kilka żon ślusarza medycyny
miał je tak dobrze ułożone, że mogłyby i na przystanek
wbiec jednocześnie, gdyby nie biust podkutej flekami.
nikt, nawet w butach jeziorankach, nie ośmielił się
wejść pod ich baldachim. z podniesioną głową
wygłosił pogadankę o życiu seksualnym, nietutejszych
kraszankach mądrzejszych od kury i jajkach lepszych
od tych z atestem dupy nioski, nosicielki genów.
nawet szkolniaki zaczęli zazdrościć im po krzakach
na okrągło i po przekątnej, kiedy musisz w końcu sam się wywalić,
bez skórki zielonego banana, który może dochodzić tydzień.
a pewien urodziwy młodzian, począł śmielej opuszczać kopię
(już nie prawiczek) do boju, na ubitej przez poetów pianie.
potem spełniony, na dwa metry zalatywał piwskiem i potem kobyły N°5,
zbyt dobrej pod wczorajszego jednorożca.
(Zamiast odpowiedzi na niewybredne komentarze :
Skundlenie, wszawica, mendy to nie tylko problem administracji śpiewających pustostanów, ze skłonnością do przywidzeń, pozostawiających pod tekstami ślad zapachowy, bo nie ekslibris)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania