Poprzednie częściDwadzieścia - prolog

Dwadzieścia - rozdział 2

Rozdział 2

 

Cholera! Co się dzieje?! Dlaczego nie zatrzymaliśmy się na końcowym? Może wsiadłam do złego autobusu? – gorączkowo myślałam.

Spojrzałam na pasażerów, wszyscy bez wyjątku byli zdezorientowani. Niektórzy patrzyli za okno, starając się zrozumieć gdzie są. Inni patrzyli pustym wzrokiem przed siebie na kabinę kierowcy.

Pozostali tak jak ja patrzyli zaniepokojeni na innych pasażerów.

- Co się dzieje?! – krzyknął głośno jakiś chłopak.

- Gdzie jedziemy?! – dołączyła blondynka siedząca naprzeciwko mnie

- Niech się pan zatrzyma! – zażądał ktoś siedzący z tyłu.

Wszyscy zaczynali się denerwować, ale również bać. Nikt nie wiedział o co chodzi. Nagle, jakby w odpowiedzi na krzyki pojazd przyspieszył. W wyniku gwałtownego szarpnięcia większość stojących pasażerów wylądowała na podłodze.

- Koniec tego! Proszę zatrzymać pojazd, albo dzwonie na policje! – zagroził któryś z pasażerów.

Cisza. Nikt nie odpowiedział. Żadnych zmian. Zbulwersowany pasażer zaczął przedzierać się na przód. Wszyscy doskonale wiedzieli dokąd zmierza. Szedł do kabiny kierowcy. Pozostali wpatrywali się w napięciu na sylwetkę chłopaka.

Wszyscy wstrzymali oddech w momencie gdy chłopak podniósł zaciśniętą pięść i zaczął pukać w szybę kabiny. Nic. Zero jakiejkolwiek odpowiedzi.

- Słyszy mnie pan do cholery?! Ma pan zatrzymać autobus! Bo jak.. sam pan chciał! Dzwonie na policje! – z każdym słowem chłopak stawał się coraz bardziej nerwowy. – Proszę bardzo! – w tym momencie zaczął grzebać w swoich kieszeniach szukając komórki. – Co jest.. – mruknął pod nosem. – Czy ktoś mógłby mi pożyczyć telefon? Nie mogę znaleźć swojego.. – zwrócił się do pasażerów.

Natychmiastowo sięgnęłam ręką do torby, gdzie niedawno schowałam komórkę. Nie mogąc wyczuć palcami charakterystycznego kształtu wysypałam zawartość torby na siedzenie.

Słuchawki, chusteczki, parasolka, gumy do żucia, bilet elektroniczny, portfel.. tyle?! Gdzie jest mój telefon?! – próbowałam gorączkowo zebrać myśli.

- Chyba zgubiłam telefon.. – powiedziała cicho dziewczyna siedząca niedaleko mnie.

- Ja też. – dopowiedział ktoś głośniej.

- Nie ma mojej komórki! – bulwersował się ktoś.

- Ej! Czy nikt nie widział mojego telefonu? Ma taką żółtą obudowę!

Niespodziewanie krajobraz się zmienił, nie było już ulic, sklepów ani innych samochodów. Była jedynie leśna dróżka, którą przemierzał autobus 53.

Rebley

lauraszwed13@wp.pl

351

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Luka888 22.12.2014
    Bardzo ciekawe, lecz są błędy. Nikt nie ma komórki... zobaczymy co będzie dalej. Pozdrawiam :).
  • NataliaO 22.12.2014
    ciekawe opowiadanie; 4:)
  • Rebley 22.12.2014
    tak wiem ale piszę szybko bo u nas teraz wigilia a opowiadanie jutro

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania