LBnP 44 Memento
Byłem tam, gdzie przenikają się wschód i zachód, a słońce malowniczo lawiruje pomiędzy architekturą, dumnymi szczytami i widmami – w konglomeracie obrazów, istnienia i zdarzeń. Trwałem wśród serpentynowych dróg, miast bez dusz i pól uprawianych strachem. Stukałem w drzwi pokryte zieloną farbą i gościłem w gajach oliwnych, grzecznie nie zauważając głodu i lęku.
- Kochanie i co ty na to?
- Nic.
- Anna opowiadała, że tam jest pięknie, bajecznie. Hotel czterogwiazdkowy z basenami i widokiem na morze, czysta plaża, masa kawiarenek, i przepiękne, klimatyczne miasteczko… Dlaczego jeszcze tam nie pojechaliśmy?
- Jest tyle innych klimatycznych miejsc.
- Przecież to tylko tydzień i pieniądze niewielkie. Na dodatek Klara będzie na obozie jeździeckim.
- Jeszcze trzeba tam dziecka, dziewczynki…
- To naprawdę jest okazja.
- Wierzę, okazje potrafią wykorzystywać jak mało kto.
- Proszę cię, zgódź się. Mam foldery i film promocyjny, wieczorem możemy wspólnie obejrzeć. Wiesz, że mógłbyś tam nurkować? Wypożyczają sprzęt akwalungowy, Jacek już się cieszy, obiecał Annie, że ją też nauczy.
- Jak jest basen, należy go użyć…
- Co masz na myśli?
- Ktoś tak powiedział po wszystkim.
- Nie rozumiem…
- I lepiej.
Marsz w kompletnym rynsztunku kilkukilometrową plażą z drobnym białym żwirem dawał w kość. Eksploracja okolicznych gajów oliwnych i winnic w pełnej gotowości zmysłów rzucała się na mózg, nawet zanurzenie głowy w krystalicznie czystej wodzie nie przynosiło ulgi. Każda emocja i stres zapisywały się w ciele, instynkt przetrwania działał dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Jest wreszcie ten pierdolony hotel.
- Widzę.
- Wydaje się luksusowy.
- Wydaje.
- Chłopaki muszą odpocząć.
- My też.
- Myślisz, że w barze jeszcze coś zostało? Czy wychleli wszystko…
- Zero picia.
- Dobra, dobra, tak sobie tylko myślę. Kurde, fajne miejsce, takie klimatyczne. Droga jest zajebista, mieli fantazję tak ułożyć ją z tego kamienia. Ty, ten hotel to jakiś zabytek, wygląda jak jakiś pałac.
- Tu są same zabytki.
- No i git. Poleżymy pod palmą i popijemy travarki jak jacy Grecy albo inni Rzymianie. Kilku Holendrów ostatnio się naćpało, chyba nie wytrzymali ciśnienia. Może też trochę powinniśmy… odreagować.
- Uznajmy, że nie słyszałem tego.
Widziałem rzekę, której nurt płynie w rytm dawnych dni i nut, uschniętego feniksa z modrym płatkiem, a przede wszystkim rozkład – żywy i wykreowany, jednakowo boleśnie konkretny. Spotkałem pewne siebie twarze z klisz, kurewsko bliskie i swojskie, a zarazem obce i wściekle łaknące krwi jak nigdy dotąd. Osoby ekstrawagancko ubrane w generalskie epolety, z twarzami wymalowanymi emocjami – pogardą, zgrozą, strachem, współczuciem i w tę najokrutniejszą z nich – fascynację nimi wszystkimi. Paradoks czy człowiecza natura?
Rzeczywistość, zło i urzekające krajobrazy; front i resztka życia codziennego tworzyły mozaikę nie do wytrzymania.
- Kochanie, zamówiłeś stolik?
- Tak.
- Antek zaręczył się z Grażynką, będę świadkową.
- Cieszysz się?
- Bardzo. Przecież to moja siostra. Dobrze, że w końcu się ustatkowała.
- Ustatkowała… Ciekawe na jak długo.
- Jesteś niemożliwy! Antek jest idealnym dla niej partnerem.
- A ona dla niego partnerką? Nie znosi żadnych ograniczeń. Dostaje, co chce i nie zna słowa „nie”.
- Przesadzasz. Kiedy pojawią się dzieci, na pewno spoważnieje.
- Na pewno… Uważasz, że tak po prostu zrezygnuje z pracy w firmie i brylowania w wielkim świecie biznesu?
- W tych czasach, to żaden problem pogodzić rolę rodzica i szefowej marketingu.
- Jasne…
- Stać ich na wszystko, nianię, dobrą szkołę, przeprowadzą się do domu rodziców, a tam wielki ogród wprost idealny dla dzieci. Pamiętasz, jak nasza Klara po nim buszowała?
- Co do tego ma Klara?
- Co cię ugryzło? Czepiasz się wszystkiego od rana.
- Nie czepiam się, tylko wolałbym zostać w domu z tobą i Klarą.
- Nie poznaję cię. Kiedyś byłeś bardziej chętny do rozrywki, teraz najlepiej nie ruszałbyś się nigdzie. Chyba że z Jankiem na piwo do pubu. O czym tam rozmawiacie? Czy on kiedyś się uśmiecha, żartuje?
- Kiedyś był wesoły, nawet radosny.
- Nie wierzę. Pewnie przez to ponuractwo odeszła od niego żona. Czasami aż się go boję. Dobrze, że już do nas nie przychodzi.
- On też tak woli.
- Widziałam te jego bliźniaczki, piękne młode kobiety z nich wyrosły. Jedna już wyszła za mąż i spodziewa się dziecka. Jak tak dalej pójdzie, staniesz się jak on. Nagle domator się z ciebie zrobił.
- Dziwisz się? Większość roku nie ma mnie w domu, chciałbym pobyć z rodziną.
- Rodzinie nic się nie stanie, gdy wyjdziemy tu i tam. Za chwilę będą mówić, że stałeś się odludkiem… na dodatek zgorzkniałym odludkiem, albo, co gorsze, pomyślą, że wynosisz się i wyżej srasz…
- Wulgarna jesteś.
- Oj, przecież tak się mówi. Życie jest za krótkie, żeby siedzieć w domu jak jacyś emeryci.
- Przecież wyjeżdżamy dwa razy w roku, a ty z Klarcią nawet częściej. Wybacz, taką mam pracę.
- Ale tam jeszcze nie byliśmy, właściwie nawet w tamtym rejonie nigdzie nie byliśmy…
- Bo tam nie ma nic ciekawego.
- A na pustyni jest? Piach i piramidy, i znów piach…
- Zwrócę uwagę, że ostatnio byliśmy w Meksyku i Stanach.
- Chodźmy już lepiej, bo się spóźnimy.
- Nie ma jeszcze taksówki.
- Znowu zrzędzisz? Jak wyglądam?
- Świetnie.
- Tylko świetnie?! Wiesz, ile kosztowała ta sukienka? Mężczyźni! Cały dzień spędziłam u kosmetyczki, na pazurach i cudem udało mi się dostać do tego młodego fryzjera. Jest taki oblegany… A wiesz, że on czesał w telewizji?
- Co?
- Co co?
- Co czesał w tej telewizji?
- Nie co tylko kogo. Prezenterki i celebrytów.
- I co z tego, poza tym, że pewnie kasuje jakąś kosmiczną kwotę za artystyczny nieład?
- Boże, na jakim ty świecie żyjesz? Czy jest coś dla ciebie ważne?!
- Ty i Klara, dom, spokój i cisza.
- I jeszcze kapcie i krzaki w ogrodzie. Wyobraź sobie, że są inne rzeczy, bez których człowiek nie może się obyć.
- Są. Jedzenie i woda, i dach nad głową.
- Praktyczny do bólu. Koniecznie chcesz mi zepsuć ten wieczór. Nie rozumiesz, jak ważne są układy i znajomości?
- Wiem doskonale…
- O, jest taksówka, wychodźmy wreszcie.
Czułem żal, nicość, trwałem w nikczemności braterstwa, uwznioślonych słów i cynizmu ekranów, a wszystko w obliczu gasnących nadziei i utraconej wiary.
- Wiesz, że normalnie to całkiem fajny gość?
- Normalny… Blondyn, przystojny, uśmiechnięty, syty i wyluzowany. Rozwaliłbym go tu i teraz.
- Też bym z nim nie gadał, tylko pociągnął serią. Mam go na celowniku. Pociągnąć?
- Opuść broń. Też nie rozumiem, po cholerę z takimi negocjować? Świat byłby mniej wredny.
- Założę się, że kiedy się tu z nim bawimy jak matka z łobuzem, w obozie dziesiątkują jeńców.
- Nic nie zrobisz.
- Wiem i to mnie najbardziej wkurwia.
- Spałeś?
- W tym hotelu?
- No…
- Nie.
- Też nie mogłem.
- Miejscowi mówią, że to „obóz gwałtu”. Te same łóżka, cywile pozmieniali tylko materace… podobno pozmieniali.
- Na posadzce atrium nie zmyli do końca krwi, wżarła się pomiędzy kamienie. Rozstrzeliwali tam mężczyzn i chłopców, a kobiety z desperacji skakały z okien.
- W takim miejscu trudno zasnąć.
- Pojebane to wszystko. Szefie, myślisz, że tu się jeszcze kiedyś da żyć?
- Może...
Czyniłem dużo dla innych, nic dla siebie. Wypaliłem wnętrze pod doświadczenie istnienia.
Nabyłem umiejętności, sprawności, braku poczucia winy i szybkiego zapominania. Oduczyłem się wdzięczności, błogiego spania, współczucia i jutra.
Poznałem przemoc, segregację, narodziny nienawiści i bezinteresowną rzeź. Konia z rzędem temu, kto wie o tym, że każdy posiada w genach pierwiastek nekrofili, by z determinacją dążyć do puszczenia z dymem własnego domu, połaci świata i umiejętności tańczenia walca ze śmiercią na gruzach człowieczeństwa. Też nie byłem inny - całopalenie stało mi się obojętne.
- Tato! Czemu się nie zgadzasz?!
- Jest późno, będziesz wracała po nocy.
- Ale będzie nas sporo, wrócimy wszyscy razem, przecież to całkiem niedaleko!
- Sporo to nie argument.
- Tato! Proszę, mama mi pozwoliła.
- Ale ja się nie zgadzam. W nocy, bez opieki, to zbyt niebezpieczne.
- Weź, jakie niebezpieczne? Przecież będziemy całą paczką. Zjemy lody, pogadamy, pośmiejemy się, a później chłopaki nas odprowadzą. Będę z Moniką i Anastazją. Co się może stać?!
- Tylko lody? Piwa i papierosów nie? Mogą was napaść jakieś typki, pobić, zgwałcić, zabić…
- Tato, na jakim ty świecie żyjesz?! Tak, lody i piwo bezalkoholowe - przynajmniej ja. Jest lato, ciepło, wszyscy się bawią, cieszą życiem, a ja mam w domu siedzieć. Życie jest niesprawiedliwe!
- Pozwól jej, niech idzie. Znam jej przyjaciół i ich rodziców. W razie potrzeby, wiem też, gdzie jej szukać.
- Mamo, nie możesz mi zrobić obciachu, mam już szesnaście lat!
- Powiedziałam tylko, że w razie czego. Mogę po ciebie podjechać.
- Boże! Za kogo wy mnie uważacie? Za dziecko?! Jestem już prawie dorosła.
- Prawie… Dobrze to powiedziałaś. Jesteś atrakcyjną smarkulą, na którą czyha wiele niebezpieczeństw. Po świecie chodzi tylu zboczeńców…
- Tato, moi kumple to normalni ludzie, z normalnych domów.
- Marku, to akurat prawda.
- Ci pozornie normalni są najgroźniejsi.
- Zwariowałeś! Chcesz mnie zamknąć, nie masz prawa!
- Nie odzywaj się w ten sposób do ojca!
- Nie chcę zamknąć, martwię się i chcę chronić.
- To jego wina, jest okrutny i ogranicza mnie, nie pozwala na nic. Nie jestem już dzieckiem, a on nie zna życia!
Co mnie to wszystko obchodzi! Każdy ma gdzieś, co się z nimi stanie, a ja mam karku nadstawiać? My mamy? Czy jeszcze wiem, na jakim świecie żyję? Czy znam życie? Ja pierdolę!
- Co robimy?
- Nic, obstawiamy „rozmowy” i czekamy.
- Na co czekamy?
- Na rozkazy z góry.
- Słyszałeś, że ten dupek ma harem z chłopcami?
- Słyszałem. Janek masz fajka?
- Mam. Zapalmy, inaczej chyba rozsadzi mnie od środka. Nasi waleczni sprzymierzeńcy ponoć bywają w takich miejscach. Myślisz, że od nas też ktoś?
- Na pewno nikt z naszego oddziału.
- Mało mówisz.
- A co mam mówić, wojna to wojna.
- Byłeś tam, widziałeś.
- Nie chcę, o tym gadać.
- Może właśnie powinieneś. To twój oddział odkrył te masowe groby.
- Odkryliśmy, śmierdziało.
- Nie to nie, nie musisz mówić.
- Co chcesz usłyszeć? Jak krzyczą martwe ciała torturowanych przed śmiercią nastoletnich chłopców i ich ojców? A może bezgłośne błaganie dwunastoletnich dziewczynek i kobiet gwałconych przez ich do niedawna sąsiadów? Nie jestem w stanie nawet pomyśleć, co przeżywały kobiety na specjalnych farmach zmuszone do donoszenia ciąż po wielokrotnych gwałtach, podczas których powtarzano im, że będą rodziły ich dzieci, małych czetników. Chciałbyś mówić o zamykanej bramie tuż przed ciężarną czternastolatką, przed rozhisteryzowanymi matkami z gromadką wynędzniałych dzieciaków i zagłodzonym starcem, który, nie wiedzieć czemu, chronił równie wynędzniałego łaciatego psa na sznurku? Chcesz rozmawiać o paru dupkach w garniturach i w klimatyzowanych gabinecikach z dala od smrodu, upału, krwi i rozpaczy, rozprawiających z oprawcami tych nieszczęśników o rozejmie? Słyszałeś, jak mądrale z dala licytują niczym na bazarze liczbę ewakuowanych osób z tego a nie innego rejonu? Może masz pomysł, jak później nie patrzeć w oczy biedaków takich jak ci zza bramy, że nie ma tu już dla nich miejsca i powiedzieć im "won" do obozu mordowni? Umiesz opowiedzieć o matowych źrenicach wykrwawionej niedoszłej matki leżącej z rozprutym brzuchem między wrakiem Zastawy a Renault pięć, a nawet tego jebanego, zastrzelonego łaciatego kundla? Masz? Bo ja, kurwa, nie mam odwagi ani pomysłu! Rozumiesz?! Nie mam! A skoro nie mam, to nie gadam. Robię, co mi każą i udaję, że mnie nie dotyczy, dopóki się nie wpierdolę na minę, albo w kocioł.
- Marek, spokojnie, tak tylko chciałem…
- Pobędziesz dłużej, to nie będziesz chciał.
- Chcę tylko zarobić na wykończenie domu, niedawno urodziły mi się bliźniaczki.
- Gratuluję.
- Jak wrócę pewnie będą już chodziły i trochę mówiły.
- Pewnie tak.
- Niedobrze, że nie będzie mnie przy nich w tym ważnym czasie. Wynagrodzę im za to później, niczego nie może moim dziewczynkom zabraknąć, będą miały wszystko, o czym tylko zamarzą. Na wszystko zarobię.
- Wiesz, co my tu robimy?
- No… chyba tak. My stabilizujemy, inni robią interesy, ogólnie wspieramy pokój.
- Można tak powiedzieć, a naprawdę zabijamy ludzi, którzy zabijają ludzi, aby przestali zabijać ludzi.
- Kurde, coś w tym jest.
- Ile i czego w tym jest, bezpieczniej nie wiedzieć.
- Szefie, trzeba trochę wyluzować, pośmiać się, zabawić, może jakiego skręta zajarać od czasu do czasu, bo nie da się nie ześwirować.
- Wesołek z ciebie.
- No, a co mam płakać? Jest czas na służbę i strach, i jest czas na zabawę i śmiech. Strach zabija.
- Zabija. Rodzi się w umyśle i tkwi jak szrapnel, kaleczy, rujnuje i nie pozwala zasnąć bez obawy.
- Filozof się z ciebie zrobił.
- Życie…
- Znasz ten kawał o doktorze i pielęgniarce?
- Nie.
- No to, na dyżur przychodzi pielęgniarka i widzi…
- Padnij!
Wiem, jak trzeszczą rozrywane tkanki i jak paraliżuje nagła cisza. Znam smak krwi i zapach wypadających jelit, ale najtrudniej jest biec z bezwładnym ciałem i zapanować nad odwetem.
Wiem, że upiory nie ścigają, ani te od penetratingu, ani grazu, nawet te od contact w., chociaż ostatnie spojrzenie ponoć jest dziedzictwem na zawsze już wpisanym w pamięć. Zebrałem sporą kolekcję tej spuścizny po „celach” trudnej historii i nie będę jej porządkował. Pozostawię w chaosie myśli, bo cierpienie sprawia bezsilność.
- Jesteś kochany, tatusiu, najlepszy!
- Miśku, wiedziałam, że to dla mnie zrobisz. Zobaczysz będzie cudownie. Nie gniewasz się, że już dwa tygodnie temu wykupiłam te wczasy, prawda?
- Mamo, tato, to ja lecę, bo wszyscy na mnie czekają. Wrócę o dwudziestej trzeciej, a jutro z Anastazją będziemy się pakowały na ten obóz. Bawcie się dobrze. Pa!
- Pa, kochanie! Uważaj na siebie.
- Klara…
- Tak wiem, tatku, zawsze mogę na ciebie liczyć.
- Na kiedy jest zaplanowany wylot?
Wróciłem za mocny, by prowadzić wojnę; za odporny, by wierzyć w wieczny pokój; za straszny, by wybaczyć, ale nie na tyle odważny, by chcieć poznać plan Stwórcy.
Tak, mam nieczyste sumienie... za intelektualistów, badaczy, hipokrytów i polityków. Za imperia czystości etnicznej i religijnej. Nie powiem już, że nie pojadę w tamtą stronę, nie zakradnę się, że umknę. Jednak nic nie należy się im ode mnie, nie chcę nic od nich. Pozostało tylko to przejmujące uczucie, gdy w świadomości wciąż kołacze się myśl, że nikt nie wygrał, nie powołał do życia świata, który byłby generatorem refleksji żyjących, że gdy inni będą się przyglądać, znajdzie się ktoś, kto przypomni o starych ranach i umiejętnościach.
Przejdę ten cholerny, kamienny most jeszcze raz.
Komentarze (142)
Więc może lepiej zrobię, jeżeli napiszę, że tekst do bani, wtedy posypią się zachwyty i słowa uznania... tak. No, jak na twoje możliwości, mogłeś bardziej się postarać i jakieś literówki widziałam, pewnie pisałeś na szybko i jeszcze szybciej wstawiłeś... nie jestem zachwycona, ale czwórkę mogę postawić, trochę na zachętę...
Pozdrawiam.
Na wszelki wypadek dziękuję.
Gdzie mówię jedno, myślę drugie? Nie wiedziałam, że znasz moje myśli... ?
Bo może jednak ludzie mają rację, a ja nie...?
Niemożliwe!!!
Ja wiem najlepiej, a oni są przeciwko mnie!
Szkoda ich na taki zastaw.
A nawet nie pół, a cała wieś wychodzi...
A ty po jakie licho za mną lazisz... pisz swój komentarz, nie patrz na mnie.
Czytaj tekst, a nie tylko moje komentarze. Wiem, że są fajne, ale bez przesady... ?
Wyświetlił ci się dzwonek?
No więc kto tu za kim chodzi?
Zamurowało mnie...
Świetny tekst ukazujący istotę człowieczeństwa.
Dzięki Samuraju za komenta i wejrzenie :)
A słyszałem żeś ty głupi, nic nie umiesz i nie znasz się na pisaniu :)
Pierwszy akapit nieco sugerował prozę a'la poetycką, ale dialog pod nim rozwiał obawy. Proza stricte psychologiczna.
Wojna w sercu niby cywilizowanej Europy.
Bezsilność Mazowieckiego w tę historię się wpisuje.
Świetnie oddany zespół stresu pourazowego.
I jak tam wrócić, nie?
Czy można profanować turystycznym wypadem pamięć wpisaną w to miejsce?
Pytanie zasadnicze tego tekstu.
Myślę, że nie.
Pozdrawiam, szacunek za takie pisanie.
Ocena... wiadomo.
Choć nie ona jest ważna. Ale podjęty temat.
Pozdrawiam.
Dziękuję i również pozdrawiam.
:D
Idzie o paradoks kłamcy - jeśli twierdzi że kłamie, to kłamie czy mówi prawdę?
Dziękuję za komentarz.
Nie odleć Wodniak.
Tekst literacki jako stronniczy?
Ty napisałeś pracę naukową?
Jeśli opiszę historię strażnika obozowego, który był ludzki, to znaczy, że chwalę obozy koncentracyjne?
Tyle ma gość pojęcia o literaturze.
A ten ma jakieś gusta i poglądy.
Inaczej rzecz się ma w wypadku pracy naukowej. A przynajmniej powinno mieć.
Po co ci dyskusja, czy Mietek najpierw kopnął Włodka czy odwrotnie?
Gość się już wiedzą przy Janowie wykazał.
Inna rzecz że patriot nam szwankuje coraz mocniej, a offsetu do niego ani słychu, ani widu. To że bublem okazuje się, to widać już od dłuższego czasu :))
Daleko nie zajedziesz.
Nie wiadomo gdzie jest wycelowany.
Literkowa
Chyba ktoś mu podpowie.
Sam by tego nie wydukał.
On zielonego pojęcia nie ma do takich fraz.
Sądzę, że to jest to.
Za głupi jest literacko do takiego formułowania.
Fascynujące jest tylko to, że myślą, iż ktoś się nabierze.
Jakby kto nie znał jego poziomu wypowiedzi.
Zanim zaczniesz krytykować, spójrz na siebie. Do merytorycznej dyskusji trzeba dorosnąć, czego do tej pory nie uczyniłeś.
Dlatego ocenianie innych, to najgorsze chamstwo, jakie sobą reprezentujesz. I w sumie tylko tyle reprezentujesz..
Co ma liczba publikacji do bycia fałszywym? Logika się kłania, poczytaj o niej. Moja obecność na portalu służy prostowaniu kłamstw i pomówień, a jeśli chcesz zobaczyć kogoś, kto oczernia ze względu na światopogląd, to najlepszy przykład masz w patriocie.
I tyle w temacie.
Znaczy mam opublikowane rzeczy dawać tutaj? Przykro mi, umowy nie pozwalają.
Szalenie frapująca to diagnoza :)))
Ktoś zna ten stan od podszewki i szuka go u innych?
Tak sobie jednak mów, może nawet ktoś i uwierzy...?
Niektórzy prawdę biorą za chamstwo. Życie ;)
Chcesz mnie zachęcić do czegoś swoim wyśmiewaniem? Marna szansa. Nie muszę nic udowadniać anonimom :-)
Tu się nie pochlapią radośnie.
To nie jego słowa. Ewidentnie koment zerżnięty i lekko przeprawiony.
Starannie przeplatająca się teraźniejszość i przeszłość. Walka bohatera z samym sobą i demonami przeszłości,
bo tego co było nie da się wymazać, to kształtuje nas i zostaje na zawsze. Nie ma przed tym ucieczki.
Realność tekstu zrobiła wrażenie.
Pozdrawiam.
Masz rację, demony można obłaskawić, ale nigdy uśmiercić.
Dziękuję za komentarz i jeszcze raz - kłaniam się. :))
Tak dobry tekst, a zbezczeszczony wielością zbędnych, pełnych niezrozumienia komentarzy...
Podoba mi się fabuła, które w istocie jest tłem pobudzającym dwójkę bohaterów do głębszych rozmyślań.
Dialogi zwięzłe, oszczędne (za wyjątkiem jednego, który jest uzasadnionym wybuchem nieokiełznanej świadomości) i dobrze wkomponowane w opis. Obydwie formy świetnie się uzupełniają, bo opis jest w istocie monologiem bohatera. Dzięki temu całość się czyta gładko i przyjemnie.
Niektóre opisy jak na mój gust nieco przekoloryzowane i zbyt abstrakcyjne (n.p. przenikanie się wschodu z zachodem), ale chyba jestem jedynym, którego razi nadmiar przymiotników, tak typowy dla języka polskiego. Zauważyłem też kilka powtórzeń, ale to drobiazg, w niczym nie umniejszający ogólnie wysokiej wartości utworu. ☆☆☆☆☆
Co do "przekoloryzowane i zbyt abstrakcyjne (n.p. przenikanie się wschodu z zachodem)," - lubie bawić się "znaczeniami", a w przypadku tego opowiadania ten zwrot (dość popularny jako określenie przenikania się dwóch kultur) ma za zadanie wprowadzić czytelnika w rejon toczącej się akcji czytelnika, podobnie dzieje się z tym zwrotem: "Widziałem rzekę, której nurt płynie w rytm dawnych dni i nut, uschniętego feniksa z modrym płatkiem,". Nie chciałem napisać wprost - to ten i ten kraj lub region, użyć rzeczownika, który nazywa rzecz prosto i po imieniu, lubię bawić się słowem, kolorować przymiotnikami opisywany obrazek, żeby nie powiedzieć - zmuszać czytelnika do zainteresowania, do domysłów ( nurt płynie w rytm dawnych dni i nut - Dunaj) i (uschniętego feniksa z modrym płatkiem - Ramonda Serbica roślina występująca tylko w danym regionie). Cóż taki ze mnie pisarczyk, który przymiotników używa jako kredek... ;)
Dziękuję za komentarz :)
Gdybyś jeszcze mógł wskazać powtórzenia, samemu się nie dojrzy.
Dziękuję za wyjaśnienie.
Wydaje mi się, że powtórzyłeś słowo „jakiś”, lecz w dialogu nie jest to rażące. Dla pewności musiałbym przeczytać ponownie. Nie lubię wytykać takich detali, bo pomyślisz, że się czepiam. Od tego jest korekta. Może kiedyś stworzą aplikację, która nas w tym wyręczy.
(pod nosem: Kobylarz całkiem zgrabnie przebiera paluchami po klawiaturze).
A to kradnę: "grzecznie nie zauważając głodu i lęku"
Dzięki balejarzowa.
Łyżka dziegciu to moje subiektywne bardzo odczucie, gust w sumie bardziej, wybierający prostsze rozwiązania (językowe). Nie przeszkodziło mi to jednakże w czytaniu z przyjemnością. Niewątpliwie umiesz Ty pisać.
Na poważnie - Sówko bardzo dziękuję za wejrzenie, komentarz i dobre słowo.
Zdrówka życzę ;)
A co do sentymentalizmu, to już Grain Ci chyba dostatecznie rozwinął temat.
Jak coś wymyślisz i napiszesz samodzielnie, daj znać, jeśli znajdę czas, może zerknę na twe wypociny, a teraz spadaj, bo zawracasz tylko głowę.
Z panem Bogiem!
Patriota, banda poszła do swojej kałuży.
Trochę spóźniony jesteś :)))
Do czego to się ludzie nie posuną, by czytelnika ściągnąć...
I śmieszne i żałosne.
Prosiłem cię, patriot, nie zawracaj mi głowy.
Nieokiełznane mitomaństwo :)
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Autorze, czytaj i pozostaw komentarz i nagródź według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?
Głosowanie potrwa do 26 września /niedziela/ godz. 23:59
Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
P.S. pewny jest fakt że masz talent do pisania i pisania dobrych dialogów.
Pozdrawiam.
A o wojnie napisałem, bo taki temat, a że jest mi znany to czemu nie? O nie wojnie też pisałem.
Pozdro :)
Często jechali na rozkaz, albo dla zarobku.
"Można tak powiedzieć, a naprawdę zabijamy ludzi, którzy zabijają ludzi, aby przestali zabijać ludzi."… strasznie głupia śmierć.
Pozdrawiam!
Jak zwykle celnie zinterpretowany tekst. Ta rzeczywistość i tamta - z jednej wciąż nie można wyjść, a w drugą wejść, nie ma recepty na życie po - dla nikogo.
Dzięki za odwiedziny.
Dzięki za odwiedziny.
Wszystko w zakładce KONKURSY na Głównej: https://www.opowi.pl/konkursy/
albo na Profilu w zakładce o mnie: https://www.opowi.pl/profil/lbndrabble/opis
Tematy:
1) Tam jeszcze nie byłem/byłam
2) Portret w złotych liściach.
Możesz pisać na jeden lub drugi, albo ująć dwa.
Proponowany termin: szósty październik 2021- północ.
Liczymy na Ciebie!!!
Tematy:
1) Ucieczka na inną planetę
2) Pokochałam(em) wroga
Piszemy na jeden lub drugi albo w naszej pracy umieszczamy obydwa.
Forma dowolna.
Wszystko o Konkursie znajdziesz na naszym Profilu:
https://www.opowi.pl/profil/literkowa-bitwa-na-proze/opis
lub w zakładce Konkursy: https://www.opowi.pl/konkursy/
Piszemy do 30 października godzina 00.00
Liczymy na Ciebie!!!
Tematy to:
1) Biuro rzeczy znalezionych
2) Ostatni toast
Można poruszać się w jednym temacie, lub w drugim, albo połączyć obydwa.
Niech wyobraźnia poruszy wasze listopadowe wieczory.
Termin do 30 listopada [północ]
Liczymy na Ciebie!
Literkowa
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania