Leyndarmal - Rozdział 4 - Nocna tajemnica
Minęło trochę czasu, zanim Iris wreszcie odkleił się od Fabrisiusa. Mężczyzna czuł się jak wulkan - faktycznie, przyzwyczaił się do tego gorąca, ale miał wrażenie, że ciągle się gotuje.
Iris ostrożnie zerknął na parking przed bankiem.
- Nadal tam stoją - syknął, nerwowo potrząsając różowo-fioletowymi lokami.
Fabrisius stanął za nim, opierając się o jego ramiona. Włosy Irisa pachniały jak lilie. Wcześniej nie poczuł tej woni, było mu zbyt gorąco i nie zwrócił na to uwagi.
- Co robimy? - spytał.
- Idziemy - zakomenderował Iris, przylegając plecami do ściany banku - Za mną!
Mężczyzna szybko pobiegł do bramy wjazdowej do budynku. Fabrisius ledwo mógł za nim nadążyć.
- Szybciej!
Iris pociągnął go za rękę, znowu rozpalając go od środka. Przebiegli przez przejście dla pieszych, kierując się w stronę dworca kolejowego.
Dworzec był pełen ludzi. Pośpiesznie wbiegali i wybiegali z pociągów, ojcowie wołali swoje dzieci biegające po peronach, konduktorzy czyścili pociągi. Wszędzie panował gwar. Iris wbiegł w sam jego środek, ciągnąc za sobą Fabrisiusa. Po chwili obaj zniknęli w tłumie.
Okkazało się, że Fegur tylko z pozoru miał doskonałą kondycję. Gdy zatrzymał się za jednym z pierwszych straganów na targu obok dworca, był ledwie żywy.
- Spokojnie - Fabrisius poklepał go po plecach - Już dobrze. Tutaj nas raczej nie znajdą.
- Raczej?! - z trudem wydyszał Iris - Na pewno...
Przerwał mu gwałtowny atak paskudnego, odrywającego się kaszlu. Oparł się o przyjaciela.
- Niech to szlag...
Na peron wjechał duży, czarno-złoty pociąg. Powoli toczył się po torach, z jego komina unosił się gęsty, biały dym.
- Aż przypomniała mi się ta historia o włoskim pociągu, który zginął w tunelu - wychrypiał Iris - Znasz tą opowieść?
- Pewnie! Chciałbym wiedzieć, co się stało... Myślisz, że ten pociąg naprawdę przeniósł się w czasie? - spytał Fabrisius.
- Nie mam pojęcia, ale współczuję tym biednym pasażerom!
Czarno-złota lokomotywa wreszcie zatrzymała się w miejscu. Ludzie zaczęli wychodzić z wagonów, wylewnie witali się z czekającymi na nich członkami rodziny i przyjaciółmi. Fabrisius uśmiechnął się.
- Może się przejedziemy?
- Bardzo śmieszne - mruknął Iris.
- Kto to był?
- Kto?
- Ci ludzie w samochodzie, przed którymi uciekaliśmy.
Fegur zamyślił się, spuszczając oczy.
- To długa historia.
- Posłucham.
Fabrisius wpatrzył się w fioletowo-różowe oczy przyjaciela. Przypominały wielkie, kolorowe kamienie szlachetne. W dodatku sprawiały wrażenie bardzo wilgotnych.
- To było jakiś czas temu - nieco niewyraźnie zaczął Iris - Koło północy. Kolega zmusił mnie, żebym wyszedł z domu na imprezę, akurat wracałem do domu. Udało mi się jakoś wyrwać z tego klubu. Na szczęście był niedaleko mojego domu. Postanowiłem pójść na skróty, niestety trochę się pogubiłem. Nie wiem, jak to zrobiłem, ale znalazłem się po drugiej stronie miasta. Wszedłem na strasznie zaniedbaną, brudną ulicę, później się dowiedziałem, że to była jedna z najgorszych w Reykiawiku. Wiem, że powinienem był wtedy zawrócić i wsiąść do autobusu, którym pojechałbym do domu. Ale pomyślałem sobie, że przecież nic takiego się nie może stać.
Miałem pecha. Spotkałem trzech młodych chłopaków, stali obok tego samochodu przed bankiem. Chciałem ich zapytać o drogę, powiedzieli, że pomogą. Byłem strasznie naiwny, strasznie. Zgodziłem się zawieźć do domu. Zawieźli mnie, do swojego apartamentu gdzieś w centrum miasta. Nie wiem, co się stało potem, chyba mi coś dali. Obudziłem się następnego dnia rano, w szpitalu. Przywiózł mnie tam kierowca taksówki. Nie mam pojęcia, co się stało w nocy.
Fabrisius słuchał tego z wypiekami na twarzy. Znowu zrobiło mu się gorąco, tym razem nie z powodu dotyku Irisa.
- Niesamowite - westchnął z przejęciem - Źle się potem czułeś?
- Trochę. Strasznie bolał mnie brzuch, spędziłem kilka dni w szpitalu. Dostawałem dużo leków przeciwbólowych, ale rzadko pomagały. Potem mi częściowo przeszło.
Fabrisius lekko poklepał go po ramieniu.
- Ale już dobrze?
- Oczywiście! - Iris natychmiast się rozpogodził, stał się taki, jak dawniej. Szeroko uśmiechnięty, pełen energii i radości.
- Fantastycznie!
Fabrisius przyjrzał się czarno-złotej lokomotywie. Popadł w zamyślenie.
- Tak się zastanawiam... Czemu Szydło tak ci się spodobała? - spytał.
- Kto?
- Szydło. Premier Polski. Mówiłem o tym zdjęciu.
- Ah tak, już pamiętam! - ucieszył się Iris - Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, wiesz, dlaczego?
- Dlaczego?
- Bo pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się zobaczyć ładną kobietę.
- Szydło? Ładna?
- Tak!
Fabrisius zaniemówił.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem... - mruknął w końcu - Może...
Nagle do głowy wpadł mu genialny pomysł.
Komentarze (13)
Może spróbujesz lepszą wstawkę zrobić? Jak wymyślisz, daj znać.
Na razie : )
No i tajemnicza Szydło urwana w najciekawszym momencie:) I dlaczego ma nazwana ładną? Hmm?
Pozdrawiam:)→5
A tak na marginesie - Szydło jest ładna
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania