LBnDrabble nr 34_Koń
– Podwieziesz? – Z mroku wyłoniła się niewysoka postać.
– Nie. Wyglądasz jak diabeł. A ja wożę tylko królewny.
– Podwieź, bo pożałujesz.
– Nie.
– Podwieź!
– Nie!
– No to umrzesz. Umrzesz, jak twój koń pierdnie trzy razy!
Dorożkarz ruszył, śmiejąc się.
Nagle... koń pierdnął.
Po godzinie drugi raz.
Fiakier ściągnął lejce, zeskoczył z niskiego kozła, ułamał grubą gałąź przydrożnego drzewa, wyciosał kołek i wsadził koniowi w zad:
– Jazda!
Minęła godzina. Kołek, wyparty siłą gazu wyskoczył stamtąd jak z armaty i trafił woźnicę między oczy. Ten padł martwy.
– Zaczarowana dorożka? – mruknął koń. – Zwykła drynda!
Komentarze (31)
mimo tego, żeby nie podwiózł. Jednak dopełnienie dorożki zaczarowane, co jasno jasno i dobitnie, dał do zrozumienia koń?.
Pozdrawiam:)
Pozdrawiam :)
Samospełniająca się przepowiednia, wynik błędu, że w ogóle się wierzy w przepowiednie. Na tyle osób, które się po świecie włóczą i które maja potrzebę mówienia, zawsze znajdzie się wśród nich taka, której słowa będą pasowały do jakiegoś zdarzenia w przyszłości. Zostanie ta osoba okrzyknięta wtedy wielkim ekspertem.
A kiedyś na zajęciach z socjologii graliśmy w taką grę: jeden student był „kierownikiem” i miał za zadanie wybrać trzech innych „podwładnych”. Zadaniem podwładnych było rzucanie piłeczką do wiaderka. Po jednej kolejce kierownik miał zdecydować, czy rzucający dostają drugą szansę, czy się wymienia ich (jednego, dwóch lub trzech) na innych.
Po pierwszej kolejce jeden z podwładnych trafił do wiaderka, dwóch nie. Kogo się wymieniło? Tego co trafił. Czemu? Przecież trafił, był ekspertem. Nie, nie był. On wyczerpał swój limit szczęścia ;)
Myślę, że szczęśliwym może być tylko ten, kto w ten limit nie wierzy i nie zastanawia się, czy już go wyczerpał, czy jeszcze nie.
Na szczęście profesor nie zjechał mnie za to, bo takie tłumaczenie mieściło się też w jego rozumowaniu ;) I to się rzeczywiście potwierdza w życiu. Suma szczęścia i pecha jest mniej więcej stała, te zjawiska się równoważą i jak komuś raz dopisało szczęście, to lepiej postawić na to że teraz dopisze ono komuś innemu, niż że znów odszuka tę samą osobę.
Pomijamy tutaj postać Gogusia Kwabotyna z komiksów o Kaczorze Donaldzie :)
Jak to ktoś mądrze powiedział, Kipling ten od Księgi Dżungli bodajże: Przygotuj się na szczęście i na pecha i obu tych oszustów traktuj jednakowo.
To urywek wspomnienia o N. :
Wracam z urlopu, a tu wiadomość o śmierci N. Zaskoczenie. I ta pospolita refleksja, że dużo za wcześnie. Nasza pierwsza rozmowa, kiedy to po przyjściu do firmy postanowił w ciągu tygodnia wszystkich poznać i zapamiętać ich imiona. A następnego dnia - cześć, pani Małgorzato i uśmiech. Cześć, panie N.
I jeszcze fragment z mojej najlepszej, obrazkowo - filmowej pamięci. Idzie korytarzem, porównuje dwie notatki. Kartka w lewej, kartka w prawej, tekturowa teczka pod pachą. Czyta. Po chwili jedną kartkę wkłada do teczki, a drugą gniecie w dłoniach, robi z niej kulkę, a później staje na palcach i rzuca do kosza. Mała, papierowa piłka zgrabnym łukiem pokonuje czterometrową odległość i wpada w sam środek rozpiętej, niebieskiej folii. Wtedy dostrzega mnie, wymieniamy uśmiechy, kłania się jak aktor na scenie, który piórami kapelusza zamiata deski, i za moment, już wyprostowany i dumny, jeszcze raz szeroko, szczerze się uśmiecha. Więc odwzajemniam ten uśmiech i cichutko, a właściwie bezgłośnie biję mu brawo.
Zakończenie zaskakuje, po tym jak wcisnął koniowi... to ja tylko o tym biednym koniu myślałem. Nie mam uprzedzeń do diabłów, one zawsze mają jakąś wiedzę.
Literkowa
Rozpoczynamy głosowanie. Czytamy, komentujemy i głosujemy według zasady: 3 - 2 - 1 - plus uzasadniamy dlaczego?
Głosujemy do 31 października /niedziela/ godz. 23.59
Dziękujemy za udział i zapraszamy do zagłosowania.
Literkowa
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania