Na ratunek pchlarzowi rozdział 2
Wyrzuty sumienia trapiły Light'a. Życie dało mu się we znaki. Nigdzie go nie chciano. Zastanawiał się, dlaczego on musi mieć takiego pecha. Szedł prawie tydzień, nocując to w starych szopach, to na złomowiskach. Dotarł wreszcie do pewnego miasta, które tętniło życiem. Wielkie budynki przerażały psa, tłum ludzi prawie go podeptał, a nim zdążył zapoznać się z okolicą, hycel zgarną kundelka do wozu. Light pierwszy raz został złapany do schroniska, co było dla niego szokiem. Było tam tyle psów!
- E, młody?-zaszczekała suczka z klatki na przeciwko.
- Ja?-wciąż wystraszony Light odparł niedowierzająco.
- Tak, jesteś nowy, co nie?-wypytywała mała psina.
- No tak, chyba tak-odpowiadał zwierzak.
- Coś taki zestresowany? Aaa...CISZA GŁUPIE MORDY!!!-wydarła się kundelka, po czym całe schronisko zamilkło jak po wybuchu-przepraszam cię za nich, mów złotko.
- Jakiś wystraszony nowicjusz?-zaciekawił się buldog z klatki obok.
- Tak, wrzucili go tu jak darliście mordy-odparła zrezygnowana miniaturka.
- Ja jestem Light, trafiłem tu przechadzając się ulicą. Jestem w tym miejscu pierwszy raz, ale wiele o nim słyszałem od kolegów i koleżanek-piesek zaczął się oswajać ze środowiskiem.
- To schronisko, nie ma się czego bać. Jestem Crisis, mieszanka chiuaua z terierem, bywam tu od jakiś trzech miesięcy, a to jest Back, buldog, przybył dokładnie tydzień temu-tłumaczyła Crisis-jest tu jeszcze Rudi, Gimper, Neco, Moro, Łatek, Rejs, Kola, Mentos, Czek, Czan, Pimpek, Puszek, Tramp no i Baddy. Ta reszta to tak zwani "cichacze". Z nimi nie pogadasz.
Gdy Crisis wymieniała imiona psów, wszystkie zaczęły patrzeć się na Light'a. Bardzo miło go przyjęły,
wytłumaczyły o co chodzi i pocieszyły, mówiąc, że takie psy szybko stąd wychodzą.
Po paru tygodniach bycia w schronisku zwierzak czuł się swobodnie, a te miejsce zaczął traktować jak dom.
- Witaj Crisis-ziewnął Light.
- No cześć, to co? Dzisiaj też zamiana śniadań?-spytała standardowo chiuaua.
- A co masz?-spytał pies.
- O ile się nie mylę to warzywa z wołowiną, a ty?-odpowiedziała zaciekawiona.
- Sucha?-spytał jeszcze.
- Tak.
- Ja mam jakąś mokrą, pachnie jak ser. Blee...
- Pycha!
- Zamiana?
- Jasne!
Light podszedł do drzwi klatki i pazurem lekko naruszył śrubkę dolnego zawiasu. Pchnął klapkę i przez powstały otwór przepchną miskę, która wylądowała na środku korytarzyka. Crisis wzięła drucik, który zesłał jej z góry Czan i zahaczyła jego końcem o miskę Light'a. Przyciągnęła ją pod swoją klatkę i przerzuciła drucik do kolegi. Potem zrobili dokładnie to samo, po czym cieszyli się wspólnie dobranym śniadankiem.
Dni w schronisku mijały wolno, a Light zaczął tracić nadzieję na przybycie człowieka, który byłby chętny wziąć psa do domu. Pomimo pocieszań przyjaciół kundel był przygnębiony.
Mija trzeci miesiąc. Light przestał się przejmować dobrym domem i zaczął żyć chwilą. Nie mógł tu przecież spędzić całego życia. Wraz z innymi psami zaczęli potajemnie układać plan ucieczki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania