Droga do Wolności – Część 4/5 – Wpływy religii, sekt itd.
Witam serdecznie w części 4 mojej serii „Drogi do wolności”. Jeśli dotrwaliście do tego momentu, muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczony. Spodziewałem się większej ilości krzyków, a zostałem zaskoczony cywilizowaną rozmową.
…
Prawie już zapomniałem jak to miło, być miło zaskoczonym.
Tak czy inaczej, dzisiejszy temat to: Wpływy religii, sekt itd.
Przez wpływ z waszej strony, omówię również wpływy wiary, jako takiej. Głównie z powodu wskazywania, że wiara sama w sobie, nie jest szkodliwa – co, jak można było się spodziewać, nie uważam za prawdę.
Ten odcinek, nie będzie dzielony na części, ponieważ wpływy wiary i religii są tak sobie bliskie, postaram się je połączyć w jedną – długą – wypowiedź.
Jak już zaznaczyłem w poprzedniej części, wiara, opiera się na akceptowaniu pewnych założeń, bez dowodów – inaczej nie jest ona wiarą. Określiłem wiarę, jako system kłamstw – system, który jest świetnie wykorzystywany przez instytucje religijne. Jest jednak jeden istotny element, czemu system zbudowany na kłamstwach, jest tak skuteczny.
Mianowicie: strach – a w szczególności, strach przed nieznanym i strach przed złem/ bólem.
Strach jest, chyba, najbardziej pierwotnym z ludzkich instynktów. Jest wywoływany przez mózg, w przypadku kiedy czegoś nie rozumie całkowicie oraz kiedy wyczuwa zagrożenie, zarówno dla ciała, jak i siebie samego. Mózg jest dość… dziwnym organem, jest on odpowiedzialny za kontrolowanie ruchów całego ciała, ale równocześnie – uważa siebie za najważniejszy organ i będzie robił wszystko by się bronić – zarówno przed obrażeniami fizycznymi, jak i psychicznymi, jak przykładowo – stres, lub właśnie – STRACH.
Wiara jest szybką formą usunięcia pewnych form strachu, stresu i niewiedzy. Co więcej, poprzez organizacje religijne, jest ona wzmacniana, poprzez utwierdzenie w społeczności wierzącej i stworzonej na bazie wiary wspólnoty.
Przed człowiekiem w życiu staje wiele wyzwań – naturalnym ruchem dla naszego mózgu, jest poszukiwanie najłatwiejszej drogi – wiara i społeczności wierzące w licznych przypadkach, podają fałszywie satysfakcjonujące dla mózgu rozwiązania.
Ilość przykładów jest spora:
Strach przed śmiercią – obawa, że nasze życie jest jedyne, jakie posiadamy, że osoby, które umarły, szczególnie nasi bliscy, zniknęli na zawsze itd. Ponieważ homo sapiens, jest zwierzęciem stadnym oraz jak typowy ssak, jest mocno związany z rodziną, strata członka rodziny jest bardzo boleśnie odczuwana. Jestem pewny, że osoby, które straciły kogoś bliskiego, wiedzą jak wielki jest to ból – przechodzi na granicę, psychiczno-fizycznego i jest tym większy i silniejsza była więź z osobą zmarłą. Wiara, że bliska wam osoba – NIE UMARŁA NAPRAWDĘ – a jedynie przeszła do innego (lepszego) świata, przynosi natomiast dość szybką ulgę. Nasz organizm naturalnie CHCE, by była to prawda i oszukuje samego siebie, by zaakceptować coś, bez żadnego dowodu, byle by sobie ulżyć. Ulga ta jest tak silnym odbiciem, od którą rozpaczy się doświadczyło, że działa podobnie jak narkotyk, a osoby związane z instytucjami religijnymi, świetnie wykorzystują właśnie takie sytuacje. Jeśli nie wierzycie – macie przykład „ostatniego namaszczenia” – przedstawiciel instytucji jest tuż obok rodziny umierającego w momencie tragedii i upewnia ich w kłamstwie. Następnie (za niewielką opłatą) można sprawić, by imię zmarłego zostało wypowiedziane w świątyni i odczuć wsparcie ze strony otaczającego cię tłumu – mimo że większość z nich nigdy nie wymieniła słowa z wymienioną osobą zmarłą. Tutaj muszą zaznaczyć – jak bardzo gardzę, a nawet NIENAWIDZĘ „ostatniego namaszczenia” – żyłeś uczciwie (jako ateista), zbliża się twój koniec, a tu przychodzi człowiek w czerni i informuje cię, że jeśli się nie pomodlisz – NIE BĘDZIESZ GODNY WEJŚCIA DO RAJU! Paskudztwo! Jak osoby wierzące by się poczuły, gdybym przyszedł do ich bliskich na łożu śmierci i powiedział: „Hej, żyłeś całe życie jako NIEWOLNIK kościoła. Może chcesz być w końcu wolny? Masz szansę umrzeć WOLNY! Zwyczajnie odrzuć swoją wiarę, zobaczysz, jak ci ulży bez kajdan!” – jakże ohydna praktyka, aż mnie mdli. Nie mówiąc już, że instytucje religijne, na podstawie wiary, wykorzystują ciało zmarłego do szerzenia swoich idei – cholerny krzyżyk nad grobem dowodem. Mówię też na przykładzie dziadka – ateista, nie wziął ostatniego namaszczenie – KOŚCIÓŁ DORWAŁ SIĘ DO ZIMNEGO TRUPA I TAK GO POD KRZYŻEM POCHOWAŁ. TFU! Obrzydliwe. „Ciało jest święte” mówią, a chcą się do niego dorwać, nawet po śmierci właściciela. Kilka ciepłych słówek do rozpaczającej babci i już ją złapali. Wizja, że kościół, dorwie się do mojego ciała, nawet po śmieci, jest dla mnie tak wstrząsająco obrzydliwa, że w testamencie zapisałem, by to, co można, pokroić i w słoiki na uniwersytety – ciała mojego używać już przecie nie będę, to niech się komu jeszcze przyda – a resztę spalić na wiór i trzymać w domu, albo rozsypać w ogródku. Ci parszywcy w czerni, za żadne skarby w tej galaktyce, nie mogą dorwać się, choćby do moich prochów! A jak się dorwą, trudno – moje ciało będzie kolejną ofiarą ich paskudnej instytucji. Wiara próbuje zapewniać, że czas, jaki nie spędziliśmy z naszymi bliskimi, nie został faktycznie stracony – a został – bezpowrotnie. Jak pewnie się już domyśliliście – byłem bardzo blisko związany z moim dziadkiem – jego śmierć była dla mnie bardzo bolesna. Jednak nie rozpaczam. Wiedząc, ile czasu ze sobą spędziliśmy, ile mnie nauczył – każdy moment z nim spędzony stał się wyraźniejszy i tysiąckroć cenniejszy. Dodatkowo świadomość straty, sprawiła, że bardzo wysoko cenię życie bliskich. Jeśli śmierć ma zabrać mnie albo ich, wolę by wspomnienia między nami były prawdziwe i szczere, a nie zbudowane na jakimś, wymyślonym fundamencie. Czas, jaki z nim spędziłem, nie był bardzo długi, był jednak czasem, jaki mieliśmy i nie mam zamiaru narzekać – zresztą – jak już mówiłem, był ateistą. Spotkanie osoby, która przetrwała trzy przerzuty raka i terapię chemiczną w piekle, mógłbym uznać jedynie za kolejną zbrodnię, na koncie „wszechdobrego” boga.
Na podstawie tego samego strachu – strachu przed stratą, są budowane inne pięknie ułożone kłamstwa. Naturalna katastrofa niszczy wszystko, co dana osoba zbudowała swoją ciężką pracą. Umysł domaga się odpowiedzi, jakiejś wyższej sprawiedliwości, czemu do tego doszło. Wiara daje odpowiedź i wsparcie osobom poszkodowanym. Oczywiście, można tu powiedzieć, że instytucje religijne pomagają ofiarą, ale trzeba też pamiętać, że to strażacy, nie księża, ratowali ich przed śmiercią. Instytucje są zawsze na miejscu tragedii, by zebrać całą śmietankę, poinformować, że uratował cię Bóg, a nie faktyczny człowiek, który ryzykował dla ciebie faktycznym życiem oraz dać zapewnienie, że społeczność zniewolonych przez wiarę, na pewno ci pomoże. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, gdzie, kiedy cały dom zostaje spalony w pożarze i ocaleje jedynie Biblia – ludzie nazywają to cudem. Nie wiem jak Wy, ale gdyby mój dom spłonął, a jedyne co by przetrwało, była WIZYTÓWKA boga, nie byłbym zbyt radosny. Podobnie, jeśli osoba przeżyła dziesięć wypadków w ciągu miesiąca, może to równie mocno oznaczać, że Bóg ją chroni albo że bardzo stara się ją zabić – ale to tylko mojej spostrzeżenie. Czy nie życie z większą ostrożnością, z zakładaniem pewnego marginesu błędu na katastrofę, dbanie o samego siebie – nie jest lepsze niż pozostawianie tej sprawy niematerialnemu aniołowi stróżowi? Samemu pewnie nie uda ci się uniknąć każdego niebezpieczeństwa, ale nie chce mi się wierzyć, że anioł bez formy, zdoła cię popchnąć tak, byś nie wpadł pod koła ciężarówki.
Wielu ma kryzys egzystencjalny. Bardzo, ale to bardzo, chcemy wierzyć, że jesteśmy czymś więcej niż przypadkowo zrodzonymi organizmami na drodze ewolucji, na przypadkowej planecie – i nasze istnienie, nie ma żadnego odgórnego celu. Ludzie chcą poznać cel swojego istnienia. Wysiłek określenia go dla samego siebie jest dla wielu zbyt dużym wysiłkiem. Wiara, że jesteśmy wybrani, jest znacznie przyjemniejsza, niż świadomość, że tak właściwie nie jesteśmy niczym nadzwyczajnym. Raz jeszcze, instytucje religijne stoją tuż obok w takich sytuacjach, utwierdzając nas w kłamstwie i otaczając nas społecznością, niczym w klatce. Jeśli odrzuciłeś wiarę wcześniej, nie widzisz „brutalnej rzeczywistości” jako paskudną karykaturę twojej wizji, a zwyczajnie jako faktyczny świat i każde światełko, które udaje ci się znaleźć w tym szarym świecie, jest o tyle cenniejsze. Szczególnie że przecież odradzają się idee kreacjonizmu, a to chyba, możemy się zgodzić, nie jest najlepszy znak.
Widzimy, jak niebezpieczny jest świat – morderstwa, kradzieże itd. Wiara mówi nam, że ludzie są dobrzy, a ci jedynie zbłądzili, lub zostali oszukani – nie próbujemy zaakceptować faktu, że część ludzi jest po prostu zła. Czy nie lepiej, nie ufać każdemu przy pierwszym spotkaniu? Czy nie lepiej być ostrożnym? Czy uda ci się umknąć przed osobami nieuczciwymi? Pewnie nie – ale, cholera, przynajmniej nauczysz się na swoich błędach i masz szansę uniknąć ich w przyszłości.
Widzimy piękne dzieła w katedrach, piękną architekturę i pieśni. Ludzie uznają wiarę, za inspirację, a zapominają, że artysta – MUSI JEŚĆ – i pójdzie tam, gdzie są pieniądze, a instytucje religijne z zasady pieniądze mają. Bez wiary byśmy stracili te dzieła? Nie. Artyści by znaleźliby kogo innego. Nigdy nie ujrzymy, „Ewolucji Człowieka” Michała Anioła, nie ujrzymy „Wielkiego Wybuchu” Leonarda da Vinci, czy „Postępu” Donatella. Te dzieła zostały nam skradzione na zawsze, dzięki wpływowi wiary i instytucji, które ją wykorzystują.
Mógłbym wymieniać tak dalej. Wiara daje, świetne wytłumaczenia na trudne tematy. Czy przynosi ulgę – TAK. Jak najbardziej, ale nie rozwiązuje problemu. Nie pozwala nam się rozwijać. A instytucje, które jej używają, wykorzystują to, by trzymać człowieka w stanie zdziecinnienia i posłuszeństwa. Gdzie akceptuje się dane prawdy bez zapytania, gdzie nie ma poszukiwania odpowiedzi, bo ktoś podaje je na tacy, gdzie jesteś częścią tłumu i tłumu się słuchasz. Nasz organizm odbiera mniej stresu, uczucie przynależenia do społeczności, jest jak najbardziej przyjemne i ciągłe utwierdzanie „masz rację”, mimo że dowodu na to nie ma, jest również, przyjemne. Niestety. To, że coś ci się podoba, nie oznacza, że jest prawdą. Jeśli osoba wierząca chce żyć w swoim świecie zbudowanym z kłamstw – niech żyje. Problem w tym, że w momencie, kiedy wiara zostanie zachwiana, a może nawet rozbita i piękna płachta wiary, odsłoni rzeczywistość, szok może być zbyt duży, by sobie z nim poradzić. Im jesteś starszy, tym będzie gorzej. Kłamstwa, które ułożą się w góry, poprzez całe życie, jeśli się zawalą, są w stanie zgnieść tego, który je podziwiał. Strata wiary w burzliwym procesie, bez problemu jest w stanie pchnąć kogoś do samobójstwa, albo jeszcze gorzej – upadek wiary i odrzucenie ze strony społeczności religijnej. Jak już wskazywałem powyżej i w poprzednim tekście, instytucje religijne uwielbiają kontrolę, a jej podstawą jest TŁUM – SPOŁECZNOŚĆ. Należenie do stada, społeczności, grupy, jest jedną z najbardziej pierwotnych i naturalnych potrzeb człowieka (a przynajmniej większości z nich), odrzucenie ze strony stada, jest niesamowicie bolesnym doświadczeniem. Nie trzeba daleko szukać, by znaleźć przykłady rodziców, którzy wygnali swe dzieci, za to, że odrzuciły wiarę. Instytucje religijne zaszczepiły wiarę w ich nieomylność, tak głęboko, że więzy religijne, często są silniejsze, niż więzy rodzinne, mimo wskazywania, jak to rodzina jest istotna.
Dobrze wszyscy wiemy, kto używał tych samych technik, do szerzenia swojej kontroli. Powyżej wskazałem, że „dobry” wpływ wiary, wcale nie jest taki dobry – jako odpowiedź na komentarze, a teraz przypomnę wszystkim osobą wierzącym – ile to wiara miała negatywnych zastosowań – a zapewniam was – lista jest znacznie dłuższa.
Siła instytucji religijnych polega głównie na wspieraniu fanatyzmu, zamienienie aktu wiary w kult – a między jednym a drugim nie ma tak dużej różnicy, a przynajmniej przejście, z jednego do drugiego, nie jest zbyt trudne.
W trudnych chwilach ludzie poszukują odpowiedzi na istniejący problem. Wsparcia w społeczności. W zależności od instytucji i formy wiary, odpowiedź może wskazać na wolę Boga, na karę za grzechy… albo paskudnych, zdradzieckich Żydów, kułaków, niewiernych itd.
Tutaj wielu pewnie nie zaskoczę, ale TAK, stawiam instytucje religijne i ich wiarę, tuż obok instytucji faszystowskich, nazistowskich, komunistycznych i ich formę wiary.
Uważacie, że kłamię? Ustawcie więc zdjęcie procesji religijnej, obok faszystowskiej i komunistycznej. Na każdej – tłum, transparenty, flagi, symbole, światła. Zobaczycie film, a usłyszycie też muzykę. Czy naprawdę są między nimi tak wielkie różnice? Wszystkie idą pod sztandarem wiary – pchając kłamstwo bez dowodu – wszyscy są spięci kajdanami, a ci, którzy są poza zdjęciem (poza społecznością) są ich rywalami. Czy kult: Boga, Führera, czy Wielkiego Lidera naprawdę tak bardzo się od siebie różnią? Czy świątynie tych kultów są tak różne? Czy więzi ich społeczności? Czy dawne sobie nawzajem wsparcie? Wytłumaczenia tragedii? Czy arie chórów w kościele, młodych nacjonalistów lub towarzyszy, naprawdę uderzają w tak różniące się nuty? Czy pieśni sowieckie, nie niosą w sobie śladu arii prawdziwej wiary? Czy nie inspirują one dzieł sztuki i całkowitego oddania sprawie w tym: gotowości, by za nią zginąć? Odpowiedzcie sobie sami.
Ludzie zapominają, jak bardzo łatwo, jest pchnąć osobę wierzącą do fanatyzmu. Jako że kiedy ich wizja świata (zbudowana na kłamstwie) nie pokrywa się z rzeczywistością, budzi to złość i nienawiść – skierowaną na tych, którzy ich zdaniem, niszczą ich piękny (fałszywy) świat.
Odrzucenie rodziny i dzieci, kiedy nie zgadzają się z wiarą danej osoby. Brutalność względem tych, którzy nie należą do społeczności, oraz tych, którzy zasady społeczności łamią.
Mamy przykłady faktycznych zbrodni i morderstw: krucjaty, polowania na czarownice, wojny religijne, dżihady, 11 września, tortury, morderstwa, gułagi, obozy śmierci i obozy koncentracyjne i tak bez końca. Osoby niewinne albo winne innej wiary, rozstrzeliwane, rozszarpywane przez psy, palone i zakopywane żywcem. Dla samego kościoła katolickiego z łatwością można wskazać: prześladowania Żydów, świętą inkwizycję i wspieranie rządów nazistowskich – uważam, że to wystarcza aż nadto, a przecie zaledwie liznąłem szczyt tej góry lodowej. Pozwolę wam jednak samemu odkryć to, co ukrywa się za pięknymi pieśniami i wspaniałą architekturą.
Oczywiście jest wiele innych przykładów – jak głębokość portfela i wydatki instytucji religijnych. Wskażmy kilka przykładów: Loreto we Francji, Duomo we Włoszech, Licheń w Polsce, Watykan jako cały i wiele innych. Ile miliardów poszło na te konstrukcje? Nigdy nie będziemy wiedzieć na pewno. Ponieważ trudno określić wartość pieniędzy sprzed stuleci oraz zebrać dokumenty wszystkich odnowień. Miliardy wydane po to, by kłamstwo się błyszczało. Przykład, który najmocniej mnie uderzył w ostatnim czasie, na szczęście nie należy do kościoła katolickiego, a pewnego odłamu chrześcijańskiego prowadzonego przez Ken Hama. Zbudował on mianowicie, Arkę Noego… jako muzeum kreacjonizmu… i ustawił w środku dinozaury… a kosztowało to ponad 100 Milionów Dolarów. (150 według Wikipedii)
…
1 0 0 M I L I O N Ó W D O L A R Ó W
…
100 milionów dolarów i włożył do niej… Moje. Ukochane. Dinozaury.
…
Tylko myśl o tym przykładzie, budzi we mnie zimną furię – jak idiotycznie olbrzymia jest ta kwota? I za co? Za drewnianą łódkę, która nigdy nie istniała, żeby wspierać idee KREACJONIZMU? Ile dobrego można by zrobić z tymi pieniędzmi? Ile rodzin nakarmić? Wesprzeć naukę i rozwój? Wesprzeć biedne kraje? Ile można by było zdziałać z tymi pieniędzmi? Cholera – ile świątyń można by za to zbudować? A co zbudowano? Park rozrywki dla kreacjonistów…
Na samym końcu, podam przykład sekt – zamkniętych, zniewolonych, społeczności wierzących. Przykładów jest pełno – ale podam dwa, by nie zanudzać: Świadkowie Jehowy. To chyba najbardziej oczywisty z przykładów. Społeczność prawie całkowicie oderwana od reszty świata, ukrywająca swoje grzechy i zbrodnie, szczelnie przed światem zewnętrznym. Dla przykładu – przypadki gwałtów w społeczności, również w tej samej rodzinie. Władze nie są informowane i wszystko jest rozwiązywane wewnętrznie. Skąd mam tę wiedzę? Ponieważ doszło do wycieku i władze tu i tam zaczęły interweniować, ukazując paskudne praktyki, jak rozmowa o GWAŁCIE, w tym samym pokoju między przedstawicielami władzy świadków Jehowy, ofiarą i SPRAWCĄ – i nie, nie żartuję. Ofiarę i sprawcę trzymacie w jednym pokoju i pytają, czy ofierze się podobało – a, czy wspomniałem, że u świadków Jehowy, tylko mężczyźni mogą być liderami? To sobie wyobraźcie jak dziewczyna zgwałcona przez Stryje musi się czuć w takiej sytuacji.
Inny przykład to oczywiście Mormoni, których listy dziwacznych praktyk i kontroli są imponujące. Jak żywi prorocy i dwunastu apostołów, sprawy kontrolowania informacji itd. Miałem okazję odwiedzić Salt Lake City – „stolicę Mormonów” – elementem obowiązkowym było podanie paszportu do skopiowania wszystkich informacji do ich bazy danych – bo inaczej nie wpuszczą do miasta, czy nawet toalety. Czemu rząd USA nie reaguje? Bo FBI lubi używać tych baz danych, oczywiście.
A zbrodnie te i kłamstwa, są ubrane w piękne ciuszki. Za każdym razem – bardzo ładne estetycznie, wyperfumowane, pięknie pachnące i z muzyką w tle, byle by ukryć zgniliznę i brzęczenie much.
Nie ma narzędzia, moi drodzy czytelnicy, którego nie da się zamienić w morderczą broń: młotkiem można kruszyć kości, nożyczkami podcinać gardła, łyżką wyrywać oczy, a wykałaczką dźgać do krwi. Wielu chciałoby, żeby wiara była jak alkohol – nie szkodzi w odpowiednich ilościach, ale wiara nie jest trunkiem, jest narzędziem.
A największy problem jest taki – że ludzie uważają, że wiara jest jedynym narzędziem i jedyną odpowiedzią. Że jeśli porzucą te narzędzia, nie będą mogli ich używać w odpowiednio. Problem w tym, że to jakbyście porównywali narzędzia dla dzieci z plastiku, do tych dorosłych. Te prawdziwe nie są takie kolorowe i nie grają piosenek, ale lepiej sobie radzą z faktycznymi wyznaniami. Przeraża mnie jednak, jak bardzo skuteczne są te, kolorowe, plastikowe narzędzia, w zabijaniu i zniewalaniu ludzi.
Argument, że kropla jadu jest w stanie ocalić życie, kiedy jad sam sobie i bestia, która go wpuszcza do żył, jest zabójczy – nie jest wystarczający, by udowodnić, że jad jest „dobry”. Podobnie wiara, ma ona swoje „dobre” strony w ograniczonej ilości – ale trzeba pamiętać, że instytucje, które nią operują, nie chcą by wiary było mało – nie. Chcą by wiara była absolutna.
Komentarze (145)
"Tutaj muszą zaznaczyć – jak bardzo gardzę, a nawet NIENAWIDZĘ „ostatniego namaszczenia” – żyłeś uczciwie, zbliża się twój koniec, a tu przychodzi człowiek w czerni i informuje cię, że jeśli się nie pomodlisz – NIE BĘDZIESZ GODNY WEJŚCIA DO RAJU!"
Jest to sakrament żywych, który ma ich wzmocnić w chorobie - na duszy i na ciele. Dodać sił do walki z chorobą. Nie wiem więc co tu jest do nienawidzenia - wyszło śmiesznie. Dla umierających to bardziej Wiatyk - czyli ostatnia komunia święta. Takie kwiatki sprawiają, że ciężko te rozmyślania traktować poważnie. Wybacz, ale takie trochę utyskiwania obrażonego na rodzica nastolatka.
Muszę lecieć, może później jeszcze zajrzę.
Nazwa może się zmieniła - ale praktyka jest taka sama - zresztą widziałem ją na własne oczy.
Wzmocnienie? Fałszywe - ale tak - wolałbym żeby pomagał mi lekarz, a nie woda święcona
to "że się nie pomodlisz, nie będziesz godny wejścia do raju" - chciałem zaznaczyć idiotyzm modlitwy i samego gestu - jakby księża mieli na to jaki wpływ na decyzję ich boga
Jedynki pod tym tekstem mnie mało obchodzą - szczerze oczekiwałem że będzie ich znacznie więcej - ale się nie zawiodłem :)
Uderz w stół, a nożyce się odezwą.
Zajrzyj później i przeczytaj do końca to zrozumiesz czemu mam tak wielką pogardę do księży krążących nad ciężko chorymi i umierającymi.
Pozdrawiam.
A na chama robią i to często - no i miałem złe doświadczenia - musisz mi wybaczyć
Jak za trzecim razem ksiądz wszedł do dziadka to byłem gotowy upewnić się że cholernik faktycznie w szpitalu zostanie.
A na drugą nutę - woda święcona, krew kruka - Nie pomagają - więc niech nie robią czary mary nad głowami i mówią że będzie lepiej, jak lepiej - dzięki nim - nie będzie.
Generalnie "Twoja droga do ateizmu", to spotkanie na swojej drodze ludzi, którzy dawali złe świadectwo wierze.
Tematy poruszasz powierzchownie i czasem od de strony.
Mam wątpliwości wobec tej teorii - uznam ją kiedy będzie więcej badań
ale jak zaznaczyłem - kropla jadu pomaga - a łyk zabija
A wielu by chciało to sprzedawać w beczkach
Diabeł jest w pierdołach - jak to mówią
Nie dla każdego - wola życia nie zawsze łączy się z wiarą
Tak jak odnotowała pozytywne skutki małej ilości jadu
Logika jest taka sama
W odpowiedniej ilości w odpowiedniej sytuacji - wiara może być pomocna
Problem w tym, że organizacje które wiarę... "napędzają" w największym zakresie - wolą sprzedawać ją w beczkach na osobę
W beczkach nie
Wpłynie na cenę - nie
Zwróci uwagę kupującego - Czy na pewno to potrzebuje - może
i to "może" mi w zupełności wystarczy
I co więcej mylisz się.
Tyle że ja nie mam zamiaru Cię przekonywać. Wybierasz inną beczkę i szlus.
Wiara nie podlega eksperymentom naukowym ani argumentom Kapelusznika (nawet gdyby były mocne, a nie są). Albo się wierzy albo nie. Bez dowodów i bez argumentów. Chrześcijanie wierzą, że wiara jest łaską. Tu nie ma miejsca na szukanie dowodów, bo są z oczywistych względów niemożliwe do przeprowadzenia.
Oki :)
Możliwe że jestem naiwny - ale jeszcze mi tego nie udowodniono
A że moje argumenty cię nie przekonują - trudno - i tak miło że możemy rozmawiać jak osoby cywilizowane
Jednym z takich problemów jest wzmacnianie wspólnoty drogą tworzenia antagonizmów "my - oni", działa to w przypadku wielu grup i wspólnot, zwłaszcza przy nieco populistycznym zarządzie. W wielu przypadkach w grupach trwa ciągłe szukanie nowych antagonistów, raz robimy nagonkę na strasznych rozwodników, kiedy indziej na kobiety nie noszące hidżabu, gdy ludziom się znudzi znajdziemy jakiś gender, kryptojazydów czy czarną magię w zabawkach dla dzieci. Inną często stosowaną metodą zwiększania jedności wspólnoty, jest nakierowanie członków na szukanie czarnej owcy do wyrzucenia; skutkuje to udawaniem bardziej gorliwego niż w rzeczywistości.
Tak więc religie mogą przynosić pewne pozytywne efekty psychiczne przy odpowiednim nastawieniu, ale równocześnie zawierają w sobie elementy, które mogą zadziałać dokładnie przeciwnie. Trudno to wprost ujmować tylko z jednej strony.
I właśnie czegoś takiego brakuje mi w powyższym tekście.
XD
Dobre
Cóż - mam dość negatywne nastawienie do tych społeczności, więc zaznaczałem raczej stronę negatywną od pozytywne
Co chyba jest zrozumiałej
Z tą wypowiedzią się całkowicie zgodzę
No owszem, tylko zabrakło w tym tekście odrobiny dystansu, szerszego spojrzenia, w efekcie zgubił się gdzieś wątek, który miał porządkować rozdział, a została polemika.
Temat trochę mnie wyprowadza z równowagi - przyznaję
Zbyt wiele idiotyzmów zbyt blisko siebie
A poważnie, księża też są różni, niektórzy nie powinni nimi być, ale w taki brak wiedzy nie wierzę.
Kurna, spóźnię się!
Zobaczymy się później
...
ze wszystkich tekstów - jakie mogłaś użyć... używasz
"bajdurzenie na haju"?
Jestem zawiedziony - miałem o tyle większe oczekiwania
A, i popraw tego przeżuwanego raka.
Za dużo wątków
Miało być 5 części o logicznej długość i tak mają ponad 5 stron - a miała być to prosta seria wzbudzająca dyskusję, a nie dzieło naukowe
Wersja naukowa zajęłaby mi LATA
Pozdrawiam
W zasadzie to kontynuacja drugiej części - o wpływie religii na moralność, który może nie być tak jednoznaczny jak by to wynikało z listy uczynków chwalebnych danego odłamu.
Cóż - wszystkie odcinki są częścią całości - więc tak, są pewne widoczne odniesienia
Czy kościół opierał się działaniom Mussoliniego - NIE
Czy kościół opierał się działaniom Hitlera - NIE
Czy kościół popierał prześladowania żydów - TAK
Czy kościół zapewnił drogę ucieczki dla nazistów - TAK
Jeśli te cztery punkty nie wskazują na popieranie idei faszystowskich - nie wiem co mam ci powiedzieć
jestem już śpiący
Ostatni weekend - sobota niedziela - 28 godzin remontu
Właśnie dlatego że nazizm i faszyzm to nie to samo podałem zarówno Mussoliniego i Hitlera
Kościół nie oparł się prześladowaniom żydów - zrobił to Mussolini, który nie widział z nimi większego problemu
Dość ironicznie, Włochy mają jeden z najmniejszych odsetków śmierci żydów w II wojnie.
Kościół jednak przed II wojną miał długą tradycję antysemicką w wielu regionach
Nie zawsze byli agresywni - ale żydzi byli narodem "morderców Chrystusa" - więc nie pałano do nich miłością
Pisząc kościół - mam też na myśli jego przedstawicieli
Mussolini przecie stworzył Watykan! Uznał go za osobne państwo - zdobył sobie tym samym popularność i to było dla niego istotne.
Ja również powiem nawet że podparłem twoją wypowiedź argumentem popularności kościoła we Włoszech
A że sprzeciwili się ustawom antysemickich w Italii, nie oznacza że ogłosili Ban światowy
Czy stosujesz uproszczenia? - TAK
Czy jesteś obiektywny - NIE
Czy posługujesz się nieprawdą - TAK
Czy weryfikujesz źródła z których korzystasz - NIE
Jesli te cztery punkty nie wskazują na brak podstaw by traktować poważnie to co w tym cyklu napisałeś - co mam jeszcze powiedzieć? chłe chłe
Czy podajesz dowody przeciwne moim słowom - NIE
Czy jest to tekst naukowy - NIE
Czy jestem bezlitośnie szczery - TAK
Czy obchodzi mnie zdanie osoby która nie podaje argumentów związanych z tekstem - NIE
Jeśli te cztery punkty nie pokazują że jesteś trolem i krzykaczem bez żadnych idei
Nie wiem co mogę więcej powiedzieć
Przy okazji
Tak tekst jest uproszczony - to nie praca naukowa - używam prostego języka i prostych zrozumiałych argumentów - i nie wymagam by się wszyscy ze mną zgadzali
Czy jestem obiektywny - NIE - i uwaga - NIE MIAŁEM ZAMIARU - każda pozycja wypowiedziana przez jednostkę jest subiektywna - obiektywizm jest ideą - ale to to zaledwie podstawy, o których mogłeś nie mieć pojęcia
Jaką nieprawdę stosuję? Nie podajesz przykładów - więc nie podajesz dowodów - czyli mówisz nieprawdę
Czy weryfikuję źródła - nie jest to praca naukowa - źródeł nie muszę podać - ale gdybyś ładnie poprosił - mogę ci trochę z nich podać.
Zapytaj tylko z jakiego tematu, a postaram ci się wskazać odpowiedni odnośnik
O ile oczywiście - nie zraniłem twojego delikatnego serduszka i uczuć moim tekstem, przez co poszukałeś pierwszego lepszego komentarza i wzorując się na moich słowach próbowałeś mnie zranić... oj... malutki Marsjaszku - zapewniam cię - groźniejsze jeże od ciebie dupą rozgniatałem.
(Jestem ciekawy czy znasz to odniesienie)
HA HA!
HA HA HA HA HA HA HA HA HA
Jakże żałosne argumenty
Prawda może być prowokująca - szczególnie dla fanatyków wierzących w kłamstwa
Choć widocznie jesteś tak oślepiony, że nawet takiej oczywistości nie widzisz
"Zindoktrynować"? W co? Nie podaję moich zasad, praw, czy zakazów - robią to instytucje o których mówię.
HA HA H AHA HA HA
Ale się uśmiałem - dawaj marsjaszku kochany - albo pieprzysz od rzeczy, albo masz argumenty
Nie ma innej drogi.
Ja moje argumenty podałem i przykładów zapewniłem od groma, wyjaśniających moją pozycję
A ty - kochanienki - mówisz dużo, niewiele mówiąc
Zrozum kochanienki
Świat jest moją sceną, a uwielbiam na niej stać i prowokować tłum do krzyku
Czemu prowokować kłamstwem? Skoro prowokacja prawdą jest o tyle zabawniejsza?
Albo wchodzisz na scenę, by sprowokować tłum do reakcji, albo marnujesz miejsce, światła lamp, czas i potencjał aktu
Tańcz moja kochana lako ze szmat i szkła - a może okaże się że pod tą powłoką pozostało trochę ludzkiego mięsa - albo schodź ze sceny i nie marnuj czasu tych którzy przyszli podziwiać tę wspaniałą tragedię, nazywaną "życiem"
HA HA HA
Ah - naiwność
Wypadało by więc podać porównanie z tekstem który ma poruszyć do dyskusji
Osobiście przedstawiam moje podejście i czekam na argumenty drugiej strony - tak z zasady prowadzi się dyskusję. Jeden zaczyna, drugi odpowiada, pierwszy odpowiada itd. to się toczy
Chyba że u ciebie rozmowa, czy dyskusja, są prowadzone inaczej
A dyskutowanie z samym sobą (podawanie argumentów dla jednej i drugiej strony) jest dla mnie nudną formą i daje odpowiedzi stronie przeciwnej - co jest ukróceniem procesu myślenia - czego też nie chcę
Prowokuję kontrowersyjnymi argumentami i czekam na reakcję
Część z nich ma jakieś podstawy, większość z nich - nie
A Ja - tak czy inaczej - bawię się świetnie
Bo zarówno cywilizowana dyskusja, jak i śmianie się z argumentów idiotów, jest dla mnie niesamowicie przyjemne
:)
A i mój tekst to nie Balon
to Zeppelin - spadnie jedynie w płomieniach kontrargumentów - problem w tym moja droga
że jeszcze nikt nie podał wystarczających
Gdzieś tam.po.drodze poczułam niesmak, jałowość dlatego zamilkłam. Pszałkujesz się.
Bóg nie będzie sądził nikogo wg Religi, tylko według serca.
A masz dowody na swoje słowa?
Jakiekolwiek?
Przykłady?
Czy to tylko czcza gadanina, jak to zwykle w przypadku fanatyków?
Jakikolwiek dowód
"Bóg nie będzie sadził nikogo wg Religii, tylko serca"
Nie według Biblii i Nie według Koranu
Ale z drugiej strony - nicość która cię czeka po śmierci nie będzie cię sądzić
Przygarnie cię w niebycie
Jako że z niebytu powstałaś i w niebyt się obrócisz (a przynajmniej na to wszystko wskazuje)
śmiech to zdrowie
Ja z waszych "argumentów" - a nie czekaj - nawet ich nie podajecie
...
Z was też się śmieję :)
Bawi mnie obserwowanie takich zachowań...
Nie przeraża mnie bóg najdroższa
Przeraża mnie wykorzystywanie wiary przez instytucje do szerzenia kontroli, usprawiedliwiania zbrodni, marnowanie cennych surowców i pieniędzy na idiotyczne projekty, szerzenie kłamstwa i co ważniejsze - wstrzymywanie postępu i rozwoju, zarówno cywilizacji, jak i jednostki.
I pamiętaj
Skoro Bóg jest tak wszechpotężny - czemu bronisz jego pozycji?
Czyżbyś się mnie bała, moja droga?
A może boisz się Pustki która oczekuje cię po śmierci?
A odpowiadając na twój argument: że piszę o tym o czego nie ma - HA! Czyż to nie naturalna reakcja moralna, by przynajmniej obalić kłamstwo w które ludzie wierzą bez zadawania pytań?
(Im osobnik starszy... ha ha - nadal nie wiesz ile mam lat - a jakbyś się przyjrzała znalazłabyś mnie i zobaczyła że mam poniżej 30 - ale nie musisz mi wierzyć - raz możesz poszukać faktów)
HA HA HA!
Mam nadzieję, że nie umrę we śnie... ze śmiechu. Młody człowiek, nie może mieć tak zrytej bani. Nie wierzę...
Spokojnej nocy.
Ah - moja droga
Nie zauważyłaś?
Użyłem tej samej logiki co ty by pokazać jak bardzo jest głupia
Brawo - ani jedna strona się nie boi drugiej - brawo za spostrzegawczość
No - a skoro to już ustaliliśmy
Następnym razem podaj jakieś argumenty przeciw moim
Powiem Ci w tajemnicy, że nikt tak jak Ty i Tobie podobni, nie utwierdzacie w wierze. Fajne, prawda?
Oj zapewniam cię moja droga
W kłamstwie utwierdzasz się sama
Decydując się nie słuchać - a przynajmniej tak twierdzisz.
Ty natomiast i tobie podobni są najlepszym lekarstwem na wiarę w ludzkość
Sama świadomość że należymy do tego samego gatunku sprawia że zaczynam popierać tę całą ideę apokalipsy atomowej i zlikwidowania naszego gatunku.
Gatunek ludzki - dzięki wam - uznaję za niefortunną mutację - którą Ziemia, powinna czym prędzej usunąć i wykonać kolejne podejście - może tym razem wyjdzie co lepszego
Masz przerażające podejście do świata
Gdzie prezentuję się jako bóg?
Zresztą - jak pewnie zauważyłaś - koncept boga mnie nie przekonuje - dlaczego miałbym uważać się za niego?
Ponad wszystko - moje uczucia i przekonania nie zmieniają tego czym jestem
Jestem homo sapiens - popularnie zwanym "człowiekiem"
Ty nim jesteś, Jan Paweł II nim był i Adolf Hitler również - cały czas ten sam gatunek.
"Nie ma wygranych czy przegranych"
W tym kontekście
Przerażające podejście
Niewolnik zawsze będzie przegranym
To się myliłaś
Nie wzywam byście skorzystali z mojej mądrości
A wykorzystali swoją i sami doszli do odpowiedzi.
Prowokuję do myślenia - nie do modlitw - zresztą - modlitwy mnie brzydzą bo to całkowita głupota.
Czuję się niemalże obrażony twoimi słowami - że niby ja narcyzem?
Zbyt mocno gardzę gatunkiem do którego należę by być narcyzem - mam zbyt dużą świadomość swoich możliwości by uznawać się za idealnego.
Wysilam się bo bóg faktycznie nie jest prawdziwy - ale wiara w niego (mimo że go nie ma) i instytucje które ją wykorzystują jak najbardziej są prawdziwe i do tego są w świecie fizycznym, a nie "magicznym" - co jest dla mnie wystarczającym powodem by pisać w temacie
...
Na litoś Lucyfera, pana kurw babilońskich, brata ciemności, prze chuja nad chuje
O czym ty pieprzysz?
Stąd narodziło się pytanie, kim jesteś i dlaczego to robisz? Ateista i pochodne tej nazwy, nigdy by czegoś takiego nie robili.
...
Jeśli żaden z argumentów do ciebie nie przemawia - oznacza to że jesteś całkowicie zniewolona
I tyle
Zresztą - nie dziwi mnie że fanatyk argumenty przeciw widzi jako argumenty za
Cała sztuka właśnie w tym, by niewolnik nie czół się zniewolony
Dzięki temu się nie opiera
Zniewolona... taki serial chyba leci, widziałam reklamę. Pasuje do mnie jak ulał... hahaha
Nie dla wszystkich - jeśli się przyjrzysz
Po drugie - nie podaliście wyjaśnienia, czemu argumenty was nie przekonują
Dużo jest powiedziane, mimo że dużo się nie mówi
Jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, posługujemy się tym samym językiem, więc nie wiem co was powstrzymuje
Chyba że nasz język nie ma słów by opisać wasze doświadczenia, ale skoro tak, to znaczy że sami ich nie rozumiecie
ok - śmieszą
Dlaczego?
Jakby, jak bardzo jesteś zamknięta w swoim świecie by nie mieć umiejętności odpowiedzieć na najprostsze pytanie - dlaczego argumenty cię nie przekonują.
Na razie jedyne co wskazałaś, że twoja filozofia życia jest tak odmienna od mojej, że nie ma między nami kontaktu - i nie jestem zaskoczony - nie każda osoba nadaje na tych samych falach
Takie teksty Ci szkodzą, bo dowodzą młodzieńczej zapalczywości, nie popartej wiedzą i umiejętnością konsekwentnej dyskusji na poziomie merytorycznym.
Fakt - nie znam twoich poglądów
Ale cały czas o nie proszę
A z danych odpowiedzi muszę wysówać jakieś założenia
Na razie nie dałaś mi powodu bym założenia te zmienił
Spójrz na innych - jak np. Marek
Pozostaje on przy swojej wierze, ale popiera argumenty przeciw nadużyciom instytucji religijnych
Ty odrzucasz wszystkie - co sprawia że muszę założyć, że te sprawy negujesz - a jeśli uznajesz je za niewystarczający dowód na moją sprawę - nie wiem co więcej ci powiedzieć, skoro zbrodnie cię nie poruszają, nie wiem co może
Jedyny poziom na którym z Tobą dyskutuję, to sama logika i dobôr argumemtów. Reaguję, gdy widzę, że po prostu nie masz o czymś wiedzy albo coś źle przedstawiłeś. I nie imputuj mi czegoś, czego nie powiedziałam - bo tego bardzo nie lubię.
Dlaczego miałabyś dawać mi powody bym zmienił założenia wobec ciebie?
Ponieważ pojawiają się nieporozumienia - to jest dobry powód
Znasz moje podejście, ja nie znam twojego - dyskusja 0-1 nie jest z zasady zbyt owocna
A to że mówisz - "argumenty są słabe" - nie oznacza że słabe są
Są słabe dla ciebie
Pytam więc o powód czemu uważasz że są słabe
Celem pytania jest mój rozwój i próba do dojścia do lepszych i bardziej przekonywujących argumentów
Naturalne jest więc, że pośrednio lub bezpośrednio, pytam o twoje podejście, by móc je poznać, zrozumieć i dostosować argumenty tak, by mogły do ciebie przemówić, albo - zgodzić się na status quo
Nie ma w moim podejściu do ciebie, nic nieszczerego
Ponieważ nie dajesz odpowiedzi i się kryjesz, oznacza to że: albo - bardzo szanujesz swoją prywatność - i zwyczajnie napisanie tego by mi wystarczyło
Albo - że jesteś bardzo mocno związana z wiarą, instytucją religijną lub społecznością wierzącą, co dla mnie oznacza że w większej lub mniejszej formie jesteś zniewolona i unikasz odpowiedzi jak ognia.
Lubię prowadzić z tobą dyskusję - bo nie krzyczysz - ale irytują mnie twoje uniki
Próbuję cię zrozumieć - a ty uciekasz - jakbyś bała się że gryzę
Spokojnie - nie gryzę - połykam w całości :)
Wszystko co napisałam, mniej lub bardziej uzasadniłam.
Moje poglądy przedmiotem dyskusji nie były ani razu i nie muszą być. Zresztą nie mają tu nic do rzeczy (choć jak ktoś pyta, to odpowiadam). Poruszane przeze mnie kwestie dotyczyły dziur logicznych u Ciebie lub braku odpowiedniej wiedzy.
Dla mnie to jednak bardziej dyskusja o tekście -nie tylko, ale głównie - sposób napisania, użyte argumenty, research.
Swoich poglądów nie ukrywam, ale też nimi nie epatuję - nie mam zamiaru nikomu narzucać mojej wizji świata. Ty zaś tego ostatniego próbujesz - a kiedy wykazuję Ci brak wiedzy, mówisz o zniewoleniu...
No nieważne, szkoda mi czasu na jałowe dyskusje. Straciłam go na opowi zdecydowanie za dużo. Ciao.
Nadal nie podajesz odpowiednich argumentów
Zwyczajnie informujesz że są dziury logiczne - nie wskazując ich - mówisz że nie robię reaserchu, mimo że nie jest to praca naukowa i o źródła się nie pytałaś - to mnie nie przekonuje
Forma nie musi ci się podobać
Gdzie narzucam swoje poglądy? Nie wymagam byście się ze mną zgadzali - oczekuję jedynie że jeśli się ze mną nie zgadzacie, macie jakąś podstawę - jest to wymaganie - ale chyba nie jakieś niemożliwe do osiągnięcia. Jest powód dlaczego coś cię nie przekonuje - proszę by go podać.
Jeśli nie ma argumentów przeciw moim - jak mam to odebrać? Albo że uważacie się za kogoś lepszego i znane wam argumenty do mnie nie dotrą, albo że jesteście zniewoleni - nie mam wiele więcej opcji - a przynajmniej nie dajecie mi powodu bym odbierał to inaczej.
Oceniam zaś argumenty jakie przytaczasz.
Pokażę Ci na absurdalnym przykładzie. Ty: piasek jest niesmaczny, bo jest drobnoziarnisty.
Ja: to że coś jest drobnoziarniste, nie znaczy, że niesmaczne.
Zauważ, że nie "obalam" Twoich poglądów, tylko mówię, że argument jest do de.
Coś jak Ci napisałam pod drugą częścią:
"Tjeri 2 tygodnie temu
Myślę, że nieco inaczej wyobrażasz sobie co ja myślę... :D
To spróbuję jednak na przykładzie... Szumnie ogłaszasz o zapomnieniu Boga co do zakazu niewolnictwa, robiąc z tego niemal dowód nr1 w swoim "procesie". To właśnie jest dla mnie przykład nieco dziecinnego rozumowania przyczynowo skutkowego. Zapominasz o tle historyczno-obyczajowym. Bóg przemawia (załóżmy to na potrzeby tego doświadczenia) językiem, który może być zrozumiały dla jego odbiorców. Wyobraź sobie, że za 100 lat za zbrodnię będzie uważane np. jedzenie mięsa (całkiem prawdopodobne z wielu przyczyn) i naszym następcom ten zwyczaj przodków będzie wydawał się obrzydliwy i skrajnie zły (tak, celowo przejaskrawiam). Czy Kapelusznik przyszłości nie brzmiałby dziecinnie, udowadniając, iż niejedzenie mięsa powinno być w Biblii napiętnowane?
Niewolnictwo było wpisane w tamtejszą rzeczywistość i czasy."
Ewidentnie się nie dogadamy w tej sprawie
trudno
Mam nadzieję że zobaczymy się pod ostatnią częścią - będzie trochę szybciej niż zwykle - pewnie jeszcze przed weekendem
Przestępstwo seksualne (udowodnione bo w aktualnym klimacie i to jest naginane na korzyść kobiet) to przestępstwo seksualne i nie obchodzi mnie czy jesteś prosty, gej, krzywy, czarny, biały czy zielony - stajesz przed sądem i módl się do Potwora Spagetii żebyś mydło pod prysznicem umiejętnie trzymał
Tak - z tym się zgodzę
A każdy z nich idiotycznie żałosny w logice
Z ciekawości - co sądzisz o moim podejściu do ciała?
Wydaje mi się ono dość praktyczne
O ideę żeby ciało na uniwersytet oddać
Skoro już go nie będę używał :)
Znaczy - to też fajny pomysł - ale mimo wszystko co na uniwerek bym dał
Z tego co wiem mają znaczące braki w próbkach
A z drugiej strony masz wykorzystywanie wiary do swoich celów
Zabawne, że o cierpienie spowodowane rakiem obwinileś boga, w którego nie wierzysz...
Ciekawostka:
Łódź, która według Ciebie nie istniała została odnaleziona w wschodniej Turcji w okolicy góry Ararat. Jej istnienia dowodził już J. Flawiusz wspominając, że jej pozostałości były pokazywane przez tamtejszych mieszkańców.
Nie zrzuciłem śmierci dziadka na boga... kiedy umierał byłem już ateistą - powodem był rak - jakbyś nie zauważyła - wkurzałem się na księży którzy starali się dorwać do jego ciała, jakby było zrobione ze złota i wydaje mi się że moje podejście jest dość sprawiedliwe, kiedy cholernicy starali się dorwać ciało, nawet ateisty, byle by dostać odpowiednią zapłatę za kilka magicznych słówek i pokropienie zaczarowaną wodą
Małe zaskoczenie kochanieńka Flawiusz zmarł 100 n.e. a kiedy miał być "potop"? Kilka tysięcy lat wcześniej? Czy był chociaż w górach Ararat? Czy ją widział, czy usłyszał mity z trzeciej ręki? Nie można ufać każdemu starożytnemu historykowi moja droga :) Już od dłuższego czasu wśród Historyków jest rozbijany mit nieomylności przykładów starożytnych historyków w tym Rzymskich.
Nie wiesz również jak stary jest mit o Potopie? Polecam książkę "Przed Arką Noego" Irvinga Finkela
To że o czymś piszą nie oznacza że jest coś prawdą
Musisz podać faktyczny dowód że Potop się wydarzył i że istniała Arka
Nie zapominaj o dowodach geologicznych na innych kontynentach, faktu że mieszanka słonej wody morskiej i słodkiej deszczówki zabiłaby chyba wszystkie zwierzęta morskie, trudności z oddychaniem na wysokości gór, gdzie podziała się cała woda z potopu (bo Ziemia to system zamknięty) oraz że cała populacja ludzi jest zrodzona ze związków kaziorodczych od rodziny Noego do dziś :)
To tylko na start - podaj odpowiednie argumenty, to może cię wysłucham :)
Pozdrawiam
Kapelusznik
https://www.youtube.com/watch?v=24WbQkRx2_8
Polecam też
"Przed Arką Noeago" - sam mit o powodzi jest starszy niż pojawienie się semitów na bliskim wschodzie, jeśli dobrze pamiętam
A sama "Arka" nie miała oryginalnie kształtu łodzi - a spławika - na podstawie tradycyjnych łódek/koszyków używanych dawniej na Tygrysie i Eufracie - co jest dość logiczne - bo arka nie miała nigdzie dopłynąć, a przetrwać powódź - a spławik znacznie lepiej trzyma się na powierzchni wody, niż łódka przedstawiana nam w biblii z obrazkami (Spławik odnosi się do fragmentu bibli - że wszystkie boki będą od siebie równe - Luther zinterpretował to w taki sposób - że arkę Noego przedstawił jako prostokątny blok
To jako ciekawostka
Chyba w 2010r na tvn24 było conieco na temat poszukiwań Arki.
Nie wiem czy mogę, ale pozwolę sobie zamieścić tutaj link, który specjalnie wygrzebalam
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/arka-noego-odnaleziona,132351.html
I tvn24? Serio?
Ze wszystkich możliwych miejsc wskazujesz to?
„Dla człowieka prawdziwej wiary, nie potrzebne są kościoły, księża czy biskupi. On sam jest wiarą i wiara jest w nim”
To bardzo moim daniem mądre zdanie, ale takie podejście było, jest i będzie bardzo mocno tępione szczególnie prze hierarchię kościoła, która poza tak mówiąc generalnie religią, czy wiarą robi na tym wielki biznes i doi swoje owieczki. Czy jednak rzeczywiście człowiek może sam być wiarą? To już trąca filozofią i wzlatuje zbyt wysoko jak na mnie, choć można powiedzieć że generalnie zgadzam się z taką teorią.
Moim zdaniem poruszasz temat który jest i chyba powinien być sprawą wewnętrzną każdego człowieka. Jeśli prawdą jest, że Bóg obdarzył nas wolną wolą to oznacza, że sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy wierzymy czy nie, a wszelkie ingerencję z zewnątrz obojętnie za czy przeciw mogą co najwyżej służyć jako wskazówki, ale na pewno nie zastąpią, a przynajmniej nie powinny mieć decydującego znaczenia dla naszej wewnętrznej rozmowy. Z tego właśnie powodu tak groźne dla ludzi są wszelkiego pokroju fanatyzmy od lewa do prawa, ponieważ zaburzają nasz wewnętrzny dialog, a czasem nawet go zabijają.
Reasumując rozumiem twoje podejście, ale uważam że powinniśmy to rozważyć sami tak, żeby być po pierwsze z zgodzie ze swoim ja, a po drugie nie ulec żadnym podszeptom jednej czy drugiej strony. Jak wierz wiara na siłę nie ma sensu, ale i ateizm na siłę także. Nie może być niezgodności w tym co głoszę, czy robię, a w tym co czuje, bo taka sytuacja na dłuższą metę może nas doprowadzić do wewnętrznego konfliktu, co może nawet skutkować zaburzeniami czy chorobami psychicznymi.
Nadal będę jednak pisał - choćby z jednego powodu
Mało kiedy słyszy się głos strony przeciwnej do kościoła w tej sprawie - wiary
Możliwe że masz rację, ale ja sam, nie jestem w stanie zdobyć się na neutralne podejście w tej sprawie
Nie chcę nikogo zmuszać, ale potrząsnąć i przynajmniej sprawdzić czy dana osoba rozumie swoją wiarę
Marek jako jeden z nielicznych na takiego wygląda
O reszcie mam mieszane uczucia - część mniej, część bardziej, a inni w najmniejszym stopniu
Pozdrawiam
Odnosisz się do tak ogromnej grupy, że wrzucasz świadków Jehowy razem z nazistami i ludźmi "normalnie" wierzącymi do jednego kociołka, mówiąc, że wpadli doń za młodu i zostali nauczeni (wychowani) w wierze.To jest tak jakbyś chciał opisywać mechanikę kwantową i teorię względności, powołując się na jeden wspólny schemat, który nie byłby w stanie ich wiarygodnie opisać. No bo pomyśl, co z ludźmi, którzy wyznają po prostu chrześcijańskie wartości? Ludzi, którzy starają się żyć wedle oryginalnych przykazań a nie wedle zmian poczynionych przez osoby wyżej postawione. Cały czas wrzucasz podpisujesz wszystkich pod jeden schemat przez co twoja wypowiedź nie może być uznana za... miarodajną?
Ja osobiście nie widzę niczego w "ostatniej modlitwie" ale i nie lubię np. księży, posługujących się swoją pozycją do osiągania własnych celów, gdyż nie jest to droga chrześcijan.
Co do życia po śmierci. To nie jest tak, że osoby wierzące jakoś inaczej zaczynają traktować życie na Ziemi, przez posiadanie perspektywy życia w niebie. Tak samo jak ateiści, agnostycy czy antyteiści, osoby wierzące mają jedno życie na Ziemi i tylko to jedno do wykorzystania. Różnica jest taka, że wierzący chcą potem cieszyć się wiecznością a niewierzący pragną widzieć czarny ekran. Inny koniec ale życie na Ziemi to samo także nie rozumiem w jaki sposób odrzucenie Boga może wpłynąć na nasze poczynania tutaj, na Ziemi?
Wrzucam tu tylu do jednego worka, by uświadomić o zagrożeniach wiary - nie jesteśmy tak daleko od siebie - znam historię, znam życiorysy oficerów SS i wiem, że przy odpowiedniej pomocy, sam mógłbym zostać jednym z nich - właśnie dlatego bo jesteśmy ludźmi i łatwo nas zamienić w bezmyślny tłum - stado owiec - a ja własnie staram się wzywać, by każdy był sobie czarną owcą - nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale lepszego nie widzę.
W innym tekście powołałem się na Ghandiego - "Lubię waszego Chrystusa, nie lubię waszych Chrześcijan, są tak od niego różni" - i wskazałem że się zgadzam z tym cytatem
Ateiści zwyczajnie nie myślą o życiu po śmierci, a cieszą się i wykorzystują każdy moment który mają
Jak odrzucenie Boga może wpłynąć na nasze poczynania - tutaj - na ziemi?
Nie będziemy marnować czasu, będziemy bardziej doceniać dzieło Matki Natury, będziemy poszukiwać odpowiedzi na pytania jakie mamy, będziemy więcej myśleć i bardziej się rozwijać - stracimy kolejny punkt tarcia z innym człowiekiem - to jako pierwsze lepsze przykłady jakie przyszły mi do głowy.
Ten tekst nie jest zrodzony z nienawiści - a rozpaczy i przerażenia ślepoty tłumu, gotowego poświęcić swoją osobowość na rzecz instytucji.
Wiara nie koliduje z nauką?
Nie zgodzę się
Powiem że w większości przypadków koliduje, a nawet się zwalcza nawzajem
Jeśli część "Starcie Nauki z Wiarą" nie była wystarczająco przekonująca to trudno mi powiedzieć więcej
Jeśli wiara jest trzymana tylko dla siebie i używana jest jako podstawy moralne - to jeszcze pół biedy
Z czystej ciekawości - co myślisz o Arce Noego za 100 milionów dolarów?
To jest jakaś porażka. Już mi o tym ktoś mówił. Pieniądze w błoto i tyle
Jeśli jest osoba - której szczerze nienawidzę z całego serca - jest to Ken Ham
100 milionów to pół biedy - nie takie wydatki kościół miał na głupoty
Włożył do arki - DINOZAURY
MOJE KOCHANE DINOZAURY!
Ej - dinozaury uwielbiam od dziecka
I wara tym którzy stawiają je w złych miejscach!
Tak czy inaczej, pozdrawiam wszystkich dyskutantów.
Tak czy inaczej, pozdrawiam wszystkich dyskutantów.
Tak - ewidentnie nadajemy na zupełnie innych falach i rozmowa się nie klei
Ale próbować trzeba - a przynajmniej, mam głębokie przekonanie, że przynajmniej część z czytelników moje argumenty zmusiły do jakiś przemyśleń.
Pozdrawiam
Kojarzysz że jakiś czas temu udało się zrobić "zdjęcie" Czarnej Dziury?
...
Fani Anime - stworzyli osobną postać - "Black Hole-chan" i wrzucili ją do kanonu innych postaci-planet (wszystko zaczęło się od Earth-chan, jako wsparcie dla idei obrony środowiska - a rozrosło się w dość zabawny sposób)
Proponuję spojrzeć - to zabawne co może ludzi zainspirować
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania