Oberża 1
Ścieżka, którą szli od kilku dni, stawała się coraz szersza. Teraz dotarli do miejsca, gdzie szlak krzyżował się z innym. Już od dłuższego czasu natrafiali na ślady przechodzących tędy wędrowców, a tu na skrzyżowaniu, widać było, że jest to szczególnie często nawiedzany punkt.
Niewielka polana ze źródłem wypływającym spod głazu wręcz zachęcały do odpoczynku. Otaczający las dostarczając żywności, zapewniał ochronę przed wiatrem, a wolna przestrzeń polany uniemożliwiała niespodziewany atak.
Grupa nie była duża. Przywódcą był nierzucający się w oczy Gor. Raptowny, szybki jak atakująca żmija, wytrwały w biegu jak wilk. Drugim po nim był Niedźwiedź, którego imię odpowiadało dokładnie posturze i charakterowi. Pozornie ociężały, w gniewie zamieniał się w przerażającą bestię. Resztę grupy stanowiły ich partnerki; wesoła i skoczna, pełna wdzięku Dira. Dziwnie kojarząca się z wiewiórką, choć mądrzej byłoby pomyśleć o łasicy, bo okrucieństwa i cudzej krwi nigdy jej nie było za wiele. Ostatnią zaś krótkonoga kobieta Niedźwiedzia, której gniewu bał się nawet ten olbrzym, a i przywódca wiedział, że atak rosomaka jest niczym w porównaniu z wściekłością Toany.
Wędrowali od wielu dni ze wschodu na zachód uciekając od reszty plemienia. Żywności dostarczała im niezmierzona puszcza i inni wędrowcy, których kilkakrotnie spotkali. Gor, wyczuwający wonie w sposób, który współplemieńcom mógł wydawać się magią, dwukrotnie ukrył ich, zanim zaistniał choćby cień prawdopodobieństwa, że mogą zostać odkryci. Potem, idąc tropem obcych, czekali cierpliwie, aż ci staną na nocleg. W ten sposób dorobili się okrywających ich porządnych, miękkich skór i nie mniej porządnej broni oraz żywności. A teraz ostrożnie wyszli na polanę i choć byli zmęczeni, a miejsce wydawało się zachęcać do spoczynku, nie stracili czujności i niemal natychmiast zanurzyli się w pobliskie krzewy. Przywódca nakazał trójce poczekać. Sam odbiegł bezszelestnie w las i wielkim kręgiem okrążył miejsce postoju. Nic nie wskazywało na obecność innych. Wrócił do grupy. Kolejno, ostrożnie podchodzili do źródła zaspokajając pragnienie. Ostatni, Gor nachylając się nad powierzchnią wody wyczuł delikatny jak wspomnienie, zwietrzały zapach dawnej śmierci. Idąc za wonią dotarł do sterty kamieni. Pod kopcami z głazów leżały dwa szkielety, a obok nich dziwaczny przedmiot wyglądający jak spłaszczony szpon nieznanej bestii. Zakrzywiona i płaska część przechodziła płynnie w kształt przypominający wydrążony pniak. Mężczyzna wziął przedmiot w ręce i oglądał go z zaciekawieniem, póki nieostrożny ruch nie spowodował, że czubek rozciął mu skórę na udzie. Niemal równolegle z uczuciem bólu w nodze, uświadomił sobie, że może to ubrać na przedramię, złapać znajdujący się poniżej obręczy uchwyt, a wtedy jego ręka zamienia się w monstrualny, delikatnie zakrzywiony nóż. Ostrość i twardość przedmiotu wzbudziły podziw znalazcy; narzędzie bez wysiłku przecinało drzewka grubości ręki. Po niedługiej chwili admiracji przedmiotu, dołączył do pozostałych i wyłożył plan, który powstał, gdy szedł ze zdobyczą.
– Zostaniemy tutaj. Dira wyszuka zioła, a ja z Niedźwiedziem pójdziemy na łowy. Idziemy w trzy różne strony i nie dajemy się zauważyć. Wracamy do Toany najszybciej jak można, a ty – dodał zwracając się do kobiety Niedźwiedzia – na polanie w połowie drogi do źródła rozpal mały ogień.
Rozeszli się w milczeniu, każde w swoją stronę.
W niedługim czasie udało się Toanie znaleźć stare gniazdo, a w nim wyschnięte źdźbła trawy i drobniutkie gałązki. Iskier dostarczyły dwa krzemienie i maleńki płomyczek szybko przerodził się w niewielkie ognisko. Potem na polanie pojawił się Niedźwiedź z ubitym ptakiem.
– Wypatrosz go – powiedział rzucając zdobycz na trawę obok kobiety.
W ślad za wielkoludem nadeszła Dira z pękiem ziół. Niedźwiedź odszedł od kobiet i zapadł gdzieś w okolicznych chaszczach, a one wyszukały dwa odpowiednie kamienie. Kobieta z zielskiem wysypała na nie proszek wydobyty z woreczka na szyi i zaczęły na zmianę, rozcierać między nimi liście i łodygi zamieniając je papkę. Gdy skończyły, Dira patykiem zgarnęła miazgę do kolejnego niewielkiego skórzanego woreczka, który zawiesiła sobie na sznurze opasującym ją w talii, a sama podeszła do maleńkiego strumienia i długo, starannie szorowała palce, które mogła pobrudzić miazgą. Potem wróciła i pomogła oskubać z piór ptaka. Toana wskazała leżącą na ziemi kupkę wnętrzności, ale jej towarzyszka przecząco potrząsnęła głową. Kiedyś już zatruły studnię w ten sposób, ale tu było tylko źródło, z którego sami musieli korzystać.
Ptak nadziany na patyk opiekał się nad ciągle małym ogniem, gdy Gor wkroczył na polanę, niosąc dwa króliki. Kobiety szybko oporządziły zdobycz, a mężczyźni donieśli opału. Wkrótce cała czwórka posilała się półsurowym mięsem siedząc poza polaną, na której pozostały w ogniu niedojedzone resztki ptaka. Nim odeszli pod wiatr, cisnęli w ogień trochę liści i ziemi jakby chcieli zasypać ślady obozowiska. Zapadli w krzewach na skraju polany, drzemiąc w cieple wczesnego popołudnia.
Komentarze (17)
Dobra, tam może jeszcze coś i jest, co by można wyłapać, ale jak wpadłem w rytm tego opka, napisanego z reszta lekko i bardzo przyswajanie, to już nie zwracałem uwagi.
Bardzo lubię. Bardzo podoba mi sie tematyka i klimat, także subskrybuję tę oberże, jeśli się pojawią kolejne części, to ja najpewniej rownież się zjawię.
Rozbudziłeś mój apetyt, więc czekam na kolejne odcinki.
Pozdrawiam!
"Kobieta z zielskiem wysypała na nie proszek wydobyty z woreczka na szyi i zaczęły rozcierać między nimi liście i łodygi zamieniając je papkę." Coś w tym zdaniu nie pasuje. Może " i razem zaczęły rozcierac... " No nie wiem sam sprawdź :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Niestety jest sporo błędów w pisowni.
Przykład: "Kobieta z zielskiem wysypała na nie proszek wydobyty z woreczka na szyi i zaczęły rozcierać między nimi liście i łodygi zamieniając je papkę." (Dira rozciera sama czy zajmują się tym obie kobiety?)
Poprawniej ewentualnie- nie wiem co autor ma na myśli- byłoby następująco: "Partnerka Gora wysypała na zioła proszek wydobyty z woreczka na szyi i kobiety zaczęły rozcierać między nimi liście i łodygi zamieniając je w papkę." [(Ale również trochę głupio- zarówno w Twojej, jak i w mojej wersji (wyobraźnia bowiem nawala, usiłując przedstawić sobie dwie kobiety rozcierające dwoma kamieniami zielsko)].
Chaotyczna stylistycznie i składniowo jest część opisu przyszłych bohaterów Twojej historii, Karawan:
"Resztę grupy stanowiły ich partnerki; wesoła i skoczna, pełna wdzięku Dira. Dziwnie kojarząca się z wiewiórką, choć mądrzej byłoby pomyśleć o łasicy, bo nigdy jej okrucieństwa i cudzej krwi nie było za wiele. Ostatnią zaś krótkonoga kobieta Niedźwiedzia, której gniewu bał się nawet ten olbrzym a i przywódca wiedział, że atak rosomaka jest niczym w porównaniu z wściekłością Toany."
Zdecydowanie do przeredagowania!
Zastanowiłbym się tutaj także nad innym zastosowaniem znaków przestankowych!
Po odpowiedniej kosmetyce w tych i paru innych pasażach, tekst przestanie razić i będzie miał szanse na zdobycie swoich fanów!:jupi:
Uwaga o braku informacji iż praca wymagała częstych zmian w pełni zasadna - dziękuję.
Nie rozumiem natomiast uwagi "chaotyczna stylistycznie i składniowo..." nie jestem polonistą i proszę o łopatologiczne wyjaśnienie; gdzie błędy i jakie.
Dziękuję za odwiedziny i poświęcony czas.;)
Bardzo tajemniczy i aromatyczny styl Karawana. Napisany barwnym językiem. Ładne opisy i nazwy bohaterów.
Podoba mi się mocno stapająca po ziemi Toana. Kobieta Niedźwiedzia? Może jakiś ruch feministyczny by się przydał. Ale jest zioło dla mężczyzny celem jego wyleczenia.
Potem na polanie pojawił się Niedźwiedź z ubitym ptakiem... mam różne skojarzenia. Może lepiej nazwać tego ptaka?
A teraz troszkę poszczypię, chociaż nie lubię tego, bo nie mam takiego wykształcenia. Dlatego z góry przepraszam.
Ścieżka którą - Ścieżka, którą
nie rzucający - nierzucający
przerażająca bestię - przerażającą bestię
olbrzym i -a olbrzym, a i
zaciekawieniem póki - zaciekawieniem, póki
W ślad za wielkoludem nadeszła Dira - Mówimy w następstwie czegoś, wraz z czymś,
równocześnie z czymś, a nie w ślad za czymś? Tak mi się wydaje.
polaną na której - polaną, na której
Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę
Zapowiada się bardzo fajna seria, a jako że lubię Cię w takich tematach, z pewnością będę zaglądał.
Wybacz lichy komentarz, alem nieco ochorzał i mam przytruty dzban.
Pozdrowiejszyn.
Już udało Ci się stworzyć klimat i zaciekawić. Teraz zastanawiam się, w jakie kłopoty wpakujesz swoich bohaterów. ;)
Nie bój się dialogów. Przyznam, że trochę mi tu brakowało rozmów, ale nie bierz tego za bardzo do siebie, bo ja dialogi wciskam, gdzie tylko mogę. ;)
Zostawiam 5 i lecę dalej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania