Poprzednie częściNieobecna PROLOG

Nieobecna ROZDZIAŁ I

Wszystko zdarzyło się rok temu, dokładnie 25 marca, nigdy nie będę potrafiła zapomnieć tej daty. Dotąd budzę się w nocy cała przepocona, z krzykiem i łzami w oczach. Nigdy nie pogodzę się z tą tragedią, nawet jeśli mam cierpieć do końca życia, to i tak nie chce zapomnieć o mojej siostrze i o tym, co się jej przytrafiło.

Tamtego dnia, jak zawsze wyszłam do szkoły, Samanta często lubiła dotrzymywać mi towarzystwa, można by również powiedzieć, że zastępowała mi rodziców, którzy nigdy nie mieli dla nas czasu. Jako że chodziłam już do drugiej klasy gimnazjum, często sprzeciwiałam się siostrze, próbując przekazać jej tym samym, że jestem na tyle dorosła, że potrafię sama pójść do szkoły. W tamtej chwili potrzebowałam jej obecności, chciałam, żeby była przy mnie jak najdłużej. Samanta była zupełnie inna niż zwykle. Nie chciała ze mną rozmawiać i unikała niewygodnych dla niej tematów. Od rana czułam niepokój, który nie dawał mi spokoju. Nie potrafiłam go racjonalnie wytłumaczyć, więc starałam się nim nie przejmować. Zaczęły się lekcje, a moje przeczucie, że coś jest nie tak, rozrywało mnie od środka. Kolejne zajęcia dłużyły się w nieskończoność, wpatrując się w zegar powieszony na środku sali, ruszałam nerwowo nogami, przy tym samym stukając długopisem w stół. Serce podchodziło mi do gardła, a ręce drżały jak oszalałe, niczym wygłodniałemu z braku promili alkoholikowi. Po skończonych lekcjach zrozumiałam, że mój niepokój nie był bezpodstawny. Zadzwoniłam do Samanty, która powinna czekać na mnie przed szkołą, jednak zastałam tylko puste boisko. Wykonywałam kilkakrotnie połączenie, ale jej telefon nie odpowiadał. Uważałam, że skoro nie mogę się z nią skontaktować, zapewne jest czymś zajęta i nie ma dla mnie czasu, albo doszła do wniosku, że jestem w wystarczającym wieku, aby móc wrócić sama do domu. Co prawda wmawiałam to sobie i z całego serca chciałam w to wierzyć. Po powrocie do domu zastałam puste pomieszczenia.

-Halo Samanta, jesteś?- krzyczałam, ale odpowiadało mi moje echo, roznoszące się po całym apartamencie.

Rodziców jak zwykle nie było w domu, nie miałam nawet co liczyć, na ich obecność. Przyznaje, że kompletnie się od nich odzwyczaiłam, o wiele bardziej swobodnie czułam się w obecności Samanty. Szukałam jej w każdym poszczególnym pomieszczeniu, próbując zabić moje koszmarne przeczucia pozytywnymi myślami. Wchodząc do łazienki, połączonej z pokojem mojej siostry, zobaczyłam traumatyczny widok, który będzie ze mną do końca wszystkich dni. Samanta leżała na podłodze, trzymając w ręku opakowanie tabletek i butelkę alkoholu. Jej twarz wyglądała przerażająco, jej czarne długie włosy, zakrywały jej połowę buzi, jak dotąd biała cera, zmieniła się w siną trupią skórę. Usta miała rozluźnione, w kąciku leżały resztki tabletek, które pod wpływem braku sił, wypadły jej z ust. Oczy były szeroko otwarte, a źrenice maksymalnie rozszerzone, cały obrazek wyglądał gorzej niż z najstraszniejszego horroru. Wpadłam w panikę, cała roztrzęsiona podbiegłam do ciała. Zdając sobie sprawę, że Samanta nie żyje, próbowałam sprawdzić jej puls i przypomnieć sobie jak zachować się w danej sytuacji. Zaczęłam płakać, wołając imię siostry, nie myślałam racjonalnie. Wyjęłam z kieszeni telefon, wybierając numer na pogotowie.

-Niech to szlag trafi, nie pamiętam numeru.- mówiłam, łkając pod nosem.

Nie chciałam dzwonić do rodziców, nawet w takiej chwili zapewne powiedzieliby jedynie, że im przeszkadzam. Do przyjazdu karetki, siedziałam przy siostrze, nie odstępując jej na krok. Trzymałam ją za rękę, mówiąc do siebie, że to nie może być prawdą, że to na pewno zły sen, z którego zaraz się obudzę. Po przyjeździe pomocy było już za późno, lekarzom nie udało się jej uratować. Straciłam moją jedyną siostrę, moją najlepszą przyjaciółkę i osobę, która sprawiała, że czułam sens życia. Gdyby nie ona już dawno bym ze sobą skończyła, nic nie trzymało mnie na tym świecie, dla nikogo nie byłam ważna, tylko dla niej. Usiadłam na schodach wyjściowych domu, chowając swoją twarz w dłoniach, przez silny płacz miałam problem z oddychaniem. Najgorsza była świadomość, że ja kompletnie nic nie zauważyłam, nie zorientowałam się, że z najbliższą mi osobą dzieje się coś złego. Rodzice kilka tygodni po wydarzeniu nie chcieli już słyszeć o temacie Samanty. Uważali, że czasu nie da się cofnąć, a rozdrapywanie starych ran jedynie będzie przysparzać nam więcej bólu. Wiem, że jej śmierć bolała ich tak samo, jak mnie. Mama ciągle płakała, a ojciec zamknął się w sobie i nie chciał z nikim rozmawiać. Ja nie potrafiłam się tak łatwo poddać. Wiedziałam, że samobójstwo mojej siostry kryło za sobą coś więcej. Czuje, że ona by mi tego nie zrobiła. Musiało wydarzyć się coś strasznego, że postanowiła odebrać sobie życie, a może ktoś jej w tym pomógł? Rodzice zabronili mówić mi na jej temat i rozpamiętywać tego wydarzenia. Chcieli, żebym tak po prostu się z tym pogodziła.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania