Poprzednie częściNa ratunek pchlarzowi - prolog

Na ratunek pchlarzowi rozdział 1

- Muszę się go pozbyć - zaklną psa pan K.

- Nikt go nie weźmie, to tylko narzędzie do kopania dołów - informował gość.

- Wywalę go gdzieś do lasu - kombinował właściciel Light'a.

- Tego nie możesz zrobić, wiesz, że leśnictwo ostatnio zamontowało kamery po lesie - wykluczył mężczyzna.

- No to na śmietnik!

- O! To może być całkiem dobre rozwiązanie.

- Na naszym osiedlu jest miejsce gdzie są wielkie kontenery, które ostatnio były wymieniane jakiś rok temu. Tam go zostawię, zgnije w tym smrodzie.

- No dobra. To zajechać po ciebie jutro?

- Jutro? Czemu jutro? Nie mam zamiaru ani chwili dłużej trzymać tu tego kundla! Jedziemy teraz!

Light siedział przygnębiony w swej budzie (jeśli te cztery deski można nazwać budą). Przeczuwał co się święci. To bardzo mądry pies. Skulił się w rogu i czekał na przyjście właściciela. Oblizywał od czasu do czasu ranę na boku, którą zadał mu Pan K. Light bawił się z myszką zamiast ją zabić, co zdenerwowało mężczyznę. Wziął bat i trzasną raz psa, od tamtej pory Light wie, że długo tu nie pobędzie. Rozumiał jako tako słowa ludzi. Przeszedł już wiele, mieszkał w siedmiu domach, ale każdy nie był mu przeznaczony. Urodził się w stodole, na starej farmie, którą prowadził dziadek Franek. Miał śliczną sunię, która zaszła w ciążę tuż przed jego śmiercią. Gdy umarł, suczka zaczęła rodzić. I wtedy pojawił się Light. Tylko on z rodzeństwa przeżył. Przy porodzie zmarła niestety też jego matka. Wychowywany był przez stado lisów, które znalazły go napadając na kury. Nie potrwało to jednak długo. Gdy skończył trzeci miesiąc życia, lisy wygoniły go ze stada. Wędrował po lesie szukając żywej duszy, i znalazł. Młodą parę, spacerującą po lesie, którzy wzięli go do domu. Był wtedy najszczęśliwszym psem świata. W domu państwa Kowalskich wyrósł na rocznego psa. Jednak ta wygoda nie mogła trwać wiecznie. Młoda para wyjechała do Londynu, a bilet samolotowy na przewóz psów był za drogi. Więc Light znowu został sam. Wtedy nawet jeszcze nie był Light'em, tylko Blake. Ale jego imię szybko zmieniło się na Rufus w ramionach starej babki Tekli. Takich pieszczot jak Light u pani Tekli nie doznał żaden pies nigdzie indziej. Ale jak wiadomo, po paru miesiącach pani Tekla zakończyła swoje życie. Po jej rzeczy do domu przyjechały córki. Widząc śpiącego psa na kanapie przetransportowały go do siebie. Nie zmieniały mu imienia, widząc tabliczkę na obroży. Zwierzak był już w pełni dojrzały. Pewnego dnia ktoś okradł dom córek pani Tekli, przy czym jedną zranił nożem w bok a drugą pozbawił życia. Light nie mógł się z tym pogodzić, że nie zdążył w porę zaatakować złodzieja. Wybiegł z domu jak burza i ruszył w pogoń na autem z ukradzionymi rzeczami. Rufus biegł i biegł przez pół godziny bez przerwy, nie dając się oddalić ani trochę pojazdowi. Wreszcie, na nieznanej uliczce padł ze zmęczenia. Na drugi dzień, gdy wstał, obolały zorientował się, że jest bardzo daleko od domu. Nie mógł sobie wybaczyć. Z tą myślą szedł przed siebie i trafił na jakąś malutką wioskę. Szedł ścieżką i zobaczył bawiące się na placu zabaw dzieci. Śmiały się i bawiły. Gdy zobaczyły psa, zaczęły do niego podchodzić. Light lubił dzieci, często będąc u babci Tekli odwiedzali razem przedszkole. Ruszył w ich stronę i zaczął się pokładać i piszczeć. Brakowało mu szaleństwa. Dzieciaki przyjęły gościa jak najmilej. Dały mu picie i jedzenie, a nawet jeden chłopiec podarował Light'owi sznureczek, który pies pokochał. Gdy nastał wieczór, a dzieci porozchodziły się do domów, żadne nie wpuściło go na działkę, z różnych powodów. Zwierzę poczuło się odsunięte i niechciane, odeszło więc z wioski w poszukiwaniu innego miejsca pobytu.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania