Poprzednie częściLeyndarmal

Leyndarmal - Rozdział 2 - Pan Lilia

Odzyskał świadomość. Jeszcze nie pamiętał, co się stało, ale bardzo dziwnie się czuł.

Powolutku otworzył oczy. Wszystko było kompletnie rozmazane, kręciło się i wirowało. Fabrisius jęknął.

Naraz poczuł delikatny, ciepły dotyk na ramionach. Szybko zamrugał oczami. Wirujący świat stopniowo zaczął się zatrzymywać, wszystko się stabilizowało.

Islandczyk ze zdumieniem spostrzegł nad sobą jakiegoś człowieka, chyba mężczyznę. Na początku nie widział dobrze jego twarzy, po chwili jednak zaczął dostrzegać coraz więcej szczegółów.

Mężczyzna miał niezwykle delikatne, niemal kobiece rysy twarzy, gładką, jasną cerę, ładne, wąskie usta i mały, zgrabny nosek. Ogromne wrażenie na Fabrisiusie zrobiły jego piękne, duże, różowo-fioletowe oczy i zapierające dech w piersiach włosy. Niemal sięgały jego ramion, były skręcone w bardzo gęste, puszyste, duże loki. Ich kolor był dość nietypowy, jak dla mężczyzny. Fabrisius zaczął się zastanawiać, który facet odważyłby się zrobić sobie coś takiego na głowie.

Włosy nieznajomego były od góry pudroworóżowe, mniej więcej od 1/3 długości mieszały się i stawały się jasnofioletowe, a same końcówki kolorem przypominały dojrzałą śliwkę. Wyglądało to naprawdę imponująco, facet musiał być fanem ekstremalnych metamorfoz.

- Wszystko dobrze?

Ten głos... Dźwięk przypominający muzykę graną na harfie. Fabrisius w jednej chwili wszystko sobie przypomniał. Uśmiechnął się.

- Tak. W porządku, dziękuję.

Usiadł na chodniku. Odgarnął z czoła jasnobrązowe fale i przyjrzał się nieznajomemu. Zauważył, że jego oczy były nienaturalnie duże, wprawdzie piękne, ale cały czas jakby szeroko otwarte.

- To pan był wtedy w zaułku? - spytał Islandczyk.

Mężczyzna pokiwał głową z lekkim uśmiechem na twarzy. Wyglądał ślicznie, trochę jak anioł z kolorowymi włosami.

- Strasznie panu dziękuję, gdyby nie pan, to...

Nieznajomy przerwał mu gestem ręki. Miał wypiłowane, prostokątne panokcie w kolorze lilii. Fabrisius był zdumiony. Ten facet chyba należał do jakiejś subkultury czy sekty. Przecież normalny mężczyzna tak nie wygląda.

Pan Lilia delikatnie wycelował w niego palcem z przyjaznym uśmiechem.

- Jestem Fabrisius - powiedział Islandczyk, czując, że robi mu się dziwnie gorąco w piersi - A ty?

Mężczyzna lekko opuścił głowę.

- Iris.

- Iris... Coś mi to mówi... Zaraz! - Fabrisius podskoczył - Iris to bogini tęczy, z mitologii!

Różowowłosy radośnie pokiwał głową.

- Ale fajnie! Tylko dlaczego masz takie raczej kobiece imię?

Iris nic nie powiedział. Zamiast tego szybko wstał, podając Islandczykowi dłoń.

- Dziękuję. Uuu...

Znowu zrobiło mu się gorąco. Ze zdziwieniem zauważył, że działo się to za każdym razem, gdy nowy znajomy go dotykał.

- Kim jesteś? - zapytał.

Iris ponownie pokiwał głową. Mocniej ścisnął rękę Fabrisiusa, delikatnie pociągając go za sobą.

Mężczyzna pozwolił zaprowadzić się do małej, przytulnej restauracji o nazwie ,,Lotos".

W środku wyglądała jak domek jakiegoś myśliwego. Na biało-bordowych ścianach wisiały wypchane głowy zwierząt i kilka dywanów, do których przyczepiona była broń strzelecka. Z sufitu zwisał staromodny żyrandol ze srebrnych kryształków.

Ciekawe miejsce. Wypchany łeb łosia nad twoim obiadem. Fantastycznie.

Fabrisius musiał jednak przyznać, że wyglądało to pięknie.

Usiedli przy stoliku z hebanowego drewna, w kącie restauracji. Byli niemal idealnie schowani za bogato ozdobioną ścianką. Iris złapał Fabrisiusa za dłoń.

- Nie chciałem z tobą rozmawiać na dworze - szepnął z przejęciem - Tam bałbym się głośno mówić. Zresztą tutaj też trochę się boję, ale będzie mi łatwiej, rozumiesz!

- Eee... Tak - Islandczyk uśmiechnął się - Dlaczego bałbyś się rozmawiać na dworze?

- To skomplikowane. Ale przede wszystkim to nie chciałem, żebyś musiał znosić wścibskie spojrzenia innych ludzi, gdyby zobaczyli, że ze mną rozmawiasz. No wiesz, raczej nie wyglądam jak wy. Ale to na pewno zauważyłeś!

Iris uśmiechnął się szeroko.

- Rozumiem...

- Dzień dobry. Co państwu podać? - spytał kelner.

- Ja proszę kawy - powiedział Fabrisius.

- Oczywiście. A pan?

Kelner nieco wymownie spojrzał na Irisa. Zwłaszcza na jego różowo-fioletowe włosy.

Fabrisius zauważył zażenowanie na twarzy znajomego. Uśmiechnął się do kelnera.

- Johan nie może mówić. Stracił struny głosowe w wypadku samochodowym.

- Rozumiem.

- Proszę, niech pan przyniesie mi tej kawy, zaraz panu powiem, czego sobie życzy Johan.

- Dobrze.

Kelner odszedł. Iris zachichotał.

- Johan! Ale jaja! Johan! Stracił struny głosowe!

- Cicho! - zaśmiał się Fabrisius - Czego się napijesz?

- Hm. Może czerwonego wina? Ale tylko troszeczkę! Ale z ciebie oszust - Iris lekko uderzył go w ramię - Johan!

Kelner przyniósł kawę.

- Proszę bardzo. Co mam przynieść panu Johanowi?

- Prosi o trochę czerwonego wina.

- Oczywiście.

- Może teraz powiesz mi coś o sobie? Cokolwiek? - spytał Fabrisius.

Iris znowu nic nie powiedział. Zamiast tego pokręcił głową i zwilżył usta winem.

- Najpierw ty. Jak poznałeś tego Amerykanina? - zapytał.

- Chciałem go spytać o drogę. Trochę się zgubiłem. Jeszcze nie byłem w tej dzielnicy Reykiaviku.

- A gdzie mieszkasz?

- W Midborg.

- Ale fajnie! - ucieszył się Iris - Mieszkasz w Śródmieściu, tam jest wspaniale!

- Byłeś tam?

- Tak, kilka razy. Chciałem tam nawet zamieszkać. Ale nie wiedziałem, czy to byłby dobry pomysł - mężczyzna zrobił smutną minę - Wiesz, tutaj mieszkam w bardzo spokojnym, cichym miejscu. Nikogo już nie dziwi mój wygląd. Ale w Śródmieściu? Ciągle nowi, nieznani ludzie, gapiliby się na mnie jak na eksponat w muzeum. Nie wiem, czy bym to zniósł.

- Rozumiem. Chyba jesteś bardzo nieśmiały, prawda?

- Tak. Ludzie są fascynującymi istotami, ale też trochę strasznymi.

Fabrisius zaśmiał się - Ale ty też jesteś człowiekiem. Uważasz się za strasznego?

Iris spoważniał. Jego i tak wielkie oczy powiększyły się jeszcze bardziej.

- Co się stało? - zaniepokoił się Islandczyk - Źle się czujesz?

- Nie - Iris pokręcił głową - Nic mi nie jest.

Fabrisius wbił wzrok w ogromne oczy znajomego. Już wcześniej zauważył ich dziwny kolor. Sądził, że to po prostu jakieś kolorowe soczewki, ale teraz zrozumiał, że to ich naturalna barwa.

- Zaraz! - Fabrisius złapał go za rękę. Fala gorąca zalała jego ciało - Czy ty jesteś tym, o kim myślę?

- Najprawdopodobniej tak - nieśmiało uśmiechnął się Iris.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • AlaOlaUla 15.12.2019
    Potrafisz rysować?
    Jeśli tak, to narysuj Pink Alien i wstaw ba t3.
    Chciałabym go zobaczyć.
  • Klaudunia 15.12.2019
    Co?
  • Klaudunia 15.12.2019
    Nie za bardzo rozumiem
  • AlaOlaUla 15.12.2019
    Niby czego?
  • AlaOlaUla 15.12.2019
    Wszystko napisałam. Bierz kredki i rysuj Aliena.
  • Klaudunia 15.12.2019
    Ok. I tak chciałam poćwiczyć realistyczne rysowanie, głównie w tym celu.
    Podobało się?
  • Klaudunia 15.12.2019
    Jakie wrażenia?
  • Dekaos Dondi 15.12.2019
    Klauduniu→Przeczytałem 1 i 2 rozdział. Całkiem, całkiem:)→I dialogi takie pasujące. Tak czy siak, na wyobraźnie działa.
    I urwane w ciekawym momencie.→Tak najlepiej.→Pozdrawiam:)→5
  • Klaudunia 15.12.2019
    Bardzo dziękuję :)
    T

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania