Poprzednie częściKonflikt czerni i bieli cz. 1

Konflikt czerni i bieli cz. 9

//Od autora.

Cóż. Lecimy dalej. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś się ostał! :D//

 

****

Były ogromne. Uformowane z magicznie wytwarzanego metalu za pomocą zwoi, którymi posługiwali się czarnomagowie tworząc ten kruszec również współcześnie, na potrzeby miasta. Posiadał odcień ciemnego grafitu, był lekko połyskliwy, niezwykle wytrzymały, ale również dostatecznie kowalny, by móc zeń formować rozmaite struktury. Te drzwi nie zostały bowiem odlane w tradycyjny sposób. Do ich stworzenia posłużono się magią, a rzemieślnik będący autorem projektu musiał mieć doprawdy wprawną rękę i dobre oko.

Oba skrzydła podzielone zostały na kwatery, gdzie w każdej znajdowały się osobne sceny, tworzące razem jedną historię. Wokół obiegała je bordiura z mięsiście ukształtowanych, bujnych wici i wyrastającymi z nich pąkami róż. Całość rysunku stanowiła lekko wypukły, szczegółowo opracowany relief wykonany ogromnie wprawną ręką doświadczonego rzemieślnika, który śmiało mógłby zyskać miano artysty. Wydzielono osiem równych pól wypełnianych scenami symbolicznie odnoszącymi się do ważnych wydarzeń. Oglądane od dołu zgodnie z ruchem wskazówek zegara opowiadały historię, jaką czarnomagowie upamiętnili, by zobrazować przybyszom powody stworzenia Podziemnego Miasta. W pierwszej kwaterze ukazano Stworzenie wymiaru przez boginię miasta — Azarath. Przedstawiono ją jednak inaczej niż zwykło się to robić w Świętych księgach. Reprezentowała sobą zwyczajną kobietę. Białomaga stojącego twarzą do symbolicznego ujęcia wymiaru, zarysowującego się w tle reliefu. Rozpościerała szeroko ręce, ujmując nimi władczo skrawek świętej ziemi. Wokół niej zgromadziło się dziewięciu innych odzianych w szaty postaci, wśród których wyróżniono dwójkę stojących najbliżej samej Azarath. Pierwszą była kobieta, umieszczona po prawicy „władczyni”, młoda i piękna, zerkająca ukradkiem na tego drugiego — mężczyznę po lewicy. Wysoki, przystojny, z wyraźnymi rysami twarzy charakterystycznymi dla magów z Zachodniego Quadium i z lekko szrafowaną szatą mającą oddawać ciemny kolor odzienia, stał dumie wyprostowany i tak jak reszta zebranych, częściowo przykładał się do ukształtowania ich nowego domu. Owa sztandarowa trójka przewijała się w dalszych scenach z trzech kolejnych kwater, ukazując miłosny wątek czarnomaga z białomagiczną kobietą będącą najbliżej „Władczyni”. Rozterki i wyrzuty sumienia ją trapiące przestawiano na każdym obrazie poprzez sugestywne gesty i zmartwiony wyraz twarzy, który artysta genialnie oddawał w tak trudnym materiale, jakim jest metal. Lewe skrzydło drzwi zawierało jedynie urywki z legendy o początkach wymiaru, lecz o zupełnie odmiennej treści w porównaniu z oficjalną wersją przekazywaną z pokolenia na pokolenie rdzennym mieszkańcom. Otworzono tu nieznany wcześniej wątek, przedstawiający tragedię dwójki zakochanych ludzi i niesprawiedliwość, jaką obdarzyła ich Władczyni wymiaru. Wrogość do władających czarną energią magów, o której dziś się nie mówiło, a w przeszłości faktycznie istniała, zobrazowano w kwaterze, w której sama Azarath nakazywała wydzielić osobne dzielnice dla czarnomagicznych mieszkańców. To po jej śmierci z czasem umorzono ten rozkaz, lecz niesmak pozostał, co setki lat później miało swoje konsekwencje. Przedstawiono to w kwaterach prawego skrzydła, obrazujących historię stworzenia Sanktuarium. Rozkazy apodyktycznej Kapłanki, chcącej przywrócić porządek sprzed lat, bunt czarno magicznych mieszkańców oraz scena z tworzenia podziemnego miasta, zwieńczona została tą ostatnią. Wizją przyszłości, gdzie białomagowie zostają wygnani z miasta pozostawiając całą spuściznę czarnomagicznm mieszkańcom, mogącym ostatecznie wyjść z podziemi. Metalowe wrota do Podziemnego Miasta były zatem przykrym świadkiem zaistniałego niegdyś konfliktu i wojny domowej na Azarath. Wrogość obu przedstawicieli magii osiągnęła wówczas swoje apogeum, pozostawiając po dziś dzień słabe piętno na obecnych mieszkańcach Azarath.

Za czasów Starej Rady wrota od Sanktuarium pozostawały otwarte. Ówczesna Kapłanka — Edeline von Broth, jak i każda Kapłanka przed nią, nie widziała bowiem potrzeby zamykania ich na cztery spusty. Jedyne wejście do wnętrza, znajdywało się w Wieży. Nikt postronny nie był zatem w stanie wejść do środka. Jedyną możliwością ominięcia metalowych wrót, było stworzenie portalu z innego wymiaru wprost do podziemnego miasta poprzez magiczne przejścia stworzone jeszcze przez budowniczych Sanktuarium. Właśnie przez owe „magiczne przejścia” Arella już niemalże na samym początku swego panowania, zabezpieczyła metalowe drzwi własnoręcznie spisanymi zaklęciami. Przewidywała bowiem niebezpieczeństwo, którego nie dostrzegał wcześniej nikt inny. Stworzone przez czarnomagów w podziemnym mieście portale, dawały możliwość przejścia z jednego wymiaru na drugi z całkowitym pominięciem Pieczęci. W oczach Strażniczki, owe luki w jej starannie przygotowanej fortyfikacji stanowiły spore zagrożenie dla całego wymiaru. Zaklęcia narzucone na metalowe wrota Sanktuarium czasowo miały zapobiegać owym zagrożeniom, a było ich dokładnie pięć. I właśnie teraz, chcąc dostać się wraz z mnichami i Rosherem do środka, musiała przystąpić do ich ściągania. Omiotła kwatery przelotnym spojrzeniem i kładąc delikatnie dłoń na zimnym stopie, przymknęła powieki. Szczupłe, palce Strażniczki zabłysły od uwalniającej się z wolna białej energii, która aktywowała pierwszą zabezpieczającą pieczęć. Kobieta zaczęła szeptać pod nosem formułę w rdzennym Azarath’ckim języku, którego dziś nie używało się w mowie ogólnej. Był niemal wymarły i posługiwano się nim jedynie w dziedzinach magii.

Dla członków Rady rdzenny Azarath'cki nie był żadną tajemnicą. Strażniczka bardzo pilnowała, by każdy z mnichów potrafił się płynnie i bez kłopotów nim posługiwać. Jednakże, pomimo doskonale opanowanego języka i niemałej znajomości magii, Ashel nie potrafiła wychwycić sensu słów Strażniczki. Były wypowiadane zbyt szybko i cicho, by komukolwiek z zebranych udało się usłyszeć więcej niż strzępy formuły. Rosher uśmiechnął się nieznacznie pod nosem widząc, jak Ashel marszczy brwi usilnie próbując zrozumieć choć jedno czy dwa zdania z wypowiadanego przez Strażniczkę zaklęcia.

Dłoń Arelli zabłysła jaśniej na krótki moment, po czym moc z niej uwolniona zgasła, wchłonięta w ciało kobiety. Pierwsza pieczęć została ściągnięta. Arella znała każdą z formuł na pamięć. Złamanie ich nie stanowiło dla niej najmniejszego problemu. W podobny sposób ściągnęła zatem jeszcze trzy. Ostatnią szeptała już w innym języku. Niezwykle płynnym i melodyjnym, którego żaden z obecnych mnichów nie mógł rozumieć, a jedynie znać jego pochodzenie.

— Ach... — Syknął przeciągle diablokrwisty czując nieprzyjemne ukłucie wewnątrz czaszki już po pierwszym wypowiedzianym przez Strażniczkę słowie. — Litości. Od jaskrawego światła w Wieży wystarczająco rozbolała mnie głowa, a teraz jeszcze to.

Odwrócił się do nich plecami i uniósł wysoko ręce. Zakrył uszy ramionami, by nie słyszeć formuły zaklęcia. Zamarł w tej pozycji, a Ashel przyglądała mu się z zainteresowaniem, nie rozumiejąc reakcji diablokrwistego. Widziała jednak jego irytację uwydatnioną dodatkowo przez szalejący pod długą szatą ogon. Zwijał się i skręcał raz w jedną, raz w drugą stronę niczym konający w katuszach wąż, mający lada moment wydać swe ostatnie tchnienie i paść trupem na trawę.

Arella skończyła po chwili i zabierając gasnącą dłoń z zimnych, metalowych wrót, zerwała ostatnie zaklęcie. Drzwi zabłysły na moment ciepłym, białym blaskiem, który spłynął grupując się w małe strumienie i zszedł się w jeden nurt biegnący wprost do piersi kobiety. Pod klamką ukazał się wcześniej niewidoczny otwór na klucz. Arella odetchnęła cicho i otwierając oczy, sięgnęła do kieszeni.

— Wybacz. — Rzekła, nie patrząc na półdiabła. Wciągnęła klucz i włożyła we wrota, przekręcając dwukrotnie. Metalowy mechanizm zachrobotał głucho. — Uprzedzę następnym razem.

— Jeśli tylko będzie jakiś 'następny raz'. — Stwierdził sardonicznie Rosher, opuszczając ręce i żwawym krokiem podszedł do wielkich wrót.

Arella otworzyła przejście do wnętrza podziemi i zerkając na swoich mnichów przelotnie, przestąpiła próg jako pierwsza. Minęła stojącego obok diablokrwistego, nawet na niego nie patrząc, w następnej chwili pogrążając się w mroku. Musiała chwilę odczekać, by przyzwyczaić wzrok do ciemności. Wiedziała jednak, że Rosher nie miał podobnych problemów. Wręcz cieszył się, mogąc uciec od otulających go z każdej strony jasnych kolorów Azarath do tych ciemnych, wilgotnych pomieszczeń.

Znaleźli się na niewielkim, okrągłym placu, otoczonym zewsząd zimnym, starym murem, z wykutymi weń kilkunastoma wejściami. Każde prowadziło w odmiennym kierunku, jednakże wyglądały identycznie. To niegościnne wnętrze prędzej sprawiało wrażenie lochów, niźli podziemnego miasta, jednak Arella doskonale wiedziała, iż tylko część labiryntów jest tak odpychająca. Po przebyciu tysięcy metrów zawiłych korytarzy i ślepych pomieszczeń dochodziło się do segmentów, które robiły ogromne wrażenie. Niegdyś żyjący tu czarnomagowie stworzyli sobie zacisza na wzór starego miasta. Brakowało tu jedynie słońca i zieleni.

 

****

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Karawan 25.03.2018
    Widać, że Autor siadł i wyrysował szkic odrzwi! Brawo! Zawsze mówię, że najbardziej prymitywny rysunek bardzo pomaga w pisaniu. Niezależnie czy dotyczy bitwy czy drzwi!. "Wogle" malarstwo pomaga ;) No i ten koci ogon Roshera - od razu widać kto ma w okolicy kota ( nie mylić ze stolicą i nowogrodzką !) . Fajnie ! 5
  • Kim 25.03.2018
    Nie mylisz się, Karawanku. W istocie to sobie rozrysowałam, a nawet byłam bliska zrobienia porządnego rysunku z detalami :) Czasu jednak zabrakło. Dzięki, że wpadłeś!
  • Ozar 25.03.2018
    Jestem. Bardzo ciekawie opisałaś tak sens powstania sanktuarium jak i jego opis. Mimo, że ogólnie nie lubie opisów ten mnie nie znudził i chwała ci za to. Juz czekam na dalszy ciąg. Papapapasik lęcę dalej 5+
  • Ozar 25.03.2018
    Kurde nie widzę dalszych częsci!!!
  • Kim 25.03.2018
    Ozarze bo ich jeszcze nie ma, haha. Jak nie masz na co rzucić okiem to zapraszam do Clarise. Może ci się spodoba :)
  • Ozar 25.03.2018
    Kim Aaaaaaaaaaaaaaa kurde tak sie rozpędziłem jak dobry Jaguar, albo Porche hahahahaha
  • Kim 25.03.2018
    Ozar :)
  • Pasja 25.03.2018
    Ciekawe dla mnie jest to, że w Sanktuarium poszczególne sceny przedstawiają tylko kobiety. Niczym stacje drogi krzyżowej?
    Znakomita pamięć Arelli i ból diablokrwistego przy otwieraniu wrót.
    Co dalej się wydarzy i co knuje Rosher?
    Pozdrawiam
  • Kim 26.03.2018
    Pojawia się mężczyzna, ale faktycznie główne role na scenach umieszczonych na drzwiach odgrywały kobiety :) w końcu Azarath była kobietą i stała się boginią ludu.
    Dzięki za wizytę, Pasja :)
    Pozdrawiam :)
  • Agnieszka Gu 27.03.2018
    Witam :)
    "Wokół obiegała je bordiura z mięsiście ukształtowanych, bujnych wici i wyrastającymi z nich pąkami róż." - cóż za cudny opis ;))

    "Białomaga stojącego twarzą do symbolicznego ujęcia wymiaru, zarysowującego się w tle reliefu. " - piękne masz to słownictwo, takie bym powiedziała "barokowe", świetnie pasuje do klimatu...

    "Widziała jednak jego irytację uwydatnioną dodatkowo przez szalejący pod długą szatą ogon. Zwijał się i skręcał raz w jedną, raz w drugą stronę niczym konający w katuszach wąż, mający lada moment wydać swe ostatnie tchnienie i paść trupem na trawę." - kurcze, świetne...

    "— Wybacz. —Rzekła, nie patrząc na półdiabła. " - brak spacji po drugim myślniku
    "— Jeśli tylko będzie jakiś 'następny raz'. —Stwierdził sardonicznie Rosher" - tu podobnie brak spacji

    Niesamowite masz te opisy. Tworzą swoisty klimat, nieziemski. Rewelacja, jak dla mnie. To twoja mocna strona.
    Pozdrowionka :)))
  • Kim 23.06.2018
    Ahhhh, Dziękuję bardzo Agu, za komplement. Cieszy mnie, że komuś przypadły do gustu moje opisy. Czasem lubię się w nie zatracać :) Błędy oczywiście poprawione już dawno. Komentarz się tylko nieco opóźnił :)
  • Elorence 03.04.2018
    I to się nazywa dobra fantastyka, Kim. Masz nieziemskie opisy i czytając, widzę siebie wśród bohaterów. Zajebiste.

    Kurde, ja chyba lubię czarne charaktery. Znowu kibicuję komuś, kto ma swoje za uszami :(

    Pozdro, Kim :D
  • Kim 23.06.2018
    Dużo osób ma słabość do czarnych charakterów. Te dobre postaci są zwyczajnie nudne. Dzięki za komentarz, pozdrawiam!
  • Canulas 18.04.2018
    Kurde, chciałem obadać 10 część, a sie okazało, że nie czytałem jakimś cudem 9.

    Dziwne. Albo dosprawniłaś, albo nie wiem. Nic mnie nie uwiera.

    "Owa sztandarowa trójka przewijała się w dalszych scenach z trzech kolejnych kwater, ukazując miłosny wątek czarnomaga z białomagiczną kobietą będącą najbliżej „Władczyni”." - to ładne.

    "Wizją przyszłości, gdzie białomagowie zostają wygnani z miasta pozostawiając całą spuściznę czarnomagicznm mieszkańcom," - w czarnomagicznym się zjadło y.

    Gęsty opis Ci powiem. Dla mnie "zbyt". Pierwszy dialog jest daleko.
    Ps. Chcem Clarise.

    " Widziała jednak jego irytację uwydatnioną dodatkowo przez szalejący pod długą szatą ogon. Zwijał się i skręcał raz w jedną, raz w drugą stronę niczym konający w katuszach wąż, mający lada moment wydać swe ostatnie tchnienie i paść trupem na trawę." - noo, tu gęsto, ale poziom Evereściak. Baja opis.


    "— Wybacz. — Rzekła, nie patrząc na półdiabła." - ojojoj, a czemu Rzekła z wielkiej?

    "Arella otworzyła przejście do wnętrza podziemi i zerkając na swoich mnichów przelotnie, przestąpiła próg jako pierwsza." - wyrzuciłbym "przelotnie".

    "Po przebyciu tysięcy metrów zawiłych korytarzy" - i takie ogólne pytanie odnośnie tych metrów. Czy w takim uniwersum ta jednostka jest zasadna? Noo, tak pytam.
    Część ok, ale... Cla-Rise.
    Ciao.
  • Kim 18.04.2018
    Dzięki za odnalezienie literówek i innych, małych szkodników.
    Co do opisu... Napociłam się, więc nie ma to tamto. Dialogi były tutaj zdecydowanie mniej istotne. To o ten OPIS tu chodzi.
    PS. Clarise dojrzewa. Nie ma jeszcze skończonego następnego rozdzialiku :)
  • Zaciekawiony 19.04.2018
    "rzemieślnik będący autorem projektu" - jeśli pracował ręką i okiem, to raczej był wykonawcą niż autorem projektu (tak jak budowlaniec nie jest architektem).

    "bordiura z mięsiście ukształtowanych, bujnych wici i [z] wyrastającymi z nich pąkami róż."

    "Wokół niej zgromadziło się dziewięciu innych odzianych w szaty postaci" - dziewięć

    Myślę, że dałoby się w ramach opisu wydzielić jeszcze dwa akapity, co poprawi czytelność tekstu. Jeden zaczyna się od "w pierwszej kwaterze..." następny od "Lewe skrzydło drzwi"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania