Miasto Paradiso Magico, Które Leżało Przy Plaży Za Kosmicznym Horyzontem

"Miasto Paradiso Magico, Które Leżało Przy Plaży Za Kosmicznym Horyzontem"

 

gatunek: fantastyka/koleżeństwo/czas wolny/sny/surrealizm

 

Słoneczne popołudnie. Wczesne lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku. Niekończące się popołudnie, które było tak bardzo świetne, że aż doskonałe.

 

Gdzieś daleko, za odległym kosmicznym horyzontem, znajdowało się magiczne, niezwykłe i tajemnicze Miasto Paradiso Magico, leżące u wilgotnych, subtropikalnych wybrzeży wielkiego oceanu. W spokojnej, wesołej, wiecznie imprezującej dzielnicy domów jednorodzinnych, mieszczącej się niedaleko wielkiej, sielankowej, wiecznie zrelaksowanej plaży, mieszkała grupa przyjaciół i przyjaciółek, nazywających się: Hipis, Hipiska, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka. Każde z nich miało po dwadzieścia siedem do trzydziestu dwóch lat.

 

Dom, w którym mieszkali, był otoczony trawnikiem, polnymi kwiatami, drzewami liściastymi, palmami, żywopłotami oraz innymi domami z ogrodami. Z przodu znajdowały się trzy garaże, a z tyłu mieścił się basen kąpielowy, huśtawka, fontanna, hamak, pole namiotowe, staw, taras, pawilon i przestronny, długi balkon, na który można było dostać się na dwa sposoby: schodami prowadzącymi do ogrodu, albo przez magiczne drzwi międzywymiarowe, za którymi skrywało się połączenie sypialni, garderoby i gabinetu hobbystyczno-rekreacyjnego.

 

Tutaj, za horyzontem, wszystko miało zupełnie inny, całkowicie niezwykły wymiar. Pośród polnych kwiatów baraszkowały szarańczaki, chrząszcze i ważki. Po ścianach spacerowały gekony, kosarze oraz karaluchy. Palmy kiwały się beztrosko we wszystkie strony, śpiewając oraz śmiejąc się przy tym radośnie. Tymczasem Hipis, Hipiska, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka wypoczywali na trawniku otoczonym wysokim oraz gęstym żywopłotem, leżąc na leżakach, w kojącym cieniu parasoli przeciwsłonecznych, a także słuchając muzyki funk, disco, new wave, synthwave oraz dance, lecącej z radiomagnetofonu stojącego na kwadratowym stole, otoczonym ośmioma krzesłami.

 

— Mam ciekawy pomysł. Myślałem, myślałem, aż coś wymyśliłem. Podoba mi się. Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu — oznajmił Hipis.

— Ooooo! Wooooow! Jaki pomysł? Może impreza surrealno-komediowa z filmowo-muzycznymi mash-upami? — spytała reszta przyjaciół, zaskoczonych i zaciekawionych.

— Nie. Tym razem, dla odmiany, wymyśliłem coś innego. Jedziemy w szaloną, dziką eskapadę po mieście i okolicach? Wzgórza porośnięte sawannami oraz miejscami obsypane pustyniami, a także jezioro otoczone łąkami, bagnami i lasostepami. I co? Niezły pomysł na spędzenie czasu wolnego? Może pojedziemy do innego wymiaru, na drugi kraniec świata, na drugą stronę tęczy, za lustro, albo za horyzont. Kto wie, jakie niespodzianki może skrywać rozległy, tajemniczy świat, który czeka na odkrycie? Wielka wyprawa czeka! Być może, przeobrazi się ona w przygodę życia! — zaproponował i zachęcał Hipis.

— Ooooo! Wooow! Czadowa i przebojowa opcja! — odpowiedzieli pozostali z bardzo wielkim entuzjazmem oraz zdecydowaną aprobatą.

 

Wszyscy wstali z leżaków oraz beztrosko pobiegli do zaczarowanego pojazdu, potrafiącego jeździć, fruwać, pływać i zmieniać kolory oraz kształty. Na jego pokładzie, pojechali za horyzont, poprzez słoneczne i kwitnące łąki, po których biegały bażanty, cietrzewie oraz kukawki. Na drzewach relaksowały się czepiaki, rzekotki oraz modliszki. Ludzie dotarli do niezwykłego miasta, w którym było tak bardzo pięknie i za razem dziwnie, że trudno to opisać. Pojazd chyba przedostał się do alternatywnego wymiaru, gdzie wszystkich czekało mnóstwo niespodzianek. I nie było wiadomo nic na temat ewentualnej drogi powrotnej do świata, z którego oni pochodzili.

 

W mieście, w którym się zjawili, ludność nosiła na sobie barwne szaty oraz radośnie tańczyła przez cały czas, a niebo było bajecznie kolorowe. Z pałaców dobiegała fantazyjna, antyczna, jakby orientalna muzyka. Na całą miejscowość i jej najbliższe okolice, sypały się płatki kwiatów.

 

— Gdzie jesteśmy? — spytała Raperka.

— Nie wiem, gdzie jesteśmy, ale widzę, że to miejsce wygląda jak kraina spełniających się marzeń — odpowiedział Hipis.

— Jedziemy na plażę? — zaproponował Plażowicz.

— Moim zdaniem, to doskonały pomysł — odpowiedziała Plażowiczka.

— Jedziemy. Zobaczymy, jakie niezwykłe prezenty przygotował tam dla nas nieznany, mistyczny, kosmiczny, międzywymiarowy los — dodali pozostali.

— Może ananasy na bananowcach? — spytała żartobliwie i retorycznie Hipiska.

 

Przyjechali na przybrzeżny parking, otoczony wszędobylskimi wysokimi palmami o wielkich liściach w kształcie piór. Wysiedli z pojazdu, przeszli przez pagórkowatą łąkę, miejscami porośniętą palmami, hibiskusami i fantazyjnymi, kolorowymi eukaliptusami, a wtedy dotarli na plażę. Zatrzymali się w kamiennym, dającym przyjemny cień pawilonie, stojącym w otoczeniu przybrzeżnych skał, po których spacerowały kraby. Leżało tam kilka dywanów i poduszek, na których położyli się oraz odpoczęli. Między kolumnami, na których spoczywała kopuła, przefrunęły cztery jasnobeżowe czajniki. Trzy wyglądały normalnie, a jeden był większy oraz posiadał trzy dzióbki, co wyglądało zabawnie i surrealnie jednocześnie.

 

Następnie Hipis, Hipiska, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka usłyszeli szybką imprezową muzykę, jakby z gatunku trance, a wtedy przez ich głowy przeleciało olśnienie, oświecenie oraz błogostan. Wstali i wyszli na zewnątrz. Z nieba spadł krótkotrwały deszcz kwiatów oraz owadów. Te drugie wpadły do morza, a wtedy zostały zjedzone przez śledzie, makrele, flądry i inne ryby. Ludzie zaczęli tańczyć, śpiewać oraz widzieć świat przez różowe okulary. Odtąd, znaczna większość rzeczy, stworzonych ręką człowieka, miała jasne odcienie barw: zielonej, różowej, żółtej, pomarańczowej i beżowej.

 

— Zwiedzimy dzielnicę tajemniczych wolnostojących domów, przedmieścia, międzywymiarowe ogrody, baśniowy pałac i wesołe miasteczko, a potem pofruniemy na poszukiwanie pomysłów do kolejnej wyprawy. Dobry pomysł na kolejną ekscytującą wakacyjną przygodę? — spytał Hipis.

— Super i ekstra! — odpowiedziała reszta.

 

Morze zaśpiewało niezwykłą, relaksującą, piękną, jakby niebiańską melodię. Kilka metrów nad powierzchnią wody przeleciała magiczna, bajeczna żaglówka, jakby prosto z treści snów w klimatach baśni fantasy. Pośród chmur, powoli, delikatnie, z wdziękiem fruwały wieloryby, takie jak płetwale i humbaki. Sześcioro podróżnych wróciło na parking, po drodze spotykając jaszczurki biegające po plaży oraz węże i różne stawonogi, hasające pośród słonecznych, kwitnących łąk, a także potężne figowce, na których rosły małże, ślimaki, kraby, homary oraz krewetki. Wskoczyli do pojazdu, a następnie odlecieli w stronę centrum.

 

Wylądowali w pobliskiej dzielnicy otoczonych tropikalnymi ogrodami domów jednorodzinnych średniej wielkości, na dachu jednego z nich. Był zamieszkiwany przez ośmiornicę z głową rekina młota, meduzę o głowie ślimaka, i przez kałamarnicę z płetwami płastugi oraz ogonem albatrosa. Ludzie wyszli z pojazdu, który następnie szybko pofrunął w stronę nieba, a ponad chmurami zderzył się z niezidentyfikowanym obiektem latającym w kształcie spodka.

 

Hipis, Hipiska, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka zostali minięci w niewielkiej odległości przez przelatującą magiczną ławicę łodzików oraz amonitów, zaczarowanych przez czarnoksiężnika i wróżkę, mieszkających w otoczonym baśniowymi ogrodami złoto-beżowym pałacu, który sześcioro podróżnych postanowiło wkrótce odwiedzić. Unieśli się więc w powietrze i pofrunęli na sielankowe przedmieścia, gdzie też stał luksusowy czarodziejski dom, a po drodze spotkali unoszące się nad palmami fantazyjne rozgwiazdy w kolorze liści jesiennych.

 

Dotarłszy na miejsce, wylądowali w kwitnącym ogrodzie, obok fontanny otoczonej pawilonami, kolumnami, łukami, palmami, hibiskusami oraz wielogatunkowymi mieszankami mniejszych i większych roślin, obficie ozdobionych przez naturę soczystymi, wesołymi owocami. Na gałęziach żyły wielkie szarańczaki, chrząszcze, karaluchy, ważki, ćmy oraz drobne, bardzo kolorowe jaszczurki. Na niewielkim słonecznym wzgórzu, porośniętym podsuszoną łąką i na mieszczącym się blisko stawu rozległym trawniku, również mieszkało mnóstwo przeróżnych owadów oraz drobnych gadów, takich jak żółwie, padalce, gekony, a także scynki.

 

Tymczasem grupka przybyłych współlokatorów i współlokatorek przespacerowała się po przepięknych ogrodach, otoczonych murami z cegieł i wysokimi, grubymi, gęstymi żywopłotami. Podróżnicy, poszukujący ekscytujących przygód i odbywający wyprawę pełną niespodzianek podobnych do treści snów, zawitali do pałacu, przeszli przez wielkie wrota oraz przebrnęli przez korytarz pełny kolumn i okien, aż w końcu dotarli do olśniewającej sali tronowej, gdzie zastali czarnoksiężnika i wróżkę, błogo spoczywających na swych eleganckich tronach.

 

Hipis, Hipiska, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka podeszli bliżej, ale nagle zatrzymali się, bo wokół nich zaczęły fruwać oraz kręcić się cztery złote, antyczne lampy oliwne, które okazały się być wesołe i muzykalne, bo śmiały się, a także uwalniały ze swoich dzióbków wesołą, chwytliwą i melodyjną muzykę. Sześcioro podróżnych spojrzało na zjawisko, przez chwilę pooglądało je, trochę też pośmiało się, po czym postanowiło kontynuować swoje powolne zbliżanie się do magicznych, baśniowych tronów, niczym jakieś widma.

 

Gdy podeszli na odległość mniejszą niż trzy metry, to czarnoksiężnik i wróżka nagle rozpłynęli się w powietrzu a następnie, w postaci wielobarwnego oraz świecącego obłoku, wyfrunęli przez okno.

 

— Co się właśnie stało? — spytała zaskoczona Plażowiczka.

— Nie wiem — odpowiedział Raper, nie mniej zdziwiony.

— Czy to sen? — spytała Raperka.

— Być może — odpowiedział Raper.

— Zakończymy tę dziwną historię, karuzelę niezwykłych zjawisk i zdarzeń, jakąś puentą? — zaproponował Raper.

— Może zaraz coś wymyślimy — stwierdził Plażowicz.

— Co na przykład możemy zrobić? — spytała Raperka.

— Mam taki niestandardowy, alternatywny pomysł. Wyfruniemy przez okno, ścianę lub sufit, przenikając podobnie jak przez powietrze, a wtedy udamy się w losowym nieznanym kierunku, ku kolejnym oryginalnym oraz przebojowym przygodom. I myślę, że właśnie ten motyw będzie odpowiednią puentą do tej opowiastki — zaproponowała podekscytowana Hipiska.

— Optymalna opcja? Bo moim zdaniem tak. Czy waszym też? — spytał Hipis.

— Optymalna, a nawet maksymalna opcja, he he heee! — odpowiedzieli pozostali z entuzjazmem.

 

I polecieli, w międzyczasie przeobrażając się w wielobarwne chrząszcze, dodatkowo połyskujące na złoto.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Piotrek P. 1988 12.11.2021
    Fantastyczno-podróżniczo-surrealne opowiadanie, inspirowane wyobraźnią, filmami, serialami, piosenkami, teledyskami, grami komputerowymi i snami.

    Bohaterowie znajdowali się przez cały czas w tym samym mieście, ale w pewnym momencie przenieśli się do innego, alternatywnego wymiaru.
  • Dekaos Dondi 22.11.2021
    Piotrek P.1988:)↔I znowu "się utopiłem" w "w głębinach przedziwnego tekstu" Nie wiem, czy już pisałem.
    ale Twe teksty, jeszcze bardziej by zyskały, głośno, wolno czytane, by każdy mógł sobie dowyobrażać po swojemu:))
    Pozdrawiam:)↔%
  • Piotrek P. 1988 23.11.2021
    Bardzo dobry komentarz. Tak, napisałeś już kiedyś podobny.
    Lubię pisać dziwne i zabawne opowiadania oraz udostępniać je.
    To sprawia mi radość i poprawia nastrój.
    Dziękuję i pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania