pędziła autostradą – miniaturowy Kapelusznik – Zrozumiał – i wrzasnął na cały głos.

- MAAAAAAAAAAAMOOOOOOOOOO!

Pisk hamulców, matka zjeżdża momentalnie na bok autostrady, odwraca się i przerażona, pyta:

- Co się stało?

A Ja, łkając – odpowiadam.

- Ale mamo! Skoro dinozaury poszły do nieba, to zjedzą one wszystkie aniołki!

Możecie się śmiać – mnie samego to wspomnienie zawsze bawi, ale taka prawda. Odpowiedzi dawane przez wiarę, nie pokrywały się z podawanymi faktami naukowymi.

Kiedy uczono mnie, że Bóg stworzył ludzi, zastanawiałem się, czy nie stworzył też dinozaurów, wokół których przez wiele lat miałem absolutną obsesję. Tę zawdzięczam genialnej serii filmów naukowych: „Wędrówki z dinozaurami”, które mimo wielu lat, naprawdę dobrze się trzymają i wam je serdecznie polecam. Podobnie w tym samym czasie oglądałem serial „Było sobie życie” opisujące działanie ludzkiego organizmu. Chodziłem zarówno do kościoła, jak i do muzeów. Fascynował mnie zarówno Jezus, jak i ewolucja z małpy do człowieka. Przez wszystkie moje młode lata, wiara ścierała się z nauką, a im bardziej słuchałem, im więcej pytań zadawałem, tym bardziej wiara zamieniała się, w to, czym jest naprawdę – bajką. Opowieścią, która powinna stać obok Tolkiena, a nie Encyklopedii.

Kolejnym elementem pchającym mnie od wiary były wpływy rodzinne. Dość ironicznie, mój ateistyczny ojciec, praktykował tradycje chrześcijańskie. Nie wierzył w Boga, ale przyzwyczajenia z czasów komuny, gdzie tradycja była formą oporu, została w jego krwi, więc dość późno zrozumiałem, że mój ojciec jest ateistą. Znacznie większy wpływ miał mój dziadek, od strony matki. Był to człowiek bardzo silny jak na swój wiek, stereotypowy „twardy gość”, klnący na lewo i prawo, który równie szybko się denerwował, co śmiał i umiał się mną opiekować. Dziadek mój nie tylko nauczył mnie łowienia ryb, żeglowania, czy nawet bicia się (bo oczywiście, że mnie tego uczył XD), ale też wprowadził w swoje, bardzo silne, nie tyle ateistyczne, co nawet antyteistyczne**, podejście do religii.

„Kościół, to najstarsza mafia na świecie – ponieważ sprzedaje produkt, którego nikt: nie dotknął, nie powąchał i nie posmakował przez całe swoje życie, a i po śmierci, nie masz żadnej gwarancji, że ci się uda”.

To powiedzenie było dla mojego młodego umysłu niczym uderzenie młota w taflę rzeczywistości. Zupełnie nie pokrywało się to ze światem, jaki znałem, a właściwie – myślałem, że znałem. Księża byli pasterzami, którzy strzegli społeczności. Lekcje Religii z katechetką były jednymi z moich ulubionych w szkole. Święta były okresem radości. Krzyż i Jezus były symbolem poświęcenia i miłości… przynajmniej do tego czasu.

Na domiar wszystko powiedzenie to pojawiło się przed tym, jak miałem pójść do komunii świętej.

Mógłby tu opowiadać o wielu sprawach i elementach, ale w wielkim skrócie. Po licznych rozmowach i pytaniach pozostawionych bez odpowiedzi. Po uciszeniach ze strony księży i sióstr, za podchwytliwe pytania w momencie komunii świętej – uznawałem się już za niewierzącego, choć nie dawałem tego po sobie poznać. Dużym faktorem wspierającym, była śmierć babci, od strony ojca, zaledwie miesiąc przed komunią. Pytanie: dlaczego Bóg nie pozwolił jej dożyć komunii własnego wnuczka? Pozostało bez odpowiedzi.

Na tym jednak moja droga się nie zakończyła.

Około lat dwunastu, doszło do dość szalonego rozwodu między moimi rodzicami – co raz jeszcze pchnęło mnie w ramiona wiary – jako że szukałem odpowiedzi na inny typ pytań.

W moim domu nie było alkoholizmu, bicia, czy zdrady – z boku wydawało się, że byliśmy idealną szczęśliwą rodziną, aż jednego dnia, moja matka postanowiła porzucić ojca, na rzecz kariery – mimo że nie było takiej potrzeby. Ojciec osiągnął już znaczący sukces, matka miała stabilną pracę i mieliśmy genialny dom – i nagle, wbrew wszelkiej logice – doszło do rozpadu, a po niej – do faktycznej wojny prawnej o mnie i moją siostrę, w sądzie.

Oto wersja skrótowa co się wydarzyło:

Moja wierząca matka przeklinała mego ojca, wyzywała go, oczerniała.

Mój ojciec ateista – pozostawał spokojny – siwiejąc z dnia na dzień.

Po przegranej matki w sądzie, gdzie to ojciec wygrał prawo opieki nad dziećmi, moja wierząca matka zaczęła oskarżać mnie o swą porażkę. Określenia jak: „zdrajca” i „szpieg” były na porządku dziennym.

(Więc to taki bonus do tych, którzy próbują mnie obrażać i prowokować – wyklęła mnie własna matka – więc zastanówcie się, czy anonimowy gość w necie, jest w stanie mnie zranić?)

Na domiar wszystkiego, moja wierząca matka w ciągu roku, mogła mieć i trzech partnerów i wymieniać ich jak rękawiczki, a mój ateistyczny ojciec, znalazł jedną pranerkę i wkrótce mają się szczęśliwie pobrać, po wieloletniej znajomości.

Cały ten czas zadawałem wiele pytań, chodziłem do kościoła, na terapię, modliłem się. Dramatyczne doświadczenia tej „wojny” doprowadziły mnie na skraj załamania nerwowego więcej niż jeden raz. Wielokrotnie zastanawiałem się nad samobójstwem i wzywałem Boga o pomoc, o wskazanie drogi.

I nagle – pewnego dnia – pstryknęło.

JESTEM SAM.

Nie ma Boga ani magii, by rozwiązać moje problemy. Jestem tylko JA i sam muszę się wszystkim zająć. Tam na górze, jest tylko bezkresna cisza kosmosu, a nie opiekuńczy, niewidzialny, ojczulek.

Stało się to mniej więcej w połowie walki, tuż przed bierzmowaniem, którego już nie przyjąłem. W dość krótkim okresie czasu, zdołałem rozwiązać większość moich problemów i znowu odetchnąć z ulgą – byłem wolny.

Wiara była łańcuchami, która na początku próbowała powstrzymać mą ciekawość, a później, próbowała przekonać mnie, że osoba dobra, jest wcieleniem diabła. Osoby wierzące okazały się bandą hipokrytów, które wspierały osobę złą zamiast dobrej – nie mówię, że nie pojawiały się wyjątki – jak babcia mojej matki, która wsparła mego ojca – ale była to jedna osoba na całą stronę wierzącej rodziny. Obok niej jedynie mój dziadek-ateista, który teraz miał raka, uszanował moją decyzję i nie poruszał spraw toczącej się wojny, kiedy byliśmy razem.

W moich doświadczeniach, ateiści, okazali się bardziej moralni, niż rodzina wierzących, twierdząca, że ma jakąś wyższość ponad nimi.

I tak w wieku jakiś 14 lat, wyleczyłem się całkowicie z wiary. Porzuciłem ją kompletnie. Z moich jednak doświadczeń i zdobywanych informacji, pojawiła się moja pogarda do hipokryzji kościoła jako instytucji i osób wierzących, jako nieświadomych niewolników tejże instytucji – a z tego narodziły się moje antyteistyczne przekonania.

Tak jak wielu uznaje Kościół, jako jakieś wybawienie, ja widzę to, tak, jak przedstawił mi ją, mój dziadek – jako parszywą mafię, która sprzedaje niewidzialny narkotyk, zniewalając miliony. Tym jest dla mnie religia – nie Bogiem i magią – SYSTEMEM – i to systemowi i bezpodstawnemu autorytetowi się tak mocno przeciwstawiam w moich licznych tekstach. Właśnie mój dziadek, stał się dla mnie wielkim przykładem, szczególnie po jego śmierci. Rak z przerzutami, już trzy, terapia chemiczna, zamieniła tego starego, ale umięśnionego i silnego człowieka, w zaledwie cień, tego, czym był dawniej. Śmierć naprawdę starała się go zabrać, a kiedy go zabrała, zabrała go jako ateistę. Dziadek do samego końca przeganiał księży, odrzucał, „ostatnie namaszczenie” informując dobitnie, że nie będzie zadawał się z mafią. W moich oczach, kiedy tak wielu, umierało, przyjmując, albo błogosławiąc kajdany wiary, mój dziadek umarł PRAWDZIWIE wolny. Jego życie należało do niego – nie do boga, czy jakiejś parszywej instytucji.

Czy próbowałem powrócić do wiary w późniejszym okresie?

Tak – określam siebie sceptykiem, podważam każdą pewność i sprawdzam wielokrotnie moje przekonania, a jeśli jest w nich dziura – zmieniam je, modyfikuję – Rozwijam.

Rozmawiałem z wieloma osobami, ale ich argumenty mnie nie przekonały.

Zwiedziłem znaczną część świata – ale krajobrazy przypisywałem Naturze, a nie magikowi w niebiosach.

Przeczytałem nawet całą Biblię, od pierwszej do ostatniej strony – i powiem szczerze – przeczytanie tej książki z odpowiednim poziomem uwagi, powinno wystarczyć, by każdą inteligentną osobę zamienić w ateistę. Ta, książka, jest naprawdę jednym z najlepszych lekarstw na wiarę, jakie udało mi się znaleźć, szczerze polecam – ilość sprzeczności i oczywistej hipokryzji, oszałamia.

Tak więc… to tyle. Oto moja droga do Ateizmu, zakończona w wieku 15 lat i umacniana z każdym rokiem mojego życia.

To zaledwie początek dyskusji, wprowadzenie do tego tajemniczego świata ateistów – mam nadzieję, że powyższe opowiadanie, wyjaśnia, przynajmniej częściowo, moje podejście.

Spodziewajcie się kolejnej części na początku przyszłego tygodnia.

 

* Nie będę używał określenia „agnostyk” – ponieważ jest ono błędnie używane. Jako że teizm – to wiara, a ateizm – to brak wiary, a gnostyk – to pewność wiedzy, a agnostyk – to brak wiedzy. Odnoszą się więc do dwóch różnych pojęć, pierwsze do wiary, a drugie do wiedzy, co jest znaczącą różnicą. Miał on, genialne powiedzenie, które wziąłem sobie do serca i po wielu przeprowadzonych testach – uważam za prawdziwe.

** Między ateizmem, a antyteizmem jest znacząca różnica. Ateista to osoba, która nie wierzy w Boga (w i istotę czy byt wyższy), antyteista to osoba, która jest negatywnie nastawiona do religii ogólnie.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (135)

  • Bogumił 04.09.2019
    „Rozwijała się też moja inteligencja...” ha ha ha poplułem monitor.
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Witaj Bogumile - spodziewałem się takiego komentarza od ciebie.
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Ale twoje słowa są dla mnie niczym brzęczenie much.
    Niektórzy ludzie wolą błogosławią swoje kajdany - ty je chwalisz i w nich umrzesz
  • Bogumił 04.09.2019
    Kapelusznik już coś wymyślasz i to ma być ta legendarna ha ja inteligencja. Jaki cel ma pisanie o patologii i obnażanie się publiczne? Kogo to obchodzi. W mojej rodzinie wszyscy są sobie wierni, wręcz do altruizmu. Nie miałeś dobrych przykładów, ot i cała tajemnica Twojej tragedii. Wyrosłeś na drobnego cwaniaczka , który dodatkowo jest przekonany, że pozżerał wszystkie rozumy. Mimo wszystko życzę nawrotu rozumu. To nie wy mnie wybraliście. To ja was wybrałem. Twoje deklaracje Pan Bóg ma w nosie.
  • Bogumił 04.09.2019
    Kapelusznik w dodatku w niekorzystnym świetle przedstawiasz swoją rodzinę, w jaki celu, niech tam sobie odpoczywają w pokoju. Oni potrzebują pewnie Twojej modlitwy.
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Bogumił
    Ha.... a na ile prawdziwy jest twój świat stworzony ze szkła mój drogi Bogumile.
    "Drobnego cwaniaczka"? - powiedział hipokryta
    Jak zaznaczyłem - cały czas podważam i sprawdzam wszelkie informacje jakie posiadam
    "Mimo wszystko życzę nawrotu rozumu" - jak możesz życzyć komuś czegoś, czego sam nie posiadasz, mój kochany Bogumile?
    W złym świetle? Może - ale taka prawda.
    Modlitwa/ magiczne zaklęcia w niczym nie pomogą kochanieńki.
    Magia nie rozwiązuje problemów.
    Ludzkie czyny i działania - tak

    Kończę tę dyskusję zanim się rozpocznie na dobre - wyjątkowo nie mam ochoty rozmawiać z pyszałkowatym fanatykiem dzisiejszego wieczoru.
    Pozdrawiam i miłych snów.
  • Bogumił 04.09.2019
    Kapelusznik dalsze części możesz sobie darować późnie nie będziesz już miał okazji
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Bogumił
    HA!
    Co - czyżbyś obawiał się że twój wszechpotężny Bóg nie przetrzyma do 5 części?

    Oto moja odpowiedź:

    N I E
  • krajew34 04.09.2019
    Daruje se ten tekst i całą serię. Nie chce mi się przekonywać, kłócić, nawoływać, wole to poświęcić to produktywniej na własne teksty. Mogę tylko się odnieść do "zakończenia" wiary, gdy miałeś piętnaście lat. Sam do drugiej klasy technikum miałem dość bierne podejście do religii i boga, ot klepane formułki, obowiązek chodzenia do kościoła i inne rzeczy, które w tamtym czasie uznawałem za irytujące duperele. W swoim życiu parę rzeczy przeżyłem, powiedzmy, że trójka stała się pewną znaczącą cyfrą w moim życiu, zamykającą pewien dział i nie chodzi mi nic religijnego, aczkolwiek skutkowało to późniejszą wiarą. Boga pozna się dopiero po oświeceniu w sercu, które może przyjść kiedykolwiek, ale zapędzam się więc na tym pozostanę. Powiedzmy, że mi zajęło dwadzieścia, dziewiętnaście lat, by w pełni pojąć swoją wiarę, a mam dopiero 24 na karku. Szanuje twoje poglądy i nie będę kontynuował dyskusji w tym temacie, ty masz swoją drogę, ja swoją, a że lubię twoje teksty, tę serię sobie daruje. Jedna ważna rzecz, by nie zgadzać się, ale mieć do szacunek i nie obrażać. Wierzę, że mimo wszystko i tak w końcu zapuka pan Bóg w twoje drzwi, życzę ci wszystkiego dobrego.
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Celem tekstu nie jest przekonanie
    A pokazanie poglądów ateistów do osób wierzących, które mogą mieć błędne, lub przekłamane spojrzenie na sprawę.
    Jeśli chcesz okazać mi szacunek - proszę - nie mów że "Bóg się pojawi", albo o "oświeceniu"
    Może nieświadomie - ale traktujesz mnie jako osobę "chorą" która musi zostać uleczona - czy byłoby ci miło, gdybym nazwał twoją wiarę - "dzieciną chorobą" i że "kiedyś z niej wyrośniesz"...?
    Nie neguję twoich dobrych chęci - ale nie tylko to co piszesz - ale JAK piszesz - jest istotne. Nie tyle co chcesz przekazać, ale jak twoje słowa zostają odebrane.
    Pozdrawiam
  • krajew34 04.09.2019
    Kapelusznik tak jak pisałem wyżej, nie będę kłócił, nie traktuje cię jako osoby chorej, lecz zaraz traktujesz w opozycji me słowa. Czy nie mogę mieć nadziei na to, czy słowo, że Bóg zapuka w twe drzwi aż tak cie razi? W mych słowach nie płynie żadna nienawiść, ani jad, czy coś negatywnego. Wprawdzie użyłem złego słowa jeśli chodzi o oświecenie, brzmi to rzeczywiście źle, reszty jednak nie wycofuje. Czy piszę, że cię pokarze, zniszczy? Nie, tylko napisałem zapuka do twych drzwi, nic więcej. Żal serce ściska, gdy to traktujesz jako obelgę. No nic, widocznie tak już jest. Nie będę się narzucał z wiarą, bo nie o to w tym chodzi. Pożegnam się tylko miłego wieczoru, by nie prowokować czczej gadaniny.
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Tak jak pisałem krajew - o nic cię nie oskarżam.
    Kogo jak kogo, ale ciebie nie podejrzewam o złe intencję
    To była raczej koleżeńska rada - że powinieneś być ostrożny
    Zwyczajnie pamiętaj pamiętaj - nadzieja z twojej strony może być odbierana jako łaska - nawet jeśli masz dobre intencję, wielu ateistów, jak ja - mamy swoją dumę, dumę z porzucenia wiary - słowa o "powrotu do boga" wielu może odebrać jako akt, nie brania naszego podejścia na poważnie, albo że się nad nami żalisz - co ateistów z zasady irytuje. Jako że nie żalimy się nad wierzącymi (z zasady) a wkurzamy na system jaki ich trzyma. :)
    Również miłego wieczoru życzę
  • Zaciekawiony 04.09.2019
    @krajew
    Ale tekst Kapelusznika to przedstawienie poglądów a nie próba usilnego przekonywania innych, więc nie wiem czemu piszesz o kłóceniu się, nawoływaniu i przekonywaniu, skoro nikt od ciebie nie wymaga takich reakcji.
  • krajew34 04.09.2019
    Zaciekawiony odnoszę się od razu do całej serii, nie tylko do tego jednego, więc stąd taki, a nie inny komentarz.
  • Poziomka 04.09.2019
    Przeczytałam z przyjemnością, bo lubię jak ludzie opowiadają co ich ukształtowało. Poglądy religijne zazwyczaj kształtują się w okół ważnych wydarzeń, emocji i w styczności z najważniejszymi wartościami, więc to zazwyczaj ciekawe historie. Na plus.

    Jestem na portalu od niedawna, więc przy okazji zapytam, czy opowi to dobre miejsce na zamieszczanie esejów czy raczej poszukać innego portalu a tu ograniczyć się do opowiadań?
  • krajew34 04.09.2019
    Jeśli ciekawe to czemu nie, byle nie za długie.
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Dzięki za komentarz
    Eseje...? hm...
    Trudno powiedzieć - szczerze? - Widziałem tu tyle form i przykładów najróżniejszych tekstów, jeśli piszesz je umiejętnie i w dobrym stylu - wszystko możesz ty wystawić - nikt cię nie pilnuję - co uznaję za wielki plus.
    Proponuję być sprawdziła i sama się przekonała, a co ważniejsze - nie ograniczaj się do jednego portalu.
  • Zaciekawiony 04.09.2019
    Eseje? Czemu nie, sam miałem wrzucać. Zależy na jakim odzewie ci zależy, ale jeśli tekst będzie dobry, to myślę, że się spodoba.
  • Poziomka 04.09.2019
    Twój tekst to własnie najbliżej eseju z testów, które tu czytałam stąd pytanie. Dzięki za sugestię. W takim razie spróbuję :)
  • kalaallisut 05.09.2019
    Poziomka Lubię eseje, wstawiaj
  • Poziomka 06.09.2019
    kalaallisut dopiero chcę napisać, myślę ze mogę posmakować bo całkiem nieźle mi wychodzą teksty do wystąpień publicznych. Ale chodzi za mną jeden temat wiec może się zmobilizuję w weekend.
  • Pan Buczybór 04.09.2019
    hohoho, zdążyłem przed burzą...
    Po krótce: rozumiem twój punkt widzenia. Bardzo wporzo, dobrze uagumentowany. Z kościołem mi nie po drodze, ale samej wiary całkowicie nie porzucam, inaczej niż ty. Nie z powodu rodziny, przymusu, czy czegoś tam, tylko uważam, że co niektóre rzeczy z chrześcijaństwa nie są takie złe. Powiedzmy, że jestem na podobnym etapie jak ty dawno temu - na granicy. Ale mi to pasuje. Nie afiszuję się z wiarą, nie jest dla mnie szczególnie ważna, ale nie chcę jeszcze schodzić z tej drogi. Jestem młody, nadal szukam, ty już znalazłeś, więc chętnie przeczytam kolejne części i poznam twój punkt widzenia.
    Pozdro
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Burzy nie będzie - pozwolę ludziom rzucać kamieniami
    Z Bogumiłem już skończyłem - nie mam ochoty już z nim dyskutować. Z wiary można się wyleczyć, ale fanatyzm trzeba usuwać operacyjnie.
    Jestem ciekawy, czy kochany Bogumił rozumie, że jest on jednym z powodów czemu moje poglądy ateistyczne i antyteistyczne się umacniają...
    Jeśli jesteś w podobnym momencie drogi - super. Mam nadzieję że moje teksty będą ciekawym dodatkiem dla twoich przemyśleń i pozwolą ci dokonać własnej decyzji.
    Pozdrawiam.
  • Pontàrú 04.09.2019
    Mam dokładnie tak samo. Z tym, że bardziej w stronę wiary się skłaniam. Nie jest tak, że nie chcę wierzyć. Wolę by było to bardziej moje doświadczenie i "styl życia"
  • Pontàrú 04.09.2019
    Czekam na część 4 bo ja osobiście nie widzę sprzeczności z wiarą i nauką.
    Wiadomym jest, że trudna sytuacja życiowa spycha na wiele dróg. W drodze przypadku mogło się i zdarzyć, że stałbyś się super wierzącą osobą.
    Najbardziej boli mnie twoje równanie:
    Kościół=wiara
    Dla mnie tak kompletnie nie jest. Jeśli chcesz mówić o mafii to faktycznie w niektórych aspektach kościół (instytucja, nie wiara) może działać na podobnych zasadach. Chociażby praktyczny brak możliwości usunięcia swoich danych z kościoła (instytucji).
    Jednak, kościół to nie wiara. Sama wiara nie wyklucza się z nauką, nie zmusza do dawania na tacę i nie zmusza do przyjmowania sakramentów (choć powiedzmy, że komunia jeszcze jest w miarę ok) a jedynie wskazuje styl życia. Śmiało można powiedzieć, że to co dzisiaj uznajemy za moralne wynika bezpośrednio z religii wcale nie chrześcijańskiej, lecz z innej: pierwotnej, opierającej się wręcz na podobnych zasadach.
    Personalnie, nie lubię kościoła jako INSTYTUCJI jednak uważam, że sama wiara jest jak najbardziej spoko a przestrzeganie jej zasad czyni lepszym człowiekiem.
    W sumie to ty nie jesteś zły na religię a na okropne zachowanie osób ją "praktykujących" i tu cudzysłów jest jak najbardziej na miejscu.
    Nie pokazałeś w sumie dlaczego według cb wiara jest zła, tylko jak zostałeś oszukany wierząc w ideały których nikt nie przestrzegał.
    To tyle z moich przemyśleń ;)
  • Kapelusznik 04.09.2019
    Wiara to narzędzie w rękach instytucji - ale będę do tego dochodził w następnych częściach
  • Pontàrú 04.09.2019
    Możesz tak powiedzieć, ale da się praktykować wiarę bez instytucji
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Pontàrú
    Do tego też będę się odnosił w następnych odcinkach.
    Jeśli pozwolisz w ostatniej części spróbuję odpowiedzieć na pytania które pozostały bez odpowiedzi
  • Kapelusznik Co za absurd; jest przecież mnóstwo ludzi wierzących, a nie będących w żadnej instytucji.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Marek Adam Grabowski
    To też będę wyjaśniał
    Cierpliwości
    Uznaję wiarę za coś złego, nawet bez instytucji i w następnych częściach będę to tłumaczył
  • sensol 04.09.2019
    "Przeczytałem nawet całą Biblię, od pierwszej do ostatniej strony – i powiem szczerze – przeczytanie tej książki z odpowiednim poziomem uwagi, powinno wystarczyć, by każdą inteligentną osobę zamienić w ateistę. Ta, książka, jest naprawdę jednym z najlepszych lekarstw na wiarę, jakie udało mi się znaleźć, szczerze polecam – ilość sprzeczności i oczywistej hipokryzji, oszałamia." tak! to jedna z najobrzydliwszych książek jakie przeczytałem. pełna przemocy, gwałtów, masowych morderstw, tortur psychicznych, podłości. jak można kochac i szanować boga, który karze swojemu wiernemu zabić własnego syna, abu udowdnić swe oddanie? nigdy nie wierzyłem. przestałem chodzić na religię (wtedy nie była jeszcze w szkołach) w drugiej klasie podstawówki, kiedy głupi katecheta twierdził, że pana boga trzeba kochać bardziej niż własnych rodziców. tego było za wiele dla mnie. nie byłem u komuni. nigdy się nie spowaidałem. spowiadanie się obcemu facetowi ze swoich intymnych spraw to jest kompletana aberracja. chyba bym zwymiotował.

    ps
    współczuję sytuacji rodzinnej.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Dziękuję za komentarz i ciepłe słowa.
    Mam nadzieję że przyszłe odcinki również będziesz odbierać pozytywnie
  • sensol 04.09.2019
    ups! każe powinno być. sorry za byka
  • pkropka 05.09.2019
    Witaj wyrośnięty Kapeluszniku :)
    Przeczytałam z zaciekawieniem. Zdecydowanie historia z dinozaurami mnie urzekła, a rodziców zasmuciła.
    Staram się nie uzewnętrzniać swoich przekonań, mało jest tematów bardziej drażliwych niż religia, ale niech się stanie:
    Nie sądzisz, że antyteizm też jest swego rodzaju przekonaniem opartym na wierze? Bo wierzysz, że boga nie ma.
    Chociaż piszę to, mając absolutnie gdzieś, co istnieje a co nie. Jeżeli nie zostało to w żaden sposób udowodnione, zakładam że jest modnym ostatnio kotem Schrodingera. Można powiedzieć, że od zawsze uważałam, że będę żyć tak, jak uważam za słuszne. Jeżeli boga nie ma, to przynajmniej żyłam w zgodzie ze sobą. A jeżeli jest i uzna, że postępowałam źle i się nie dogadamy (wiadomo, też popełniam błędy. Nawet dużo), lub potępi mnie za sam fakt, że go nie wielbilam - niech się stanie. Takiego boga nie chcę.
    Resztę przykryje miła i ciepła kołderka milczenia, żeby nikogo nie urazić. Póki ktoś nie krzywdzi innych swoimi przekonaniami, to niech wierzy w co chce. Mnie nic do tego. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i koniec końców sami decydujemy jak się zachować. I świadczy to tylko i wyłącznie o nas samych.

    P.S. ciekawe, że stawiamy zawsze ateizm kontra wiara katolicka. A co z innymi? Jest tyle wiar i przekonań, tyle odłamów. A jeszcze innym tematem jest sam kościół. Morze bez dna.
  • Pontàrú 05.09.2019
    Zgadzam się co do tego, że może nie ateizm, ale antyteizm przeradza się w formę nowej religii i osoby będące antyteistami tak naprawdę praktykują swego rodzaju religię.
    Z logicznego punktu widzenia nie da się udowodnić, że czegoś nie ma. Jedyna dziedzina nauki, w której da się dowieść że czegoś nie ma, to matematyka. W związku z tym obecność Boga jest tak samo niemożliwa do udowodnienia jak i niemożliwa do obalenia.

    Ps, Zakład Pascala - bardziej opłaca się wierzyć w Boga bo kosztuje to parę wyrzeczeń życia codziennego a daje nieograniczone życie, niż nie wierzyć, bo wtedy się mniej traci
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Pontàrú
    Tyle że zakład Pascala może odnosić się do wielu innych elementów - dlaczego więc nie wierzysz też w Allaha, albo Dżudżu na szczycie góry?
    Tak samo jak nie możesz nie-udowodnić istnienia Boga, tak samo nie jesteś tego zrobić w odniesieniu do wróżek, skrzatów, duchów i niematerialnych smoków, czy duchów kosmitów i innych mniejszych lub większych głupot.
    Kiedy 10 latek wierzy w świętego mikołaja - jest dzieckiem
    Kiedy 50 latek wierzy w świętego mikołaja - wysyła się go do lekarza
    Kiedy 10 latek wierzy w Boga - jest dzieckiem
    Kiedy 50 latek wierzy w Boga - nadal ma prawo do głosowania
    Zakład Pascala ma w sobie wiele dziur.

    Co do Anty-teizmu - wiara musi być na coś oparta - jak wiara może być oparta na nie-wierze? Dodatkowo anty-teiści nie celują w niewidzialnego Boga, a instytucje i system które używają niewidzialnego człowieka jako argumentu
    Sprawdź definicję "Religii" i spójrz na anty-teizm - jest znacząca rozbieżność między jednym, a drugim.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Co do zakładu Pascala odpowiedziałem Pontaru na dole.
    Co do twojego pytania o inne wiary - cóż - wyrosłem w kraju katolickim, osoby do których piszę są zwykle katolikami - więc i katolicyzmem i chrześcijaństwem najbardziej się zajmuję.
    Ale rzucę coś na Allaha - nie martw się. Podobnie - jest bardzo dużo ateistów z terenów muzułmańskich - na Youtube i googlu znajdziesz w ciągu kilku minut
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik Zakład Pascala dotyczy walki z ateizmem. Ty atakujesz kościół z pozycji ateistycznych. Różnica między Bogiem, a krasnoludkiem jest taka, że krasnoludki "są" częścią świata materialnego i ich nie istnienie można udowodnić.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Marek Adam Grabowski
    Skąd założenie że krasnoludki nie stają się niewidzialne kiedy na nie patrzysz? Tego też nie jesteś w stanie nie-udowodnić.
    A czy niewidzialny i niematerialny Bóg chrześcijan nie wpływa na świat fizyczny, mimo że nie ma fizycznej formy?
    Jest wiele dziur w religii i wierze, a ja lubię na nie wskazywać
  • Kapelusznik Chodzi o to, że nauki przyrodnicze mówią o świecie fizycznym, a teologia o tym do czego nasza empiria nie dochodzi. Nie mylmy dwóch rzeczywistości. Nawet jeśli są niewidzialne, można by było w inny sposób je namierzyć.
  • Pontàrú 05.09.2019
    Marek Adam Grabiwski
    Tu akurat kapelusznik ma rację. Tak samo jak nie da się udowodnić, że Boga nie ma, tak samo nie da się udowodnić, że krasnoludków nie ma.
    To jest tak, że nikt nie może mi udowodnić np. że na księżycu nie ma teraz ludzi, bo może są i się tylko dobrze chowają.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Marek Adam Grabowski
    Widzisz tu się nie zgadzamy
    Nie wierzę w magię
    Jest tylko świat fizyczny i nic ponad to.
    Po prostu - magia to bajka, iluzja itd.
    Dopóki nie będzie można zwarzyć magii - nie uznam ją za prawdziwą.
  • Pontàrú 05.09.2019
    Kapelusznik
    Racja, zakład Pascala nie tyczy się tylko religii chrześcijańskiej, a jakiejkolwiek więc jednej z wielu do wyboru. Znowu mówię, że bardziej należałoby traktować wiarę jako 'styl życia' czyli coś co się samemu przyjmuje (wybiera np. z dostępnych opcji)
  • Kapelusznik i Pontaru wy mnie chyba nie zrozumieliście. Nawet jeśli są jacy ludzie na księżycu, a my ich nie możemy dostrzec, to tutaj jedynie zawodzi nasze empiria. To, że Boga nie dostrzegamy wynika z tego, iż on nie podlega empirii. Pozdrawiam
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Marek Adam Grabowski
    Masz chyba podobny problem w zrozumieniu mnie
    Jeśli nie możesz czegoś udowodnić empirycznie/ naukowo
    Z mojej perspektywy - nie istnieje.
  • Kapelusznik ja rozumiem i w pełni szanuję twoje stanowisko. Chodziło mi tylko o błąd logiczny argumentacji. Pozdrawiam.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Marek Adam Grabowski
    Jaki błąd logiczny?
    Jeśli czegoś nie można udowodnić naukowo - nie istnieje
    Więc dopóki magia, bóg i świat duchów nie zostanie odkryty naukowo (a byłoby to największe osiągnięcie naukowe) istnieje to tylko w umyśle wierzącego i nigdzie indziej
  • Kapelusznik Błąd jest taki: "To czego nie można udowodnić nie istnieje = To czego nie udało się udowodnić nie istnieje" Otóż między tymi zdaniami nie ma znaku równości.
  • Kapelusznik Gdyby nauka odwodniła istnienie Boga, wówczas byłaby to likwidacja religii.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Marek Adam Grabowski
    Czemu?
    Religia by przetrwała - ale nie byłoby już w niej elementu wiary.
    Religia stałaby się kultem faktów.
    Pytanie która religia, bo kto powiedział że naukowcy Jahve odnajdą?
  • pkropka 05.09.2019
    Ok, tu mnie masz. Nie chciało mi się sprawdzać terminu i strzeliłam kulą daleko nawet od płotu, jadąc potoczną definicją. Mea culpa.
    Aczkolwiek uwierz mi (?), że widziałam osoby które "wierzą, że boga nie ma". To chyba takie infantylne podejście do tematu, jeszcze niedojrzałe. Możliwe, że i ten etap jest w pewnym momencie potrzebny, w trakcie szukania swojej drogi.

    Uwagę o innych religiach dlatego dałam w P.S., bo domyślam się, że operujesz na tym, co znasz najlepiej. Niemniej umiarkowanie interesuje mnie fenomen, że kojarzę dwie religie, które są tak głośne. Pozostałe wydają się dużo mniej roszczeniowe (chociaż mogę się śmiertelnie mylić i po prostu nie spotkałam się z nimi na tyle).

    Jestem ciekawa jakie wnioski przedstawisz w kolejnych częściach. Będę czytać.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    pkropka
    No są "ateiści" którzy się nimi określają, ale nie dlatego że do tego doszli sami, a że popularne itd.
    Inne religię też poruszę, ale niezbyt mocno, bo mam o nich wiedzę głównie historyczną, a nie doktrynalną.
    Na razie leżakuję na hamaku i odpoczywam.
    Przerwa od pisania, ale nie od was moi kochani!
    Nie mam serca by was pożucić :D
  • Kapelusznik Sam sobie odpowiedziałeś, to wówczas byłby kult faktów, a nie religia. Pozdrawiam.
  • puszczyk 05.09.2019
    Zwyczajny szacun, kapeluchu.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Dziękuję
  • stefanklakson 05.09.2019
    Dużo rozmyślając da się odpowiedzieć na wiele rzeczy. Na inne nikt nie odpowie nigdy, co po prostu wynika z braku takich możliwości. Wierzyć jest chyba łatwiej, ponieważ rodzimy się w jakimś miejscu, gdzie z góry zawsze wiadomo, co wolno, a co - nie. Łatwiej i łatwo jest się po prostu dopasować do ogółu. Różnie to bywało w historii: ateiści przekształcali się czasem na stare lata w wierzących, wierzący w ateistów.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Cóż - będę rozwijał problematykę w następnych częściach. Zobaczymy jak pójdzie dalej
  • stefanklakson 05.09.2019
    Ja oczywiście nie krytykuję tekstu absolutnie, fajnie było poczytać, bo temat mnie interesuje. Uczeni, którzy lubią wyższy poziom abstrakcji, w tej chwili naciągają się między sobą "za łby" odnośnie tego czy był projekt, czy nie, jest to jednak jedno z tych pytań, które być może na zawsze pozostanie nierozstrzygnięte. Zobaczymy, co będzie dalej, bo temat jest ciekawy.
  • stefanklakson 05.09.2019
    Temat wiary i ateizmu jest fascynujący.
  • Anegdotka o dinozaurach nawet zabawna, ale nie kumam co ona ma wspólnego z poważną polemiką z wiarą? Ten argument wujka można odwrócić w drugą stronę; więc jest to słaba erystyka. Co Biblii i dinozaurów to już Św. Augustyn wyjaśniał, że Biblia nie zawiera opisów przyrodniczych, więc po co to powtarzać. Nie obraź się one ja widzie, to tak, że jako dziecko kilka razy byłeś świadkiem ośmieszenia kościoła, a jako nastolatek miałeś pecha, że kilku katolików ci podpadło; a teraz to wszytko rozpamiętujesz. Mimo wszytko szacunek za podzielenie się z nami własnymi przeżyciami i refleksjami. Pozdrawiam.
    Ps. Jak chcesz mogę rozwinąć moje zarzuty.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Opisywałem tu moją drogę
    Co na mnie wpłynęło i przekonało do obrania takiej a nie innej drogi
    Nie mówię że taka sama droga może przekonać ciebie
    Faktyczne dyskusje pojawią się w następnych częściach.
    Zresztą wiesz - dość trudno zmieścić jakieś 14-15 lat życia w kompaktowej formie.
    Czy rozpamiętuję? Pewnie trochę tak - ale wolę sobie ten ciężar z serca zrzucić poprzez pióro i dyskusję, a nie topić się w szklance wódki. :D
    Pozdrawiam
  • Tjeri 05.09.2019
    Przeczytałam tekst i część komentarzy. Nie traktuję utworu jako polemiki, czy argumentów "przeciw", tylko dosłownie - jak w tytule - to Twoja droga. Więc nie ma co przekonywać, czy "obalać" tego co przedstawiłeś. Jest tu kilka mocnych logicznie zdań, są też nieco naiwne spostrzeżenia. Całość jest szczera i niemal intymna. Za to brawa.
    Co do mojego stosunku do tematu - z częścią się zgadzam, część widzę inaczej.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Miło że tak to odebrałaś
    Miało być to wprowadzenie i zapoznanie z moimi okolicznościami by osoby zainteresowane nie rzucały bezpodstawnych założeń.
    Polemika zacznie się w II części, a do tej muszę się przygotować.
  • Cofftee 05.09.2019
    Wiesz, Kapeluszniku. Czytałam kilka Twoich prac, obilam się także o kilka dyskusji na jakieś tam tematy których przewijanie na stronie nie miało końca i mam takie oto dwa przemyslenia:
    1. Jesteś bardzo odważny, że dzielisz się takimi rzeczami nlw internecie. Jesteśmy tu anonimowo, to prawda (no jakoś tam względnie, zwykły śmiertelnik, np ja, nie wie kim jesteś kompletnie), ale pisząc to tu, to tak jakbyś przyznał się przed samym sobą, że to wszystko miało miejsce. Nie wspominam już, że zrobiłeś to naprawdę bardzo płynnie i w ogóle super się ten tekst czyta tak pod względem czysto literackim, jak jakaś opowieść, która - cóż, nie jest niestety. Także brawo Ci za to, że potrafisz iść dalej do przodu po takich przeżyciach, że je akceptujesz, że wzmocniło Cię to, a nie załamało.
    2. Naprawdę uważam, że świetny z Ciebie pisarz-amator. Celnie przekazujesz to, co chcesz, emocje także (tutaj może niezamierzenie, nie wiem). I kompletnie pomijając Twoje stanowisko odnośnie wiary (wiem że o tym jest ten tekst, ale ja nie chcę się ustosunkowywać - mamy wolność, wierzymy w co chcemy bądź nie wierzymy i każdy powinien to szanować) chciałabym przyznać, że troszkę nie rozumiem, dlaczego, mając tak wybitne pióro, marnujesz czas i energię czasem na dyskusje i jakieś tam spory, skoro w tym czasie mógłbyś tworzyć świetna powieść, za którą zgarnalbys kase, zdobylbys grono czytelników, może spełnił marzenie, o ile to Cię na tyle jara. I nie zrozum mnie proszę źle. Nie atakuje Cię w żaden sposób, nic do Ciebie nie mam. Od jakiegoś czasu noszę w sobie to pytanie odnośnie Ciebie i uznałam, że skoro Ty otworzyłeś się w taki sposób, to ja wreszcie je zadam. No, pytanie, tudzież po prostu podzielę się tym, co myślę na Twój temat.
    Pozdrowienia,
    Kawa.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Bardzo dziękuję za ciepłe słowa.

    Co do pytania...
    Hm...
    Mam trudności odpowiedzieć.
    Częściowo mnie to jara - dyskusja, rozmowa, konflikt ideologiczny - to rówierz bardzo istotny element mojej powieści. Można by powiedzieć, że wywołuję sztucznie sytuację, by się z nich uczyć i brać z nich przykład.
    Z drugiej strony, temat uznaję za bardzo istotny i warty rozmowy. Musisz wybaczyć mi mą słabość, może to jakaś faza w mojej twórczości.
    Z trzeciej natomiast - nie każdego dnia jestem w stanie pchać mą powieść, potrzebuję od niej przerwy, odpoczynku, momentu by przeanalizować zaplanowane sceny i odcinki. Podjąć decyzję co zostawić, a co wyciąć. A nie chcę nic nie robić. Piszę coś prawie każdego dnia, a nie zawsze na ten sam temat - między innymi dlatego prowadziłem zwykle po dwie serie opowiadań.
    A powód Czwarty i ostatni - lubię obserwować reakcję ludzi. Jestem jak małe dziecko, bawiące się koło mrowiska i sprawdzające co wywoła jaką reakcję.
    Tyle.
    Może to nie jest odpowiedź jakiej się spodziewałaś, ale taki już jestem
    Pozdrawiam
  • Ozar 05.09.2019
    Kapelusznik bardzo odważny tekst. Jak wiesz mimo wszystko jeszcze w Polsce przyznawanie się do Ateizmu (nie wnikam w terminologię) jest nadal tematem tabu. Gdybyś coś takiego napisał we Francji, Belgii, Holandii, Szwecji czy północy Niemiec nikogo by to nie zdziwiło. Tam w zasadzie religia jest już w odwrocie, czasami przypada jeden ksiądz na cztery kościoły (znam taki przypadek). Mało tego, tam już nawet nie chrzci się dzieci, nie mówiąc już o I komunii, czy bierzmowaniu. Pod tym względem u nas jeszcze jest inaczej. Kościół nadal trzyma się dobrze, choć jak słyszę choćby od mojej córki lat 16 młodzi generalnie już go olewają masowo. Czas pokaże na ile to trwały wybór.
    Moim zdaniem dopóki żyje jeszcze pokolenie 70/80/90 latków będzie tak jak jest, bo to oni są na razie tym rdzeniem kościoła, a do tego to oni namawiają swoich wnuków do ich wiary itd., choć już nie zawsze to działa.
    Dla mnie osobiście, a nie jestem jakiś bardzo ani na tak, ani na nie kościół to dwie sprawy: pierwsza to księża, a druga to sama wiara w Boga. Mnie razi np. takie podejście, że jak człowiek nie chodzi do kościoła, a wierzy z Boga to żaden z niego katolik. To już pachnie fanatyzmem, a tego nie znoszę nigdzie, choć jak wiesz rozmowa z takimi ludźmi jest bezsensowna. Zobacz choćby takie Radio Maryja czy Trwam. Tam czasami nienawiść leje się rzeką, co powoduje, że wielbiciele najważniejszego Ojca w Polsce też są nastawieni fanatycznie i nie uznają żadnych argumentów. Dla nich tacy jak Ty, to w zasadzie coś ala opętani przez Diabła i kropka.
    Co do księży to jak w każdej większej instytucji są dobrzy i źli, tacy z powołania, a także ludzie którzy nie wiedzieli co ze sobą zrobić i poszli do seminarium. Oczywiście są i tacy, dla których to prawdziwe wyzwanie. Niektórzy mówią, że ksiądz to zawód. Moim zdaniem to nie prawda, bo ich rolą powinno być prowadzenie trzódki według bożych słów i ewangelii, a do tego trzeba mieć natchnienie, przekonanie i odpowiednią charyzmę. Ilu to ma? Podejrzewam że może 10-20%, dla reszty to rzeczywiście praca jak każda inna, odklepać i do domu.
    Kolejną rzeczą, która budziła i nadal budzi czasami skrajne uczucia jest bogactwo KK. Przykładem choćby taka megalityczna wręcz budowla przypominająca Watykan, czyli Licheń. Byłem tam kilka razy i nie powiem, żeby mi szczeka nie spadła. Podobno jej koszt przekroczył ponad 200 mln. Według jednych to miejsce magiczne, a inni nazywają je "sakralnym Disneylandem" bądź "katolickim Las Vegas". O sanktuarium w Licheniu znów zrobiło się głośno. Informacja o tym, że budowniczy bazyliki ksiądz Eugeniusz Makulski zhańbił się pedofilią, wstrząsnęła wszystkimi. Największy kościół w Polsce to dzieło jego życia. Moim skromnym zdaniem lepiej było taka wielką kasę przeznaczyć dla dla biednych, czy wszystkich tych, którym rzeczywiście potrzebna jest pomoc. Cóż oni woleli postawić pałac coś ala nowe Bizancjum. Zresztą wiadomo dlaczego. Kościół zawsze chciał pokazywać swoją moc i potęgę. Kiedyś na biednych ludzi szczególnie na wsiach takie coś robiło wrażenie, czuli się w środku jak mrówki, ale teraz to już nie działa tak, a raczej wywołuje złość, niestety tego hierarchowie KK nie rozumieją, choć powinni widząc co z kościołem dzieje się na zachodzie czy północy Europy.
    Pedofilia to kolejna rzecz która jest poważnym problemem i nawet nie sam fakt że jest bo tacy "ludzie" są wszędzie, w każdej większej instytucji, ale np. Mnie wkurza lekceważenie tego i zamiatanie pod dywan. Jeśli to jest zwykły ksiądz to jeszcze kościół czasami reaguje, ale już od biskupa w górę to są święte krowy poza jakimkolwiek prawem.
    Mógłbym tak pisać jeszcze długo, ale to komentarz a nie artykuł. Daje 5 gwiazdek za odwagę.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Wiele problemów o których piszę tu poruszę - też księży - złych i dobrych
    Fakt - sam jestem raczej młody i widzę odwrót kościoła na wszystkich frontach
    Cieszę się że ci się spodobało
  • Ozar młodzież zawsze jest mniej religijna niż starsi. Jak ja byłem wieku twojej czóry było tak samo. Pobożność przychodzi w wiekiem. W Polsce ostatni spadek uczestnictwa we mszy świętej był przy rozpoczęciu pontyfikatu Benedykta. Od tego czasu jest to już stałe ok. 40%. Natomiast musimy odróżnić dwie sprawy, religijność narodu, a ocenę samych księży. Pozdrawiam
  • Ozar 05.09.2019
    Kapelusznik Taki tekst moim zdaniem natychmiast powoduje podział komentujących na dwie strony: tych za i tych przeciw. takich jak ja czyli można powiedzieć tak politycznie ani na prawicy, ani na lewicy jest mniejszość. Ja rozumiem i potrafię cenić zarówno głęboko wierzącego katolika, ale oczywiście nie fanatyka, ale także kogoś kto wprost mówi że jest ateistą. Dla mnie wiara to głębsze uczucie, cos co się czuje w sercu, albo sie tego nie czuje. Reszta jest nieważna i co więcej do prawdziwej wiary nie potrzebny jest moim zdaniem ksiądz, ani budynek kościoła. Tu oczywiście ktoś powie że to już pachnie herezją ale ja tak to widzę. Resztę komentarzy po kolejnym odcinku.
  • Ozar A ja mieszczę się w tej mniejszości? Pytam, gdyż mimo moich wyraźnie prawicowych poglądów, nieraz byłem tutaj w sporach pomiędzy. Pozdrawiam.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Ozar
    Podziały istnieją zawsze
    Tekst właśnie dlatego nie ma celu przekonania, a pokazania, w tym przypadku zaledwie mojej drogi
    Fanatycy będą pluli z boku, a osoby zaintrygowane wysłuchają argumentów drugiej strony.

    Spójrz na znanego nam fanatyka - w stół tym razem także Ty uderzyłeś i spójrz co napisał
  • Ozar 06.09.2019
    Marek Adam Grabowski Co do mniejszości itd. to oparłem to na zyciu i własnych doświadczeniach. Zazwyczaj jak jestem gdzieś na imprezie czy spotkaniu rodzinnym kiedy wchodzi się na temat kościoła, to zaraz zaczyna się ostry spór a nawet kłótnia tych za i tych przeciw, a ci którzy sa pomiędzy, a zazwyczaj są w mniejszości się nie wtrącają.
  • Ozar Ogólnie mamy problem polaryzacji.
  • Wrotycz 05.09.2019
    Przyjacielu, pomyśl nad Racjonalnością wszechświata (nie podważa jej nawet ateistyczne guru - Dawkins), nad prawami fizyki klasycznej czy kwantowej - skąd się wzięły? Tak jak i myśli o Sile Wyższej u wszystkich kultur znanych nam kultur ludzkich.
    Pozdrawiam:)
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Ha - chba mało Dawkinsa słuchałeś
    A odpowiedź: "Nie wiemy - więc Bóg"
    Nie jest przekonująca
    Nie znanie odpowiedzi nie jest złe
    Przekonywanie że się je, kiedy ich nie nasz - to po prostu kłamstwo
  • Kapelusznik 05.09.2019
    A
    I jest więcej "autorytetów" wśród ateistów
    Spójrz na np. Aron Ra czy ludzi w Atheist Experiance
    I wielu innych
  • Wrotycz 05.09.2019
    Kapelusznik, dla mnie autorytetem jest nauka przede wszystkim, jeżeli wykazuje na poziomie mikroświata ustalone zasady gry, to ja się pytam: czy te wszystkie kwantowe cząstki sobie tak ustaliły, czy prawa nimi rządzące są narzucone przez coś od nich niezależnego.
    Bo oczywiście wszystko co subiektywne... jest subektywne - wiara i niewiara to kwestia świadomości.

    I oczywiście masz rację: nieznanie odpowiedzi nie złe, powiem więcej, napędza nasz ludzki rozwój - konstruowanie odpowiedzi z różnych przesłanek.
  • Wrotycz 05.09.2019
    *nieznanie odpowiedzi nie jest złe
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Wrotycz
    Ej ja też nie wiem i spójrz co robię?
    Piszę opowiadania na portalach zamiast siedzieć w laboratorium i odkrywać tajemnice świata.
  • Wrotycz 05.09.2019
    Kapelusznik - w tej sytuacji skazani jesteśmy na wiarę, że naukowcy mówią prawdę o swoich eksperymentach i obliczeniach :)
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Wrotycz
    Można je powtórzyć i zobaczyć na własne oczy
    A Bóg czybdziewica mogą ci się nie objawić jeśli jesteś złym chłopcem
  • Wrotycz 05.09.2019
    Kapelusznik, na pewno nie jestem nawet chłopcem, co dopiero złym :)
    I daruj sobie tanie uszczypliwości, dźwignij argument o racjonalności wszechświata. Może być ona wpisana w rzeczywistość albo z przypadku. Prawda?
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Wrotycz
    Nie chciałem być uszczypliwy - stwierdzam fakt
    W magiczny sposób Bóg okazuje się tylko osobom wierzącym - zwykle w lesie albo w górach - gdzie nie ma nikogo innego.

    Co do wszechświata
    Raczej przypadku
    Bo ktoś musiałby ją wpisać, albo co
    A jak co/kto - to co/kto stworzyło czy zrodziło to coś - itd. Pętelka bez końca

    Przypadek na razie jest bardziej uspokajający - ale o tym będę pisał w następnych częściach - cierpliwości :)
  • Wrotycz 05.09.2019
    Kapelusznik, to ciekawe, jak uzasadnisz przypadkowy porządek, będę czekała. Podejrzewam, że wyjaśnienie owego przypadku będzie wymagało od Ciebie wiary w nieskończoną ilość światów, wtedy podyskutujemy na temat tejże :)
  • PawelM 05.09.2019
    Wrotycz
    Porządek (życie na Ziemii) wynika z przypadku. Wszechściat jest tak ogromny, że statystycznie nie mogło nie powstać nigdzie. Życie z mechanizmem reprodukcji z krzyżowaniem i mutacjami musiało ewoluować, żeby nie zaprzeczyć logice.
  • stefanklakson 05.09.2019
    Tak, zaś na przykład niektórzy mędrcy na wschodzie twierdzili jeszcze inaczej: że tego świata nie ma tak naprawdę, nie ma dla niego żadnego ugruntowania, i że wszystko, co każdy z nas obserwuje to tylko złudzenia, bardziej stała forma snu, która od zwykłych snów różni się tylko bardziej stałą linią fabularną, ale jeśli spojrzymy na wspomnienia tego, co nas tu spotyka, to nie różnią się one niczym od wspomnień zwykłych snów, zarówno jedne jak i drugie, to, co przeminęło, pozostają poza naszym zasięgiem. Te ciekawe teorie rozwiązują m.in. problem tego, czy wszystko się kiedyś zaczęło i od czego. Otóż nie musiało, jeśli wszystko jest tylko złudzeniem i snem.
  • PawelM 05.09.2019
    Teoria ewolucji Darwina działa naprawdę i udoskonala organizmy żywe w tym nas. Dla mnie dowodem na to są komputerowe symulacje algorytmów genetycznych. Jestem agnostykiem, ale nie ateistą ani nie wirzącym. Nie wiem czy świat jest przypadkiem czy inteligentnym projektem, ale jeśli tym drugim, to projekt rozpoczął się (w znanej nam części) od wielkiego wybuchu a nie od żebra Adama.
  • Wrotycz 05.09.2019
    PawelM, pisałam o racjonalności świata. Zakładam, że życie mogło powstać samorzutnie na Ziemi (są zresztą już pierwsze próby odtworzenia procesu ( w tym hipoteza świata RNA), ale pytanie jest takie: co umożliwia taki proces, jakie prawidłowości funkcjonujące w materii mikroświata funkcjonują, dlaczego działają.
    De facto przypadku żadnego nie ma. Wszystko jest przecinaniem się zachodzących sytuacji. Każdy przypadek można wytłumaczyć, oprócz... przypadku powstania naszego wszechświata. Cofamy się z wyjasnieniem go do stałej Plancka... do pierwszej złamanej symetrii energii, ale skąd ona? Ta energia przed BB? Skąd prawa fizyczne?

    Stefan... ta, najłatwiej, Maja i tyle :)
  • PawelM 05.09.2019
    Wrotycz
    Chyba źle Cię początkowo zrozumiałem: że uzależniasz możliwość ewolucji świata od dodatkowej inteligencji cząstek. Według mnie podstawowe prawa i rozmiar świata wystarczają, żeby powstało tu "wszystko". Obawiam się też, że możemy nigdy nie wyjść z impasu: przypadek - projekt. Nauka nie jest w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć istnieniu Boga, a wiara - nie jest w stanie udowodnić ale i nie musi z definicji.
  • Wrotycz 05.09.2019
    PawelM - powstawanie podstawowych praw, właśnie. Co jest zgodne z racjonalnością - powstanie.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Wrotycz
    Powatanie - nie Stworzenie
  • piliery 05.09.2019
    PawelM zalezy o jakim projekcie mowa: projekt wszechświat, czy projekt człowiek :)
  • szopciuszek 05.09.2019
    Hej, ciekawy tekst. Odważny, bo piszesz o sobie i trudnych sytuacjach z jakimi musiałeś sobie jakoś poradzić. Fajnie, że doszedłeś z tym wszystkim do ładu. Przynajmniej z tekstu wyłania się taki obraz - osoby, którą ciężko złamać. Zobaczymy w jakim tonie beda utrzymane kolejne czesci. Pozdrawiam ;)
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Będę opisywał moje podejście i spostrzeżenia
    Trochę uczłowieczę obraz ateisty
  • PawelM 05.09.2019
    Fajny i ciekawy styl, który nie "gryzie" w oczy. Czytając sunie się po autostradzie. Cieszę się, że mimo poruszenia niebłachego światopoglądowo tematu nie ubliżasz nikomu: ani wierzącym ani ateistom, ani agnostykom, "lewakom" czy "prawakom".
    Fragment:
    Tak – określam siebie sceptykiem, podważam każdą pewność i sprawdzam wielokrotnie moje przekonania, a jeśli jest w nich dziura – zmieniam je, modyfikuję – Rozwijam.
    to coś pod czym podpisuję się oburącz. Stawiam 5 i czekam na ciąg dalszy.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Miło że tak to odebrałeś
    Mam nadzieję zobaczyć cię pod kolejnymi częściami.
  • kalaallisut 05.09.2019
    Wrócę :)
  • Kapelusznik 05.09.2019
    Wracaj wracaj :)
  • kalaallisut 05.09.2019
    Przeczytałam... Osobiście wciąż rozdzielam wiarę od religii, pewnie tworząc własną.
    Czekam na cdn.
    Ps fajny dziadek ;)))

    I przykro mi wiesz... życie.

    Ostatnio syn strasznie płakał, bo małego kurczaczka coś dopadło, znalazł go zdechniętego. I chciałam go uspokoić, bo tak płakał że już go nie ma... i powiedziałam że kurczaczek jest już w niebie dla zwierząt. I spytał: - naprawdę mamo?
    To odpowiedziałam, że tak naprawdę nikt nie wie jak po śmierci wygląda tamten świat. Ale tak pewnie jest w jakimś innym miejscu i jest już bezpieczny.
  • kalaallisut 05.09.2019
    Ech, trochę dałam się naciągnąć!
  • Kapelusznik 05.09.2019
    kalaallisut
    A nawet się nie starałem :D
  • betti 05.09.2019
    kalaallisut a jak można oddzielić wiarę od religii?
  • Kapelusznik 05.09.2019
    kalaallisut
    Miło że tak to odebrałaś
    Niech nie będzie ci przykro - cierpienie to część życia i się dzięki niemu rozwijasz
    Dziadek miał swoje za uszami, ale dziadkiem był zajebistym
    No i z twojś anegdotką podobnie jak u mnie :)
  • Kapelusznik 05.09.2019
    betti
    Wydaję mi się że chodziło jej bardziej:
    Wiary - od instytucji
  • betti 05.09.2019
    Kapelusznik a jak można oddzielić wiarę od Kościoła, w którym jest Ciało Chrystusa? Jeżeli się oddziela, to nie ma żadnej wiary.
  • kalaallisut 05.09.2019
    betti No wiem dlatego napisałam kiedyś kosmiczną odyseję umysłu, gdzie próbowałam to rozdzielić;) a kapelusznik coś mi tam wtedy wytknął. Nie lubię religii. W Boga wierzę, tak naprawdę niewiedząc kim)czym on jest. Uznaję pewną mocą. Jest który jest. Tkzw "Pan".
  • Kapelusznik 05.09.2019
    betti
    Można nie zgdzadzać się z przepychem kościoła i narzuconym autorytetem
    Część ludzi woli Biblię od księdza i tyle
  • kalaallisut 05.09.2019
    betti Z Jezusem to ostatnio mnie tata próbował podejść...
  • Kapelusznik 05.09.2019
    kalaallisut
    To jesteś DEISTKĄ
    Jeśli dobrze pamiętam, ale cholera, kultularny Kapelusznik jest po kilku shotach i traci pewność nad światem.
  • betti 05.09.2019
    kalaallisut dziwna ta Twoja wiara. Ale nie mnie to osądzać.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    kalaallisut
    Deista to osoba wierząca w:
    Boga-zegarmistrza
    Twórcę który stworzył świat, ale się już nie zajmuję
  • puszczyk 05.09.2019
    betti oddzielić uczucie do Boga od posłuszeństwa wobec zdeprawowanej instytucji.
    Wtedy jest wiara bez ludzkiej ingerencji.
    Fatalnej, jeśli idzie o Polski kościół.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    puszczyk
    A przynajmniej taki jest ideał
  • kalaallisut 05.09.2019
    Religia to twór ludzki, złożony i przełożony przez wielu ludzi, filter, Biblia to trochę plagiat. Jezusa zostawmy w spokoju.
  • betti 05.09.2019
    kalaallisut nawet muzułmanie uznają Jezusa, co zapisane w Koranie. Szkoda gadać...
  • Kapelusznik 05.09.2019
    kalaallisut
    Oooo...
    Czyli ten typ wierzącego...
    Żadko spotykany, ale nadal ciekaey
  • kalaallisut 05.09.2019
    A jeżeli osobiście pytasz, to chce wierzyć ... wierzę w Jezusa, w takiej Religi zostałam wychowana, gdzieś tam po swojemu wszystko filtruje
  • Kapelusznik 05.09.2019
    betti
    A nie którzy nie uznają widocznie żdanej religii, a wierzą w byt Wyższy...
  • kalaallisut 05.09.2019
    Betti wolę koronkę od różańca, ale nie wchodźmy już w szczegóły.
  • betti 05.09.2019
    kalaallisut wierzysz w Jezusa, a Biblię nazywasz plagiatem?
  • kalaallisut 05.09.2019
    Kapelusznik tak tak kiedyś tak jedną nogą w takim czymś byłam. Tzn zawsze wiedziałam że coś tam kurczę jest, nie da się określić, nawet zapalnowana siła fizyczna.
  • betti 05.09.2019
    Kapelusznik a jaki to wyższy byt bez żadnej religii? Szatan?
  • kalaallisut 05.09.2019
    betti wiesz jak działa głuchy telefon? Jak wygląda interpretacja trudnego wiersza z metaforami przez przypadkowych ludzi? Jak działało wydawanie Bibilbi? Co ma wejść a co nie.
  • Kapelusznik 05.09.2019
    betti
    ...
    Nie
    Po prostu "Byt Wyższy"
    I jeśli dobrze pamiętam Szatan/Lucyfer nie jest bytem równym Bogu
  • Kapelusznik 05.09.2019
    betti
    Chyba że o czymś nie wiem?
  • Kapelusznik 05.09.2019
    kalaallisut
    Ha!
    Dobry punkt
  • kalaallisut 05.09.2019
    betti Trochę tak. Poza tym ja nie wiem skąd, to bardziej pewność. Ps
    Tischner mówił... najważniejsze by człowiek był wolny, a żeby był wolny musi być rozumny. I tutaj wiara nie była kajdanami.
  • puszczyk 05.09.2019
    Kapelusznik a czym jest wiara, jak nie nadzieją, że choć robisz błędy, to ktoś je zrozumie i może wybaczy?
  • kalaallisut 05.09.2019
    To ostatnie do kapelusznika.
  • Kapelusznik 06.09.2019
    kalaallisut
    Cóż moja droga... jestem aktualnie po 6 shocie wódki i mam trudności w prowadzeniu dyskusji teologicznych, ale w skrócie. Religia ogranicza rozwój i wolność, ponieważ wymaga podejścia posłusznego dziecka, a nie dorosłego.
  • Kapelusznik 06.09.2019
    puszczyk
    Wiara to nadzieja, marzenie, wizja szansy, odpowiedź na strach przed śmiercią itd.

    6 shotów wódki na litość niebios, a prowadzę dyskusję teologiczną - Ha!
  • Karawan 10.09.2019
    Uprościłeś i spłyciłeś pojęcie agnostyka. To zwykle człek szukający odpowiedzi, a nie pozbawiony wiedzy (co wynikałoby logicznie z tłumaczenia).
    Po wtóre nie bardzo wiem jak zareagować, na powyższy tekst, bo albo jest to próba literacka - to, proszę wybaczyć, wg mnie słaba jakościowo, albo jest to faktycznie fragment życia autora, to powstaje pytanie co to robi na portalu paraliterackim? Nie mniej doceniam odwagę płynięcia pod prąd i idę poczytać dalsze części tego niezidentyfikowanego dzieła. :)
  • Kapelusznik 10.09.2019
    Ogólnie uważa się że agnostyk to osoba która nie wie czy jest bóg i nie może się zdecydować - co jest błędne
    Gnostyk to osoba posiadająca wiedzę - agnostyk to osoba nieposiadająca wiedzy na dany temat
    teista to osoba wierząca w boga - ateista to osoba niewierząca w boga
    To dość proste

    Opowieść jest z mojego życia - jest to seria filozoficzna - która ma rzucić wyzwanie wierze i religii jako takiej - a jaki przykład wziąć - jak nie z życia - podałem też tą część mojego życiorysu - ponieważ instytucje religii lubią dehumanizować tych którzy są poza jej wpływami - więc napisałem by pokazać - hej! - też jestem człowiekiem
    Co może tobie nie - ale wielu umyka
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • betti 10.09.2019
    Ale Ty masz problem z Bogiem... Boże, ratuj!
  • Kapelusznik 10.09.2019
    ...
    Znaczy - nie tylko jednym

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania