Metro 2038: Ostatnia odyseja - fragment 5

Rozdział 5

Ogień serca

 

W oczach każdego widziałem strach i bezradność. Dmitrij niegdyś żołnierz teraz tylko bezsilną zabawką rzucone przez dziecko gdzieś w kąt. Grigorij znawca pociągu rozmyślał jak stworzyć nowy silnik. Jedynie ja i Tatiana, nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić.

 

- Dalej, musimy iść pieszo – powiedział Grigorij, przerywając milczenie.

- I co jeszcze? Zdechniemy, zanim się obejrzymy. Nie wspominając o tym, że najpewniej Michaił depcze nam po piętach.

- To jaki masz pomysł? Z tym, co mamy silnika nie naprawię.

- Nie wiem, poszukamy jakichś ludzi. Może nam pomogą? - powiedział zmartwiony Dmitrij – Na razie chyba po prostu, odpoczniemy. Rano wyruszymy w dalszą drogę.

- To może teraz pośpiewamy, czy coś. Widziałam, że Dmitrij pisał jakąś piosenkę.

- Piosenkę powiadasz – zaśmiał się Dmitrij, od razu zmieniając nastrój wszystkich wokół – Tatiano, może w takim razie ty zaśpiewasz? Ja ci dogram gitarą.

- Ja się nie nadaje do śpiewania – w jej głosie było słychać śmiech i szczęście. Właściwie nie tylko w jej. Wszyscy wokół czuli szczęście, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałem.

- Nadajesz – powiedział stanowczo, ale żartobliwie Dmitrij – masz, przepłukaj gardło a ty Grigorij wyciągaj bałałajkę – każdy zrobił, tak jak Dmitrij powiedział – a ty Maksimow oceń czy nadajemy się na teatralną – wszyscy równo się zaśmiali.

 

Tatiana czytała tekst na kartce, który podał jej Dmitrij zaś on i Grigorij stroili instrumenty. Ja w międzyczasie starałem się zwiększyć nieco ogień. Po chwili Dmitrij zaczął brzękać, następnie dołączył się do niego Grigorij. Następnie Tatiana zaczęła anielsko śpiewać.

 

Pułkownik Artem usłyszał pierwszy, lecz nikt nie słyszał go

Pułkownik Artem naraził się lecz nikt nie pomógł mu

Mówił „Oni żyją wiem to” wyruszyło kilku na śmierć

Jechali cały rok i uratowali całe metro

 

Widzieliśmy tunele życie i śmierć

Byliśmy gotowi na wszystko, lecz wyszło że nie wiemy nic

Wyruszyliśmy śladami wielkiego lecz za słabi jesteśmy

Każdy z nas boi się i każdy z nas gotów jest na śmierć

Jeśli chcemy żyć musimy zrozumieć śmierć

Wyruszyliśmy więc w stronę domu swego

 

Pojedziemy w ogień i tam zginiemy

Pojedziemy w ogień i śmierć zwyciężymy

Pokażemy swą siłę i cenę swą poniesiemy

Umrzemy jeśli się poddamy

Pora wyruszyć w drogę ku nowemu życiu

 

Kruki lecą w stronę śmierci a my lecimy z nimi

Każdy z nas pokona swą trasę

Nasz plan jest prosty, wyjdziemy z tuneli

Odrodzimy na powierzchni się

I umrzemy tam gdzie ojcowie nasi

 

Poczułem, łzę na policzku, a nawet wiele. Rozpłakałem się jak niemowlę chcące mleka od matki. Zresztą nie tylko ja, Grigorijowi również poleciało kilka łez. Jako jedyny pamiętał świat przed atakiem. Oprócz łez czułem strach, jednak nie wiedziałem z jakiego powodu.

 

- Tatiana jak jeszcze raz powiesz, że nie umiesz śpiewać, to cię potnę kawałki – powiedział Dmitrij.

- Nigdy wcześniej nie miałam, żadnych większych okazji do śpiewania – powiedziała smutno Tatiana.

- To, co Maksimow nadajemy się na teatralną? - spytał się prześmiewczo Grigorij.

- Nie wiem, nigdy nie byłem. Praktycznie całe życie spędziłem na Smoleńskiej z wypadami na Arbacką i Kijewską.

- Po jasną cholerę robisz smutną atmosferę? - po spytaniu, Dmitrij nalał wszystkim gorzałki. Po czym sam wypił swoją porcję.

- Maksimow ma rację, ty i ja spędziliśmy całe życie w Polis. Mieliśmy największe szczęście – zaczął wyjaśniać Grigorij – kilka razy chroniłem transport do pomniejszych stacji: Sewastopolska, Park Kultury, Dobryńska, Kurska – zaczął wyliczać na palcach – tam nawet ubóstwo nie mieszka, bo są dla niej zbyt słabe warunki. Szczególnie w ostatnich latach.

- Wiem, jak to wygląda, im szybciej dotrzemy, tym lepiej.

- Chłopaki, ale ja nigdy nie mieszkałam w metrze. Tam naprawdę jest tak źle?

- Tak, Tatiano coraz więcej stacji, ale są zalewane przez wody gruntowe albo sami je porzucamy przez na przykład szczury. Stacje były przeludnione były już na początku, teraz jest już tylko gorzej. - - Dlatego od razu wydali rozkaz ewakuacji, my mamy wybudować jakieś budynki na start.

- Wygląda na to, że ich zabiliśmy. Aurora zniszczona a my nie wiemy co robić – w tym momencie tak, naprawdę zacząłem, zrozumieć co się dzieje. Po raz pierwszy od dekady zrozumiałem, że popełniłem błąd. Niby wiedziałem, że to nie moja wina, że nie mogłem nic zrobić. Czułem bezradność i strach.

- Nie, martw się na zapas. Rano wyruszymy, w kierunku gór. Tam znajdziemy ludzi, którzy nam pomogą – mówił Dmitrij, tak jakby sam chciał uwierzyć w swoje słowa.

- Tatiano, jak się żyje poza metrem? - spytał Grigorij, chcąc jak najszybciej zmienić temat.

- Najpierw musiałabym wiedzieć jak mieszka się w metrze. Jedyne co wiem o metrze to rzeczy, które przed chwilą powiedzieliście i, że moja matka wraz ze mną uciekła z niego zaraz po moich narodzinach. To był początek lat dwudziestych. Matka mówiła, że ojciec był najgorszą osobą, jaką spotkała na swojej drodze. Właściwe, nic więcej o nim nie mówiła. – westchnęła ze smutkiem i żalem – Jeśli chodzi o moje życie. To wychowałam się w szpitalu, od małego pamiętam jak matka i inni lekarze kazali nosić różne rzeczy bandaże, leki czy inne często niezrozumiałe dla mnie wtedy przedmioty. Pamiętam, że pacjentów nie było dużo, ale częściej wchodzili, do nas niż wychodzili. W pamięć zapadła mi jedna sytuacja, kiedy nie pozwoliła mi wejść do chorego. Nie chodziło tu o to, że był makabrycznie ranny albo bez kończyny, bo to często widziałam. Przez pierwsze dni opiekowała się nim moja matka, ale za każdym razem wychodziła w łzach. Potem zajął się nim inny lekarz, był u nas kilka dni, a potem wyszedł. Sama uczyłam się fachu medycznego, ludzi było coraz mniej – przerwała, starała się wyczytać z twarzy czy każdy z nas rozumie, o czym mówi – wtedy pojawiliście się wy. Moja matka wraz z innymi zdecydowała, że pojadę z wami, by pilnować Maksimowa.

- Jak przeżyliście tyle lat napromieniowani? - spytał zaciekawiony Grigorij.

- Sam pamiętasz, że szpital był dość wysoko. Dodatkowo szpital był skonstruowany by zaraz po wybuchu atomu był, wstanie dalej funkcjonować.

- A jak się tam dostaliście? To jednak dalekie przedmieścia Moskwy – dopytywał Dmitrij.

- Chyba, ja wiem – odezwałem się nagle, nawet nie wiedząc dlaczego – przez niecałe dwie dekady byłem stalkerem. Jednym z pierwszych. Polis wiedziało, że wszystkich nie pomieścimy. Postanowiliby przetransportować niektórych mieszkańców do innych miejsc. Jako że utraciliśmy kontakt z innymi. Wysyłali ludzi do zwykłych budynków i sprawdzali, czy przeżyją. Uczestniczyłem przy transporcie ludzi do biblioteki im. Lenina.

- Ale tam jest gniazdo wartowników i w środku są bibliotekarze – przerwał mu Dmitrij.

- Zgadnij, kto się pierwszy o tym dowiedział. Przez to mam większość z tych blizn. Właściwie, gdyby nie Młynarz, dziś bym nie żył.

- Znałeś Młynarza? - spytał Grigorij.

- Znałem. Znałem wielu, teraz słynnych stalkerów.

- Dlaczego teraz, nie jesteś stalkerem?

- Wiek – westchnąłem ciężko – i prawo. Rząd przy kotwiczył mnie do metra, bo przez atak naraziłem resztę. Młynarz jakiś miesiąc, starał się zmniejszyć moją karę. Na koniec zapadła decyzja, że zostanę strażnikiem granicznym, na Smoleńskiej. Koniec końców, widząc moje umiejętności i wiedzę – westchnąłem z ogromną trudnością, potem kaszlnąłem kilka razy. Od razu wystawiłem rękę, by nikt do mnie nie podchodził – wracając, dostałem rozkaz odbudowy świata i tak o to jestem tutaj.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania