Oberża 4
***
Przed niewielkim domem siedział stary mężczyzna. Pogoda nie była najlepsza, niebo zasnute chmurami, a powietrze chłodne, pachnące zbliżającą się jesienią. Człowiek jednak siedział na ławeczce w pobliżu drzwi i lustrował horyzont. Wzgórze, na którym stał budynek, pozwalało widzieć niedalekie, porosłe lasami góry, a u ich stóp wielkie jezioro lśniące ołowianą szarością. Metaliczna powierzchnia ginęła w tajemniczej dali za kolejnymi zboczami.
Starzec ostatnimi czasy często tu przesiadywał. Nie miał właściwie nic do zrobienia. Wiedział, że wszystko co zaplanował, zdążył zrealizować, a teraz pozostało mu jedynie czekać i obserwować. Jego starość nie odbiegała od innych starości, mimo że był wyjątkowy. Oczywiście mógł to zmienić, ale posiadana wiedza nie pozostawiała złudzeń. Albo podzieli i odda na przechowanie, by odzyskać, albo, jak jego poprzednicy, będzie trwał, powoli słabnąc, by wreszcie zniknąć bez śladu. Siedział więc, wodząc oczami po lasach, zboczach i lśniącej tafli. Drzwi od domu otwarły się. Z wnętrza wypłynęło puszyste futro uszyte ze skórek łasic. Sunęło w powietrzu, by przed siedzącym wznieść się do góry i opaść delikatnie okrywając starcze ramiona.
Chwilę później drzwi otwarły się ponownie i wyszedł z nich biały tygrys.
– Chciałeś porozmawiać, panie – odezwało się zwierzę, układając się w koci sposób.
– Nigdy nie pytałem, co właściwie widzisz, gdy wracasz z polowań. Jak postrzegasz to wzgórze i wszystko co się na nim znajduje. Masz więcej wiedzy od wielu ludzi, ale świat odbierasz swoimi kocimi zmysłami inaczej niż my.
– No cóż. Wzgórze jak inne, tyle że w pobliżu szeroki gościniec. Wzdłuż gościńca wysoki żywopłot ogradzający nasze terytorium. Dalej sad i dom. Gdyby porównać to z tym, co widziałem gdyś, idąc do grodu zmienił mnie w broszę na twoim kapeluszu...
– Nie ma potrzeby. Podejrzewałem, a ty potwierdziłeś; czar otaczający moją siedzibę nie działa na ciebie i jestem niemal pewien, że na inne zwierzęta także. Pytanie więc dlaczego ci co chcieli wjechać konno za żywopłot, zwykle byli zrzucani pod bramą przez swoje rumaki?
– Wiesz przecie panie, że każdy kot oznacza swoje terytorium, a konie niezbyt lubią zapach mojego rodu...
Człowiek uśmiechnął się, odsłaniając zza wąskich warg lekko żółtawe zęby. Mrużąc wyblakłe, prawie jak u gęsi, oczy odpowiedział:
– Przyznasz, że trudno się dziwić ich przerażeniu. Nie zauważyłem, byś był wybredny. Jeleń czy koń...
– Różnica w smaku jest wyraźnie wyczuwalna, panie – przerwało zwierzę – jeleń pachnie lasem, wolnością. Człowiek przepoił swoim odorem konia, ale skoro sam wpada w łapy... Nigdy nie mówiłeś, bym ich nie zjadał – dodał z delikatną nutką niepokoju w głosie.
– Wszystko w porządku stary przyjacielu. Wszystko w porządku...
Po chwili ciszy, jakby przypomniał sobie o obecności futrzastego, powiedział:
– Niebawem zjawi się mój nowy uczeń. Jeszcze nie wie, że ma nim być. Nie przestrasz go, proszę.
Obserwując uważnie kota, można by powiedzieć, że ten się uśmiechnął. Wyraz jego pyska uległ delikatnej zmianie na równi z całym ciałem. Strzec musiał to dostrzec, bo dodał:
– Wiem Warkocie, uwielbiasz zabawę. Pamiętaj jednak, że kochasz także czochranie po brzuchu i pod brodą. Jeśli go przerazisz, nie będzie chciał cię pieścić. No, dość tego lenistwa. Pójdę zobaczyć, co porabiają nasze opiekunki, a ty, jeśli masz ochotę, zostań tu lub idź na jakiś podwieczorek.
Drzwi posłuszne woli otwarły się cicho i wpuściły wolno idącego do środka. W krótkim korytarzu, rozświetlonym łagodnym, ciepłym światłem kilku olejnych kinkietów, poza wnęką na okrycia, dwoma ogromnymi lustrami i kawałkiem dywanu, nie było niczego. Za to niewielki hol pełen był drzwi, wysokich szaf, kredensów sięgających wyższego niż w korytarzu stropu i równie wielkich luster.
Mag zatrzymał się na środku komnaty. Z podłogi usłużnie wyrósł wygodny fotel, a potem, gdy stary usiadł, przed fotelem pojawiło się okno. Wielki, wypełniony rtęcią prostokąt ograniczony szeroką na dłoń, czarną ramą. Srebro w ramie zniknęło i ukazały się trzy kobiety oraz dziecko przed jaskinią.
Komentarze (15)
Pozdrawiam 5*
A inspiracje czerpiemy zewsząd i tak ma być. Myślę, że wiesz o co mi chodzi:D
Bardzo udane życie ma Mag na emeryturze. Dom, kota i jeszcze do tego wszystkiego barem kobiet i dziecko. Pewnie ono będzie się uczyć magii i głaskać kota. Ciekawie rozprawiasz i masz dużą wiedzę, wbrew temu co mówisz.
Ale mężczyźni lubią być pociągani za zmysły i czekają na bonusy.
Pozdrawiam popołudniowo
- "Wzgórze na którym stał budynek pozwalało widzieć niedalekie, porosłe lasami góry a u ich stóp, wielkie jezioro lśniące ołowianą szarością.", chyba źle przecinki. Moim zdaniem powinno być tak: "Wzgórze, na którym stał budynek, pozwalało widzieć niedalekie, porosłe lasami góry, a u ich stóp wielkie jezioro lśniące ołowianą szarością."
- "Pytanie więc dlaczego ci co chcieli wjechać konno za żywopłot, zwykle byli zrzucani pod bramą przez swoje rumaki?" - chyba przecinek po "ci"
- " (..) z podłogi usłużnie wyrósł wygodny fotel, a potem gdy stary usiadł, przed fotelem pojawiło się okno. " - przed "gdy" przecinek
- "Wiem Warkocie, uwielbiasz zabawę. Pamiętaj jednak, że kochasz także czochranie po brzuchu i pod brodą. Jeśli go przerazisz, nie będzie chciał cię pieścić." - dobry szantaż :DDD Też bym nie straszyła ucznia :DDD
Tak jak poprzednie części, ta też jest dobra. Są też i dialogi! A mówiłeś, że się ich boisz. Jak widać, nie było czego się bać. Ciekawe, kto ma zostać uczniem Starego maga. Pozdrawiam!
"– No cóż. Wzgórze jak inne, tyle , że w pobliżu szeroki gościnniec" - tutaj przecinek można przybliżyć. I tyle z "co zmienić".
Chwilowo muszę się wstrzelić w ten specyficzny, baśniowy świat.
Pierwsze części rysowały mi się nieco nordyckie. Ta zaś jakby z azjatyckiej baśni.
Ciekaw jestem zderzeń tych światów.
Pozdrówka.
Dziękuję pięknie.
Interpunkcję widzę tak:
"a powietrze chłodne (,) pachnące zbliżającą się jesienią."
"Wzgórze (,) na którym stał budynek (,) pozwalało widzieć niedalekie, porosłe lasami góry (,) a u ich stóp, wielkie jezioro lśniące ołowianą szarością." - bez przecinka przed "wielkie"
"Starzec, ostatnimi czasy często tu przesiadywał." - zbędny przecinek
"będzie trwał (,) powoli słabnąc"
"Chciałeś porozmawiać (,) panie – odezwało się zwierzę (,) układając się w koci sposób."
"Nigdy nie pytałem (,) co właściwie widzisz, gdy wracasz z polowań."
"Człowiek uśmiechnął się (,) odsłaniając zza wąskich warg lekko żółtawe zęby."
"Nie zauważyłem (,) byś był wybredny."
"Jeleń, czy koń..." - zbędny przecinek;
"Nie przestrasz go (,) proszę."
"Pójdę zobaczyć (,) co porabiają nasze opiekunki"
"Z podłogi usłużnie wyrósł wygodny fotel, a potem (,) gdy stary usiadł, przed fotelem pojawiło się okno."
Oczywiście zostawiam 5, bo mi się podobało. Pozdrawiam serdecznie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania