Poprzednie częściKret

Kret część 5

– Wstawaj krecie, wstawaj do jasnej cholery – wycedził przez zęby jeż.

– Co się stało? – zapytał zaspany kret.

– Nie ma wiewióra. Ten chuj z góry musiał go uprowadzić w nocy, jak smacznie spaliśmy. Sprawdziłem jego łóżko – nie było go tam, potem poszedłem do kuchnii, ale tam tylko glizdy i dżdżownice. Przeszukałem wszyskie korytarze, o mało nie zabłądziłem. Na szczęście przyjacielu głośnie chrapanie niesie się po korytarzach takim szerokim echem, że mogłem znaleźć twoją sypialnię.

– Co?!

– Musimy przygotować się na najgorsze. Pewnie teraz jest torturowany albo co gorsza, już nie żyje. A ja mu pożyczyłem pieniądze…Trzeba się zabarykadować albo wykopać tunel ucieczkowy.

– Nie będziemy niczego kopać, dopiero się wprowadziłem i nie będę się wyprowadzał. Ty myślisz, że ten dom to znalazłem na ulicy? Że był za darmo? Oszczędności życia władowałem w tę norę, nie zamierzam tak szybko jej opuszczać. Wyruszymy na akcję ratunkową. Nie zostawia się przyjaciół w biedzie, nawet jeśli zna się ich tylko tydzień. Przyjaciele to przyjaciele.

Nagle z góry rozległy się niepokojące dźwięki, ktoś właśnie wchodził do kopca.

– Pss.. bądź cicho. Trzymam metalową łopatkę pod łóżkiem, na wypadek, gdyby zachciało mi się nagle kopać w nocy. Podaj ją szybko.

Jeż schylił się i zajrzał pod łóżko, gdzie oprócz łopatki znajdowały się inne przedmioty, w tym stare śmierdzące skarpety, czasopisma o wystroju nór, czy niedojedzony żuk. Jeż nie był z tych francuskich jeży, których takie rzeczy wzbudzają odruchy wymiotne. Żwawo sięgnął po łopatkę, beszczelestnie podając ją kretowi.

– Słyszysz? Już jest w przedpokoju – wycedził przez zęby kret. Tam mamy go szanse zaskoczyć. Jak będzie przechodził z przedpokoju do holu, to zaczaimy się na rogu i wtedy go ogłuszymy.

– Dobry plan.

– Wiem, że dobry, bo mój.

Jeż nigdy w życiu nie widział tak energiczne poruszającego się kreta. Na powierzchni wydawał się ociężały i powolny. W zakamarkach korytarzy poruszał się niczym ryba w wodzie. Schowali się za róg, czekając na intruza. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Zbliżał się, coś za sobą wlókł, jakby worek. Oprócz dźwięku kroków, coś ciężkiego szurało po ziemi.

– Za chwilę będzie nasz – mówiąc to kret zrobił soczysty zamach. – Jeszcze troszeczkę.

Czuli jego oddech.

Wyskoczyli zza rogu. Kret zamachnął się, krzycząc.

– Giń kurwo!!!

Przed jego oczami stanął Sebastian z workiem pełnym szyszek. Źrenice w oczach Sebastiana rozszerzyły się do monstrualnych rozmiarów. Jednocześnie ciało skuliło się w środku, aby być przygotowanym, że zostanie brutalnie zmiażdżone przez metalowe narzędzie.

– Kurwa!!!

Kret dosłownie w ostatnim momencie zdołał zatrzymać cios i łopata zawisła bezwładnie w powietrzu.

– Sebastian, przecież Ty nie żyjesz. Zostałeś porwany i brutalnie zamordowany – wykrzusił zszkowany jeż.

– Ja pierdole. Prawie Ciebie zabiłem – wysapał kret.

– Chyba popuściłem. Dajcie mi usiąść. Co się stało? Czemu krecie trzymasz metalową łopatę w łapie? – zapytał przeraźliwie zaskoczony wiewiór.

– Myśleliśmy, że ten bandyta z góry uprowadził Ciebie w nocy, a teraz po nas idzie. Nie mogliśmy cię nigdzie znaleźć – wytłumaczył kret.

– Byłem na porannym zbieraniu szyszek – odparł zirytowany Sebastian. Zobacz, jakie znalazłem duże okazy – mówiąc to, wskazał łapką na pełny worek zdobyczy.

– Mówisz, że w okolicy wprowadził się psychopata, a Ty jak nigdy nic, zbierasz sobie szyszki z rana? Krecie, podaj mi łopatę. Dokończę to, co powinieneś zrobić, bo nie wytrzymam z tym idiotą – wykrzyczał wkurwiony jeż.

– Daj spokój, ma nauczkę. Zobacz jak się przestraszył, cała kita mu stanęła bokiem – Kret ewidentnie wziął Sebastianę w obronę.

– Nie tylko kita, ale nie drążmy tematu – odpowiedział zawstydzony Sebastian.

– Racja, zapraszam na jajecznice z dżdżownicami. A po wspólnym śniadaniu ruszamy na ekspedycję, na powierzchnię – to mówiąc kret, wskazał łapą w kierunku kuchni.

– Dla mnie klawo, ale do jajecznicy. Masz coś na zwilżenie gardła, krecie? – zapytał zawiadacko jeż.

– Cos tam powinno jeszcze być.

– Czemu Ty zawsze musisz chodzic nawalony jeżu – westchnął wiewiór.

– A Ty, zawsze musisz się czepiać. Poza tym, to jest przyjemność, a nie nałóg. Ja, do twoich szyszek nie wsadzam nosa.

– Lepiej, jakbyś nie wsdzał, bo się jeszcze pokłujesz.

– Koniec tych waśni. Marsz do stołu. Nie mamy całego ranka, żeby się kłócić – oznajmił pojednawczo kret.

Po wspólnym śniadaniu, cała trójka dzielnie wyszła z kopca na powierzchnie, aby zobaczyć, co robi ich nowy sąsiad. Widok, który zastali, przeraził ich doszczętnie.

– Ty, krecie, co mu jest? Zrobił się cały czerwony na twarzy, jak stanął przy tym aucie, i te odgłosy wydaję jakby szykował się do bitwy, bo na pewno to nie okrzyki godowe.

– Nie wiem. Pewnie wkurzył się, że przebiłeś mu wszystkie opony od tego wielkiego pojazdu.

– To chyba niedobrze dla nas, ale zasłużył na to. Z drugiej strony, było ciemno. Wątpie, aby nas widział. Sam się prosił o biedę, jebać go.

– Jebać, czy nie jebać, ważne, żeby nie skojarzył, że to my.

– Patrzcie, drugi człowiek przy siatce – krzyknął spostrzegawczo wiewiór.

– Oooo, chyba będą się bić. Widzicie jak ten wąsacz napiera na niego? Idzie jak rozpędzony dzik.

– Takie kino u nas w lesie. Szkoda, że nie wziąłem szyszek ze sobą, bym mógł je teraz smacznie schrupać.

– A teraz, co się dzieje? Mieli się bić, tamten wąsacz parł do drugiego jak wściekły żubr, a teraz się godzą. Idą w naszym kierunku, schowajmy się w krzaki!

– Widać jeżu, że nie miałeś wiele do czynienia z ludźmi.Gdy mieszkałem w stolicy, to widziałem aż za dużo. Ludzie są dziwni. Są skryci i podstępni, chowają uczucia. Szczególnym ich rodzajem są Polacy. Oni potrafią od miłości, do nienawiści przejść w przeciągu paru chwil. Nigdy nie wiesz, czy będą się teraz, akurat bratać przysięgając dozgodną przyjaźń, czy wyzywać od najgorszych.

– Patrzcie, idą na werandę, siadają. Jeden nagle schował się w domku. Wrócił z butelką wypełnioną przeroczystym płynem. Oboje wlewają ciecz do gardeł, chyba im smakuje, bo od razu biorą kolejną porcję płynu. Widzicie jacy są radośni?

– Może to jest takie ludzkie jeżynowe wino, kto wie? Robię już trochę w winach, ale z taką substancją jeszcze nie miałem do czynienia.

Nasza trójka przyglądała się bacznie, jak Mirek z Henrykiem konsekwentnie opróżniali szklanie naczynie z jego zawartości.

– A może byśmy zwinęli nieco tego napoju, co pili tak łapczliwie?

– Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Samemu mnie kusi, aby spróbować ludzkiego odpowiednika wina jeżynowego, ale zrobimy to, jak opuszczą werandę. Sam zobacz, jaki na niej panuje bałagan. Nie ma możliwości, żeby czegoś nie zostawili.

– Racja, Ty to jednak masz obycie w dzisiejszym świecie – odpowiedział z estymą jeż.

Czas mijał, a Mirek z Henrykiem, z każdą chwilą stawiali się coraz głośniejsi w swojej biesiadzie.

– No, nieźły cham z twojego sąsiada. Tak się ordynarnie upijać w ciągu dnia. Jeszcze brakuje, żeby nasrał na twoje kretowisko, to byłaby wisieńka na torice – skwitował jeż.

– Co zrobisz, nic nie zrobisz, taki kraj. Trudno trafić na porządnego człowieka, a co dopiero na porządnego sąsiada – stwierdził pesymistycznie kret.

– Wstają, ale idą tak, jakby chcieli, ale nie mogli. Widzicie, jak się kołyszą? Jak latawce na wietrze – spytał badawczo wiewiór.

– Takie zachowanie tylko potwierdza, że powinniśmy jak najszybciej zdobyć ten napój – oznajmił jeż.

– Nie tak szybko, niech odejdą jeszcze trochę. O, właśnie wyszli. Ciekawie, gdzie poleźli. (+ A) w sumie to nieważne. Ruszajmy, nie wiadomo kiedy wrócą.

– Dobra nasza. Patrzcie, jaki tu panuje syf, a ja myślałem, że u mnie jest problem z porządkiem. Brakuje tutaj jeszcze kurwy i tańczącego pingwina na środku.

– Uważajcie, żeby się do niczego nie przykleić. Może to tak przygotowane na wypadek intruzów.

Nagle, rozgległ się głuchy brzęk upadającego szkła.

– Co do jasnej cholery?!

– Przepraszam, to moja wina. Niechcący potrąciłem butelkę kitą.

– Znalazłem, pomóżcie mi się wdrapać na stolik – krzyknął jeż.

Stolik był równie ubrudzony, jak reszta otoczenia drewnianego domku, nawet jeszcze bardziej. Po wstępnym rekonesansie jeż, z dumną w głosie oznajmił.

– Mam tutaj nasz towar. Ile bierzemy? Całą, czy odlewamy, żeby się nie zorientowali?

– Bierzemy w całość, nie będziemy się rozdrabniać. Widziałeś, w jakim stanie wychodzili? Pewnie, ledwo wiedzieli jak się nazywają, a co dopiero pamiętać takie szczególy ile zostało. Polacy mają tak, przynajmniej ci z Warszawy, że lubią chwalić się, ile wypili, ile to flaszek obalili i jak bardzo stracili nad sobą kontrolę. Ten naród potrzebuje sukcesu, a że mają ich tak mało, bo najwięcej energii spożywają na kłóceniu się lub knucie, dlatego papież czy Lewandowski jest tak im potrzebny. Przez chwilę mogą poczuć się, że są lepsi, siedząc cały czas w swoim szambie po szyję. Nie ma co filozofować. Bierz flaszkę, wracamy do nory.

Z naturalnych przyczyn, z całej trójki najszybszy był wiewiór. Mimo, że nie grzeszył intelektem, to potrafił szybko przemieszczać się po lesie, znacznie szybciej od pozostałej dwójki.

– Krecie, mamy kłopoty.

– Co znowu się zdarzyło? Ja z wami osiwieję!

– Zobacz sam, ktoś rozdeptał nam wejście do nory.

– Cholera, jednak musieli nas zauważyć.

– Zauważyli, albo przez przypadek rozdeptali. Sam widziałeś w jakim stanie szli w kierunku furtki.

– Mam zapasowe wejście, każde porządne kretowisko ma dwa wejścia na wszelki wypadek – oznajmił dumnie kret.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • befana_di_campi 25.10.2020
    Uhahałam się :-D :-D :-D
  • kigja 09.11.2020
    Hahahaha
    Świetny odcinek ?

    A ten fragment, to cała prawda i tylko prawda:

    Ten naród potrzebuje sukcesu, a że mają ich tak mało, bo najwięcej energii spożywają na kłóceniu się lub knucie, dlatego papież czy Lewandowski jest tak im potrzebny.

    Na budzący się poniedziałek chwila z powyższą treścią, to niezapomniane przeżycie.
    Gwarantowany humor ns resztę dnia?
    Czekam na kolejną część.

    Pozdrawiam
  • Kuba Staliński 20.12.2020
    Bardzo dziękuje za pozytywną opinie :D. Kolejna część, pewnie będzie po świętach. Mam dużo obowiązków niestety, więc na pisanie zostało niewiele czasu, ale po takich komentarzach, aż chce się pisać :D.
  • kigja 12.07.2021
    Mam pytanko:
    Czy definitywnie przststałeś pisać o krecie i jego kumplach?
    Bo jeśli tak, to wielka szkoda...
    :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania