Leyndarmal - Rozdział 3 - Fegurowie
Fabrisius wpatrywał się w Irisa szeroko otwartymi oczami, wielkością przypominające narząd wzroku nowego znajomego.
- Jesteś tym tajemniczym stworzeniem, które pojawiło się w Islandii? - spytał lekko drżącym głosem.
Iris pokiwał głową.
- No tak... Nie wpadłem na to. Przecież mogłem się domyślić! Te oczy, te włosy, ten głos! Kompletnie o tym nie pomyślałem!
- Cii!
- Przepraszam - Fabrisius poklepał go po plecach - Ale czegoś nie rozumiem. Chyba jesteście bardzo nieśmiałymi... Stworzeniami?
- Tak, jesteśmy płochliwi. Łatwo nas wystraszyć - uśmiechnął się Iris - Dlatego staramy się jak najrzadziej pokazywać ludziom. Mieszkamy w spokojnych, cichych miejscach, tam, gdzie nie ma zbyt wielu osób. Lubimy tak.
- Rozumiem. Ale słyszałem, że nie rozmawiacie z innymi, a ze mną rozmawiasz.
Iris parsknął śmiechem.
- No tak. To trochę inna sytuacja. Lubię cię, dlatego z tobą rozmawiam. Na ogół unikamy obcych, są odrobinę... Straszni. Nie wiadomo, czego się po nich spodziewać.
Fabrisius pokiwał głową. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Nie dość, że na własne oczy zobaczył to tajemnicze stworzenie, to w dodatku osobiście z nim rozmawiał. To było niesamowite!
- Hej! - Islandczyk aż podskoczył - A czego właściwie szukałeś w tej dzielnicy? Może mógłbym ci pomóc?
Fabrisius wygrzebał z kieszeni czarnych spodni od garnituru małą, białą karteczkę. Rozłożył ją.
- Bankinn - przeczytał - Muszę dostać się na tę ulicę.
- Bankinn? - zdziwił się Iris - Ale jaja! Kto normalny nadaje ulicy nazwę ,,bank"? Ha!
- Nie wiem, ale muszę ją znaleźć.
- To chodźmy!
- Dobrze - uśmiechnął się Fabrisius - Kelner!
- Najpierw musimy skręcić w lewo za barem.
- Którym?
- ,,Różowa wstążka".
- Boże...
Iris prowadził nowego znajomego po ulicach jak doświadczony przewodnik. Nie znający miasta.
- Chodzimy tak od pół godziny - ponuro zauważył Fabrisius.
- Spokojnie, wiem, co robię - Iris przewrócił wielkimi, fioletowo-różowymi oczami - Wiesz co? Może wreszcie powiesz mi coś o sobie?
- Ale potem ty opowiesz mi o was, dobra?
- Pewnie!
- Dobrze - Fabrisius zamyślił się - Hm, od czego zacząć?
- Wszystko zaczęło się od Wielkiego Wybuchu - zażartował Iris.
- Bardzo śmieszne. Może tak - jestem...
- Człowiekiem.
- Iris!
- Przepraszam, przepraszam.
Fabrisius westchnął.
- Urodziłem się w Reykiawiku, większość swojego życia spędziłem w Islandii. Ale często też jeżdzę do Polski. Nawet tam trochę mieszkałem.
- W Polsce?
- Tak.
- I co tam robiłeś?
- Różne rzeczy.
- Czekaj!
Iris wyjął z kieszeni jasnofioletowych spodni mały, fioletowy telefon.
- Możesz kontynuować.
- Eee... Ok. Ale nie mam pojęcia, co właściwie chciałbyś o mnie wiedzieć.
- Jak to co? Wszystko! Co robiłeś w Polsce?
- Głównie pracowałem, chociaż byłem tam też z innych powodów - Fabrisius uśmiechnął się lekko - Polska to naprawdę piękny kraj, powinieneś tam pojechać i go zobaczyć na własne oczy. Mieszkają tam wspaniali ludzie, bardzo mi się tam podobało. Naprawdę...
- Matko miłosierna!
- Co?!
- Zobacz!
Fabrisius spojrzał na telefon Irisa. Mężczyzna postanowił znaleźć jakieś informacje na temat Polski. Widocznie zainteresował się polskimi politykami, bo właśnie oglądał zdjęcie uśmiechniętej Beaty Szydło.
- Kto to?
- Premier Polski. Była premier.
- Ale fajna!
Fabrisius parsknął śmiechem.
- Ty jesteś nienormalny. Podoba ci się?
- Sam nie wiem. My na ogół wolimy tą samą płeć, ale różnie może być.
- No właśnie. Kim wy właściwie jesteście?
Iris rozejrzał się dookoła i ruszył przed siebie.
- Jesteśmy nazywani ludźmi lodu - zaczął - Poprawnie nazywamy się Fegurami.
- Fegurami?
- Tak. Feguro to po islandzku piękno. Bywamy też nazywani Bellisimami, Bellami i tak dalej. Ogólnie na powstanie naszej nazwy miał wpływ nasz nietypowy wygląd. Pierwsi Fegurowie byli podobno tak piękni, że nie można było oderwać od nich wzroku, a ci, którzy spojrzeli im w oczy, natychmiast się w nich zakochiwali.
- Niezwykłe... - westchnął Fabrisius - Opowiedz mi jakąś legendę o was, na pewno jakieś są.
- Oczywiście. O, na przykład historia o najpiękniejszym z najpiękniejszych Fegurów świata. I najbardziej tajemniczych. Słuchaj...
Przerwał mu głośny, wywiercający dziurę w uszach pisk opon. Fabrisius i Iris jednocześnie obejrzeli się za siebie.
Na parkingu przed sądem stało duże, czarne audi z przyciemnianymi szybami. Jasna twarz Irisa momentalnie stała się biała jak kreda.
- Chodź! - pisnął, pociągając Fabrisiusa za rękę.
- Ale co...
- Chodź!
Iris siłą pchnął go przed siebie. Schowali się za biało-beżowym budynkiem sądu. Zdyszany Fabrisius oparł się o ścianę.
- Czy ty do reszty oszalałeś? - zdenerwował się - Co się dzieje? Przecież nikt nas nie gonił.
- Ten samochód - wysyczał Iris - To auto bardzo złych ludzi! Bardzo złych!
- Nie rozumiem.
- Wyjaśnię ci potem. Proszę, zaczekajmy chwilę, zaraz pójdziemy dalej, dobrze?
- Dobrze.
Iris niespodziewanie przytulił się do Fabrisiusa. Zdumiony Islandczyk poczuł, jak zalewa go fala gorąca. Było mu coraz cieplej, czuł się, jakby stał na Słońcu. Zaczęło robić mu się słabo, coś dusiło go w piersi.
- Gorąco mi... - wychrypiał, odruchowo mocniej obejmując Irisa.
- Poczekaj chwilę, zaraz się przyzwyczaisz.
- Skoro tak mówisz!
Komentarze (28)
Moje odczucia? Bardziej interesuje mnie aspekt s-f. Obcy przybysz z obcej planety, obco wyglądający, posiadający niezwykłe właściwości...
Homosiowe wkręty zaczynają wiać nudą (heterosiowe też by wiały nudą, bo ileż można).
A wątek o Polsce i premierowej jest zwyczajnie głupi. I cholernie bordowy.
No, ale jesteśmy tu po to, by pisać.
Im więcej, tym lepiej.
Dzięki, że wpadłaś
Gód baj.
Ale inne rzeczy, które napiszę, to chyba przeczytasz, co??
Odrzucają mnie teksty o polityce i łzawe, romanse.
Także wątpię.
Miłego.
Zobaczę, co będzie dalej:) Im dziwniej, tym lepiej. Według mnie, rzecz jasna:) Pozdrawiam:)→5
Bardzo dziękuję ; )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania